„Złote żniwa…” - J.T. Gross, I. Grudzińska-Gross - recenzja


O tej książce jest głośno już od kilkunastu tygodni. Mówi się o niej w telewizji oraz radiu, pisze w prasie, a na forach internetowych tematy z nią związane mają już po kilkanaście stron, a jak do tej pory książkę miało okazję przeczytać zaledwie kilkanaście osób.

Jednak dzisiaj Wydawnictwo Znak przekazało pierwsze próbne egzemplarze szerszemu gronu odbiorców. Wśród zaproszonych na konferencję prasową był również nasz portal. Nie będę ukrywał, że skwapliwie skorzystałem z okazji, aby zdobyć egzemplarz i po szybkim zapoznaniu się z jego treścią, postaram się przedstawić w niniejszej (mini)recenzji[1] swoje wrażania z lektury książki prof. Jana Tomasz Grossa Złote żniwa. Rzecz o tym, co się działo na obrzeżach zagłady Żydów.

Książka nie jest gruba, ma raptem ok. 200 stron w formacje A5, do tego dochodzi czcionka o wysokiej punktacji i interlinia, co powoduje, że czyta się ją szybko, więc bez większego problemu zapoznamy się z nią w kilka godzin (mnie z przerwami zajęło to nieco ponad trzy). No a co mogę powiedzieć po tej lekturze?

Po jej zakończeniu mam nieodparte wrażenie, że przeczytałem mowę końcową prokuratora (skądinąd jeżeli tak ją traktować to bardzo dobrą) w której dobierając odpowiednia fakty i interpretując je w ten a nie inny sposób przedstawia on „oskarżonych„ (tutaj nie tylko Polaków, ale również inne narody) w jak najgorszym świetle. Znalazły się w niej przykłady haniebnych postępków wobec Żydów (szmalcownictwo, okradanie, donosicielstwo, zabójstwa, bezczeszczenie terenów poobozowych etc.), które autor, stosując metody zaczerpnięte z antropologii, stara się rozciągnąć na cały ogół społeczeństwa, nie pokazując przy tym niemal zupełnie szerszego kontekstu, a wręcz dowodząc, że takie a nie inne postępowanie wcale nie może być uważane za ”zrozumiałe” dla czasu wojny, pisząc że:

„Nie można więc powiedzieć, że rabowanie treblińskiej «ziemi bez dna» (W. Grossman) wpisuje się w pewien standard zachowania, które choć niemoralne, wydaje się uzasadnione biedą, potrzebą, jakiegoś rodzaju koniecznością.” (s. 57)

Ja osobiście jednak jestem odmiennego zdania, bo mimo że to co robili „ludzie-hieny” jest ze wszech miar godnym potępienia, to jednak mnie osobiście od razu nasuwa się analogia z tym co działo się np. w Bykowni, gdzie okoliczna ludność rozkopywała doły śmierci, w których znajdowały się ofiary terroru NKWD, w tym Polacy, no ale czy z tego można wysunąć wniosek, że był to przejaw nienawiści do Polaków?, wg mnie nie.

Jak wiemy do napisania książki zainspirowało autora (książka została napisana przy współpracy Ireny Grudzińskiej-Gross ) zdjęcie które ukazało się w „Gazecie Wyborczej„ z 8 stycznia 2008 r., na którym to rzekomo zostali uwiecznieni ”kopacze” zatrzymani 4 marca 1946 r. na terenie byłego obozu zagłady Treblinka II. W książce co prawda znalazł się informacja, że:

„Ci okoliczni chłopi najprawdopodobniej zostali złapani na gorącym uczynku przekopywania ziemi w poszukiwaniu żydowskiego złota i kosztowności albo przygonieni tutaj do wyrównywania gruntu po poprzednich wykopkach.” (s. 27)

to jednak przy kolejnych przywołaniach tego zdjęcia przez autora w następnych rozdziałach miałem nieodparte wrażenie, że jednak to ten pierwszy wariant uważa on za bardziej prawdopodobny. O tym, że to zdjęcie nie mogło być zrobione 4 marca 1946 r. napisano już wiele, od siebie dodam, że ja widzę na nim drzewa liściaste z liśćmi (jednak może to tylko moje wrażenie?), a w marcu przy temperaturze ok. zera stopni Celsjusza trudno takowe u nas uświadczyć.

Przywołane w tekście wydarzenia bez wątpienia miały miejsce i należy o tym mówić i pisać, jednak ważny jest sposób w jaki się to czyni a w Złotych żniwach… moim zdaniem dochodzi do zbyt dużych uogólnień i ekstrapolacji konkretnych zachowań danych ludzi czy społeczności na cały ogół. Autor pisze wielokrotnie, że nie sposób przedstawić dokładnych danych na temat opisywanych zjawisk, jednak w związku z tym wyciąga, jak dla mnie dosyć oryginalny wniosek, otóż:

„[…] jako epistemologicznie solidny punkt wyjścia do poznania, co się wówczas działo, j a k o  z a k o t w i c z e n i e  o g ó l n ej  w i e d z y  o  e p o c e, brak dokładnych liczb kompensuje odkrycie, że p o s z c z e g ó l n e  e p i z o d y  i  k o n k r e t n e  z d a r z e n i a (które brane osobno, wydają się wyjątkowym ekscesem lub niemożliwością) p r z y s t a j ą  d o  s i e b i e,  d a j ą c  k o h e r e n t n y  o b r a z  i  t w o r z ą c  s p ó j n ą  c a ł o ś ć.” (s. 194-195) [wszystkie podkreślenia w książce]

Inną kwestią jest podejście autora do wspomnień, które traktuje jako nieomylne źródło informacji (oczywiście mowa o tych które opisują zło wyrządzane Żydom), nie starając się poddać ich falsyfikacji, jak czyni to np. Martyna Rusiniak (obecnie Rusiniak-Karwat) w swej ze wszech miar godnej polecenia książceObóz zagłady Treblinka II w pamięci społecznej (1943–1989). Tutaj warto również napisać (a być może należało to zrobić na samym początku), że Złote żniwa... jako esej nie wnoszą wiele nowego do omawianego tematu, co zresztą zasygnalizowano we Wstępie (s. 14).

Po tym co zostało wyżej napisane może się wydawać, że uważam, iż Znak zrobił źle wydając tę pozycję i należy omijać ją szerokim łukiem. Tutaj jednak pojawia się kwestia czy gdyby wydał ją ktoś inny wpłynęłoby to w taki czy inny sposób na jej treść, nie umiem odpowiedzieć na to pytanie. Pozostaje kwestia tego czy warto sięgnąć mimo tych wszystkich zastrzeżeń po tę książkę i czy spełnia ona jakąś ważną rolę. Jeżeli chodzi o pierwszą część pytania to osobiście uważam, że z każdej (no może niemal każdej) książki można wynieść coś pożytecznego i tak też jest ze Złotymi żniwami…, które pokazują tę ciemną stronę relacji polsko-żydowskich w czasie Drugiej Wojny Światowej (jakkolwiek wg mnie tendencyjnie), którą w imię – używając górnolotnego sformułowania – prawdy historycznej należy znać. Jeżeli zaś chodzi o jej rolę, to bez wątpienia spowoduje ona że tematyka ta dotrze do szerszego grona (wyjdzie poza dyskurs akademicki) i przyczyni się do napisania wielu rzetelnych naukowych opracowań, czego sobie i Czytelniom życzę.

Plus minus:
Na plus:

+ tematyka poruszająca rzadko podnoszone kwestie w powszechnej dyskusji
+ forma eseju
+ częste sięganie do wspomnień i dokumentów
+ przypisy
+ książka zapewne przyczyni się do napisania wielu rzetelnych naukowych opracowań i wyprowadzi dyskusję ze środowiska akademickiego.
Na minus:
- według mnie tendencyjne dobieranie faktów i ich interpretacja
- ekstrapolacja opisywanych zjawisk na ogół społeczeństwa
- brak ukazania szerszego kontekstu czasów wojny
- bezkrytyczne podchodzenie do wspomnień
- książka nie przynosi nowych informacji na omawiany temat
- brak bibliografii i indeksu osób
- klejenie stron i miękka oprawa

Tytuł: Złote żniwa. Rzecz o tym, co się działo na obrzeżach zagłady Żydów
Autor: Jan Tomasz Gross współpraca Irena Grudzińska-Gross
Wydawca: Wydawnictwo Znak
Data wydania: 2011
ISBN: : 978-83-240-1523-8
Liczba stron: 207
Oprawa: miękka
Cena: nieznana (w sprzedaży od 7 marca)
Ocena recenzenta: 5.5/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz