„W czasach ‚potopu’” - A. Mączak - recenzja


Jak podano na okładce książki, „Niemożliwe jest zrozumienie przeszłości Polski bez poznania szerszego tła zdarzeń”, stąd też autor przedstawia czytelnikowi (dość zwięzły) opis sytuacji Rzeczypospolitej Obojga Narodów w połowie XVII wieku. W popularnonaukowy sposób porównuje sytuację niektórych polskich sąsiadów (Szwecji i Prus) z pozycją samej Polski, do tego zajmuje się sferą polityczną i wojskową . Ilość problematyki podjętej przez Antoniego Mączaka i zarazem jej niezbyt długie przedstawienie, pozwala stwierdzić, że ta praca jest - niestety - o wszystkim i o niczym, tak więc nie zadowoli nawet najbardziej wybrednego czytelnika.

Książka została wydana przez Wydawnictwo Dolnośląskie w 2004 r.1, w serii A to Polska właśnie, która jest znana głównie popularnonaukowych książek z dużą ilością ilustracji. Praca prof. Mączaka nie różni się od innych pod tym względem, praktycznie na każdej stronie znajdziemy dwie, trzy lub więcej ilustracji (niekiedy jedną na dwóch stronach), czasem bardzo interesujących. Także styl autora, mimo pewnego wrażenia potraktowania sprawy w sposób ogólnikowy, jest dość przystępny i książkę generalnie czyta się przyjemnie. To podstawowe zalety W czasach… Czy są jeszcze jakieś? Jeżeli tak, to w niewielkiej ilości.

Przede wszystkim, w oczy rzuca się wcale niemała ilość prostych pomyłek. Autor np. uparcie stoi przy stanowisku, że wojna północna trwała w latach 1701-1721 (str. 7, 33), przy tym zapominając, że armia Karola XII pokonała Danię i Rosjan już w 1700 roku2. Profesor pomylił o rok wstecz datę zawarcia traktatu w Radnot (str. 244), co odbyło się faktycznie 6 grudnia 1656 r. Podobnież niewłaściwie datuje bitwę pod Olkiennikami na rok 1701 (str. 253) (faktycznie 18 listopada 1700 r.).

Tytułując Karola XI, nazywa go królem „Swewów” (str. 25). Na s. 37 podaje, że po pokoju polanowskim (1634 r.) Rzeczpospolita osiągnęła największy rozrost terytorialny, ale przecież Polska poniosła drobne straty terytorialne na rzecz Rosji, na dodatek nie posiadała Inflant i portów pruskich, które miała pod swoją władzą w 1618 r., po rozejmie w Dywilnie.

Pisząc o Michale Korybucie Wiśniowieckim Mączak twierdzi:

Jak napisał o nim historyk Władysław Konopczyński, znał siedem języków, ale w żadnym nie miał niczego do powiedzenia (str. 95).

Łatwo można to zweryfikować, bowiem sam prof. Konopczyński pisał:

Pierwszy spadkobierca Wazów mówił ośmioma językami, ale w żadnym z nich nie miał nic ciekawego do powiedzenia3.

Nieścisłe jest twierdzenie, że Jan Karol Chodkiewicz „rokoszan pokonał pod Guzowem (1607 r.)”. Jak wiadomo, hetman litewski dowodził częścią wojsk królewskich w tej bitwie, ale nie był tam wcale najważniejszą postacią (obok niego, podobną rolę odgrywali Potoccy i Stanisław Żółkiewski, a nominalnym naczelnym wodzem był sam król Zygmunt III)4.

Mączak podaje, że Samuel Kiechel widział Zygmunta Wazę na dworze swego ojca, Jana III, w Kalmarze w 1588 roku (str. 130). Jest to niemożliwe, bo Zygmunt wrócił do Szwecji już po śmierci Jana.

Na s. 133 mieści się ilustracja podpisana słowami: „Artystyczna wizja bitwy pod Kircholmem, sztych z XIX w. dobrze naśladujący manierę rysunku batalistycznego o dwa stulecia wcześniejszą„. Problem w tym, że owa ”artystyczna wizja bitwy” jest identyczna z miedziorytem Antonio Tempesty5.

Także część opinii A. Mączaka budzi poważne wątpliwości lub wymaga komentarza.

Już na początku Mączak wygłasza opinię, iż „Scena z bitwy nad Żółtymi Wodami w filmie Jerzego Hoffmana Ogniem i mieczem to obraz pełen realizmu„ (str. 5). Cokolwiek tenże „realizm” znaczy, nie trzeba mówić, że przedstawienie Żółtych Wód na ekranie wywołało lawinę krytyki, gdyż - co oczywiste – padająca w błoto husaria nie ma nic wspólnego z prawdą historyczną, bowiem szarża tak zakończona nie miała miejsca. Niewielki oddział Stefana Potockiego został rozbity dopiero w trakcie próby wycofania się 16 maja6.

Pisząc o działaniach lisowczyków w wojnie trzydziestoletniej, autor wspomina o ich roli w

stłumieniu powstania węgierskiego, brutalnej pacyfikacji protestantów na Śląsku, a także na innych scenach wojny (str. 29).

Słusznie nie wspomina o rzekomym wielkim udziale elearów polskich w kwestii wycofania się oddziałów Gabora Bethlena spod Wiednia w 1619 r., bo ten odszedł spod habsburskiej stolicy na skutek zarazy7. Do zdania Mączaka, iż Habsburgowie pomogli nam w czasie „potopu”, należy dodać, że żołnierze habsburscy w charakterze polskich sojuszników pojawili się w Prusach już w czasie rządów Zygmunta Wazy8.

Kolejną nieścisłością jest twierdzenie, iż „ataman Mazepa ściągnął na Ukrainę wojska Karola XII” (str. 33). O ile ten kozacki przywódca z pewnością nie był przeciwny układom ze Szwedami, to sądził, iż klęska Piotra Wielkiego dokona się poza Ukrainą. Na wieść o marszu armii króla szwedzkiego na Ukrainę Mazepa miał powiedzieć:

Chyba diabeł go tu niesie! Obróci wniwecz moje zamiary i wciągnie za sobą Rosjan w głąb Ukrainy, na jej zniszczenie i nasze zatracenie!9.

Nie można się zgodzić z opinią, że Rosja zapoczątkowała swą ekspansję na zachód w Perejasławiu (1654 r.) (str. 33). Rosjanie od wieków próbowali zdobywać nowe obszary na zachodzie. Szczególnym tego objawem była idea „zbierania” ziem ruskich, ze szczególną skrupulatnością realizowana, w czasach panowania Iwana III Srogiego (1462-1505), gdy Wielkie Księstwo Litewskie poniosło duże straty terytorialne na rzecz Moskwy. W późniejszych latach Rosjanie usiłowali m.in. uzyskać dostęp do Morza Bałtyckiego, co mimo początkowych sukcesów, zakończyło się klęską w wojnie z Rzeczpospolitą (1577-1582).

Krótkiego uzupełnienia wymaga teza, iż Szwecja poniosła klęskę

w wielkiej burzy wojennej [jak nazwano III wojnę północną], jaką rozpętał Karol XII (str. 34).

Wojna została rozpoczęta przez koalicję antyszwedzką, natomiast król szwedzki miał tę „zasługę”, że rozszerzył zasięg wojny na terytoria Rzeczypospolitej i Ukrainy.

Na str. 86-87 Mączak pisze:

[…] przeciw rokoszanom [rokosz Zebrzydowskiego 1606-1607] wystąpili stojący za królem regaliści, a jedni z drugimi walczyli z bezlitosną zaciętością, jak to na wojnie domowej.

Jest to opinia nieuzasadniona10, zwłaszcza w kontekście bitwy guzowskiej (5 lipca 1607 r.), największego starcia regalistów z rokoszanami. Najczęstsze szacunki ustalają liczbę wojsk królewskich na 12 300, a rokoszan na 10 600 żołnierzy11. Radomir F. Grabowski jest zdania, że na polu bitwy i w pościgu (hamowanym jednak przez królewskich oficerów i samego władcę) padło ok. 160-170 rokoszan, czyli ok. 1,5-1,6%. Dużo mniejsze straty poniosły oddziałów regalistów, bowiem tam śmierć poniosło ok. 30-40 ludzi, czyli 0,24-0,32% (!). Straty po obydwu stronach były więc bardzo niskie, zwłaszcza, gdy porówna się to choćby z bitwą kircholmską (1605 r.), gdzie zginęło 100 żołnierzy Rzeczypospolitej12, co stanowi ok. 2,5% całej armii przed batalią. A przecież nikt nigdy nie twierdził, że armia Chodkiewicza poniosła pod Kircholmem duże straty!

Zdanie, iż Radziwiłłowie podporządkowali rację państwa dobru swojego rodu wydaje się być krzywdzące. Oskarżenie to dotyczy, jak można mniemać, głównie działalności obydwu słynnych Radziwiłłów: Janusza i Bogusława. Ruchy tego drugiego były dwuznaczne i nie będę się tym tutaj zbyt szeroko zajmował. Warto dodać tylko, że książę Bogusław, niezależnie od woli Janusza, zbierał szlachtę na Podlasiu, by przejść na stronę zwycięzcy kampanii 1655 r., a w listach do Jana Kazimierza prosił o „regimentarstwo mniejsze” i nadanie beneficjów po swym starszym kuzynie13. Janusz, hetman wielki litewski, co najmniej niezły wódz, miał na względzie przede wszystkim zabezpieczenie samej Litwy, choć w czasie „potopu„ nie zmierzał do oddzielenia Wielkiego Księstwa od Korony. Nie sposób zauważyć, że w czasie gdy ten ”Judasz Iskariota” zawarł układ w Kiejdanach (20 października 1655 r.) nie było już w kraju Jana Kazimierza (wyjechał na Śląsk 12 października), Warszawa i Kraków były w rękach Karola Gustawa (odpowiednio: 8 września, 17 października), znaczna część wojska koronnego przeszła na stronę Szwedów (16 i 31 października)14. Książę musiał mieć też na uwadze zagrożenie ze strony Rosji, a nie mógł walczyć z dwoma przeciwnikami naraz, bez pomocy Korony.

Gustaw II Adolf na pewno należał do kręgu co najmniej dobrych władców Szwecji, wątpliwe jest jednak to, czy istotnie „stany nie miały powodu narzekać” na „Lwa Północy” (str. 124). Ludność Szwecji wynosiła ok. 1,2-2,5 mln, co wobec dużego natężenia działań wojennych państwa szwedzkiego, było niewystarczające i wymagało wciągania do wojska kolejnych mężczyzn. Niekiedy przeradzało się to w otwarte bunty jak w przypadku Jonsa Stinda w Smalandzie15.

Chyba najsłynniejszym punktem początku rządów pierwszego Wazy na polskim tronie był sejm inkwizycyjny (7 września-19 października 1592 r.). Główny tematem obrad (jak również i zwyczajnych kłótni) były potajemne knowania władcy z Habsburgami. Już wcześniej wiedziała o nich część senatorów (Stanisław Karnkowski, Jan Zamoyski), niemniej dopiero dzięki przysłaniu do Rzeczypospolitej posła Maksymiliana Habsburga, Jana Duckera (którego oficjalnym zadaniem było przekonywanie naczelnych dygnitarzy Rzeczypospolitej do popierania Maksymiliana, z biegiem czasu, coraz bardziej tracącego znaczenie), doszło do ujawnienia sprawy na szerszym forum. Nie przesadzając, można powiedzieć, że ta wiadomość wywołała burzę w kręgach szlachty. Znamienne, że w czasie obrad sprawa Szwecji zeszła zdecydowanie na dalszy plan. Tym razem król nie ścierał się z Zamoyskim w kwestii przynależności Estonii, ale po prostu w sprawie frymarczenia koroną. Wobec tego, opinia A. Mączaka, iż upór Zygmunta Wazy w sprawie estońskiej przyniósł mu starcie ze szlachtę na tymże sejmie (str. 127), należy odrzucić. Prawdą jest, że część polityków stale nakłaniała króla do inkorporacji spornego terytorium na rzecz Polski już od 1587 r. praktycznie aż do wydania aktu inkorporacyjnego (12 marca 1600 r.), ale w 1592 r. zajmowano się głównie stosunkami Wazy z domem rakuskim.

Na kolejnych stronach autor analizuje przyczyny i proces wygnania Zygmunta ze Szwecji. Nie można zgodzić się ze stwierdzeniem, że katolicki król stanowił dla (w zdecydowanej większości) luterańskich Szwedów „prawdziwe niebezpieczeństwo” (s. 130). W istocie, władca w kręgu polityki religijnej władca został zmuszony do dużej ostrożności i znalazł się między młotem a kowadłem. Nie chciał (choć nie wiadomo, czy faktycznie nie mógł) sprzeciwić się obecności nuncjusza Germanika Malaspiny w czasie podróży po koronę szwedzką (1593 r.). Nie przeciwdziałał dominacji luteranizmu w kraju, czego dowodem jest tzw. Zaręczenie królewskie, ale uznał Szwecję za kraj podległy papieżowi, skoro obediencja złożona papieżowi (1594 r.) dotyczyła obydwu krajów rządzonych przez Wazę16. Można z tego wywnioskować, że król, przyzwyczajony przecież do dużej liczby wyznawców luteranizmu (przebywał w Szwecji od urodzenia do 1587 r.!), nie odważyłby się na podjęcie faktycznych, jednoznacznych, zagrażających luteranizmowi działań. Mączak niewątpliwie ma rację, gdy twierdzi, że Zygmunt nie określił w jaki sposób Szwecja ma być rządzona w czasie jego nieobecności (s. 131). Wytyczne w tej samej sprawie w odniesieniu do Rzeczypospolitej były dość szczegółowe17. Problem w tym, że właśnie takiego postępowania wymagało wspomniane Zaręczenie królewskie, w którym Zygmunt zobowiązywał się, że przed swoim wyjazdem odda władzę (oczywiście do czasu swego powrotu) Radzie Królestwa na czele ze swoim stryjem – Karolem Sudermańskim.

[…] oddziały […] arcyksięcia Maksymiliana podeszły pod Rabsztyn, ciągnęły na Kraków, aż zostały pokonane przez hetmana Jana Zamoyskiego pod Byczyną (s. 159-162).

I tym razem wkradła się tutaj oczywista nieścisłość. Ze zdania wynikałoby, że arcyksiążę został pobity w czasie marszu na Kraków. Tymczasem, powszechnie wiadomo, że oddziały Habsburga dotarły pod polską stolicę 16 października i stały tam do 30 listopada, po czym wróciły na terytoria będące w posiadaniu Habsburgów. Zygmunt Waza, Jan Zamoyski i inni politycy zdawali sobie sprawę z niebezpieczeństwa, jakie stwarzało wojsko pretendenta do tronu blisko granicy, blisko Krakowa! Dlatego 18 stycznia 1588 r. zgodnie udzielono poparcia hetmanowi wielkiemu koronnemu zamierzającemu rozprawić się z wrogiem. I dopiero wtedy (24 stycznia) doszło do bitwy byczyńskiej, zakończonej sukcesem kanclerza wielkiego koronnego.

Rozpoczynając rozdział o skarbie i pieniądzu, prof. Mączak popełnił gruby błąd, pisząc:

W Polsce pospolite ruszenie licznych rzesz szlachty koronnej i litewskiej pozostawało do połowy XVII stulecia postrachem przeciwników.

