James Garfield kontra Charles Guiteau - dramat prezydenta i szaleńca, który zmienił historię USA |
James Abram Garfield i Charles J. Guiteau to ich połączył tragiczny splot losów, który na zawsze odmienił historię Stanów Zjednoczonych. Jeden był 20. prezydentem USA - weteranem wojny secesyjnej i człowiekiem idei. Drugi - niespełnionym prawnikiem i fanatykiem przekonanym, że działa z Bożego nakazu. Ich spotkanie zakończyło się na dworcu w Waszyngtonie 2 lipca 1881 r., kiedy Guiteau oddał dwa strzały do Garfielda. Nowy serial Netflixa Śmierć od pioruna przypomina tę zapomnianą, prawdziwą historię o władzy, i obsesji.
James Garfield - od ubogiego chłopca z Ohio do lidera Republikanów
James Abram Garfield pochodził z ubogich rodzinnych stron Ohio. Urodził się 19 listopada 1831 roku w szałasie rybackim nad jeziorem Erie, w okolicach Cleveland. Ojciec Jamesa zmarł, gdy miał zaledwie kilka miesięcy, a matka Eliza musiała samotnie radzić sobie na farmie. Młody Garfield zarabiał na rodzinę, obsługując barki na kanale Ohio. Z zapałem uczęszczał też do szkoły - m.in. uczył się w Eclectic Institute w Hiram oraz studiował na Williams College w Massachusetts. Po ukończeniu studiów w 1856 r. powrócił do Hiram Institute jako nauczyciel łaciny i greki, a już rok później - w wieku 25 lat - został rektorem tej uczelni. Następnie samodzielnie studiował prawo i w 1860 r. zdał egzamin adwokacki w Ohio. W 1858 r. ożenił się z Lucretą „Crete” Rudolph, swoją koleżanką ze studiów - późniejszą Pierwszą Damą USA. Małżeństwo Garfieldów było wielodzietne (doczekali się siedmiorga dzieci) i trwało do śmierci prezydenta.
Zanim Garfield wkroczył na scenę ogólnokrajową, zdobywał doświadczenie polityczne i wojskowe. W 1859 r. został wybrany do Senatu stanu Ohio jako Republikanin i zażądał stanowczego powstrzymania secesji Południa. Gdy w 1861 roku wybuchła wojna secesyjna, Garfield zgłosił się na ochotnika do armii Unii. Walczył między innymi pod Shiloh i Chickamauga, szybko awansował do stopnia brygadiera, a następnie generała artylerii. W 1862 r. wygrał wybory do Izby Reprezentantów USA. Prezydent Lincoln przekonał go do rezygnacji z wojska, bo potrzebni mu byli skuteczni republikańscy kongresmani. Garfield pozostał w Kongresie przez 18 lat, stając się jednym z czołowych republikańskich ustawodawców i orędownikiem m.in. reformy monetarnej oraz praw obywatelskich dla byłych niewolników.
Konwencja republikańska w Chicago i niespodziewana nominacja Garfielda

Po porażce Granta w walce o nominację magazyn Puck wyśmiał poddanie się Roberta E. Lee pod Appomattox, przedstawiając scenę, w której to Grant oddaje swój miecz Garfieldowi
Wybory prezydenckie w 1880 roku odbywały się w trudnym dla Partii Republikańskiej momencie. W jej szeregach narastał ostry spór o kierunek, w jakim miało podążać państwo po latach dominacji ugrupowania i dwóch kadencjach Ulyssesa S. Granta - bohatera wojny secesyjnej i byłego prezydenta, który próbował powrócić do władzy po czteroletniej przerwie. Część działaczy, tzw. Stalwarci, chciała jego ponownego wyboru i powrotu do silnych, tradycyjnych rządów opartych na systemie patronatu politycznego (chcieli zachowania tzw. „systemu łupów” - urzędnicy przyznawali swoim sojusznikom stanowiska rządowe w zamian za wsparcie finansowe i polityczne). Inni, skupieni wokół frakcji Half-Breeds, domagali się reform i ograniczenia wpływu partyjnych układów na stanowiska w administracji. Spór między tymi dwiema grupami zdominował konwencję republikańską w Chicago w czerwcu 1880 roku.
