„Gry wojenne. Patton, Monty i Rommel” - T. Brighton - recenzja |
Pomysł wydawał się prosty. Wziąć biografie trzech najbarwniejszych postaci i zmiksować je w świeżą książkę o II wojnie światowej. A że Patton, Rommel i Montgomery to postaci nietuzinkowe i do dziś budzące skrajne uczucia, sukces był niemal gwarantowany. Trudno zepsuć tak dobry koktajl, skoro przygotowała go sama historia. A Terry Brighton umie pisać ciekawie i szansy nie zmarnował.
Przedstawiam Autora, bo chyba warto go trochę poznać, by zrozumieć jak i dlaczego pisze. Studiujący najpierw filozofię i kontestujący rzeczywistość w latach sześćdziesiątych, w ostateczności kończy Brighton teologię i zostaje wyświęcony jako anglikański pastor. Pracuje w miejscowości, gdzie funkcjonuje szkoła służb specjalnych SAS, jest więc również kapelanem. Zarazem, opiekuje się miejscowym muzeum pułku królewskich lansjerów. Stąd jego pierwsze historyczne zainteresowania i pierwsze książki – o brytyjskiej lekkiej konnicy w czasie wojny krymskiej. W kilka lat później zmienia tematykę i wydaje porównawczą książkę o mistrzach II wojny światowej. Najpierw w Londynie, w 2008 roku. Rok później – w Nowym Jorku. W 2010 roku, jako spełniony sześćdziesięciolatek żeni się z Lindą i zamieszkuje na jednej z Wysp Kanaryjskich – słonecznej Teneryfie. W tym też czasie amerykańskie wydanie Patton, Montgomery, Rommel doczekuje się wznowienia. Teraz Terry, wraz z żoną, pracują nad książką o miłości i seksualności, a opowieść o trzech dowódcach rozpoczyna w Polsce wydawanie przez „Znak” nowej serii książek o wojnie.
Gry wojenne. Patton, Monty, Rommel to ciekawie poprowadzona opowieść o ludziach, którzy stali się ikonami II wojny światowej. Kilkakrotnie postawieni naprzeciw siebie, podlegali niezmiennie propagandowej sile zapotrzebowania na bohaterów. Dzięki wyrazistym cechom charakteru spełniali również i swoje próżności, pełni uwielbienia wobec własnych umiejętności. Otoczeni wianuszkiem dziennikarzy i fotoreporterów, z przyjemnością udzielali wywiadów. Portretowali się w świeżo wyprasowanych mundurach i jeździli na białych rumakach. Najlepszymi przyjaciółmi były ich psy. Ale przede wszystkim – byli wojownikami. Kontrowersyjnymi, acz jaskrawymi przykładami dowódców wojskowych, prących do zwycięstwa nad przeciwnikiem za wszelką cenę. Cała trójka, niezbyt lubiana przez jednych, przez innych była wręcz uwielbiana. Szczególnie wśród podwładnych najniższych szarż cieszyli się mirem. I do tych najprostszych żołnierzy zwracali się w momentach chwały, jak też porażki. Wymagali od nich tak wiele, jak od siebie. Przegrywali za to we wzajemnej rywalizacji i przy spotkaniach z polityką. Cechy dobrego dowódcy kazały im marzyć i dążyć do jeszcze większej władzy i jednocześnie zamykały im drogę do niej, bo nie umieli być ugodowi. W ostatecznym rozliczeniu, wszyscy trzej swoje wojny przegrali, choć zostali w pamięci jako zwycięzcy bitew.
W opowieści Brightona poznajemy całą trójkę w dzieciństwie. Śledzimy ich kariery wojskowe. Podglądamy, jak walczyli w I wojnie światowej. W kolejnej wojnie. Erwin Rommel sławę zyskuje podczas kampanii 1940 roku, kiedy dowodząc 7. Panzer Division ucieleśnia ideę guderianowskiego blitzkriegu w sposób tak jaskrawy, że jego żołnierze, pędzący czołgami przez Francję, otrzymują miano „dywizji duchów”. Gdy trzeba pomóc Mussoliniemu w Afryce Północnej, na dowódcę Deutsches Afrikakorps (DAK) wyznaczony zostaje nie kto inny, jak właśnie Rommel. Gromi Brytyjczyków i zyskuje przydomek „lisa pustyni”, a także buławę marszałkowską. Wojenne szczęście odwraca się, gdy dowództwo nad pustynną armią przeciwnika obejmuje Bernard Montgomery. Gromadzi tak dużo sprzętu i zapasów, że pod El-Alamain uderza na niemiecko-włoskie wojska, wytrzymuje ich kontrataki i niemal dobija Rommla. Tak rośnie sława „Monty’ego”. DAK jednak odskakuje, by znów powrócić. Wtedy pojawiają się, wkraczający do wojny Amerykanie, a wraz z nimi były kawalerzysta, a dziś prekursor wojsk pancernych US Army, George Patton. Mimo wsparcia armią von Arnima w Tunezji, Niemcy przegrywają kampanię afrykańską. Kolejne spotkanie następuje podczas inwazji na Sycylię i następnie na Włochy. Tam też Rommel przegrywa. Trzecia odsłona to Normandia, gdzie Rommel przygotowuje obronę przed inwazją sprzymierzonych. Jednocześnie, od czasów Afryki rośnie konkurencja i zazdrość między Brytyjczykami i Amerykanami. Montgomery zazdrośnie patrzy na Eisenhowera, amerykańskiego głównodowodzącego wojskami sprzymierzonych. Sam za to jest atakowany przez swojego amerykańskiego