Zapomniany epizod - Rynek Starego Miasta, 1 września 1944 r. |
„Sylwetki grenadierów Dirlewangera pojawiają się po raz pierwszy w dziejach powstania na zdruzgotanym Rynku Staromiejskim. Podochoceni wódką idą naprzód. Z zamaskowanych pozycji widać ich jak na dłoni. W jednej sekundzie odzywają się flankowym ogniem od strony Zakrzewskiego i Dekerta dwa powstańcze karabiny maszynowe. Tylko nieliczni grenadierzy zdołają ujść z życiem w pobliskie ruiny. Powstańcy dwoją się i troją, wciąż zmieniają stanowiska strzeleckie, aby stworzyć wrażenie, że jest ich wielokrotnie więcej...”1.
Ostatnie chwile obrony Starego Miasta
W nocy z 30/31 sierpnia oddziały staromiejskie, celem ratowania się przed całkowitym zniszczeniem, miały przebić się w kierunku Śródmieścia. Akcja ta, mimo ogromnego wysiłku i poświęcenia Powstańców, zakończyła się fiaskiem. Jedynie niewielkie grupy - w tym żołnierze baonu „Zośka„ pod dowództwem kpt. Ryszarda Białousa ”Jerzego”2 i por. Andrzeja Romockiego „Morro”3 oraz desant kanałowy baonu „Czata 49″ (zasilonego żołnierzami „Miotły”) pod wspólnym dowodzeniem kpt. Zdzisława Zołocińskiego „Piotra”4 i Zbigniewa Ścibor-Rylskiego „Motyla”5 - zdołały przedostać się do Śródmieścia. Reszta sił Grupy „Północ” została zmuszona do powrotu na swoje pozycje. Dowództwo obrony Starego Miasta doszło wówczas do wniosku, że w zaistniałej sytuacji jedynym sposobem na uratowanie ludzi jest ewakuacja kanałami. Jednak i to wymagało czasu, w związku z czym trzeba było utrzymać Niemców w bezpiecznej odległości od włazów kanałowych w rejonie placu Krasińskich. Wobec nasilających się szturmów niemieckich nie było to zadanie łatwe. Jednak i tym razem dała o sobie znać inicjatywa Powstańców, którzy mimo miażdżącej przewagi nieprzyjaciela potrafili odpierać kolejne ataki.
Obrona na Rynku
Zadanie obrony odcinka, w skład którego wchodził Rynek Starego Miasta, dostał mjr Stanisław Błaszczak „Róg”6. Sam Rynek podlegał por. Zbigniewowi Blichewiczowi „Szczerbie”7. W dniu 31 sierpnia, wobec opuszczenia stanowisk na Brzozowej przez por. Witolda Potza „Koperskiego”8, był zmuszony skrócić swoją linię obrony do Kamiennych Schodków, główne oparcie mając w północnej pierzei Rynku9. Już nad ranem dnia 1 września Niemcy rozpoczęli szturm, mający na celu wyrzucenie Powstańców poza linię Kamiennych Schodków i Wąskiego Dunaju. Udało im się zająć polskie pozycje na Jezuickiej, skąd wyparli żołnierzy „Bończy”10. Jeszcze przed południem, ruszając z podstaw wyjściowych w Zamku Królewskim i Katedrze, podjęli pierwsze uderzenie na sam Rynek Starego Miasta. Zostali jednak odparci przez żołnierzy ze 102. kompanii „Bończy”, którą to dowodził ppor. Zdzisław Mayzner „Mierosławski”11, oraz pluton pchor. Stanisława Komornickiego „Nałęcza”12 ze 104. kompanii Związku Syndykalistów Polskich. Krótki fragment swojej pracy poświęcił temu epizodowi Stanisław Podlewski:
„Przed południem rusza silne natarcie na stanowiska powstańców w ruinach Kanonii i Świętojańskiej. Od razu można poznać własowców, kałmuków, uzbeków, ‚wsiakuju swołocz’. Oddziały podporucznika Szczerby i podporucznika Mierosławskiego z trudem osadzają ich na miejscu”13.
Niemcy mimo braku powodzenia przy pierwszej próbie chcieli za wszelką cenę dopiąć swego. Dlatego też po wycofaniu się i przygotowaniu nowych sił, zaplanowali kolejne uderzenie, tym razem na godzinę 16.
„... szli przez Rynek ławą...”
Piątek 1 września ’44 r. był dniem ciepłym - temperatura wynosiła około 19*C - ale pochmurnym. Żołnierze zmęczeni musieli wytrwać na swoich stanowiskach aż do momentu otrzymania rozkazu o odwrocie. A wobec Niemców, którzy zbliżali się do pozycji powstańczych przechodząc wśród gruzów strony Barrsa, trzeba było zachować szczególną ostrożność i koncentrację.
Tej koncentracji nie starali się zachować natomiast Niemcy. Żołnierze idąc spokojnie, bez zachowywania środków ostrożności, środkiem Rynku (sic!)14, powoli zbliżali się do pozycji zajmowanych przez Polaków. Do odparcia ich mjr „Róg” zebrał ludzi z 101. i 103. kompanii baonu „Bończa”, 104. kompanii ZSP, pluton „Juliusz” oraz plutony z kompanii „Aniela” i „Anna” baonu „Gustaw”, a także pododdział15 z baonu „Wigry”. Udało się zebrać także dwa karabiny maszynowe16. Oto jak wspominał przybycie na stanowisko żołnierz plutonu „Juliusz” - strz. Jerzy Świderski „Lubicz”:
„Nie było czasu nawet na podlanie wodą podłogi przed wylotem lufy karabinu maszynowego, tak że przy strzelaniu wznosiły się tumany kurzu i pyłu, przesłaniając widoczność (…) Na szczęście nieprzyjaciel atakował zbitą grupą, pewny już przełamania oporu”17.
Zanim jednak zaczęto strzelać, należało podpuścić wroga tak blisko, jak to tylko było możliwe, aby skuteczność ognia była jak największa. Tutaj pojawia się jednak pewna wątpliwość. Otóż według niektórych opisów cała akcja była zaplanowania przez Polaków18, którzy czekali na odpowiedni moment do rozpoczęcia walki. Istnieje jednak również wersja, wedle której cała historia mogła skończyć się fatalnie:
„Bohaterką wydarzenia była łączniczka ‚Czarna-Baśka’19 z batalionu ‚Bończa’, zwana również ‚Baśką Lecę-Pędzę’, która zobaczyła Niemców, a widząc, że jej towarzysz zasnął, wzięła jego karabin i otworzyła z niego ogień„20.
Inaczej opisał całą sprawę w swoich wspomnieniach „Szczerba”:
„W powrotnej drodze wybiegła mi naprzeciw ‚Kropka’ z wiadomością zgoła fantastyczną. Oto podczas mojej nieobecności ukazali się na rynku Niemcy, od Świętojańskiej i Jezuickiej. Było to tak nagłe, że zastępujący mnie jedyny oficer w kompanii podporucznik ‚Zawrat’, stracił głowę. Widząc to sanitariuszka ‚Baśka Lecę-Pędzę’ wzięła inicjatywę w swoje ręce, mówiąc, że opuszczając odcinek przekazałem jej dowództwo. Następnie dzielna dziewczyna, kierując ogniem, przepłoszyła Szkopów gdzie pieprz rośnie. Nie wierzyłem własnym uszom, choć znałem ‚Baśkę’ jako czupurnego ‚pistoleta’. Krzyż Walecznych, który nosiła na białej bluzce, był tego najlepszym dowodem. Ale kilka ciał leżących u wejścia z południowej strony, wskazywało, ze istotnie rozegrała się tu walka, pierwszy raz na Rynku Starego Miasta. Zresztą potwierdzali to wszyscy, a sierżant ‚Chrobry’ od ‚Zawrata’ powiedział mi wprost:
- Panie poruczniku, to kozak nie dziewczyna! Odrzuciła mnie od cekaemu i jak sama zaczęła prać, to tylko wióry ze Szkopów leciały„21.