Na zjeździe pojawiło się kilku poważnych kandydatów: sam Ulysses S. Grant, ubiegający się o bezprecedensową trzecią kadencję, wpływowy senator James G. Blaine z Maine, reprezentujący skrzydło reformatorskie oraz sekretarz skarbu John Sherman z Ohio, który również liczył na nominację. James A. Garfield przyjechał na konwencję jako zwolennik Shermana i nie planował startu w wyborach. Jednak po 35 rundach głosowań żaden z kandydatów nie zdołał uzyskać wymaganej większości głosów. Delegaci, zmęczeni impasem, zaczęli szukać kandydata kompromisowego, który mógłby pogodzić zwaśnione frakcje. Wtedy uwagę zwrócono na Garfielda - szanowanego kongresmena, byłego generała i człowieka o opinii uczciwego mediatora.
Na 36. głosowaniu, 8 czerwca 1880 roku, otrzymał on nominację Partii Republikańskiej, co było jednym z największych zaskoczeń politycznych tamtej epoki. Wiceprezydentem wybrano Chestera A. Arthura z Nowego Jorku, przedstawiciela skrzydła Stalwartów, aby zachować równowagę w partii (wówczas partie wybierały również kandydatów na wiceprezydenta). Sam Garfield pisał później do żony, że nie zabiegał o tę nominację i wolałby pozostać w Senacie, ale przyjął wybór jako obowiązek wobec partii i narodu.
Kampania prezydencka 1880 roku
Po konwencji dołączył do niego tłum entuzjastycznie nastawionych zwolenników. Kampania wyborcza Garfielda w 1880 roku zapisała się w historii jako jedna z pierwszych tzw. „kampanii z werandy domu” (front-porch campaign). W przeciwieństwie do współczesnych kandydatów, którzy objeżdżają kraj samolotami, uczestniczą w wiecach i debatach telewizyjnych, Garfield pozostał w swoim domu w Mentor w stanie Ohio. Uważał, że bezpośrednie zabieganie o głosy byłoby niegodne urzędu prezydenta, który powinien symbolizować spokój i stateczność, a nie rywalizować w widowiskowej agitacji. Dlatego zamiast podróżować, przyjmował delegacje wyborców na ganku swojego domu, wygłaszając do nich przemówienia, które prasa następnie drukowała w całym kraju.
Ten styl kampanii odzwierciedlał ówczesne przekonanie, że kandydat powinien raczej czekać na „głosy narodu”, niż aktywnie o nie zabiegać. Szacuje się, że od lata do jesieni 1880 roku gospodarstwo Garfielda odwiedziło nawet 17-20 tysięcy osób - weteranów, rolników, kobiece stowarzyszenia i przedstawicieli związków zawodowych. To właśnie tam, na spokojnej farmie w Ohio, tworzył się jego wizerunek człowieka prostego i uczciwego. Dziś trudno sobie wyobrazić kampanię prezydencką bez intensywnego objazdu całego kraju i setek wystąpień medialnych - tym bardziej zaskakuje, że Garfield zdobył Biały Dom, nie ruszając się z własnej werandy.
W dniu głosowania w listopadzie 1880 roku rywalem Garfielda był demokratyczny generał Winfield S. Hancock. Choć Republikanie ostatecznie wygrali, zwycięstwo było niezwykle szczęśliwe. W głosowaniu powszechnym Garfield uzyskał zaledwie o około dziewięć tysięcy głosów więcej niż Hancock - najmniejszą przewagę w historii amerykańskich wyborów prezydenckich. Jednak zgodnie z obowiązującym wówczas - i nadal stosowanym - systemem Kolegium Elektorów, Garfield otrzymał 214 głosów elektorskich, a jego przeciwnik 115, co zapewniło mu wyraźne zwycięstwo. Frekwencja wyborcza była wysoka, a tak wyrównany wynik w głosach powszechnych przez dziesięciolecia uznawano za najbliższe rozstrzygnięcie w historii amerykańskich wyborów prezydenckich.
Stosunki z Charlesem Guiteau

Polityczna karykatura z 1881 roku przedstawiająca Guiteau trzymającego rewolwer i kartkę z napisem „Stanowisko albo życie!”
Mimo sukcesu wyborczego Garfield już latem 1880 r. znalazł się pod natarczywym wpływem różnych zwolenników, którzy oczekiwali nagród politycznych. Jednym z nich był Charles J. Guiteau - niezrównoważony i nieudolny prawnik-amator, który twierdził, że pomógł promować Garfielda i dlatego należał mu się urzędniczy patronat. Guiteau za wszelką cenę starał się o konsulat w Paryżu lub Austrii, wysyłając listy do prezydenta i sekretarza stanu Jamesa Blaine’a, organizując spotkania i nawet wręczając Garfieldowi własnoręcznie wydrukowane broszury. Prezydent jednak nie przyjął żadnych jego roszczeń - Guiteau był uprzejmie, ale stanowczo odprawiany przez Blaine’a i urzędników Białego Domu. Gdy wiosną 1881 r. sekretny sekretarz Białego Domu nakazał ochronie, by nie dopuszczać Guiteau do prezydenta, rozczarowany uchodźca polityczny poczuł się całkowicie odrzucony.
Garfield, jak wynika z przekazów, nigdy nie obiecał Charlesowi Guiteau żadnego stanowiska ani nie rozważał jego kandydatury. Z czasem zaczął unikać natrętnego petenta, a jego sekretarz polecił, by więcej nie dopuszczać Guiteau do prezydenta. Dla zrównoważonego psychicznie człowieka byłoby to zwykłe niepowodzenie, lecz dla Guiteau - cierpiącego na zaburzenia urojeniowe - stało się ogromnym upokorzeniem. Był przekonany, że za „pomoc” w zwycięstwie wyborczym należy mu się nagroda w postaci konsulatu. Kiedy zrozumiał, że jego starania pozostaną bez odpowiedzi, popadł w obsesję na punkcie prezydenta, interpretując odmowę Garfielda jako osobistą zniewagę i dowód spisku przeciwko sobie.
Planowanie zamachu
Zamknięty przed Białym Domem i pozbawiony nadziei na stanowisko, Guiteau przeszedł wewnętrzną przemianę. Przekonany był, że jego odrzucenie to wynik spisku Partii Republikańskiej przeciwko Stalwartom i że tylko śmierć prezydenta „przywróci spokój” w stronnictwie. Stalwarci byli frakcją w Partii Republikańskiej, która sprzeciwiała się reformom służby cywilnej i broniła tzw. „systemu łupów” - praktyki przyznawania urzędów państwowych w zamian za lojalność partyjną. Garfield natomiast należał do umiarkowanego skrzydła tzw. Half-Breeds, które domagało się ograniczenia korupcji i wprowadzenia zasad kompetencyjnych w administracji. Konflikt między obiema frakcjami podzielił Partię Republikańską, a Guiteau - utożsamiający się ze Stalwartami - uznał, że zabijając Garfielda, działa w interesie własnego obozu.
Guiteau popadł w mistyczne urojenia, że został powołany przez Boga do tego czynu. Przez kilka miesięcy bezskutecznie próbował uzyskać wsparcie u wpływowych polityków, aż w końcu zdecydował się na coś drastycznego. Spłukał się finansowo, próbując bezskutecznie sprzedać własnoręcznie wydrukowaną książkę religijną, która - jak się później okazało - była w dużej mierze plagiatem. W końcu, zrezygnowany i przekonany, że jego kariera polityczna dobiegła końca, wrócił do Waszyngtonu. Tam, pozbawiony złudzeń i coraz bardziej pogrążony w urojeniach, kupił rewolwer, który wkrótce posłużył mu do zamachu.
