Król nie był w stanie dzielić z nią łoża. Trudne losy Anny Kliwijskiej |
Nie była obytą w świecie pięknością, a na jej widok przyszły małżonek czuł tak wielkie obrzydzenie, że nie był w stanie skonsumować małżeństwa. Pomimo odrzucenia i upokorzenia, Annie Kliwijskiej udało się wyjść z tego związku nie tylko obronną ręką, ale także z całkiem niezłym majątkiem.
Kandydatka nieidealna
Jako król Anglii, Henryk VIII mógł mieć każdą kobietę. Udowodnił to, doprowadzając do rozwodu ze swoją pierwszą żoną – Katarzyną Aragońską, który poprzedził długi i żmudny proces, zakończony rozłamem z Kościołem Katolickim. Po wielu latach starań Henryk wreszcie mógł pojąć za żonę kobietę, którą kochał. Anna Boleyn nie dała mu jednak upragnionego syna, a jej twardy i trudny charakter zaprowadziły ją ostatecznie na szafot, na którym straciła życie zaledwie tysiąc dni po koronacji.
Niemiecka księżniczka Anna Kliwijska miała dwadzieścia sześć lat, gdy rozpoczęły się negocjacje dotyczące jej ślubu z angielskim monarchą. Henryk liczył wówczas czterdzieści osiem wiosen, a szczyt kondycji fizycznej miał już niestety za sobą. Z jednego z najatrakcyjniejszych władców młodego pokolenia stał się kolejnym otyłym i podstarzałym mężczyzną, co nie zmniejszyło jednak jego wymagań dotyczących kandydatek na żonę. Było wręcz odwrotnie – jego poprzednie doświadczenia mogły jedynie powiększyć listę cech, których oczekiwał od swojej przyszłej królowej. Przed Anną stało więc nie lada wyzwanie, szczególnie, że za swoją poprzedniczkę miała Jane Seymour – kobietę dobrą i spokojną, a przede wszystkim matkę jedynego żyjącego męskiego potomka króla. Jakby tego było mało, Jane wyrosła w oczach Henryka na męczenniczkę, która oddała swoje życie, by dać mu syna. Czemuś takiemu sprostać mogła tylko wyjątkowa kobieta.
Anna Kliwijska na pozór wyglądała jednak na dość przeciętną i to właśnie stało się powodem jej późniejszych problemów. Zanim jednak doszło do zawarcia jej małżeństwa z królem Anglii, była jedną z wielu kandydatek do tej roli. Henrykowi zresztą wcale nie paliło się do ponownego ożenku i – jednocześnie opłakując ukochaną Jane – korzystał z uroków kawalerskiego życia. To jego ministrom bardziej zależało na tym, by wziął sobie kolejną, czwartą już żonę, i pierwsze propozycje zaczęli wysuwać zanim jeszcze ciało Jane ostygło. Anna Kliwijska znalazła się na liście ambasadora Henryka – Johna Huttona, który pisał do niego list z Brukseli w 1537 roku, opisując proponowane kobiety, choć, jak sam zaznaczył, nie miał zbyt dużego doświadczenia z płcią piękną. Trzeba jednak przyznać, że ta jedna z pierwszych wzmianek dotyczących niemieckiej księżniczki nie mogła zbytnio zachęcić króla, gdyż ambasador opisał ją w dość specyficzny sposób: „Książę Kliwii ma córkę, lecz jej przymioty nieszczególnie się tutaj sławi – ani charakteru, ani urody”.
Nic więc dziwnego, że pierwszą pozycję zajmowała inna dama, a była nią księżna Mediolanu Krystyna, znana ze swej urody i wdzięku. Początkiem 1538 roku księżna pozowała do portretu przygotowywanego przez mistrza Holbeina, który miał zostać zaprezentowany Henrykowi. Król, oczarowany jej wyglądem, od razu nakazał przyspieszenie małżeńskich negocjacji. Nawet przez myśl mu nie przeszło, że Krystyna mogłaby mu odmówić – w końcu ślub z władcą Anglii był dla niej formą wywyższenia. Młodziutka, zaledwie siedemnastoletnia wówczas Krystyna, okazała się jednak bardziej rezolutna, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać i odrzuciła oświadczyny Henryka, mówiąc, że gdyby miała dwie głowy, to jedną z chęcią by mu oddała. Po tym, co stało się z Anną Boleyn, trudno się dziwić, że nie każda kobieta z ekscytacją podchodziła do pomysłu małżeństwa z kimś, kto z taką łatwością wysyła własną żonę na szafot. Zawiedziony Henryk oddał się więc romansom, kojąc w ten sposób swoje nadszarpnięte nerwy.
Na szczęście król nie został na lodzie. Jego najbliższy doradca Thomas Cromwell postawił sobie za cel nie tylko ożenić Henryka, ale także doprowadzić do jak najlepszego aliansu politycznego, a taki widział właśnie w zawarciu związku z Kliwią. W czerwcu 1539 roku angielscy ambasadorowie wyruszyli więc do Niemiec, gdzie mieli spotkać się z matką księżniczki oraz z jej głównym opiekunem, starszym bratem Wilhelmem Bogatym. Ponieważ Henryk nie chciał ponownie stawiać na jedną kartę, ambasadorowie mieli wziąć pod uwagę także kandydaturę młodszej siostry Anny – Amelii. Niestety, zostali zaskoczeni przez lokalne zwyczaje, które nie pozwoliły mężczyznom na przyjrzenie się młodym kobietom, gdyż mogły one pokazywać się publicznie jedynie w woalkach, przez które ciężko było coś dostrzec. Na sugestię ściągnięcia woalek oburzeni gospodarze odparli, że jest to równie nie do pomyślenia, jak oglądanie księżniczek nago. Musieli więc uwierzyć na słowo, że Anna jest wyjątkowo piękna, piękniejsza nawet od Krystyny Duńskiej. Do księżniczki wysłano więc Holbeina, który miał za zadanie przygotować jej portret. To, co zobaczył Henryk, bardzo go zadowoliło, rozpoczęto więc przygotowania do ślubu.
Nieszczęsny portret
Dzieło Holbeina przeszło do historii, jednak w dość specyficzny i z pewnością nieoczekiwany przez niego sposób. Mistrz zrobił to, co było zwyczajem, szczególnie w przypadku wysoko urodzonych osób – podkreślił zalety, jednocześnie lekko ukrywając wady. Patrząc więc dziś na portret Anny Kliwijskiej, widzimy młodą kobietę o dość nietypowym typie urody, z pewnością nie możemy jej jednak nazwać brzydką. Z perspektywy czasu ciężko jest nam stwierdzić, jak wyglądała w rzeczywistości, szczególnie, że utarł się jej wizerunek przedstawiony właśnie przez Holbeina. Jak się jednak okazało zaraz po ślubie, Henryk uważał najprawdopodobniej, że tym razem mistrz nie wykonał swojego zadania tak, jakby chciał tego król.
Pierwsze spotkanie przyszłych małżonków miało nastąpić 3 stycznia 1540 roku, lecz Henryk VIII nie należał do najbardziej cierpliwych mężczyzn. Wyruszył więc po cichu do Canterbury, gdzie przebywała Anna. Ponieważ był romantykiem i uwielbiał maskarady, wpadł na pomysł, by zaskoczyć narzeczoną, wpadając do jej komnaty w towarzystwie kilku mężczyzn przebranych podobnie jak on. Zasłonięte twarze i kaptury nie wyglądały zbyt przyjaźnie, nic więc dziwnego, że kompletnie zaskoczona Anna odwróciła się od człowieka, który porwał ją w ramiona i usiłował pocałować. Król, który wyobrażał sobie tę scenę zupełnie inaczej – z pewnością marzył o tym, że uwiedzie w ten sposób przyszłą małżonkę, która zakocha się w nim do szaleństwa – był niezwykle zażenowany takim obrotem spraw. Wyszedł z komnaty, przebrał się w królewską purpurę i powrócił do Anny, by wyjaśnić całą sytuację. Wydawać by się mogło, że sytuacja rozejdzie się po kościach. Po pierwsze, Anna Kliwijska kompletnie nie rozumiała tego typu rozrywek, gdyż wychowana była w zamknięciu i z dala od dworskich uciech, po drugie zaś świadczyło o niej dobrze to, że jako zaręczona już przyszła królowa nie wpadła w objęcia pierwszego lepszego rzezimieszka. Henryk miał jednak na ten temat inną opinię. Anna nie zdawała sobie wówczas nawet sprawy, jak bardzo pamiętliwy potrafi być Henryk i że nie będzie umiał przejść nad czymś takim do porządku dziennego.
Królewska duma została urażona – od tego nie było już odwrotu. Chociaż na pozór monarcha zachowywał się szarmancko i z szacunkiem do Anny, w środku był niezwykle wściekły. W drodze powrotnej oznajmił Cromwellowi, że jego przyszła żona w ogóle mu się nie podoba. Mało tego, król miał powiedzieć również, że Anna wygląda jak koń lub „flandryjska kobyła”. Jak więc to możliwe, że wyglądała tak pięknie na portrecie namalowanym przez Holbeina? Henryk nie raz i nie dwa poddawał w wątpliwość to, co zobaczył na obrazie, a także raporty, jakie otrzymywał na temat wyglądu przyszłej żony, nie kryjąc oburzenia na to wielkie kłamstwo, z jakim przyszło mu się zmierzyć.
Urażony król czy brzydka królowa?
Podczas pierwszego oficjalnego spotkania przyszłych małżonków, Annie nie udało się naprawić złego wrażenia. Komentowano jej oryginalny holenderski strój, który nijak miał się do ówczesnej angielskiej mody – strój uznano za osobliwy, a samą Annę za kobietę niezbyt atrakcyjną. Pisano o niej: „Wygląda na około trzydzieści lat, jest wysoka i chuda, przeciętnej urody […], według niektórych, którzy widzieli ją z bliska, nie jest tak młoda, jak się spodziewano, ani tak piękna, jak wszyscy zapewniali. Zarówno sylwetkę, jak i twarz ma pociągłą, i jest bardzo pewna siebie, co wskazuje, że w jej przypadku jasność i bystrość umysłu zastępują urodę”. Wygląda więc na to, że nie tylko Henrykowi nie przypadła ona do gustu, a jego niewybredne komentarze dotyczące jej wyglądu nie wynikały jedynie z urażonej królewskiej dumy. Do historii przeszły nawet komentarze, jakoby miała na twarzy dzioby po ospie, które dodatkowo szpeciły i tak niezbyt piękną twarz.
Henryk nie zwlekał i postanowił nie dopuścić do zawarcia małżeństwa z niczego niespodziewającą się Anną. Publicznie okazywał jej czułość, jednak za ścianami prywatnych komnat rozkazał Cromwellowi znaleźć jakiś sposób na wyplątanie się z tej sytuacji. Niestety, nic nie mogło doprowadzić do polubownego załatwienia sprawy i Henryk, stwierdzając, że źle go potraktowano i czując się jak ofiara, powiedział Annie sakramentalne „tak”. Po nocy poślubnej nie krył jednak swojego rozczarowania oraz niechęci do dzielenia łoża ze świeżo poślubioną małżonką. Nie wiadomo, czy związek ten został skonsumowany, plotkowano natomiast, że królowi Anna tak bardzo się nie podobała, że nie był w stanie sprostać małżeńskiemu obowiązkowi. Sam Henryk natomiast miał wyznać Cromwellowi, że czuje do Anny odrazę. Nie zmieniało to jednak faktu, że była ona jego żoną i nową królową Anglii, choć Henryk wciąż drążył temat i próbował doprowadzić do anulowania małżeństwa, za podstawę biorąc wcześniejszy kontrakt Anny z Franciszkiem Lotaryńskim. Okazało się jednak, że były to jedynie złudne nadzieje.
Problemy z konsumpcją
Pomimo tego, że początkiem końca małżeństwa Henryka VIII z Anną Kliwijską było właściwie ich pierwsze niefortunne spotkanie, gwoździem do trumny nowej królowej było pojawienie się na jej dworze młodziutkiej i ślicznej Katarzyny Howard. Dziewczyna była zaledwie nastolatką, lecz przypadła królowi do gustu tak bardzo, że ten nie mógł oderwać od niej wzroku. Niezadowolony ze swojej żony i małżeńskiego pożycia uwodził biedną dziewczynę, którą bardziej pociągała wizja bogactwa i statusu niż sam Henryk. W końcu król zakochał się po uszy i nic nie było w stanie powstrzymać go przed związaniem się z Howardówną. Aby jednak poważnie podejść do tematu i uczynić Katarzynę kolejną żoną, Henryk musiał najpierw pozbyć się Anny. Czy mógł ją czekać los jej imienniczki?
Anna Kliwijska miała powody do obaw – Henryk VIII znany był z podejmowania trudnych i ostatecznych decyzji, co udowodnił przed laty. Na szczęście nic nie wskazywało na to, że król chciał pozbyć się jej całkowicie, dążył natomiast do rozstania. Aby anulować małżeństwo, należało dowieść, że nie zostało ono skonsumowane – temat trudny i wstydliwy, ale dawał dobre podstawy do tego, aby wszystko rozeszło się po kościach i nikt nie stracił głowy. Tak więc królewski lekarz William Butts, zeznał, że Henryk zrezygnował ze skonsumowania małżeństwa w noc poślubną, co było spowodowane religijnością monarchy – ślub odbył się w Święto Trzech Króli, podczas którego nakazywano wstrzemięźliwość seksualną. Następnie lekarz poinformował, że władca podejmował próby zbliżenia się do żony, które zawsze kończyły się niepowodzeniem, czując wewnętrzny opór. Podobno dotykając piersi i brzucha Anny uznał, że nie była ona dziewicą i powiedział: „kiedy je poczułem, z całą mocą w głębi serca wiedziałem, że nie chcę ani nie śmiem próbować reszty i sprawdzać, czy przywiozła ze sobą swoje dziewictwo„. Henryk miał wyznać również lekarzowi, że ciało Anny nie było w żaden sposób w stanie wzbudzić jego pożądania, a ”w jej towarzystwie nic nie potrafi pobudzić go do działania”.
Jak widać Henryk bardzo mocno chciał się wybielić, zrzucając całą winę na Annę. Jednocześnie jednak ciężko uwierzyć, że wychowywana pod kloszem księżniczka rzeczywiście nie była dziewicą w dniu ślubu, szczególnie, że wiele wskazywało na to, iż o seksie nie wiedziała zupełnie nic. Świadczyć może o tym choćby to, że wyraziła swoje zdziwienie na temat tego, iż wciąż miałaby być dziewicą, skoro każdą noc spędza w towarzystwie króla – „Kiedy przychodzi do łóżka, całuje mnie, bierze mnie za rękę i mówi do mnie: dobranoc, skarbie. A rano całuje mnie i mówi: żegnaj, kochanie. Czy to nie wystarczy?”.
Ukochana siostra
Na wieść o tym, że król chce ją zostawić, Anna miała zareagować gwałtownie płaczem, nie wiadomo jednak, czy chodziło o utratę małżonka, czy raczej zerwanie kontraktu pomiędzy Kliwią i Anglią. W końcu nie doprowadziła swojego zadania do końca, zawiodła brata, a na domiar złego musiała wrócić do życia, o którym pragnęła zapomnieć. Ponowne zamknięcie nie było już dla niej, a nowy kraj szczerze się jej spodobał, tak więc gdy pojawił się temat anulowania małżeństwa, królowa przystąpiła do rozsądnych negocjacji, które istotnie okazałych się dla niej owocne. W zamian za pogodzenie się z wyrokiem uznającym nieważność ślubu, Anna stała się „królewską siostrą”, a w dodatku posiadaczką licznych posiadłości i bogactw, połączonych ze sporą pensją wynoszącą rocznie 4000₤.
Najważniejsze jednak było to, że mogła pozostać w Anglii, ciesząc się przyjaźnią i sympatią króla. I rzeczywiście, Anna Kliwijska, choć już nie jako królowa, stała się jedną z najbogatszych kobiet w kraju, w dodatku szanowaną i lubianą przez poddanych. W swoim byłym mężu nie miała wroga, a to dzięki rozsądkowi, którym kierowała się, podejmując jedną z najtrudniejszych decyzji w swoim życiu. Mało tego, jej zażyłość z Henrykiem była niezaprzeczalnym faktem – król nie dość, że osobiście przybył do jej pałacu Richmond, by powiadomić ją o swoim ślubie z Katarzyną Howard, to jeszcze w wiele lat później zjawiał się u niej po radę i wsparcie. Tak to z budzącej odrazę żony, Anna Kliwijska stała się „ukochaną siostrą” Henryka VIII i jedyną, której udało się doprowadzić do polubownego rozstania z królem, który uśmiercił swoje dwie żony – kolejną zdekapitowaną była następczyni Anny, młodziutka Katarzyna Howard.
Bibliografia:
- Licence A., Sześć żon i wiele kochanej. Historie kobiet Henryka VIII, Kraków 2015.
- Starkey D., Królowe. Sześć żon Henryka VIII, Poznań 2013.
- Meyer G.J., Tudorowie, Kraków 2012.
- Weir A., Henryk VIII. Król i jego dwór, Kraków 2015.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Hahaha, Holbein zrobił wiele by ją upięknić 😀