Erich Hartmann - powstawanie asa |
Był 25 października 1942 r. kiedy to młody porucznik (Leutnant) Erich Hartmann dopiero co przyjechał do głównej bazy JG 52 w Majkop, leżącego 140 mil na północny-zachód od szczytu Elbrus na Kaukazie.
Niespodziewanie z głośnika odbiornika radiowego zawołała desperacka wiadomość: „Oczyśćcie lądowisko, dostałem! Widzę lotnisko i będę niezwłocznie lądował”, a sekundę później: „Do diabła! Mam nadzieję, że uda mi się to zrobić! Teraz płonie mi silnik ... !?”. Kiedy tylko ukazał się Messerschmitt Bf-109 G ciągnący za sobą czarny dym, czerwona flara poszła w powietrze. Kiedy tylko otwarło się podwozie, samolot dotknął ziemi, potoczył się - a następnie zawrócił, rozbijając się i gwałtownie wybuchając płomieniami. Porucznik Hartmann był oszołomiony.
„To Krupiński!” ktoś krzyknął. Zaczęła wybuchać pozostała amunicja znajdująca się w magazynkach Bf-109. Pociski smugowe wraz z pociskami do działek zaczęły wylatywać we wszystkich kierunkach. Ciało człowieka oddzieliło się od tego piekielnego ognia, gwałtownie biegnąc ku ochronie. Pilot zatrzymał się przed swym Kommodore, majorem Dietrichem Hrabakiem, i ze straszliwie bladą, lecz uśmiechniętą twarzą zameldował swemu dowódcy:
„Nad tym przeklętym Kaukazem oberwałem nieprzyjemnie kilkunastoma pociskami artylerii przeciwlotniczej.”
Dowódca jednostki odpowiedział mu na to: „Krupiński, dzisiaj w nocy będziemy czcić Twoje narodziny”, a ocalały pilot zwrócił się do nowo przybyłego: „Zawsze kiedy pilot wyjdzie z trudnej sytuacji to świętujemy jego narodziny”. „A co robicie kiedy pilot ginie?” zapytał blady porucznik. „Wtedy pijemy tyle, że o nim zapominamy” dostał w odpowiedzi.
Erich Hartmann dostał się pod opiekę porucznikowi Alfredowi Grislawskiemu, weteranowi z 9 eskadry „Karaya” Hermanna Graffa. Alfred Grislawski był silnie zbudowanym mężczyzną. Jego ojciec był górnikiem. Pomimo, że odrzucił propozycję wstąpienia do partii nazistowskiej - głównie pod wpływem swego ojca, który był negatywnie nastawiony do NSDAP, odnosił jednak duże sukcesy w wojnie przeciw ZSRR. 2 listopada 1942 roku powrócił do bazy ze swego 253-go lotu bojowego raportując zestrzelenie jednego I-16 i I-153, które to zwycięstwa były jego zestrzałami nr 62 i 63. Podczas wywiadu w jego domu w Herne (dzisiejsze Niemcy) w październiku 1998 roku, Alfred Grislawski powiedział autorowi:
„Wziąłem pod swoją opiekę nowoprzybyłego Ericha Hartmanna. Kiedy się na niego spojrzałem to od razu sobie pomyślałem: Mój Boże, kogo oni nam znowu przysłali? Przecież to jeszcze dziecko!”
Alfred Grislawski był jednym z twardszych niemieckich pilotów myśliwskich. Naturalnie doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Podczas lotów bojowych nigdy nie wahał się otwarcie wypowiedzieć kiedy którykolwiek z jego towarzyszy popełnił błąd. Nawet jego dowódca grupy Gruppenkommandeur, major Hubertus von Bonin dostawał lekcje „krytycyzmu” Grislawskiego. Porucznik Hartmann był zszokowany, kiedy raz usłyszał korespondencję radiową Grislawskiego adresowaną do majora von Bonina podczas walki powietrznej:
„Czy ty do cholery myślisz co robisz? Jeśli nie chcesz mnie słuchać to możesz mnie pocalować w ...!”
Alfred Grislawski traktował nowo przybyłego z równie pospolitymi i szorstkimi manierami pochodzącymi z typowej klasy robotniczej. Stale coś wytykał Erichowi Hartmannowi, krzyczał na niego, obrażał i dręczył za wszystkie błędy popełnione przez początkującego pilota. Grislawski nigdy nie wybaczał Hartmannowi żadnej pomyłki. Ilekroć Hartmann popełnił pomyłkę w powietrzu podczas treningu z Grislawskim, jego słuchawki wybuchały nieprzyjemnym wrzaskiem mentora: „Czy ty naprawdę chcesz szybko umrzeć? Czy wydaje Ci i się, że Rosjanie nie umieją latać? Ile razy Ci mówiłem - nigdy tak nie rób!” - i dodawał pogardliwie „Mały chłopiec ...”.
„Mały chłopiec” - „Bubi” - były to przezwiska wymyślone przez Grislawskiego, które później stały się znanymi przydomkami Ericha Hartmanna.
Jednakże „Bubi” nauczył się latać. Nie mógł mieć lepszego nauczyciela. Później Hartmann utrzymywał, od Grislawskiego nie tylko nauczył się „myśliwskiego rzemiosła”, Grislawski był dla niego tym, który ocalił jego życie.
5 listopada 1942 r., podczas swego 19 lotu bojowego, Erich Hartmann samodzielnie zestrzelił samolot wroga - samolot szturmowy Ił-2. Lecz pomimo tego, że Hartmann musiał lśdować „na brzuchu” ponieważ jego Bf-109 G został trafiony przez odpadające kawałki z uszkodzonego Ił-a, to jednak wiedział już „jak należy to zrobić”.
Pilot zestrzelonego Ił-2 przeżył z odniesionymi ranami. Los tak nim pokierował, że spotkał Ericha Hartmanna kilka lat później w zupełnie odmiennych okolicznościach. Sytuacja ta będzie opisana w szczegółach w drugiej części książki „Black Cross/Red Star; Air War on the Eastern Front”.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.