Od blamażu pod Chojnicami (1454 r.) polska wojskowość koncentrowała się na użyciu oddziałów zaciężnych, wprawdzie dużo kosztowniejszych niż pospolitacy, ale skuteczniejszych. W 1621 r., przez opieszałość zbierającej się szlachty, Tatarzy dokonali wielkich zniszczeń na południu Rzeczypospolitej. Dzięki obronieniu Chocimia wojna nie zakończyła się zdecydowaną klęską Polski. W 1651 r. pomimo udziału w wiktorii beresteckiej, „panowie bracia” walnie przyczynili się do zmarnowania szans na wykorzystanie zwycięstwa powszechnie wracając do domów. 4 lata później pospolite ruszenie jako jedno z pierwszych grup wojska Rzeczypospolitej, przejdzie na stronę Karola Gustawa (Ujście).

Można odnieść się też do niektórych końcowych wniosków Antoniego Mączaka (str. 250-255):

  1. Rzeczpospolita została uwikłana przez Wazów w konflikt ze Szwecją.
  2. Jakiekolwiek walki ze Szwecją nie były zgodne z interesem Rzeczypospolitej.
  3. Rokosz Zebrzydowskiego został wywołany dążeniami władcy do wzmocnienia swojej władzy, co z kolei łączyło się z pomijaniem protestantów przy obsadzaniu urzędów.
  4. Polityka moskiewska Zygmunta III była prowadzona bardzo źle.

Ad. 1. Przypomnijmy, że wojna polsko-szwedzka wybuchła de facto po wydaniu aktu inkorporującego Estonię do Polski. Innymi słowy, to właśnie król stał się osobą, która wciągnęła Rzeczpospolitą do walk z północnym sąsiadem. Ukryto przy tym chytry zabieg króla, który właśnie w tym momencie chciał pozyskać poparcie jak najszerszych mas w Polsce i uznał, że aneksja spornego terytorium będzie najlepszym sposobem. Całą tezę Mączaka obala jednak to, że Karol IX po wkroczeniu do Estonii, niezwłocznie wyruszył na polskie Inflanty. Niemal pewne jest, że postąpiłby tak samo, gdyby Waza nie przyłączył Estonii do Rzeczypospolitej.

Ad. 2. W sytuacji, gdy Szwecja była stale agresorem wobec Polski, wojna była jak najbardziej w polskim interesie. Każdy atak na Szwecję był zgodny z racją stanu, choćby dlatego, że odsuwał zniszczenia wojenne od własnego państwa. W rzeczywistości, większość polityków była przeciwna podejmowaniu inwazji przeciwko Szwedom i poprzestano na obronie na własnych obszarach.

Ad. 3. Przypomnijmy, że rokosz zawiązał się na fali pogłosek o kolejnych knowaniach króla, a reformatorskie propozycje króla nie dotyczyły wzmocnienia władzy króla. Mimo podobieństwa niektórych postulatów, nigdy nie osiągnięto trwałego porozumienia – takiego, który zaowocowałby wprowadzeniem potrzebnych zmian. Reasumując, cały ciąg wydarzeń (zapoczątkowany pod Sandomierzem [12 sierpnia 1606 r.], zahamowany pod Janowcem [8 października 1606 r.], wznawiany w kolejnych opozycyjnych wezwaniach do zjazdów [pierwsza połowa 1607 r.], zakończony amnestią [ostatecznie na sejmie 1609 r.]) zwany rokoszem został wywołany głównie przez dążenia głównych przywódców opozycji (Mikołaj Zebrzydowski, Janusz Radziwiłł, Jan Szczęsny Herburt, Stanisław Stadnicki) kierujących się głównie osobistymi pobudkami.

Ad. 4. Trzeba przyznać, że autor sformułował tutaj swój zarzut dość niejasno. „Sprawy moskiewskie Zygmunt niewątpliwie zaprzepaścił. W ówczesnych okolicznościach unia personalna z prawosławną Moskwą nie miała wielkich szans; nie miałaby też korzystnych dla Rzeczypospolitej konsekwencji”. Wobec tego powstaje pytanie - jak król powinien rozegrać kwestię wschodnią? Czyżby całkowicie zrezygnować z interweniowania? Z pewnością nie, bowiem jak pisał Płatonow:

Nazwalibyśmy politykę Rzeczypospolitej i kurii papieskiej krótkowzroczną i niedoświadczoną, gdyby nie potrafiła ona w porę zrozumieć i należycie ocenić zachodzących w życiu Moskwy zaburzeń i nie próbowała wyciągnąć z nich korzyści dla siebie18.

Rzecz w tym, że o ile kuria nie odniosła korzyści w Rosji, to Rzeczpospolita wzbogaciła się ziemiami: smoleńską, czernihowską i siewierską.

Podsumowując, książkę (wzbogaconą wieloma ilustracjami) czyta się przyjemnie, niemniej zalety te zostają przysłonięte przez liczne błędy merytoryczne, kontrowersyjne sądy czy powierzchowne (nawet jak na standardy książki popularnonaukowej) poruszanie naprawdę dużych zagadnień (ustrój, stosunki z Kozakami, skarbowość etc.). Krótko mówiąc, nie warto przeczytać.

Tytuł: W czasach „potopu”
Autor: Antoni Mączak
Wydawca: Wydawnictwo Dolnośląskie
Data wydania: 2004
ISBN/EAN: 83-7384-183-0
Liczba stron: 288
Cena: ok. 25 zł
Ocena recenzenta: 3/10

  1. Tego wydania dotyczy recenzja. Należy przy tym zaznaczyć, że na rynku pojawiło się wydanie nowsze, z 2005 roku. []
  2. W. A. Serczyk, Piotr I Wielki, Wrocław 1990, str. 97-100; tenże, Połtawa 1709, Warszawa 1982, s. 18-25; Z. Anusik, Karol XII, Wrocław 2006, str. 40-65. []
  3. W. Konopczyński, Dzieje Polski nowożytnej, Warszawa 1996, str. 453. []
  4. R. F. Grabowski, Guzów 5 VII 1607, Zabrze 2005, str. 52-73. Grabowski uważa (opierając się na opinii Samuela Maskiewicza,  Pamiętniki, Wilno 1838, s. 9), że Żółkiewski odgrywał w obozie regalistów największą rolę, ponieważ miał przy sobie wojsko kwarciane, zaś Chodkiewicz nie sprowadził na teren działań oddziałów walczących w Inflantach. []
  5. Dzieło Tempesty można zobaczyć pod adresem http://www.polona.pl/dlibra/docmetadata?id=5608&dirids=1. []
  6. W. Majewski, Żółte Wody-Korsuń 1648, Warszawa 2008, str. 82-125. []
  7. H. Wisner, Lisowczycy, Warszawa 2004, s. 102; tenże, Zygmunt III Waza, Wrocław 2006, str. 171. []
  8. Tamże, str. 223. []
  9. Serczyk, Połtawa, str. 94. []
  10. I sprzeczna z opiniami znacznej części historiografii np. Grabowskiego, op. cit., str. 63-66; L. Podhorodeckiego, Wazowie w Polsce, Warszawa 1985, str. 118; Wisnera,Zygmunt, str. 110. []
  11. Mała encyklopedia wojskowa, t. 1, Warszawa 1967, str. 493. []
  12. H. Wisner, Kircholm 1605, Warszawa 2005, str. 130. []
  13. B. Radziwiłł, Autobiografia, opr. T. Wasilewski, Warszawa 1979. []
  14. H. Wisner, Janusz Radziwiłł 1612-1655, Warszawa 2000, str. 212. []
  15. Z. Anusik, Gustaw II Adolf, Wrocław 1996, str. 80-81. []
  16. H. Wisner, Zygmunt, str. 73-76. []
  17. Volumina Legum, t. 2, Petersburg 1859, str. 341 i n. []
  18. Cyt. za Z. Wójcik, Międzynarodowe położenie Rzeczypospolitej, (w:) Polska XVII wieku, red. J. Tazbir, Warszawa 1969, str. 20. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz