„Żegnając umarłych. Pamiętnik rodzinny” – L. Appignanesi – recenzja |
Żydówka szuka swojej tożsamości i rodziny. Bliskich odnajduje we wspomnieniach matki chorej na Alzhaimera. Śladów kultury poszukuje w miejscu przeklętym przez jej rodziców. Polska rzeczywistość okazuje się być jednak zupełnie inna niż ta, której spodziewa się Lisa. Poruszające i ironiczne. Ostatnie pożegnanie. Nie tylko z umarłymi.
Lisa Appignanesi to dzisiaj między innymi uznana angielska powieściopisarka i autorka scenariuszy filmowych. W jej dorobku można znaleźć takie dzieła jak: Kobiety Freuda czy biografię Simone de Beauvoir – jednej z pionierek feminizmu lat 60. i 70. XX wieku we Francji.
Twórczyni recenzowanej książki została autorytetem w dziedzinie literatury. Była żydowskim dzieckiem urodzonym w Polsce rok po zakończeniu II wojny światowej. Jest przedstawicielką pierwszego powojennego pokolenia, dlatego też nigdy nie zapomniała o stygmacie, którym została naznaczona.
Już na początku swojego pamiętnika Appignanesi odnosi się do wydarzeń z okresu wojny, które destrukcyjnie wpłynęły na nią samą i jej brata przez pryzmat doświadczeń ich rodziców. W okresie młodzieńczego buntu, pisarka całkowicie odcięła się od trudnego tematu cierpienia Żydów w czasie II wojny światowej. Świadomie powraca jednak do tematyki Holocaustu swojej własnej rodziny już jako dorosła kobieta. Robi to pod wpływem pytań o przeszłość swoich własnych, niemal dorosłych dzieci, jak również na skutek pogarszającego się stanu zdrowia chorej na Alzhaimera matki – jedynego żyjącego świadka historii rodziny Appignanesi.
Autorka czuje się zobowiązana do wyjaśnienia i uporządkowania losów rodziny Lipszyców. Ze strzępków informacji, które przechowywała przez lata w swojej pamięci, nielicznych archiwalnych zdjęć oraz na podstawie męczących rozmów z matką, wyłania się ponury obraz niemieckiej okupacji i okropność wojny.
Nie brakuje tutaj opisów autentycznych – są to niewyobrażalne doświadczenia rodziny twórczyni, takie jak spożywanie kału przez jej ojca lub udawanie wysokiego rangą oficera Gestapo przez jej wuja, i jednocześnie brata ojca Appignanesi, który w zależności od przyjętej wersji miał ratować Żydów lub ich unicestwiać, żeby później, jako bogaty staruszek, osiąść w Urugwaju.
Przyjazd do Warszawy w 1997 roku stał się koniecznością, ale i prawdziwą próbą dla autorki. Lisa wraz z przyjaciółką Moniką, której rodzina także doświadczyła Shoah, odkryły, że w Polsce nie ma chęci do kultywowania pamięci o bestialsko zabitych Żydach. Brak tu miejsca na wspomnienie Holocaustu, a ukryty antysemityzm traktuje się jako przerywnik towarzyskich rozmów. Podczas pobytu w Polsce Appignanesi poszukuje informacji w warszawskich archiwach, i w ironiczny sposób poddaje refleksji paradoksy, jakich doświadcza. Jedną z napotkanych niezrozumiałych sytuacji jest choćby ceremonia przy Grobie Nieznanego Żołnierza w Warszawie, podczas której ambasadorowi azjatyckiego państwa odtworzono izraelski hymn narodowy.
W Żegnając umarłych… nie brakuje również nostalgicznych momentów, takich jak spotkanie autorki z Andrzejem Latko, który pomagał jej rodzinie w czasie wojny (udostępnił im wówczas pokój w swoim mieszkaniu).
Wzruszające są wędrówki Appignanesi po miejscach, w których przebywali lub cierpieli jej rodzice w czasie II wojny światowej. Wręcz piękne są momenty, w których Lisa, mimo całego swojego żalu próbuje poczuć to, co czuli jej rodzice. Zrozumieć, co myśleli, i wyobrazić sobie wszystko, co jej matka i ojciec widzieli oraz musieli przeżywać.
Interesująca jest relacja autorki i jej matki. Uwalnia ją z niszczącej choroby –pozwala przypomnieć jej barwne i pełne adoratorów życie, które kiedyś wiodła. przywołuje barwne i pełne adoratorów życie. Można odnieść czasem wrażenie, że Appignanesi nienawidzi matki. Za kłótnie z ojcem, których jako dziecko była świadkiem, za liczne kłamstwa i manipulacje. Jednak to nieprawda. Autorka nienawidzi jednak choroby Alzhaimera – to ona kradnie z jej pełnej energii matki nie tylko życie, także samej twórczyni, ale przede wszystkim pamięć i wszystko, co jest cechą indywidualną człowieka.
W Żegnając Umarłych… to właśnie przeszłość matki Lisy lub wspomnienia o niej są podstawą książki, w której, tak jak i w życiu, matka odgrywa pierwszorzędną rolę, jest opoką. Żydówka wyglądała jak aryjska piękność, ale to sprytem, pomysłowością i wielką odwagą ratuje swojego męża i dzieci.
Czytanie książki, która ze względu na tematykę nie jest przyjemna, uatrakcyjnia język zastosowany przez autorkę. Podczas lektury odnosi się wrażenie, że Appignanesi opowiada nam swoją historię tu i teraz. Używa prostych, zrozumiałych, ale nie prymitywnych zwrotów. Zupełnie jakby siedziała przy filiżance angielskiej herbaty i snuła swoją opowieść ze łzami w oczach, ale i z uśmiechem na ustach. Styl pisania jest lekki, pozbawiony patosu. Dzięki temu książkę czyta się bardzo szybko.
Cennym zabiegiem ze strony twórczyni jest kompozycja książki. Podział na rozdziały stworzyła w niezwykle prosty lecz wysublimowany sposób. Dzięki temu czytelnik bezproblemowo przyswaja informacje, ale też koncentruje się na danym fragmencie.
Wartość tej książki jest nieoceniona, ponieważ opiera się na autentycznych wydarzeniach, a opisy są tak szczegółowe, że pozwalają na uzupełnienie wiedzy o II wojnie światowej oraz niemieckiej okupacji w Polsce. Umożliwiają one także dogłębne poznanie i uświadomienie sobie piekła, którego musieli doświadczyć Żydzi, szczególnie ci z Europy.
Porównywanie tej książki z jakąkolwiek inną, o podobnej tematyce, jest tutaj zbędne, ponieważ niemożliwym jest zestawienie czyichś indywidualnych losów. Oczywiście, istnieje mnóstwo prac dotyczących wojny, a każda z nich jest cenna i nowatorska na swój sposób, gdyż opowiada o życiu ludzi. Często, jak w tym przypadku, spisanie wspomnień staje się jedyną możliwą formą wyjaśnienia losów danej rodziny i złożenia im hołdu w postaci pamięci oraz przekazania ich historii następnym pokoleniom. Tylko w taki sposób możliwe jest pożegnanie – pogodzenie się z niezrozumiałym odejściem bliskich.
Kupno Żegnając umarłych… to koszt około 34 złotych. Nie jest to wygórowana cena za książkę, która liczy ponad 250 stron i sklejono ją w solidny sposób. Interesujące jest także zdjęcie na okładce w formie kolażu, na którym wykorzystano rodzinne fotografie autorki. To niewątpliwie podnosi jakość wydania. Pozytywny jest także fakt, że średniej wielkości tom nie jest ciężki. Najprawdopodobniej za sprawą papieru, niestety słabej jakości, który źle wpływa na estetykę tego wydania.
Minusem jest także brak zdjęć wewnątrz książki, który jednak można zrozumieć z uwagi na fakt, że twórczyni posiadała nieliczne archiwalne fotografie, a sama objętość recenzowanej pozycji już jest imponująca.
W mojej subiektywnej ocenie Żegnając umarłych. Pamiętnik rodzinny to literatura, po którą warto sięgnąć. Choćby dlatego, żeby dowiedzieć się czym jest szczęście. Żeby poddać się refleksji nad tym, że w czasie II wojny światowej, „(..) żyli źli ludzie i dobrzy ludzie. Jednostki zachowały zdolność do aktów humanitarnych”, co wcale nie jest takie oczywiste, i o czym często zdajemy się zapominać. Zwłaszcza przy kolejnym roztrząsaniu tego, po czyjej stronie jest większa wina czy zasługi w tym największym konflikcie zbrojnym w dziejach ludzkości. Warto poznać historię rodziny autorki i oddać hołd tym, którzy już nigdy nie wrócą. Bowiem jak mówi stare porzekadło – umarli żyją tak długo, jak długo o nich pamiętamy. Polecam.
Plus minus
Na plus:
+ cena
+ styl
+ wielkość i lekkość egzemplarza
+ nowe spojrzenie na losy Żydów podczas okupacji niemieckiej w Polsce na tle II wojny światowej, ale również po jej zakończeniu
+ krytyka Polski wobec braku pamięci o Holocauście i antysemityzmie
+ precyzja śledztwa, które jest wręcz detektywistyczne, naukowe
Na minus:
- brak zdjęć wewnątrz książki
- papier bardzo słabej jakości
Tytuł: Żegnając umarłych. Pamiętnik rodzinny
Autor: Lisa Appignanesi
Tłumaczenie: Michał Ronikier
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2007
ISBN: 978-83-08-03934-2
Liczba stron:
Oprawa: miękka
Cena: 34,99 zł
Ocena recenzenta: 10/10
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.
Czytam bardzo wiele na temat Holokaustu, historii Żydów w Polsce i przeraża mnie coraz bardziej skala żydowskiego zakłamania - u Lisy Appignaesi, która jest osobą opiniotwórczą, czytam iż Powstanie Warszawskie zostało „ zainspirowane” Powstaniem w Gettcie warszawskim i że powstańców w gettcie było 1500, a powstańców warszawskich 2500. Dlatego cały świat słyszał o powstaniu w gettcie, a powstanie warszawskie zdaje się być nieważnym epizodem.Takich mimochodem wygłaszanych opinii jest w tej książce bardzo wiele i pisze to osoba wykształcona, mająca szeroki dostęp do źródeł historycznych! Bzdury, takie same jak to, że wszyscy Żydzi wyjechali z Polski. Wychowałam się na ulicy liczącej 24 numery, w trzech domach mieszkali Żydzi, myślę, że to nie jedyne egzepmplum.W książce Pani Appignanesi razi mnie również protekcjonalny ton autorki.