I teraz pytanie, która z tych wersji jest zgodna z prawdą? Wobec braku większej ilości źródeł ciężko to stwierdzić. Pozostaje jednak chyba rzeczą niezaprzeczalną, że sporą rolę w całym wydarzeniu odegrała „Baśka”. Trudno także podejrzewać, aby faktycznie tylko jedna osoba (wspominany żołnierz, który zasnął), miała pilnować całego Rynku. Znacznie bardziej prawdopodobna wobec tego staje się wersja z zaplanowaną akcją, którą kierowała właśnie Barbara Chojnacka. Za jej postawę por. „Szczerba” kazał przygotować wniosek o nadanie jej VM V kl.22
Po otworzeniu ognia przez Powstańców Niemcy zostali całkowicie zaskoczeni. Znaleźli się na środku Rynku Starego Miasta, bez żadnej osłony w zasadzie, wystawieni na kule. Jeszcze raz oddajmy głos Jerzemu Świderskiemu:
„Kilka serii przydusiło własowców i esesmanów do ziemi. Gdy opadł kurz, wśród zrytego pociskami i zasypanego gruzem placu widniało kilkanaście nieruchomych postaci w wehrmachtowskich i esesmańskich mundurach. Reszta uciekła w południowe ściany Rynku, niektórzy wycofali się w stronę południowo-wschodnią. Uciekający Niemcy wpadli pod ogień flankowy od Wąskiego Dunaju i od strony Kołłątaja. Po kilku minutach na Rynku nie było już żywych, a w każdym razie zdrowych Niemców. Ci, co ocaleli, uciekli kryjąc się w głębi ulic Jezuickiej i Świętojańskiej. Naszym udało się obsadzić znowu wylot Piekarskiej na Zapiecek”23.
Sporo miejsca na opis tej walki przeznaczył przytaczany już wcześniej Stanisław Podlewski:
„Około godziny 16 znów zrywają się z wyciem do natarcia. Spod hełmów patrzą twarze rozlane jak zgniła cytryna. W skośnych oczach strach i wściekłość. Wypierają powstańców ze stanowisk.
Major Róg z dowódcami batalionów i adiutantem patrzą z ruin domów na Nowomiejskiej, widzą, jak z gruzów rozsypują się okrzykami, grupkami prą naprzód. Nie można ich powstrzymać. Wdarli się już w głąb Starego Rynku. Minęli kamienicę Fukiera. Coraz to powstańcy spoglądają na ruiny krzywego Koła, z których powinien odezwać się nasz karabin maszynowy; może on zdoła ich zatrzymać. Tymczasem cekaem został zasypany gruzem i teraz chłopcy czyszczą go w największym pośpiechu i podnieceniu. Kałmucy dotarli do połowy rynku. Naraz zaczyna śpiewać ognista arię powstańczy cekaem. Zrazu krótkimi seriami wyłuskuje ich wśród gruzów; coraz to ktoś pada plackiem, twarzą do ziemi. Wielu wije się w kałużach krwi, jakimś bełkotem wzywa pomocy.
Natarcie załamało się. Coraz to zrywa się jakaś grupka i uchodzi do tyłu w czeluść ruin Świętojańskiej. Na rynku pozostało ich jeszcze ponad 20. W najgorętszym momencie natarcia oficerowie słyszą odgłosy silnej kanonady na tyłach. Oto równocześnie ruszyło tuż za nimi natarcie nieprzyjaciela na stanowiska podpułkownika Radosława.
Sytuacja stawała się tragiczna, lecz natarcie załamało się w zdeterminowanej postawie powstańczych oddziałów.
Około godziny 18 walka ustaje. Kałmucy wycofują się. Mierosławski może obsadzić barykadę przy Świętojańskiej„24.
Podlewski w swoim opisie pominął obecność jeszcze jednego kaemu. Także historia z zasypanym karabinem maszynowym nie musiała wcale wydarzyć się właśnie wówczas25, ale trochę wcześniej, bo już podczas ataku w południe. Co do ilości poległych Niemców, to w zdecydowanej większości opisów i relacji oscyluje ona właśnie w granicach 20 zabitych. Czy tak było faktycznie, trudno odpowiedzieć.
Po odparciu wroga Powstańcy chcieli jeszcze przeprowadzić kontruderzenie, mające wypchnąć nieprzyjaciela aż po plac Zamkowy. Jednak mjr „Róg” zabronił urządzania wypadu. Jego zadaniem było jedynie utrzymać pozycje. Niedługi czas później jego ludzie zaczęli opuszczać swoje stanowiska, zmierzając do kanałów.
Wspomnienia, pamiętniki:
- Blichewicz Z., Powstańczy tryptyk, Gdańsk 2009;
- Komornicki S., Na barykadach Warszawy, Warszawa 1968;
Opracowania:
- Bielecki R., „Gustaw”-„Harnaś”. Dwa powstańcze bataliony, Warszawa 1989;
- Bielecki R., Batalion harcerski „Wigry”, Warszawa 1991;
- Borkiewicz A., Powstanie Warszawskie 1944. Zarys działań natury wojskowej, Warszawa 1964;
- Kirchmayer J., Powstanie Warszawskie, Warszawa 1984;
- Kulesza J., Powstańcza Starówka. Ludzie i ulice, Warszawa 2007;
- Ozimek S., Stare Miasto 1944, Warszawa 1971;
- Podlewski S., Przemarsz przez piekło, Warszawa 1957;
- Stachiewicz P., Starówka 1944. Zarys organizacji i działań bojowych Grupy „Północ” w powstaniu warszawskim, Warszawa 1983.
- S. Ozimek, Stare Miasto 1944, Warszawa 1971, s. 164. [↩]
- Kpt. Ryszard Białous „Jerzy”, ur. 4.04.1914 r. w Warszawie, syn Stanisława i Marcjanny Dobrskiej. Saper, uczestnik walk września ’39, w okresie konspiracji m.in. dowódca OS „Jerzy”, później w Powstaniu d-ca batalionu „Zośka”. Po wojnie wyemigrował do Argentyny. Zmarł 24.03.1992 r. [↩]
- Kpt. Andrzej Romocki „Morro„, ur. 16.04.1923 r. w Dziektarzewie, syn Pawła i Jadwigi Niklewicz. W konspiracji związany z Szarymi Szeregami, w Powstaniu był dowódcą 2. kompanii „Rudy„ baonu ”Zośka”, zginął 15.09.1944 r. na Czerniakowie. Starszy brat Jana Romockiego „Bonawentury”. [↩]
- Kpt. Zdzisław Zołociński „Piotr„, ur. 3.07.1916 r. w Moskwie, syn Aleksandra i Stanisławy. Uczestnik walk września ’39, żołnierz KeDywu KG AK, 27. ”Wołyńskiej” DP AK, a w Powstaniu m.in. d-ca kompanii w baonie „Czata 49″. Zmarł 17.02.1964 r. w wyniku odnowienia się ran z okresu Powstania Warszawskiego. Starszy brat Stanisława Zołocińskiego „Domana”, również żołnierza „Czaty”. [↩]
- Gen. Zbigniew Ścibor-Rylski „Motyl”, ur. 10.03.1917 r. w Browkach, syn Oskara i Marii Raciborskiej. Uczestnik walk września ’39, żołnierz 27. „Wołyńskiej” DP AK, w Powstaniu d-ca kompanii i z-ca d-cy baonu „Czata 49”, mąż Marii Kochańskiej-Rapp-Rylskiej vel Marie Springer, asa wywiadu Armii Krajowej. Obecnie m.in. prezes Związku Powstańców Warszawskich. [↩]
- Ppłk Stanisław Błaszczak „Róg”, ur. 24.03.1901 r. w Warszawie, syn Władysława i Walerii Skoblewskiej. Walczył już w wojnie polsko-bolszewickiej, brał udział w walkach września ’39, w konspiracji od 1940 r., w Powstaniu d-ca Zgrupowania „Róg”, a po upadku Starego Miasta d-ca obrony Powiśla północnego. Później dowodził obroną zachodniego odcinka Nowego Światu. Po Powstaniu trafił do obozu jenieckiego. Po wojnie pozostał w Niemczech, a następnie wyjechał do USA. Zmarł 26.04.1983 r. w Chicago. [↩]
- Por. Zbigniew Blichewicz „Szczerba”, ur. 4.05.1912 r. w Sulejowie. W Powstaniu Warszawskim walczył na Starówce, Powiślu i w Śródmieściu. Po wojnie nie zamieszkał w Polsce. Jeździł po świecie. W końcu osiadł z żoną z Monachium. Tam po jej tragicznej śmierci popełnił 16.10.1959 r. samobójstwo. [↩]
- Z. Blichewicz, Powstańczy tryptyk, Gdańsk 2009, s. 148. [↩]
- Każda z czterech ścian Rynku Starego Miasta ma swoją nazwę. I tak część północna to strona Dekerta, południowa to strona Zakrzewskiego, wschodnia to strona Barssa, a zachodnia nazywana jest stroną Kołłątaja. [↩]
- J. Kulesza, Powstańcza Starówka. Ludzie i ulice, Warszawa 2007, s. 131; P. Stachiewicz, Starówka 1944. Zarys organizacji i działań bojowych Grupy „Północ” w powstaniu warszawskim, Warszawa 1983, s. 306. [↩]
- Ppor. Zdzisław Mayzner „Mierosławski”, ur. 28.07.1901 r. w Warszawie. [↩]
- Gen. Stanisław Komornicki „Nałęcz”, ur. 26.07.1924 r. w Warszawie, syn Franciszka Euzebiusza oraz Jadwigi Haliny. W konspiracji działał w ramach Organizacji Małego Sabotażu „Wawer”, a w Powstaniu walczył w szeregach 104. kompanii ZSP - najpierw na Starówce, a potem na Powiślu i Czerniakowie, skąd trafił na Saską Kępę, po tym jak przepłynął Wisłę. Był m.in. Kanclerzem Kapituły Orderu Wojennego Virtuti Militari. Zginął 10 kwietnia 2010 r. w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. [↩]
- S. Podlewski, Przemarsz przez piekło, Warszawa 1957, s. 555. [↩]
- Juliusz Kulesza przypuszcza, iż mogli iść wówczas do ataku po wcześniejszym „przygotowaniu alkoholowym”; więcej patrz: J. Kulesza, Powstańcza Starówka..., s. 131. [↩]
- Żołnierzami z baonu „Wigry” dowodzili ppor. Aleksander Zamoyski „Kmicic” oraz por. Roman Kaczorowski „Prokop” - dowódca plutonu szturmowego. [↩]
- Jeden należał do plutonu „Juliusz„, a drugi był własnością żołnierzy ”Wigier”. [↩]
- R. Bielecki, „Gustaw”-„Harnaś”. Dwa powstańcze bataliony, Warszawa 1989, s. 296-297. [↩]
- R. Bielecki, Batalion harcerski „Wigry”, Warszawa 1991, s. 217. [↩]
- Plut. Barbara Chojnacka „Czarna Baśka”, ur. 29.05.1926 r. w Warszawie. Po Powstaniu w niewoli, następnie wyjechała do USA, gdzie zmarła - dokładnie w Chicago - 10.03.2010 r. [↩]
- J. Kulesza, Powstańcza Starówka..., s. 132. [↩]
- Z. Blichewicz, Powstańczy tryptyk, s. 156-157. [↩]
- Tamże, s. 157. [↩]
- R. Bielecki, „Gustaw”..., s. 297. [↩]
- S. Podlewski, Przemarsz przez piekło, s. 555-556. [↩]
- S. Komornicki, Na barykadach Warszawy, Warszawa 1968, s. 182-184. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
(...) „Róg„ zebrał ludzi z 101. i 103. kompanii baonu ”Bończa” (...)
103 kompania Batalionu Bończa została zmasakrowana w czasie ataku na Dom Schichta i nie została odtworzona.
W tekście chodzi o 102 kompanię.
Piekło o czym tu pisać, to co Ci ludzie przeżyli to jest po prostu niewyobrażalne