ORP Orzeł uciekł z internowania. Uszkodzony i bez map dopłynął do Wielkiej Brytanii |
ORP Orzeł to legendarny polski okręt podwodny, którego bałtycka epopeja jest gotowym scenariuszem na film. Toteż nie dziwi, że jego losy były dwukrotnie ekranizowane. Brawurowa ucieczka z Tallina i dotarcie ściganego okrętu pozbawionego map do Wielkiej Brytanii, jest przykładem ogromnej brawury i hartu ducha polskiego żołnierza.
ORP „Orzeł”
ORP „Orzeł” był polskim okrętem podwodnym zbudowanym w holenderskiej stoczni De Schelde we Vlissingen. Do służby wszedł 2 lutego 1939 r. „Orzeł” był uzbrojony w 20 torped, 1 działo Bofors kal. 105 mm i 1 podwójne działo przeciwlotnicze Bofors kal. 40 mm.
W początkowym okresie II wojny światowej brał udział w akcji obrony polskiego wybrzeża. Był wielokrotnie bombardowany przez niemieckie lotnictwo, które jednak ani razu nie trafiło „Orła”. Na skutek poważnej choroby, kapitan Henryk Kłoczkowski zdecydował się obrać kurs na Tallin, gdzie miał zostać wysadzony. Część oficerów proponowała, by kapitan opuścił okręt w pobliżu szwedzkiej Gotlandii na łodzi, ale Kłoczkowski odmówił.
„Orzeł” w Tallinie
W godzinach wieczornych 14 września, ze zbliżającego się do portu w Tallinie okrętu nadano depeszę do władz portowych o awarii technicznej oraz o ciężko chorym kapitanie „Orła”. Już po północy do okrętu zbliżył się wysłany z portu statek, na którego pokładzie znajdował się komendant portu wojennego w Tallinie. Polscy marynarze usłyszeli wówczas, że mogą wejść do portu. Od początku pobytu „Orła” w Tallinie dochodziło do nieprzyjemnych incydentów. Pierwszym z nich było nagłe podpłynięcie motorówki z estońskimi żołnierzami, którzy chcieli dostać się na pokład okrętu. To zostało jednak uniemożliwione manewrem „Orła”. Ostatecznie wejście na okręt umożliwiono jednemu z oficerów, który spotkał się z kapitanem „Orła”. Jednocześnie w tym czasie Estończycy podprowadzili do portu kanonierkę „Laine”, by w ten sposób zwiększyć presję na załodze i uniemożliwić swobodne odejście okrętu na morze.
Niemniej rankiem 15 września komandor Kłoczkowski wraz z podporucznikiem Marianem Mokrskim w towarzystwie polskiego attache wojskowego Stanisława Szczekowskiego spotkali się z dowódcą estońskiej floty. Na tym spotkaniu Polacy zostali poinformowani, że dostaną zgodę na naprawę uszkodzeń okrętu. Jednocześnie podano im do wiadomości, że w porcie znajduje się niemiecki statek „Thalatta”, który będzie niedługo wychodził z portu.
Zgodnie z prawem międzynarodowym zarówno okrętom wojennym, jak i statkom, w przypadku awarii lub trudnych warunków atmosferycznych przysługuje prawo schronienia się w neutralnym porcie. Takim był port w Tallinie. Dodatkowo 18 listopada Litwa, Łotwa i Estonia podpisały protokół szczegółowom regulujący tę kwestię. Zgodnie z jednym z jego postanowień pobyt okrętu wojennego może w porcie trwać maksymalnie 24 godziny lub do czasu ustania wskazanych przyczyn. Dodatkowo okręt wojenny państwa walczącego nie może opuścić portu przed upływem 24 godzin od opuszczenia portu przez statek wrogiego państwa. Zatem „Orzeł” nie mógł opuścić portu szybciej niż po upływie doby od wyjścia niemieckiego statku. To oczywiście mogło spowodować pobyt dłuższy niż 24 godziny, ale skoro niemiecki statek miał wkrótce wychodzić na morze to „Orzeł” musiał poczekać.
Chory kapitan po spotkaniu udał się do szpitala wraz z Mokrskim. O ile Mokrski skarżący się na ból zęba po interwencji dentysty wrócił na pokład, to kapitan pozostał w szpitalu. Pod nieobecność Kłoczkowskiego obowiązki dowódcy przejął kapitan Jan Grudziński.
Internowanie „Orła” przez Estończyków
Mimo początkowych zapewnień popołudniem 16 września na okręcie zjawił się estoński oficer, który przedstawił Grudzińskiemu decyzję o internowaniu okrętu. Na nic zdały się argumenty, że udzielono zgody na dłuższy pobyt ze względu na planowane wyjście niemieckiego okrętu. To jednak nie następowało. Z dużym prawdopodobieństwem Niemcy specjalnie odłożyli wyjście w morze, by dać czas Berlinowi na wywarcie odpowiednich nacisków na Estończykach, by Ci zatrzymali okręt w porcie. Niezależnie od tego jak było naprawdę, pewne jest to, że okręt został internowany. Nawet jeden z estońskich oficerów zerwał polską banderę z „Orła”. Jednocześnie Niemcy na „Thalattcie” rozwinęli swoją nazistowską banderę, schowaną po wpłynięciu polskiego okrętu do Tallina. Jako, że w tym okresie, co nie było przypadkiem, większość polskich marynarzy przebywała w łaźni, a także w okręt wycelowane były działa z „Laine”, nie było mowy o spontanicznej ucieczce.
Tym samym „Orzeł” jak się wydawało został skutecznie wycofany z teatru działań wojennych. Okręt po jego formalnym internowaniu był pod ciągłą strażą estońskich marynarzy. Na tym jednak estońskie władze nie poprzestały. Zdecydowały się na rozbrojenie okrętu poprzez wyładowanie znajdujących się w nim torped. Estończycy skonfiskowali także wszelką broń znajdującą się na „Orle”, pociski do działa okrętowego oraz sprzęt nawigacyjny i mapy. Zanim na to pozwolono kapitan Grudziński zdążył wydać rozkaz zniszczenia wszelkich tajnych dokumentów znajdujących się na okręcie. Te zostały spalone, a pozostały popiół spłukano jeszcze wodą. Strona estońska zapewniła jednocześnie, że polscy marynarze dostaną wyżywienie i żołd odpowiadający uposażeniu w estońskiej marynarce.
Na szczęście dla Polaków wyładowywanie torped szło wolno. Pierwszego dnia, tj. 16 września wyładowano z okrętu ledwie dwie z nich. Niemniej polska załoga zdała sobie sprawę, że albo podejmie próbę ucieczki albo pozostanie na łasce władz estońskich. Za inspiratorów ucieczki powszechnie uważa się kapitana Grudzińskiego i porucznika Andrzeja Piaseckiego.
Szczęście do Polaków nieco uśmiechnęło się 17 września, gdy Estończycy dla ułatwienia wyładowania torped za pomocą holownika odwrócili okręt przodem do wyjścia z portu. To znacząco ułatwiało planowaną ucieczkę i zwiększało szansę jej powodzenia. Jednak, by przed uciekającym okrętem wrogowie czuli respekt, musiały w nim zostać torpedy. Dlatego polska załoga różnymi aktami drobnego sabotażu opóźniała działania Estończyków. W tle trwały przygotowania do ucieczki. Jeden z polskich marynarzy pod pretekstem połowu ryb pływał po basenie portu mierząc jego głębokość, inni nieco nadpiłowali cumy, by okręt mógł je z łatwością zerwać.
Ucieczka „Orła” z Tallina
Po tych przygotowaniach termin ucieczki wyznaczono na noc 17 na 18 września. Jak w prawdziwym kinie akcji ucieczce towarzyszyło wiele zwrotów akcji i dramatycznych chwil. Pierwszy problem powstał jeszcze zanim rozpoczęto realizację planu. Oto kapitana Grudzińskiego odwiedził jeden z estońskich oficerów wraz z wartownikiem. Na szczęście nie zauważył przygotowań załogi do ucieczki tylko ją nieco opóźnił.
Ucieczka rozpoczęła się od obezwładnienia strażnika na portowym molo, którego zwabiono na okręt celem pokazania działa. Następnie został rozbrojony drugi wartownik, który znajdował się w centrali telefonicznej. Nie zdecydowano się jednak na przecięcie kabla telefonicznego bojąc się, że to może zaalarmować władze portu. Po unieszkodliwieniu wartowników „Orzeł” gwałtownym ruchem zerwał się z nadpiłowanych cum. Dźwięk silnika natychmiast zaalarmował Estończyków, którzy zaczęli strzelać do okrętu z broni automatycznej. Okręt jednak śmiało zmierzał ku wolności, gdy niespodziewanie uderzył dziobem o falochron. Wydawało się, że w taki sposób zakończy się marzenie o ucieczce. Na szczęście okręt po walce ześlizgnął się z kamienistej mielizny i ruszył na otwarte morze. Do „Orła” zaczęto strzelać z dział, ale ten wkrótce zaczął się zanurzać obierając kurs na wyspę Naissaar. Przez cały dzień, 18 września, okręt próbowała wytropić i zatopić estońska marynarka. Dopiero z przyjściem nocy kapitan zdecydował się na wynurzenie okrętu. Ucieczka „Orła” szybko trafiła do prasy, która opisywała brawurową akcję polskich marynarzy. 21 września dwójkę obezwładnionych w trakcie ucieczki estońskich marynarzy wyokrętowano w pobliżu Gotlandii. O ich zabicie w trakcie ucieczki Niemcy nieprawdziwie oskarżyli Polaków.
Patrol na Bałtyku
Jednak ucieczka z Tallina była tylko pierwszym etapem bałtyckiej epopei okrętu. Nowy i niedoświadczony kapitan stanął przed nie lada wyzwaniem. Czy pozostać na Bałtyku i podjąć próbę walki z nieprzyjacielem, czy też od razu uciec do Wielkiej Brytanii. Ostatecznie postanowiono pozostać tak długo na ile pozwoli zapas paliwa. Decyzja była tym odważniejsza, że w okręcie nie było zabranych z niego map nawigacyjnych. Swoje polowanie „Orzeł” rozpoczął wieczorem 18 września. Jednak zamiast trafić na statek nieprzyjaciela wynurzył się w pobliżu fińskich okrętów, z których jeden był pancernikiem „Illmarinen”. Finlandia nie była w stanie wojny z Polską, ale dowódcy fińskich okrętów mogli jednak zdradzić pozycję polskiego „Orła”. Dlatego podjęto decyzję o ponownym zanurzeniu.
Niemcy wiedząc, że na Morzu Bałtyckim operuje uzbrojony polski okręt podwodny, zawiesili kursowanie statków handlowych i przeznaczyli duże środki na poszukiwanie „Orła”. Tymczasem załoga okrętu zmuszona sytuacją musiała znaleźć receptę na nawigację bez map. Problem rozwiązał podporucznik Mokrski, który odnalazł na okręcie niemiecki spis latarń wraz z charakterystyką ich świecenia. W ten sposób nawigowano podczas patroli na Bałtyku. Jako, że kursowanie statków było wstrzymane, to „Orłowi” nie udało się nic upolować. Trzeba było się zadowolić tym, że sama obecność okrętu na pewien czas paraliżowała niemiecką logistykę.
Po upadku Polski oraz wobec pogarszającego się stanu technicznego okrętu w pierwszym tygodniu października zdecydowano się na obranie kursu na duńskie cieśniny celem przedostania się do wybrzeży Wielkiej Brytanii. Kapitan Grudziński świetnie zdawał sobie sprawę, że jest wciąż poszukiwany przez Niemców. Dlatego pływał okrętem z daleko idącą ostrożnością. Dni „Orzeł” spędzał pod wodą, by wynurzać się wyłącznie pod osłoną nocy. 11 października po przepłynięciu Cieśniny Kattegat okręt wpłynął na wody Cieśniny Skagerrak, robiąc przerwy na patrole, licząc że uda się zatopić jakiś nieprzyjacielski statek. Ostatecznie jednak torpedy pozostały na okręcie.
„Orzeł” w Wielkiej Brytanii
Szczęśliwie 14 października „Orzeł” znalazł się u wybrzeża brytyjskiego na wysokości szkockiej zatoki Firth of Forth. By uniknąć pomyłkowego zatopienia nadano otwartym kanałem komunikat radiowy z prośbą o zgodę na wejście do portu i przysłanie pilota. Na spotkanie z okrętem Brytyjczycy pod dowództwem Edwarda Macka wysłali niszczyciel typu „Valorous”. Przed południem obie jednostki spotkały się na morzu. Brytyjczycy po upewnieniu się, że rzeczywiście mają do czynienia z polskim okrętem, wprowadzili go do portu wojennego w Rosyth. Dwa dni później okręt był w Dundde, gdzie rozpoczęto jego naprawę. Spotkał się tam także z załogą pozostającego w tamtejszym porcie ORP „Wilk”.
Wyczyn „Orła” szybko stał się obiektem licznych publikacji prasowych, w których chwalono niesamowitą determinację polskich marynarzy. Gazeta „Glorious Tomorrow” napisała, że ucieczka polskiego okrętu z Tallina była największym pojedynczym wyczynem tej wojny. Generał Władysław Sikorski witał okręt obietnicą zwycięstwa w wojnie i szczęśliwym powrotem do kraju, gdzie marynarze „Orła” na nowo pełniliby straż na Bałtyku. Niestety na przełomie maja i czerwca 1940 r. okręt zaginął wraz z całą załogą, w tym z kapitanem Janem Grudzińskim. Do dzisiaj mimo wielu prób nadal nie odnaleziono wraku ORP „Orzeł”.
Bibliografia:
- J. Pertek, Dzieje „ORP” Orzeł, Kraków 2022.
- Cz. Rudzki, Polskie okręty podwodne 1926-1969, Warszawa 1985.
- K. Śledziński, Odwaga straceńców. Polscy bohaterowie wojny podwodnej, Kraków 2013.
Więcej informacji o niesamowitej historii ORP „Orzeł”, które zainspirowały nas do napisania tego artykułu znajduje się w książce Jerzego Pertka Dzieje ORP „Orzeł”, która ukazała się nakładem wydawnictwa Znak Horyzont.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.