podwładnego – Pattona. Dochodzi po wielokroć do sytuacji krytycznych. Patton policzkuje żołnierzy w szpitalach, wyzywając ich od tchórzy, za co zostaje odsunięty od dowodzenia armią. Montgomery okłamuje polityków w sprawie działań pod Caen. Niedługo później ponosi klęskę w operacji „Market-Garden”, zrzucając spadochroniarzy na niemieckie dywizje pancerne. W tym czasie Rommel jest ciężko ranny. Jednocześnie, po zamachu na Hitlera, jego nazwisko pojawia się w zeznaniach spiskowców jako tego, który zgodził się negocjować zakończenie wojny na Zachodzie. Führer daje mu ostatnią szansę – ciche samobójstwo i pogrzeb z wojskowymi honorami, bez dyshonoru. Tak też się dzieje. Lecz, mimo wyeliminowania największego wspólnego wroga, animozje miedzy Pattonem i Montgomerym rosną tak silnie, jak zaogniają się stosunki między Brytyjczykami i Amerykanami. Na szczęście, kończy się wojna i Niemcy kapitulują. W grudniu 1945 r. Patton, będący wojskowym gubernatorem Bawarii, ulega wypadkowi samochodowemu, po czym umiera. Z trójki wybitnych dowódców zostaje tylko marszałek Montgomery, ale i jego sława przemija wraz z wojną. Przez dwa lata dowodzi sztabem imperialnym, a potem znika z eksponowanych stanowisk. Tylko pamiętniki „Monty’ego” stają się hitem – przetłumaczone na piętnaście języków, dają autorowi sześciocyfrowe honorarium.
Przez całą książkę ten niesamowity związek trzech wojowników, ukazywany jest w różnych światłach – wspomnień, pamiętników, zapisków świadków wydarzeń, ale też reakcji prasy, radia, filmów i całych wojennych public relations, budujących wizerunek wojennych tytanów tak, jakby wojna zależała od ich bezpośredniego starcia. Od pustynnych gogli Rommla, beretu Montgomery’ego, czy perłowych okładzin pistoletów Pattona. Ich nienawiść i wojenna rywalizacja, pomieszana z podziwem i zazdrością doszła tak daleko, że Montgomery miał na ścianie portret „lisa pustyni”, a jeden z jego psów wabił się Rommel, zaś Patton wyobrażał sobie pojedynek z niemieckim feldmarszałkiem:
„Ja strzelałbym do niego, on do mnie. Gdybym go zabił, zostałbym mistrzem. Ameryka wygrałaby wojnę.”
Ale tak, jak pojedynek o wygraną wojnę był niemożliwy, tak też przedstawienie jej losów jako starcia najbardziej nawet znanych dowódców, jest wielkim uproszczeniem. Jest umiejętnym kreowaniem sztucznej rzeczywistości. Kiedyś tworzyła ten świat wojenna propaganda, dziś sensacyjnie napisane książki. Warto o tym pamiętać, czytając Gry wojenne...
„Znak” przyzwyczaił czytelników do wysokiego poziomu wydawniczego – tak jest i tym razem. Twarda, foliowana okładka. Szycie i kremowy, imitujący szlachetną starość papier. Eleganckie, białe wkładki z kredowego papieru na fotografie. Sporo ilustracji, w dodatku wnoszących niemało jako uzupełnienie treści. Kilka map – solidnie przygotowanych infograficznie, jednak bardzo ogólnych i do książki wnoszących niewiele. Tradycyjne elementy: spis treści, podziękowania i źródła z bibliografią oraz źródła ilustracji. Próżno jednak szukać przypisów. W czytaniu pomagają za to wersalikowe tytuliki, zaczynające zdanie jako rozdzielacze graficzne. Ciekawa, silnie rzucająca się w oczy okładka, zachęca do zakupu. Znak serii każe dopytywać o kolejną pozycję i już wiemy, że będzie nią Pluton. Bohaterowie w Ardenach Alexa Kershawa.
Gry wojenne... to wojenna opowieść, zbudowana na faktach i napisana jak thriller. Książka dla ludzi, których zmagania wojenne fascynują i oczekują od nich przygody, sprawnej narracji książki i tempa wydarzeń. Jeśli tak na nią patrzymy, to jest przygotowana z najwyższymi umiejętnościami. Nie wszystkim czytającym książki historyczne taki popularnonaukowy, wręcz sensacyjny styl się podoba. Ale i nie musi. Myślę, że i tak chętnych do czytania wystarczy, by stała się hitem.
Plus minus:
Na plus:
+ dobry pomysł na książkowe porównanie dowódców
+ równoległe prowadzenie postaci przez kolejne lata wojny
+ ukazanie siły propagandy w przedstawianiu zmagań na frontach
+ sporo ciekawych zdjęć
+ w bibliografii znajdują się prace, które doczekały się polskiego tłumaczenia
+ ciekawie napisana
+ ładne wydanie w solidnej twardej oprawie
Na minus:
- słabe i mało wnoszące mapy
- niekonsekwencje w stosowaniu czcionek w cytatach
- mylące użycie tytułu książki również jako nazwy serii wydawniczej
Tytuł: Gry wojenne. Patton, Monty i Rommel
Autor: Terry Brighton
Wydawca: Wydawnictwo Znak
Data wydania: 2011
ISBN/EAN: 978-83-240-1484-2
Liczba stron: 384
Oprawa: twarda
Cena: ok. 45 zł
Ocena recenzenta: 8/10
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.