„Oskarżony Jan Długosz” – Andrzej Zieliński – recenzja |
Niniejsza książka stanowi niebanalny osąd jednego z najbardziej znanych polskich kronikarzy. Bardzo prostym językiem, ale nie pozbawionym prawniczego słownictwa, nadającego sprawie autentyczności, został opisany wirtualny proces, w którym oskarża się Jana Długosza o subiektywizm historyczny, zakłamania i plagiaty.
„Ten »proces« powinien się wreszcie odbyć. Nie dlatego, by pastwić się nad najwybitniejszym polskim kronikarzem i rażącymi błędami popełnionymi przez niego, lecz w imię prawdy historycznej. Tworząc wiekopomne dzieło, Jan Długosz z premedytacją przeinaczał lub przemilczał niektóre wydarzenia w dziejach Polski, zmieniał fakty historyczne, krzywdząc niekiedy bohaterów swoich »Roczników, czyli kronik sławnego Królestwa Polskiego«, ale przede wszystkim wypaczają sens ich postępowania. Poprawiał historię tak, jak było mu wygodnie. (...) Gdyby proces Jana Długosza odbywał się w naszych czasach, w XXI wieku, to mógłby przebiegać właśnie tak...”
Proces nad Janem Długoszem odbył się na łamach książki Andrzeja Zielińskiego – doktora nauk politycznych, dziennikarza i historyka – który na potrzeby owego procesu wskrzesił historyczne postaci najbardziej skrzywdzone przez kronikarza, aby te mogły dać świadectwo prawdzie minionych wieków.
We wstępie swojej książki Zieliński przedstawia krótki stan badań, dotyczący europejskiego i polskiego dziejopisarstwa. Wymienia najpierw zagranicznych „kronikarzy” jak Widukind z Korbei, Ibrahim Ibn Jakub czy Konstantyn Porfirogenety, podając tytuły ich dzieł, w których znajdują się, często szczątkowe, informacje o dziejach Polski. Następnie przybliża kształt i treść pierwszej polskiej kroniki, którą była napisana w XII wieku Kronika polska Galla Anonima, powstająca prawdopodobnie na podstawie rozmów prowadzonych na dworze królewskim między samym kronikarzem a przebywającymi tam „sędziwymi Polakami„. Zakłada się więc, że doszło do zakłóceń w porozumieniu między stronami, gdyż Gall nie znał ojczystego języka Polaków, Ci z kolei nie znali dobrze łaciny. Tak więc dzieło przez niego stworzone także nie jest wolne od błędów, uproszczeń czy przeinaczeń. Również Wincenty Kadłubek dokonał udoskonalenia pewnych faktów oraz jak nazywa to Zieliński ”gorliwie zajął się tworzeniem nowych zdarzeń historycznych, wyłącznie dla potwierdzenia swojej wizji najstarszych dziejów Polski”1. Nie tylko więc głównemu oskarżonemu w tej sprawie zarzuca się kłamstwo przy tworzeniu kroniki, ale także jego poprzednikom, którzy podjęli się podobnego przedsięwzięcia. Warto w tym miejscu zaznaczyć, że istnieli jednak kronikarze, których relacje moglibyśmy uznań za wiarygodne. Był wśród nich Marcin z Opawy, którego dzieło nie zachowało się do dzisiejszych czasów. Oprócz niego wymienia autor jeszcze Wincentego z Kielczy czy Piotra z Byczyny. Niestety dla większości polskich kronikarzy liczyła się bardziej forma i sensacyjność historii niż autentyczne dzieje. Zieliński zarzuca im, zwłaszcza Gallowi Anonimowi i Wincentemu Kadłubkowi, a pośrednio także Janowi Długoszowi, iż „traktowali pisanie kroniki jako popis własnej erudycji”2.
Sąd otwiera sprawę z powództwa interesu społecznego przeciwko kronikarzowi Janowi Długoszowi. Jako pierwszy głos ma oskarżyciel, który przedstawia krótko sylwetkę oskarżonego, podając najważniejsze informacje o jego rodzinie i pełnionych przez niego funkcjach. Przedstawia (nie są podane personalia prokuratora) w tym miejscu akt oskarżenia, mówiący o zniewadze, fałszywych zeznaniach i oświadczeniach, a także o plagiatach i wielu innych wykroczeniach tego typu. Wszystkie oskarżenia podparte są współczesnymi artykułami kodeksów karnych. Wielokrotnie zarzuca mu się subiektywizm na rzecz obiektywizmu historycznego. Za karygodne uważa się także wypisywanie nieprawdy o osobach już nieżyjących, a więc nie mogących bronić swego dobrego imienia. Proces miał więc być też szansą dla nich, by mogły przedstawić własną wersję wydarzeń, przeważnie inną od tej przedstawionej wRocznikach. Po przeprowadzonej analizie wypowiedzi świadków, nie ma wątpliwości, że to, w jaki sposób zostały przedstawione poszczególne wydarzenia czy osoby, zależało od humoru kronikarza i jego sympatii bądź antypatii. Zdumiewające jest to, że fałszywe są także jego relacje co do wydarzeń, w których sam uczestniczył. To kolejny powód, dla którego jego dzieło nie powinno być uważane za autentyczne.
Prokurator, chcąc potwierdzić wysunięte przez siebie zarzuty, powołuje się na autorytet współczesnych Długoszowi historyków i kronikarzy, który już wtedy uważali dzieło Długosza za bajki, wymysły, a jego styl określali szorstkim, język zaś pełnym skażeń i niedociągnięć. Stanisław Sarnicki określił dzieło Długosza „nieociosanych klocem, wymagającym dopiero obróbki”3. Według oskarżyciela, dzieło polegało na uzasadnianiu postawionych przez niego wcześniej tez, a więc jest ono „często pisane kłamstwem”4.
W kolejnych pięciu rozdziałach głos mają świadkowie oskarżenia, a są to kolejno: Mieszko II Lambert, Bolesław II zwany Zapomnianym, Bolesław Śmiały, Wincenty z Szamotuł (wojewoda poznański i starosta generalny Wielkopolski za panowania Władysława Łokietka) oraz Gniewosz z Dalewic (szlachcic herbu Kościesza). Każdy ze świadków krótko przedstawia swoje pochodzenie w celu zweryfikowania faktów z tym, co napisał o nich Długosz. Następnie przedstawiają swoje zarzuty.
Dwa kolejne rozdziały to mowa obrony i powołanych przez nią świadków. Tu następuje dopełnienie biografii Jana Długosza, która według obrony, została wcześniej przedstawiona pobieżnie, z pominięciem istotnych faktów, m.in. dotyczących edukacji oskarżonego. Pada tu istotne dla sprawy pytanie, mianowicie czy można stosować obowiązujące dziś prawo do osądu osoby, żyjącej w średniowieczu? W oskarżeniu wielokrotnie mówi się o popełnianych przez Długosza plagiatach, jednak w czasach kiedy on tworzył, nie było żadnych przepisów, które zabraniałyby korzystania z dóbr intelektualnych innych osób bez podawania źródła (prawo autorskie zostało ukształtowanie w XIX w. - przyp. recenzenta). Obrona w swoim wystąpieniu powołuje się na opinie historyków, którzy cenili pracę Długosza. Są to m.in.: Sędziwój z Czechła (uczony, żyjący w czasach Długosza), Jan Dąbrowski (prof. Uniwersytetu Wileńskiego i Jagiellońskiego, znawca dziejopisarstwa) i Julia Mruk (znawczyni twórczości Długosza). Ci, a także inni badacze dziejopisarstwa, doceniają próbę ukazania przez Długosza historii Polski na tle innych krajów europejskich, a błędy przez niego popełnione tłumaczą brakiem dostępu do wiarygodnych źródeł.
Do głosu zostaje dopuszczony sam oskarżony. „Podejmując, z boską pomocą, ten wysiłek, wiedziałem z góry, że nie będę chciał być tylko zwykłym annalistą ograniczającym się do podawania dat, imion i wydarzeń. Pisałem owe księgi naszych dziejów z myślą o pokazaniu także przyczyn i skutków tego wszystkiego, co zostało gdzieś już wcześniej zapisane”5. Na swoją obronę przytacza też fragmenty „Listu dedykacyjnego”, poprzedzającego Roczniki, w którym zaznaczył, że trudno jest uniknąć pomyłek przy tworzeniu tak wielkiego dzieła. Celem nadrzędnym jego pracy miało być uchronienie pamięci o narodzie polskim przez zapisanie wszystkich możliwych informacji. Tłumaczy, iż zapisywał wszystko to, o czym wówczas się mówiło i pisało. Prosi też historyków, by dzieło jego poprawili i dopełnili. Apeluje, by na bieżąco spisywali dzieje swojej ojczyzny w celu uniknięcia błędów, które on sam popełnił z braku wiedzy.
Sąd, po wysłuchaniu obydwu stron, ogłasza wyrok, przy pełnej świadomości tego, iż niemożliwością jest wymierzanie kary osobie od dawna nie żyjącej. Podaje się więc do publicznej wiadomości przebieg procesu w formie niniejszej książki. Taki wyrok, choć bardzo symboliczny, ma być przestrogą dla wszystkich, którzy przy pracy nad swoimi dziełami historycznymi stosowali metody subiektywne, jak czynił to Jan Długosz.
Podsumowują wirtualny proces, bo przecież tylko o takim możemy mówić w przypadku naszego oskarżonego, został on opisany przez Zielińskiego w sposób bardzo przystępny. Nie brakuje też humorystycznych wypowiedzi dotyczących Jana Długosza, sprzyjających łatwiejszemu odbiorowi książki. Pozycja ta jest ważnym źródłem sytuującym polskie kroniki na tle dziejopisarstwa europejskiego. Cenne są wskazówki autora, dotyczące czytania średniowiecznych kronik. „Trzeba, biorąc do ręki którąkolwiek z polskich kronik, najpierw uzmysłowić sobie, w jakich czasach ona powstawała, kim był piszący, komu służył i od kogo pozostawał materialnie i duchowo zależny, a przede wszystkim – skąd czerpał informacje do swoich zapisów”6. Jak mówi dalej Zieliński, trzeba być krytycznym nie tylko w stosunku do spraw, które dzieją się aktualnie, ale także do tych, mających miejsce w dalekiej przeszłości.
Plus minus
Na plus:
+ przedmowa autora wprowadzająca czytelnika w tematykę i wyjaśniająca cel publikacji
+ ciekawe ujęcie tematu
+ prawnicze słownictwo dodające autentyzmu
+ duża czcionka
+ twarda okładka
+ ładne wydanie
+ bogata bibliografia
+ zdjęcia z krótkimi opisami
Na minus:
- nieuporządkowana bibliografia
- brak przypisów
Tytuł: Oskarżony Jan Długosz
Autor: Andrzej Zieliński
Wydawnictwo: Świat Książki
Rok wydania: 2011
Format: 14,5 x 20,5 cm
ISBN: 978-83-7799-043-8
Stron: 176
Oprawa: twarda
Cena: 32,90 zł
Ocena recenzenta: 9/10
- A. Zieliński, Oskarżony Jan Długosz, Warszawa 2011, s. 20. [↩]
- Ibid., s. 27. [↩]
- Ibid., s. 41. [↩]
- Ibid., s.44. [↩]
- Ibid., s. 144. [↩]
- Ibid., s. 164. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.
„istnieli jednak kronikarze, których relacje moglibyśmy uznań za wiarygodne. Był wśród nich Marcin z Opawy, którego dzieło nie zachowało się do dzisiejszych czasów” to skąd wiadomo, że wiarygodne?
„Wszystkie oskarżenia podparte są współczesnymi artykułami kodeksów karnych” to chyba anachronizm totalny ...
„kolejny powód, dla którego jego dzieło nie powinno być uważane za autentyczne” autentyczne jest, co najwyżej nie zawsze wiarygodne
Bolesław II zwany Zapomnianym - brak dowodów, że w ogóle istniał, a tu ma być świadkiem
„Jak mówi dalej Zieliński, trzeba być krytycznym” dobrze by wziął sobie tę radę do serca.