Guiteau przygotowywał się do zamachu z religijnym zapałem. W swoich listach i notatkach powtarzał, że mordowanie prezydenta jest „konieczne dla dobra republiki”. Niedługo przed zamachem urządzał „próbne ćwiczenia” mordercze, czytał Biblie i pisał manifesty. W ten sposób sam uwierzył w swój przewrotny rytuał: że gdy zabije Garfielda, uczyni w ten sposób służbę Bogu i polityczną przysługę swojemu ugrupowaniu. W końcu wypatrzył dogodny moment - 2 lipca 1881 r. dowiedział się, iż prezydent uda się na drugą część zebrania absolwentów z Williams College, i postanowił na niego poczekać na dworcu kolejowym.
Przebieg zamachu na prezydenta Garfielda
Zamach miał miejsce rankiem 2 lipca 1881 roku na dworcu Baltimore & Potomac w Waszyngtonie. Garfield przygotowywał się do wyjazdu na obchody 25-lecia ukończenia Williams College. Przed wejściem na peron towarzyszyli mu sekretarz stanu James Blaine oraz kilkuletni synowie, z którymi żegnał się zabawą na korytarzu przed wyjściem na pociąg. Wtedy zza pleców prezydenta wyłonił się Charles Guiteau - chwiejnym krokiem, ale pewną ręką - i strzelił dwukrotnie z bliskiej odległości. Pierwsza kula otarła ramię Garfielda, gdy okrzyknął po angielsku: „Co się dzieje?” - druga trafiła głęboko w plecy, w okolicę trzustki. Prezydent osunął się na ziemię. Zanim strzelec do końca oddalił się z miejsca zamachu, zaczęli go łapać świadkowie. Guiteau już na peronie wołał: ”Jestem czcicielem Stalwartów, teraz prezydentem jest Arthur” (wskazując na wiceprezydenta Arthura).
Świadkowie i służby przyprowadzili poszkodowanego do prywatnego pokoju na terenie dworca, a stamtąd prezydenta natychmiast przetransportowano do Białego Domu. Jeszcze słabo przytomnemu Garfieldowi przez łzy udało się oświadczyć lekarzowi: „Dziękuję, doktorze… ale jestem martwym człowiekiem”. W rzeczywistości żył on jednak jeszcze prawie 80 dni. Natychmiast przystąpiono do zabiegów operacyjnych pod kierunkiem szefa personelu medycznego dr. D. Willarda Blissa. Niestety metody leczenia były prymitywne - lekarze wielokrotnie sondowali i grzebali w ranie brudnymi rękami i narzędziami, co sprowokowało zakażenie. Próbował im nawet pomóc wynalazca Alexander Graham Bell, stosując nowy wykrywacz metali do odnalezienia kuli, ale urządzenie nie zadziałało, bo lekarze błędnie szacowali położenie pocisku.
Następstwa zamachu i śmierć Garfielda
Przez kolejne tygodnie naród śledził losy rannego prezydenta w napięciu. Garfield z trudem odzyskiwał przytomność; czasem miał okresy poprawy, by za chwilę znów zapaść w głęboką gorączkę. Na jego łożu byli obecni liczni lekarze, żona Lucretia i córka, a także wierny asystent Almon Rockwell, który notował najważniejsze słowa umierającego. 6 września, po niespodziewanym delikatnym poprawieniu się stanu zdrowia, lekarze przenieśli pacjenta z Waszyngtonu do letniej rezydencji nad Oceanem Atlantyckim w Long Branch (New Jersey), licząc, że morska bryza pomoże mu w powrocie do sił.
Niestety poprawa była krótkotrwała. Garfield krótko przed śmiercią znów dostał wysokiej gorączki i 19 września 1881 r. - w obecności żony Lucretii i córki Harryett - zmarł o godzinie 22:35. Miał wówczas 49 lat. Garfield pełnił urząd prezydenta zaledwie przez około 200 dni – większość tego czasu spędził w łóżku, walcząc o życie po zamachu. Oficjalnym podanym powodem zgonu była zakażona rana postrzałowa powodująca posocznicę i wewnętrzny krwotok.
Historycy zgodnie oceniają dziś, że to nie sama kula, lecz wtórne infekcje i nieumiejętne leczenie doprowadziły do śmierci prezydenta. W ostatnich chwilach życia Garfield miał wątpliwości, czy pozostawi po sobie ślad w historii. Zapytał wówczas Rockwella: „Czy moja nazwisko znajdzie miejsce w historii?” Na co przyjaciel odpowiedział: „Tak, a jeszcze piękniejsze miejsce w ludzkich sercach”.
Po śmierci Jamesa Garfielda zapanowała żałoba narodowa. Jego ciało spoczęło w rodzinnym Cleveland w stanie Ohio, gdzie wznosi się dziś monumentalny pomnik. W czasie pochówku i wystawienia trumny kilkaset tysięcy osób wzięło udział w wydarzeniach upamiętniających prezydenta.
Proces i egzekucja Charlesa Guiteau
Aresztowany na miejscu zamachu Charles J. Guiteau nie zaprzeczał swojej winie i od początku utrzymywał, że działał z „Bożego nakazu”. Jego proces rozpoczął się w listopadzie 1881 roku w Waszyngtonie i był jednym z pierwszych tak szeroko relacjonowanych w historii USA. Prasa codziennie publikowała stenogramy z rozpraw, a sądową salę wypełniały tłumy ciekawych widzów. Guiteau zachowywał się ekscentrycznie - przerywał sędziemu, wygłaszał religijne kazania i twierdził, że nie zabił Garfielda, lecz „jego ciało, nie duszę”. Obrona próbowała dowieść jego niepoczytalności, jednak prokuratura przekonywała, że działał świadomie i z wyrachowaniem, szukając sławy.
25 stycznia 1882 roku ława przysięgłych uznała Guiteau za winnego zabójstwa pierwszego stopnia, a sędzia skazał go na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano 30 czerwca 1882 roku w więzieniu w Waszyngtonie. Do końca przekonywał, że jest „narzędziem Boga” i tuż przed egzekucją odczytał napisany przez siebie wiersz Ja i mój Zbawiciel. Proces i jego finał stały się początkiem dyskusji o granicach odpowiedzialności karnej osób chorych psychicznie.
Sukcesja po Garfieldzie
Śmierć Garfielda automatycznie sprawiła, że wiceprezydent Chester A. Arthur objął urząd – zgodnie z konstytucyjną zasadą sukcesji prezydenckiej. Arthur, wcześniej znany jako konserwatywny Stalwart z Nowego Jorku i zwolennik systemu patronatu politycznego, był powszechnie postrzegany jako przeciwnik reformy służby cywilnej. Jednak tragedia z 1881 roku głęboko nim wstrząsnęła. Uświadomił sobie, że zabójstwo Garfielda było skutkiem wynaturzonego systemu politycznego, w którym urzędy rozdawano za lojalność partyjną.
Pod wpływem tych wydarzeń Arthur zmienił swoje podejście i niespodziewanie stał się orędownikiem reform. Z jego poparciem Kongres uchwalił w 1883 roku Pendleton Civil Service Reform Act, ustawę, która po raz pierwszy wprowadzała w USA zasadę zatrudniania urzędników federalnych na podstawie egzaminów i kwalifikacji, a nie znajomości osobistych czy przynależności partyjnej. Pendleton Civil Service Reform Act uznaje się dziś za początek nowoczesnej służby cywilnej w Stanach Zjednoczonych.
Dziedzictwo Jamesa A. Garfielda

James A. Garfield Memorial - miejsc ostatecznego spoczynku zamordowanego prezydenta Jamesa A. Garfielda
James A. Garfield przeszedł do historii przede wszystkim jako męczennik polityczny i symbol moralnej odnowy. Był ostatnim prezydentem urodzonym w ubogim, drewnianym domu i jednym z najmłodszych, którzy objęli urząd - miał zaledwie 49 lat. Łączył w sobie wiele doświadczeń charakterystycznych dla swojej epoki: był nauczycielem i teologiem, prawnikiem z zamiłowania, weteranem wojny secesyjnej oraz doświadczonym kongresmenem.
W czasie swojej krótkiej prezydentury podjął także walkę z partyjnym klientelizmem, przeciwstawiając się wpływowemu senatorowi Roscoe’owi Conklingowi z Nowego Jorku. Nominując niezależnego Williama Robertsona na stanowisko poborcy ceł, Garfield rozpoczął proces ograniczania wpływów politycznych w administracji - reformę, którą w pełni zrealizowano dopiero po jego śmierci.
Współcześni postrzegali Garfielda jako człowieka uczciwego, rozważnego i obdarzonego intelektem, który mógł wprowadzić amerykańską politykę na nowy poziom moralny. Po jego zamachu prasa pisała, że są ludzie urodzeni pod szczęśliwą gwiazdą i tacy, których los nie oszczędza - Garfield, jak podkreślano, należał do obu. Choć nie zdążył dokończyć swojej kadencji, pozostawił po sobie pamięć o prezydencie, który próbował wprowadzić zasady kompetencji i uczciwości w życie publiczne. Dziś, choć jego imię rzadko pojawia się w panteonie najsłynniejszych przywódców USA, historycy są zgodni: Garfield był jednym z najbardziej utalentowanych i prawych ludzi swoich czasów. Jego śmierć stała się punktem zwrotnym, po którym reforma służby cywilnej - oparta na kompetencjach i zasługach - stała się moralnym obowiązkiem każdego kolejnego prezydenta.
Bibliografia:
- K. D. Ackerman, The Garfield Assassination Altered American History, But Is Woefully Forgotten Today, „Smithsonian magazine”, 2 marca 2018, https://www.smithsonianmag.com/history/garfield-assassination-altered-american-history-woefully-forgotten-today-180968319/ (dostęp 12 października 2025).
- J. Bellamy, A Stalwart of Stalwarts: Garfield’s Assassin Sees Deed as a Special Duty, „Prologue Magazine”, fall 2016, Vol. 48, No. 3.
- J. Doenecke, James A. Garfield: Life Before the Presidency, Miller Center, https://millercenter.org/president/garfield/life-before-the-presidency (dostęp 12 października 2025).
- L. Pastusiak, Prezydenci Stanów Zjednoczonych, Warszawa 1999.
- James A. Garfield, „History.com” z 29 października 2009 (aktualizowano 28 maja 2025), https://www.history.com/articles/james-a-garfield (dostęp 12.10.2025).
- James A. Garfield, „National Park Service”, https://www.nps.gov/articles/000/james-a-garfield.htm (dostęp 12 pażdziernika 2025).
- Pendleton Act (1883), „National Archives,” https://www.archives.gov/milestone-documents/pendleton-act (dostęp 12 pażdziernika 2025).
Lubisz czytać nasze historie?
Na historia.org.pl codziennie opowiadamy dzieje Polski i świata tak, jak na to zasługują - rzetelnie, pasjonująco, z szacunkiem do faktów. Ale żadna opowieść nie przetrwa bez tych, którzy chcą jej słuchać i ją wspierać.
Postaw nam wirtualną kawę - to darowizna, która realnie pomaga nam działać dalej. To dzięki takim gestom możemy nadal pisać o zwycięstwach, bohaterach i wydarzeniach, które zbudowały naszą tożsamość.
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.








