„Rok 1944. Dziesięć uderzeń Stalina” - W. Bieszanow - recenzja


Jest to jak do tej pory najsłabsza książka Bieszanowa wydana na rynku polskim. Nie znaczy to, że bardzo zła – tyle tylko że w porównaniu do poprzednich nie trzyma poziomu do którego już się przyzwyczaiłem. Bellona niestety dołożyła swoje trzy grosze. O ile tłumaczenie jest dobre (nie licząc paru nieistotnych w sumie wpadek), to całkowity brak map czy ikonografii czyni recenzowaną pracę kompletnie nieczytelną.

Pomysł, żeby oprzeć narrację na stalinowskiej wersji historii, w której to wielki wódź światowego proletariatu wskazuje swoim dowódcom jak po kolei mają gromić wroga, uważam za świetny. Każdy rozdział zaczyna się cytatem jakby żywcem wyjętym z 12-tomowej historii drugiej wojny światowej. Zabawne i pouczające.
Struktura książki jest następująca:

1. Pierwsze stalinowskie uderzenie – czyli ostateczne odblokowanie Leningradu i zimowo-wiosenne operacje Frontu Zachodniego;
2. Drugie stalinowskie uderzenie – czyli zimowe operacje na Ukrainie (m.in. Korsuń, „kocioł Hubego”);
3. Trzecie stalinowskie uderzenie – operacja krymska;
4. Czwarte stalinowskie uderzenie – ofensywa przeciw Finlandii;
5. Piąte stalinowskie uderzenie – operacja „Bagration”;
6. Szóste stalinowskie uderzenie – operacja lwowsko-sandomierska;
7. Siódme stalinowskie uderzenie – operacja jassko-kisziniowska oraz „wyzwolenie” Bułgarii i Rumunii;
8. Ósme stalinowskie uderzenie – operacja nadbałtycka i zamknięcie Niemców w Kurlandii;
9. Dziewiąte stalinowskie uderzenie – operacje na Bałkanach, od Słowacji, poprzez Węgry na Jugosławii kończąc;
10. Dziesiąte stalinowskie uderzenie – ofensywa za Kręgiem Polarnym i wyparcie Niemców do Norwegii.

W treści sporo smaczków wplecionych w tekst. Jest o „jedenastym stalinowskim uderzeniu„ tj. o wysiedleniach narodów kaukaskich, Tatarów, czy planowanym Ukraińców. Bieszanow pisze dość skrótowo (ale sensownie) o stosunkach polsko-sowieckich, UPA, oporze Bałtów, jugosłowiańskiej wersji komunizmu, czy sowieckiej agresji na Bułgarię. Autor jak zwykle ma dobry, potoczysty styl i choć książka ze względu na swoją objętość jest dość monotonna to czyta się ją dobrze. Tłumacz zrehabilitował się za ”masakrę” na poprzedniej tłumaczonej przez niego pracy Bieszanowa tj. Leningradzie 1941-44.

Dlaczego napisałem, że Rok 1944… czyta się monotonnie? Ano dlatego, że trawestując słowa klasyka z Białegostoku, nie ma w tej książce nic. Ani jednej mapy, ani jednego zdjęcia, ani jednego przypisu, ani bibliografii. Jest tylko tekst. Ale bez map jest on kompletnie nieczytelny. Tutaj Bellona całkowicie zawiodła – a „napompowanie” objętości i zaporowa w sumie cena, to kpina z czytelnika. O braku bibliografii i przypisów w książkach Bieszanowa już pisałem w recenzjach jego poprzednich publikacji. Po prostu szkoda – bo gdyby autor trochę się postarał to jego prace byłyby w innej lidze.

Rok 1944… jest najsłabszą do tej pory książką Bieszanowa wydaną na polskim rynku. Autor opisuje sukcesy Armii Czerwonej w kolejnych ofensywach bez jakiejś specjalnej refleksji. Nie ma opisanego mechanizmu owych zwycięstw, a jeżeli jest, to tylko rozproszony opis, nie zebrany w jednym miejscu. Z tekstu zrozumiemy dlaczego Maslennikow był beznadziejnym dowódcą – typem „rzeźnika„, ale dlaczego Tołbuchin czy Rokossowski byli dobrymi dowódcami to już nie. Nie dowiemy się w zasadzie nic o ”maskirowce”, umiejętności przełamywania umocnionych pozycji nieprzyjaciela, wpływie radia na działalność związków pancernych, rosnącej mobilności armii dzięki ciężarówkom z lend-lease’u, użyciu rejonów umocnionych w operacjach ofensywnych, czy zyskach płynących z posiadania inicjatywy strategicznej. Czyli o tych wszystkich rzeczach, które spowodowały, że Sowieci mający przewagę w ludziach jak 2:1 (lub troszkę większą) na całym froncie wschodnim, potrafili osiągać diametralnie wyższe proporcje tam gdzie nacierali.

Mamy za to wyliczankę ile kto miał żołnierzy, dział, czołgów i samolotów. Tyle tylko, że wszystkie te dane zdają się opierać na sowieckich źródłach albo książkach przetłumaczonych na rosyjski (tu zabawna sytuacja gen. Mellenthin staje się np. gen. Mellendorfem – może to połączenie Mellenthina z Middeldorfem?). Bieszanowowi brakuje rzemiosła i wiedzy, żeby połączyć źródła rosyjskie i niemieckie. Wehrmacht ma zawsze „potężne i rozbudowane„ pozycje, „najeżone żelazobetonowymi punktami oporu„ z ”transzejami o pełnym profilu”. A Armia Czerwona zawsze zadaje straty Niemcom na poziomie, który już w połowie 1944 powinien był spowodować całkowity upadek III Rzeszy – choć autor to tu to tam wspomina o innych danych niemieckich, nie robiąc jednak tego w sposób zorganizowany. Tu się ta książka po prostu nie spina.

Jednym z ciekawszych wątków Roku 1944… jest dyskusja Bieszanowa z Kriwoszejewem – a dokładnie z opracowaniem tego drugiego na temat strat Armii Czerwonej. Wg Bieszanowa statystki były zaniżone. Podaje informacje o braku prowadzenia odpowiedniej statystyki przez sztaby frontów, armii i korpusów, które często w ogóle nie rejestrowały poboru jakie przeprowadzała armia i NKWD np. na wyzwolonych terenach Ukrainy. Niesłychana wprost bezwzględność sowieckich dowódców wobec własnego narodu jest porażająca. Tak w ogóle to antybolszewizm Bieszanowa znajduje ujście w takim prawdziwie rosyjskim stylu pisania satyryczno-kpiarsko-poważnym – tylko to w zasadzie pomogło mi przebrnąć przez Rok 1944….

Książka raczej dla osób już trochę orientujących się w tematyce frontu wschodniego. Jako wprowadzenie dla laików niestety nie nadaje się – głównie ze względu na brak map.

Plus minus:
Na plus:

+ ujęcie sowieckich operacji w 1944 w jednej książce
+ dyskusja o stratach Armii Czerwonej
+ doskonały styl autora
+ sporo ciekawostek
Na minus:
- brak map, ikonografii, przypisów, bibliografii
- brak analizy przyczyn zwycięstw Armii Czerwonej
- brak konfrontacji ze źródłami niemieckimi w systematyczny sposób
- cena

Tytuł: Rok 1944. Dziesięć uderzeń Stalina
Autor: Władimir Bieszanow
Przekład: Witold Stefanowicz
Wydawca: 
Wydawnictwo Bellona
Data wydania: 2011
ISBN: 978-83-11-12031-0
Strony: 552
Oprawa: miękka
Cena: ok. 50 zł
Ocena recenzenta: 6/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz