Wywiad z dr. Sławomirem Poleszakiem na temat polskiego podziemia niepodległościowego |
Dr Sławomir Poleszak, naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej w Lublinie w wywiadzie odpowiada na pytania związane z polskim podziemiem niepodległościowym i jego bohaterami - „naszym obowiązkiem jest kultywować pamięć o nich”.
Paweł Markiewicz: Od 1 marca 2011 r. obchodzimy Narodowy Dzień Żołnierzy Wyklętych. Dlaczego jest to akurat ten dzień?
Dr Sławomir Poleszak: 1 marca 1951 r. w więzieniu mokotowskim wykonano wyroki śmierci na członkach ostatniego, czwartego Zarządu Zrzeszenia „Wolności i Niezawisłość„ nie kontrolowanym przez UB na czele w ppłk. Łukaszem Cieplińskim „Pługiem„. Kolejny V zarząd WiN tzw. ”piąta komenda” była już komendą prowokacyjną. Wykonanie wyroków śmierci na członkach IV Zarządu WiN zakończyło działalność zorganizowanych, centralnych struktur podziemia niepodległościowego, które działało w powojennej Polsce.
Od kiedy zaczęto mówić o Żołnierzach Podziemia Niepodległościowego jako o Żołnierzach Wyklętych?
- Komunistyczna propaganda przez ponad czterdzieści lat mówiła o nich jako o „bandytach„, „reakcjonistach„, „marginesie społecznym„, który nie potrafił dostosować się do nowych ”demokratycznych” przemian w powojennej Polsce. Termin ”Żołnierze Wyklęci” przyjął się w latach 90’. Po raz pierwszy użyty został na jednej z pierwszych wystaw dotyczących tej tematyki, później wydany został album pod takim samym tytułem, książka Jerzego Śląskiego i określenie to weszło wtedy do szerszego obiegu. W moim jednak mniemaniu nie jest to określenie które bardzo dokładnie oddawałoby nazwę tego środowiska które walczyło z komunistami po 1944 r.
Dla mnie osobiście bliższe jest pojęcie „powojenne podziemie niepodległościowe„, nie mniej jednak używam również określenia ”Żołnierze Wyklęci”, chociaż posługując się nim, podkreślamy raz jeszcze to, że ci ludzi byli wyklęci przez komunistów, a dowodem jest to, że niektórzy żołnierze tego podziemia nie do końca utożsamiali się z tym określeniem, twierdząc, że dalej traktowani są jako wyklęci.
Wspomnijmy może o tych najsłynniejszych akcjach żołnierzy podziemia niepodległościowego. ..
- Mówiąc o działalności zbrojnej podziemia mówimy o setkach, tysiącach różnego typu akcji. Oczywiście jest kilka takich akcji, które weszły do kanonu i symboliki związanej z nimi.
Na pewno są to dwie największe bitwy, które stoczyły oddziały podziemia z żołnierzami Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego czy jednostkami NKWD. Mam tu na myśli bitwę pod Kuryłówką 7 maja 1945 r., gdzie oddziały Narodowego Zjednoczenia Wojskowego starły się z jednostkami NKWD. W walce tej poległo około 70 bojców sowieckich, czy też bitwa w Lesie Stockim 24 V 1945 roku gdzie około 200 osobowe zgrupowanie DSZ kpt. Mariana Bernaciaka „Orlika” odparło atak i rozbiło grupę operacyjną NKWD, UB i KBW liczącą ponad 600 osób.
Taką symboliczną akcją jest też operacja z 8 na 9 maja 1945 r., która też pokazuje dramatyzm walki tego podziemia. Kiedy cała Europa świętowała zakończenie wojny, 200 osobowe zgrupowanie majora Jana Tobortowskiego „Bruzdy” wkroczyło do miejscowości Grajewo, opanowało je, rozbiło Urząd Bezpieczeństwa, komendę Milicji Obywatelskiej i zablokowało pododdział sowiecki i w wyniku tej akcji uwolnionych zostało ponad stu więźniów ze znajdujących się tam aresztów. Zniszczona została cała infrastruktura administracji komunistycznej.
Odbyło się wiele tego typu akcji mających na celu sparaliżowanie administracji komunistycznej i przede wszystkim uwalnianie działaczy niepodległościowych, którzy znaleźli się więzieniach czy aresztach np.: Radom, Kielce, Zamość i wiele, wiele innych. Akcje te ukazywały specyfikę i cele działalności żołnierzy powojennego podziemia niepodległościowego., czyli przede wszystkim działalność samoobronną przeciwko siłom sowieckim i rodzimym komunistom. Były to zasadzki na grupy operacyjne KBW, NKWD, które przeprowadzały aresztowania czy pacyfikacje terenu, rozbicia i rozbrojenia posterunków milicji, rozbicia pododdziałów WP, likwidacje funkcjonariuszy UB, działaczy PPR jak również tych ludzi których uważano za współpracowników nowej władzy, którzy szkodzili społeczności lokalnej.
Z jakich organizacji istniejących w czasach Polski Podziemnej wywodzili się „Żołnierze Wyklęci”? Czy może byli to młodzi ludzie nie związani z nimi którzy chcieli jeszcze walczyć?
- Oczywistym jest, że podziemie niepodległościowe walczące po 1944 r. było kontynuacją tego podziemia które walczyło przez pięć lat niemieckiej i sowieckiej okupacji. Należy pamiętać również, że podziemie nie było jednolite. Z AK wywodzą się dwie najważniejsze organizacje powojennego podziemia : Delegatura Sił Zbrojnych na Kraj działająca w okresie maj-sierpień 1945 r., a następnie Zrzeszenie Wolność i Niezawisłość. Jest to tak naprawdę połowa sił z którymi mamy do czynienia po 1944 r. Kolejnym niezmiernie ważnym nurtem jest nurt narodowy czyli Narodowe Siły Zbrojne później Narodowe Zjednoczenie Wojskowe. Podczas badań można jednak dostrzec decentralizację tego podziemia i powstawanie organizacji lokalnych czyli np.: Konspiracyjne Wojsko Polskie stworzone prze kpt. Stanisława Sojczyńskiego „Warszyca„, Wielkopolska Samodzielna Grupa Operacyjna „Warta„ ppłk. Andrzeja Rzewuskiego ”Hańczy” i wiele mniejszych. Związane to było z rozbijaniem kolejnych Zarządów WiN, czy Komend Głównych NZW. Dowódcy byli aresztowani i coraz większa władza pozostawała na niższym poziomie lokalnym: okręgów, obwodów, czy dowódców oddziałów zbrojnych.
Musimy jednak pamiętać, że walka zbrojna nie była jedną formą działalności podziemia. Bardzo ważną rolę odgrywała praca wywiadowcza polegająca na zbieraniu informacji o obsadzie stanowisk w komunistycznej władzy, zarówno PPR, jak również UB, MO, dokumentowanie wszelkich aktów zbrodni, których dopuszczali się komuniści, po to, żeby ich później w wolnej Polsce z tych zbrodni rozliczyć. Była to również propaganda, czyli uświadamianie społeczeństwa poprzez wydawanie prasy podziemnej, zwoływanie wieców, mówienie, że ta rzeczywistość nie jest tą o którą walczyli, że należy trwać w oporze. Uświadamiano jak należy głosować podczas referendum ludowego z czerwca 1946 roku czy też w wyborach ze stycznia 1947 roku.
Jak szacunkowo mógł przedstawiać się stan liczbowy działaczy podziemia po 1944 r.?
- Nie mamy dokładnych danych liczbowych. O ile szacujemy, że AK w przededniu akcji Burza liczyła około 350 tys. żołnierzy, o tyle szacunki po 1944 r. są wielce problematyczne. Należy szacować, że przez terenowe siatki podziemia i oddziały zbrojne przeszło do 200 tys.. osób, co jest liczbą bardzo znaczącą. Jeśli chodzi o oddziały partyzanckie, szacujemy, że w tym szczytowym okresie czyli w połowie 1945 roku w polskich lasach było około 20 tys. ludzi z bronią w ręku, którzy aktywnie walczyli z komunistami. W wyniku działań zbrojnych aparatu represji i kolejnych amnestii stany te zmniejszały się znacząco. Do 1947 r. była to już liczba maksymalnie 9 tys., a po amnestii z tegoż roku od 1100 do 1800 osób, które postanowiły nadal trwać w zbrojnym oporze. Oczywistym jest, że nie byli oni jakimkolwiek realnym zagrożeniem dla komunistów, a ich ostateczna likwidacja była jedynie kwestią czasu.
Liczebność poszczególnych jednostek była zróżnicowana. Największe liczące po kilkaset osób były dowodzone przez mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zaporę„, kpt. Mariana Bernaciaka „Orlika„, mjr. Józefa Kurasia „Ognia” i mjr. Zygmunta Szendzielarza ”Łupaszkę”.
Uznaje się, że średnia liczba partyzantów w oddziale oscylowała między 30 a 50 osób, ale wraz z upływającym czasem, te liczby topniały.
Czy zdarzały się akcje które mogłyby w jakiś sposób zakłócić idealny obraz żołnierzy podziemia?
- Oczywiście, zdarzały się pojedyncze, mniej chlubne akcje. Mam na myśli akcję z Wierzchowin z czerwca 1945 r., kiedy to zgrupowanie Narodowych Sił Zbrojnych kpt. Mieczysława Pazderskiego „Szarego„ przeprowadziło pacyfikacje tej ukraińskiej miejscowości. W jej trakcie zginęło łącznie 194 osoby, akcje przeprowadzone przez kpt. Romualda Rajsa ”Burego” dowódcę III Brygady Wileńskiej NZW, które w styczniu 1946 r. dopuściło się pacyfikacji kilku wiosek białoruskich w powiecie Bielsk Podlaski w wyniku której zginęło kilkadziesiąt osób.
W lipcu 1947 r. połączone oddziały partyzancie pod komendą ppor. Stanisława Kuchcewicza „Wiktora” zaatakowały skomunizowaną wioskę Puchaczów i dopuściły się regularnej egzekucji 20 osób, które były albo członkami PPR, byłymi członkami KPP, bądź też były podejrzewane o współpracę z aparatem komunistycznym. Nie przypominam sobie jednak, aby wcześniej oddziały polskiego podziemia przeprowadziły egzekucję na takiej liczbie Polaków. Należy jednak pamiętać, że szczególnie w okresie późniejszym były to z reguły decyzje dowódców poszczególnych jednostek nad którymi nie było już zcentralizowanej władzy.
Czy w okresie istnienia PRL, mówiono o „Żołnierzach Wyklętych? W jaki sposób walczono z pamięcią o nich?
- Komuniści przyjęli zasadę, że pierwszym etapem walki z podziemiem było jego pokonanie jako głównego wroga nowego porządku, częściowo jego fizyczna likwidacja. Dzięki sowieckiej pomocy walka ta zakończyła się sukcesem. Kolejnym etapem było usunięcie ich ze świadomości społecznej. Stosunek komunistów do tych ludzi obrazuje między innymi fotografowanie zabitych partyzantów, niczym trofeów myśliwskich. Pamiętajmy również o tym, że ludzi tych chowano w bezimiennych mogiłach po to, żeby nie można było pielęgnować pamięci o nich choćby poprzez zapalenie znicza. Co więcej komuniści posuwali się jeszcze dalej. 7 marca 1949 r. w mokotowskim więzieniu zamordowano legendę lubelskiej konspiracji mjr. Hieronima Dekutowskiego „Zaporę” i jego sześciu podkomendnych. Szczególna perfidia komunistów polegała na tym, że ubrano ich w mundury niemieckich żołnierzy. Ten zabieg miał zapewnić, że nigdy nie zostaną zidentyfikowani. Dzięki najnowszej technice stało się inaczej.
W jaki sposób przejawia się czczenie pamięci o tych ludziach?
- Wolne badania naukowe prowadzone po 1989 r., a przede wszystkim ostatnie dziesięć lat działalności Instytutu Pamięci Narodowej pozwoliły na to, aby pamięć o żołnierzach podziemia niepodległościowego była bardziej żywa, oraz żeby świadomość o ich walce została zakorzeniona w pamięci ludzi. Ukazuje się mnóstwo książek, opracowań, albumów popularnonaukowych które tą świadomość upowszechniają i pogłębiają.
Nie należy oczywiście tej pracy zaprzestawać, ale nadal kontynuować. a naszym obowiązkiem jest kultywować pamięć o nich, nie zapominając również o tym, że czyny niektórych żołnierzy były mniej chlubne, dlatego nie powinno spisywać się ich historii w sposób hagiograficzny.
*dr Sławomir Poleszak - Urodził się w 1969 r., w Bełżycach koło Lublina. W latach 1990–1995 r. studiował historię w Instytucie Historii Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, a w latach 1997–2001 odbył studia doktoranckie. Pracę magisterską i doktorską napisał na seminarium prof. dr. hab. Tomasza Strzembosza. Stopień doktora nauk humanistycznych uzyskał w 2002 r. Początkowo pracował jako nauczyciel historii i wiedzy o społeczeństwie w Zespole Szkół Samochodowych im. Stanisława Syroczyńskiego w Lublinie. Od grudnia 2000 r. zatrudniony w Referacie Badań Naukowych, Dokumentacji i Zbiorów Bibliotecznych Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej Instytutu Pamięci Narodowej w Lublinie; od 1 października 2006 r. kierownik referatu, a od 1 lutego 2009 r. naczelnik Oddziałowego Biura Edukacji Publicznej. Badania naukowe koncentrował przede wszystkim na dziejach polskiego podziemia niepodległościowego oraz strukturach i metodach działania komunistycznego aparatu represji w latach 1944–1956. Od 2004 r. sekretarz redakcji periodyku IPN „Pamięć i Sprawiedliwość”; od 2009 r. redaktor naczelny. Otrzymał Wyróżnienie w konkursie im. S. Herbsta za pracę magisterską (1996). Współlaureat Nagrody im. Oskara Haleckiego na Książkę Historyczną Roku (2008).
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Dramatyzm podziemia? Chyba tylko brak akceptacji zmian które musiały nieuchronnie nastąpić, ba nawet nie tyle brak akceptacji co nie pogodzenie się z faktem, że broń trzeba odłożyć do kąta i działać rękami i umysłem a nie ołowiem.
A czymże, różnił się człowiek milicjant, człowiek pracujący w spółdzielni, człowiek robotnik cieszący się z pracy, człowiek rolnik cieszący się z reformy rolnej, człowiek chcący w końcu spokojnie żyć, od człowieka z bronią? Niczym - wszyscy oni są i byli ludźmi. A mord to mord niezależnie na jakim człowieku i niezależnie od durnych frazesów jakimi posługiwali się ci co pociągali za spust.
To nie byli Żołnierze Wyklęci, tylko raczej Członkowie Band walczące z uznanymi władzami, albo Członkowie zbrojnych Band Mordujących Cywili. I pytanie jest jedno: święcić ich pamięć? A po co chyba raczej na ich przykładzie uczyć czego nie należy robić i dlaczego...
Nie ma to jak czarno-biały świat. Gratuluję dobrego samopoczucia w rzeczywistości zero-jedynkowej. Pozdrawiam.