Melchior Hedloff - morderca i kanibal, który pożerał serca na XVII-wiecznym Śląsku


Melchior Hedloff twierdził, że zamordował ponad 250 osób. W jednym z zeznań, złożonych podczas tortur, przyznał się nawet do zjedzenia serca nienarodzonego dziecka, wierząc, że da mu to nadludzką siłę. Choć wiele z tych wyznań budzi dziś wątpliwości, nie ulega wątpliwości, że był jednym z najgroźniejszych przestępców XVII-wiecznego Śląska - produktem epoki, w której wojna i bezprawie zatarły granice człowieczeństwa.

Demony wojny w ludzkiej skórze

Melchior Hedloff na rycinie z 1654 r.

Zdarzają się epoki, w których zbrodnia nie wyrasta na marginesie, lecz w samym sercu systemu. Taki był Śląsk po wojnie trzydziestoletniej - ziemia spustoszona, rozdzierana przez przemarsze armii i rozprzężenie moralne - jednej z najbardziej krwawych w dziejach Śląska. Kiedy ostatnie regimenty opuściły region, zostawiły po sobie coś więcej niż ruiny. Zostawiły ludzi takich jak Melchior Hedloff.

Urodzony w 1606 roku w Kuźnicy Kąckiej koło Międzyborza chłopiec z ubogiej rodziny węglarzy, nie miał szans na spokojne życie. W wieku 16 lat uciekł z domu. Nie wiadomo dokładnie, kiedy dołączył do wojska, ale wiadomo, że służył po stronie cesarskiej. Potem - jak wielu jemu podobnych - nie potrafił wrócić do „normalności”. Jego normalnością była broń, las i zbrodnia.

Od kłusownika do herszta bandy

Zaczął od kłusownictwa, szybko jednak przeszedł do rozbojów. W latach 40. XVII wieku zorganizował własną grupę, która napadała na podróżnych na leśnych traktach między Oleśnicą a granicą Wielkopolski. Przestępstwa Hedloffa nie miały nic z romantyzmu: napady kończyły się śmiercią, rabunek był totalny - od koni po drobne monety i ubrania. Zysk? Marny. Cała banda zdobyła w sumie niespełna 800 talarów i kilkadziesiąt koni.

A jednak siał postrach. „Strzelec Melchior” - tak go nazywano, od arkebuza, którym chętnie się posługiwał. Na broni nacięciami zaznaczał kolejne zabójstwa. Zbrodnie przypisywane jego grupie cechowały się brutalnością. Szczególnie drastyczne było jedno z zeznań samego Hedloffa, złożone podczas tortur: miał on przyznać, że zamordował kobietę w ciąży, wyjął z jej łona płód i... zjadł jego serce, wierząc, że zyska w ten sposób nadludzką siłę. Tego rodzaju przekonania nie były wówczas niczym niezwykłym - w wierzeniach ludowych kanibalistyczne rytuały miały rzekomo zapewniać ochronę lub moc. Czy Hedloff rzeczywiście dokonał takiego aktu, czy też jedynie powtórzył krążącą opowieść - pozostaje tajemnicą.

Ilu ludzi naprawdę zabił? Tortury i zeznania Hedloffa

Melchior Hedloff

Melchiora schwytano 2 listopada 1653 roku we wsi Łąki koło Sułowa. Wcześniej w ręce straży wpadły jego żona i córka - ta ostatnia podobno sama oddała się w ręce władz. Hedloff trafił do Oleśnicy, gdzie rozpoczęło się śledztwo. Tortury trwały tygodniami. W ich trakcie przyznał się do kolejnych zbrodni - początkowo 27, potem 50, 36, 37, aż łącznie wskazał ponad 250 ofiar. Opisywał kim byli, gdzie ich zabił, co zabrał. Czy to prawda?

Ostatecznie przypisano mu sprawstwo zabójstwa 251 osób. Wśród nich znajdowało się 5 szlachciców, 7 kupców, 5 handlarzy bydła, 8 sprzedawców wódki, 15 muszkieterów, 100 Polaków, jeden inny rozbójnik-strzelec, 6 Żydów, 3 uczniów rzemiosła, 3 rolników, 10 ciężarnych kobiet oraz 83 osoby różnego pochodzenia i profesji.

Historycy są sceptyczni. Wiadomo, że przesłuchania miały na celu wyciągnięcie jak największej liczby informacji. Tortury działały jak młyn: mieliły aż do wyczerpania. Rzeczywista liczba ofiar Hedloffa mogła być mniejsza, część zabójstw mogła zostać mu przypisana dla zamknięcia innych spraw. A jednak nie ulega wątpliwości, że był jednym z najgroźniejszych bandytów swego czasu.

Egzekucja i legenda Hedloffa

Scena łamania kołem

Wyrok? Najsurowszy. Hedloff został stracony na rynku w Oleśnicy 19 stycznia 1654 roku poprzez łamanie kołem. Śmierć okrutna, ale publiczna i mająca odstraszyć naśladowców. Przed egzekucją poprosił tylko o nowe spodnie i białą „koszulę śmiertelną”. Jego egzekucja stała się widowiskiem - relacjonowanym, drukowanym, komentowanym. Rozczłonkowane ciało zbrodniarza rozwieszono ku przestrodze przy czterech drogach poza miastem. Rok później złapano także Watza i Georga Hedloff - brata Melchiora. Ich również stracono w Oleśnicy.

Powstały ulotki, ryciny, nawet zachowało się przedstawienie jego popiersia. Do dziś w Muzeum Wojska Polskiego znajduje się arkebuz, który rzekomo należał do Hedloffa - z nacięciami na komorze nabojowej, być może liczbą jego ofiar. Czy to faktyczne trofeum czy późniejszy artefakt propagandowy? Tego nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że Hedloff wszedł do historii nie tylko jako przestępca, ale jako postać mityczna. Był produktem wojny, a może jej uosobieniem?

Historia jako przestroga

Melchior Hedloff nie był potworem z bajek. Był człowiekiem, który wyszedł z wojny i nigdy z niej nie wrócił. Jego historia to nie tylko opowieść o jednym bandycie, ale też o czasie, gdy państwo upadało, prawo milczało, a przemoc była jedyną pewną walutą.

Dziś, gdy przyglądamy się jego losom, łatwo popaść w pokusę sensacji. Ale najważniejsze nie jest to, ile osób zabił, ani czy naprawdę pożarł serce dziecka. Najważniejsze jest to, że był - i że możliwy był świat, w którym tacy jak on mogli działać bezkarnie przez dekadę.

Bibliografia:

  1. W. Ranoszek, Gmina Krośnice. Przewodnik turystyczny, Krośnice 2015.
  2. D. Wojtucki, Melchior Hedloff - żołnierz, kłusownik, awanturnik i morderca. Przestępczość i wymiar sprawiedliwości w Księstwie Oleśnickim w XVII wieku, „Pomniki Dawnego Prawa”, zeszyt 44, Wrocław 2018.
  3. D. Wojtucki, Pożeracze serc i magiczne wierzenia wśród przestępców na Śląsku w XVII wieku, „Czasy Nowożytne” tom 30, Wrocław 2017.
  4. D. Wojtucki, Criminal activity in Silesia during the Thirty Years’ War (1618–1648). Contribution to the research, „Przegląd Zachodniopomorski”, rocznik XXXIV, zeszyt 4, Szczecin 2019.
  5. Między Widawą a Dobrą, od zarania dziejów do współczesności. Słownik historyczno-geograficzny miejscowości z terenu LGD Dobra Widawa, LGD Dobra Widawa, Oleśnica 2011.

Lubisz czytać nasze historie?
Na historia.org.pl codziennie opowiadamy dzieje Polski i świata tak, jak na to zasługują - rzetelnie, pasjonująco, z szacunkiem do faktów. Ale żadna opowieść nie przetrwa bez tych, którzy chcą jej słuchać i ją wspierać.
Postaw nam wirtualną kawę - to darowizna, która realnie pomaga nam działać dalej. To dzięki takim gestom możemy nadal pisać o zwycięstwach, bohaterach i wydarzeniach, które zbudowały naszą tożsamość.

Postaw nam kawę za:



Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz