Wolne przewodnictwo? Bierzmy przykład z Niemiec


Mój wcześniejszy tekst poświęcony przewodnictwu nie przeszedł bez echa. Stał się zaczątkiem długiej dyskusji w komentarzach, a także był cytowany zarówno przez zwolenników jak i przeciwników uwolnienia tego zawodu. Niniejszy tekst jest kontynuacją poprzedniego oraz odpowiedzą na argumenty przedstawiane przez zwolenników zachowania obecnego stanu rzeczy.

Zacznę od zacytowania Art. 21 Konstytucji RP, który mówi: „ograniczenie wolności działalności gospodarczej jest dopuszczalne tylko ze względu na ważny interes publiczny”. W moim przekonaniu trudno będzie przewodnikom wykazać, że ich zawód jest ważny ze względu na interes publiczny. Zrozumiałe, że ograniczenie musi dotyczyć lekarzy, architektów, weterynarzy, czy sędziów, bo od jakości ich usług zależy zdrowie, a nawet ludzkie życie. Natomiast zawód przewodnika to nic innego jak świadczenie komercyjnych, a nie publicznych usług. Znacznie większy wpływ na stan naszego zdrowia mają usługi kucharzy bądź fizjoterapeutów, które bezpośrednio w nie ingerują.

Innym koronnym argumentem przeciwników uwolnienia przewodnictwa jest obrona jakości usług. Według mnie nie warto robić z dzisiejszego konsumenta osoby, która nie jest wstanie samodzielnie znaleźć odpowiedniej oferty. Być może będą osoby, które zostaną w jakiś sposób naciągnięte na tę usługę, ale to tak jak ze złym fryzjerem (zawód nieregulowany) jeśli raz się zawiedziemy to do niego nie wrócimy. Ponadto w tym wypadku antyreklama szeptana szybko usunie takiego przewodnika z rynku.

Wydaje mi się także, że jeśli zdaniem przewodników uwolnienie tego zawodu spowoduje ogólny spadek jakości usług to wbrew pozorom nie powinno, być to dla nich problemem. Rynek szybko zweryfikuje wszystkich źle świadczących usługi, a obecni przewodnicy jako Ci, którzy uważają się za najlepiej przygotowanych na nim pozostaną. Trudno wyobrazić sobie sytuację, że ktoś kompletnie nieprzygotowany do tego zawodu w dłuższym czasie jest wstanie wciąż pozyskiwać nowych klientów.

Przewodnicy często podkreślają, ze bez kursu i zdania egzaminu nie można świadczyć dobrych usług. Nic bardziej mylnego wiedzy no. o Krakowie można nauczyć się z licznych publikacji związanych z tym miastem. Mamy mnóstwo kucharzy i aktorów bez szkół przygotowujących do zawodu, dlaczego zatem przewodnicy mieliby być wyjątkiem? Dodatkowo jeśli przewodnikom tak bardzo zależy na jakości ich usług dlaczego nie ma obowiązku podnoszenia kwalifikacji, czy kontrolnych egzaminów lub jakiejś drogi awansów. Gdyby temu środowisku na tym tak naprawdę zależało już dawno wprowadzono by dodatkowe restrykcje.

Wreszcie w Krakowie od pewnego czasu trwa Akcja Rekomendacji Krakowskich Restauracji. Dlaczego zatem nie robić akcji promujących dobrych przewodników?

Warto też spojrzeć na inne kraje Unii Europejskiej. W nich prawie po połowie rozkładają się ustawodawstwa regulacyjne i wolnościowe. Przykładowo reguluje się ten zawód w krajach ogarniętych kryzysem jak Grecja, Hiszpania i Włochy w przeciwieństwie do Holandii, czy Niemiec. Mi w szczególności przypadło do gustu rozwiązanie rynku tych usług u naszego zachodniego sąsiada. Szczegółowych informacji udzieliła mi Ambasadzie Republiki Federalnej Niemiec, która w odpowiedzi na moje pytania przysłała pismo od Federalnego Ministra Gospodarki i Technologii. W Niemczech rynek usług przewodnickich nie jest regulowany i dostęp do tego zawodu nie jest obwarowany spełnieniem określonych warunków wprowadzono dodatkowe nieobowiązkowe certyfikaty dla osób wykonujących ten zawód. Wydaje go Federalny Związek Niemieckiej Gospodarki Turystycznej i Niemiecka Wyższa szkoła w Bremie. Ten dokument jest dowodem zdolności i kwalifikacji danego przewodnika. Jest to nijako dokument zwiększający wiarygodność i atrakcyjność na rynku jednak nie decydujący o obecności na nim.

Posiadając taki certyfikat klient będzie w miarę pewny, co do jakości otrzymanej usługi. Jednak to klient ostatecznie zdecyduje o tym jakiego przewodnika wybrać. Przy tym warto przypomnieć, że Konstytucja RP w Art. 54 każdemu zapewnia wolność wyrażania swoich poglądów oraz pozyskiwanie i rozpowszechnianie informacji (oczywiście o ile nie narusza norm prawnokarnych). Dlatego argumenty przewodników, że ich konkurenci będą podawać informacje nieprawdziwe uważam za nietrafiony. Każdy z nas ma prawo do swoich poglądów i rozpowszechniania informacji, a czym innym jak nie owym rozpowszechnianiem informacji jest usługa przewodnicka? Znane są przypadki karania mandatami osób bez licencji, które oprowadzały po mieście znajomych. Kładąc na szali wartości jakimi są wolność słowa i rozpowszechniania informacji oraz potencjalne propagowanie informacji nieprawdziwych przychylam się do tych pierwszych. Wreszcie nie trudno wyobrazić sobie sytuację, gdy ktoś kto chce promować swoje kontrowersyjne poglądy przejdzie kurs, zda egzamin a następnie już jako licencjonowany przewodnik będzie wprowadzał ludzi w błąd. Zresztą dziwi mnie założenie organizacji przewodnickich, że tak będzie. Nikomu nie będzie zależało na naciąganiu turystów, by w efekcie tego wylecieć z rynku. Przeciwnie konkurencja będzie tylko sprzyjać w poprawie jakości treści jak i formy przekazanych opowieści.

Moim zdaniem organizacje przewodnickie zamiast bronić swojej korporacji powinny iść w kierunku wprowadzenia tego typu certyfikatu w Polsce. Jest to w moim przekonaniu rozwiązanie kompromisowe. Z jednej strony zawód przewodnika zostaje otwarty i rządzi nim wyłącznie zdrowa konkurencja z drugiej strony opłaca się dokształcać na kursach, by posiadać certyfikat. Wówczas to konsument będzie mógł wybrać, czy woli certyfikowanego przewodnika, czy nie.

Przykładem organizacji, która usilnie zabiega o zachowanie reglamentacji na usługi przewodnickie jest PTTK, która na swojej stronie zamieściła bez wiedzy i zgody redakcji mój wcześniejszy tekst dotyczący przewodnictwa. Jednocześnie nic o mnie nie wiedząc anonimowy autor wpisu nazywa mnie jak i innych kolegów dziennikarzy (zwolenników uwolnienia przewodnictwa) „pseudoprzewodnikami”. PTTK nawołują także do wysyłania protestów do takich autorów. W tym miejscu chciałbym poinformować, że na adres redakcyjnej skrzynki nie przyszedł ani jeden krytyczny e-mail związany z wcześniejszym artykułem. Przeciwnie widać, że w Internecie jest znacznie więcej zwolenników niż przeciwników takiego rozwiązania. Właściwie przewodnicy zostali sami w sporze z Ministrem Sprawiedliwości.

Osobiście opowiadam się za zrobieniem wyjątku tylko dla przewodników górskich, gdyż od jakości ich usług zależy zdrowie i życie często niedoświadczonej grupy. Jednak jak się okazuje nie zawsze dokument daje 100% pewności. Przykładem może być niedawna ewakuacja turystów z Babiej Góry. Wśród nich było kilku przewodników w wywiadzie udzielonym dla Gazety Wyborczej (Dlaczego turyści lekceważą Babią Górę?, 23 stycznia 2012 r.) Jerzy Siodłak, naczelnik beskidzkiego GOPR-u dziwił się, że doświadczeni przewodnicy postanowili pokazać góry w tak trudny warunkach. Widać, że licencja to nie wszystko. W telewizji w ramach materiałów związanych z akcją GOPR-u można było zobaczyć wypowiedź mężczyzny – miłośnika turystyki górskiej, który relacjonował, że zawrócił ze szlaku widząc fatalne warunki. Dodał, że był zdziwiony, że jakaś grupa nie zrezygnowała z dalszej wędrówki.

W moim przekonaniu uwolnienie tego zawodu może tylko spowodować boom na usługi przewodnickie. Pojawią się nowi przewodnicy, a obecni dostaną dodatkowy bodziec konkurowania na tym rynku. Obecnie oprócz zorganizowanych grup Polacy rzadko decydują się na zwiedzanie z przewodnikiem. Uwolnienie tego zawodu spowoduje prawdziwą konkurencję i wojnę o klienta. Być może w początkowym etapie znajdzie się grupa osób merytorycznie nieprzygotowanych do świadczenia tego typu usług i część klientów będzie niezadowolona z jakości usług jednak z czasem wieści o dobrych i złych przewodnikach szybko się rozejdą. Jestem także przekonany, że najlepsi i najaktywniejsi przewodnicy nie mają się czego bać i bez problemu poradzą sobie na zderegulowanym rynku.

Podsumowując, czy przewodnicy mają jakieś szanse na zachowanie tego systemu? Chyba nie. Jak podaje blogwolneprzewodnictwo.blog.pl decyzje o uwolnieniu tego zawodu już zapadły. Doradca Ministra Sprawiedliwości autorowi bloga miał udzielić informacji, iż „wszystkie zawody w gestii Ministra Sportu zostaną uwolnione”.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz