Zapomniana szarża Mazowieckiego. Wygrany bój o nienaruszalność polskiej granicy


Kwestia granicy polsko-niemieckiej w 1989 r. wcale nie była przesądzona. Wielu polityków RFN wprost postulowało powrót do jej przedwojennego kształtu. Zjednoczenie Niemiec mogło spowodować poważny kryzys i spór polityczny. Zapobiegł mu Tadeuszowi Mazowiecki, który stał za jedną z najlepszych szarży naszej dyplomacji ostatnich 25 lat.

Tadeusz Mazowiecki / fot. Artur Klose, CC-BY-SA-3.0

Tadeusz Mazowiecki / fot. Artur Klose, CC-BY-SA-3.0

Rok 1989 r. przyniósł w naszej części Europy szereg zmian. Odbyły się wybory czerwcowe, upadł mur berliński, kraje Europy Środkowej wybijały się na niezależność od ZSRR. Premierem w Polsce został Tadeusz Mazowiecki, który był pierwszym niekomunistycznym premierem od czasu zakończenia wojny. Szybko okazało się, że oprócz zmierzenia się z pilnymi reformami gospodarczymi na Mazowieckiego czeka prawdziwy bój o kształt naszej zachodniej granicy.

Problem nabrzmiewał w związku z możliwym zjednoczeniem Niemiec. Istniała obawa, co do uznania granicy polsko-niemieckiej na Odrze i Nysie Łużyckiej przez nowy rząd. Tym bardziej, iż wielu niemieckich polityków otwarcie postulowało  powrót do kształtu granic z 1939 r., podnosząc jednocześnie problem tzw. wypędzonych.

Mazowiecki chciał ten problem rozwiązać w trakcie spotkania z kanclerzem RFN Helmuthem Kohlem, którego zaprosił do Polski. Niemcy za miejsce spotkania proponowali Górę św. Anny, co spotkało się z mocną krytyką strony polskiej. Obawiano się prowokacji, gdyż wśród zachodnioniemieckich polityków nie należały do wyjątkowych głosy domagające się przyłączenia Śląska do Niemiec. Ponadto dla Polaków było to miejsce naznaczone bolesną historią, odbyła się tam jedna z bitew III powstania śląskiego. Ponadto Mazowiecki obawiał się, że wybór tego miejsca spowoduje mobilizację wśród Polaków na Śląsku, którzy zorganizują ogromną antyniemiecką manifestację, co nie sprzyjałoby koncyliacyjnemu charakterowi spotkania. Premier zaproponował inne miejsce - wieś Krzyżową k. Świdnicy. Wybór nie był przypadkowy, to w tej miejscowości swój majątek miał  Helmut James von Moltke, który był jednym z założycieli ruchu antynazistowskiego wewnątrz III Rzeszy nazwanego „Kręgiem z Krzyżowej”.

Helmut Kohl in Krzyzowa (Polen)

Helmuth Kohl w Krzyżowej / fot. Artur Klose, CC-BY-SA-3.0

W trakcie wizyty miano omówić wiele palących problemów w dwustronnych stosunkach. Jednym z nich była kwestia nowego traktatu granicznego. Kohl jednak odmówił, wykręcając się bliskimi wyborami. Bał się, że straci głosy niemieckich nacjonalistów oraz licznych członków ziomkostw.

Mazowiecki wówczas zaproponował przyjęcie wspólnej deklaracji o nienaruszalności granic, ale Kohl i tej propozycji powiedział nie. Słynny gest uścisku premiera RP i kanclerza RFN w Krzyżowej tak naprawdę nie niósł za sobą żadnych konkretnych postanowień. Wizyta Kohla została przerwana wieścią o waleniu się muru berlińskiego. Jednoczenie Niemiec stało się faktem.

Robert Krasowski1 uważa, iż Niemcy kupiły sobie zjednoczenie. 28 listopada Kohl w Bundestagu ogłosił Dziesięć punktów programowych dot. przezwyciężenia podziału Niemiec i Europy, których nie skonsultował z innymi państwami. Nie zawierały także żadnej informacji dotyczącej przyszłego kształtu granic. Niezadowolenie z samowoli kanclerza wyraziły Francja, Wielka Brytania, Włochy, Izrael i ZSRR. Tylko Stany Zjednoczone w pełni poparły plan Kohla. Kanclerz za najważniejsze uznał przekonanie do siebie Francji i ZSRR. Tej pierwszej obiecał poparcie dla integracji walutowej, a będącemu w kryzysie gospodarczym ZSRR udzielił gigantycznej pożyczki wynoszącej 5 miliardów marek.

O losie nowych Niemiec miała zadecydować konferencja dwa plus cztery z  udziałem RFN, NRD, Francji, USA, ZSRR i Wielkiej Brytanii. Minister spraw zagranicznych RP Krzysztof Skubiszewski zadbał o to, by w agendzie konferencji znalazł się zapis, iż rozmowy mają obejmować także „kwestię bezpieczeństwa państw sąsiednich”2. Jednak w konferencji nie przewidziano udziału Polski. Mazowiecki nie bagatelizował znaczenia tego spotkania i domagał się naszego udziału. Obawiał się, że bez naszej reprezentacji podobnie jak w Jałcie mocarstwa ponad naszymi głowami zdecydują o kształcie polskich granic. Kohl odmawiał, uznając uznając tę propozycję za upokarzającą Niemców. Mazowiecki jednak nie dawał za wygraną i konsekwentnie do swojej propozycji przekonywał Prezydenta USA Georga Busha. Uzmysłowił go, że sprawy polskie nie mogą być ponownie w cudzych rękach. Bush w grudniu 1989 r. podczas spotkania z Gorbaczowem mówił o konieczności uznania przez Niemców granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej, nazywając to warunkiem koniecznym do zjednoczenia Niemiec. Kohlowi marzyło się miejsce w historii, jako kanclerz zjednoczenia. Obawiał się, że wybory w marcu 1990 r. przegra przez kwestię polską.

Krzysztof Skubiszewski / fot. Eteru

Krzysztof Skubiszewski / fot. Eteru, CC-BY-SA-3.0

Polska dyplomacja jednak nie ustępowała. Skubiszewski zaproponował, by uregulować granicę polsko-niemiecką jeszcze przed konferencją dwa plus cztery. Z kolei w USA dzięki staraniom Polonii i Jana Nowaka-Jeziorańskiego senat zagroził podjęciem rezolucji odmawiającej amerykańskiej zgody na zjednoczenie do czasu uznania polskiej granicy. Dzięki polskiej determinacji udało się ugrać sojusznika w najpotężniejszym mocarstwie, co w efekcie okazało się rozstrzygające dla kwestii granic. Kohl, widząc postawę Stanów Zjednoczonych, która może wstrzymać jednoczenie Niemiec, wycofał się ze swojej retoryki i zapowiedział poparcie dla obecnego kształtu wschodniej granicy. Wkrótce  poparły ją także w uchwałach Bundestag oraz parlament NRD.

Polska została także dopuszczona do rozmów w ramach konferencji. Jednak jeszcze przed pierwszym spotkaniem, które odbyło się 14 marca w Bonn Mazowiecki wystosował list do przywódców czterech państw-uczestników. Zawarto w nim wykładnię polskiego stanowiska, która przeszła do historii jako „plan Mazowieckiego”3. Jego zamiarem było położeniu kresu wszelkich niemieckim zastrzeżeniom dotyczącym granicy z Polską.

17 lipca 1990 r. Skubiszewski jako przedstawiciel Polski wziął udział w trzecim posiedzeniu konferencji, które odbyło się w Paryżu. Postanowiono, że po podpisaniu traktatu zjednoczeniowego Niemcy potwierdzą swoją granicę układem granicznym z Polską. Ten warunek znalazł się w ostatecznym kształcie traktatu dwa plus cztery, który podpisali ministrowie spraw zagranicznych Hans-Dietrich Genscher (RFN), Lothar de Maizière (NRD), Roland Dumas (Francja), Eduard Szewardnadze (ZSRR), Douglas Hurd (Wielka Brytania) i James Baker (USA). Do zawarcia umowy doszło jednak już po zawarciu traktatu zjednoczeniowego. Jednak dla naszej dyplomacji najważniejszą kwestią było, iż cztery mocarstwa uznały polską granicę oraz postanowienie o jej nienaruszalności zawarły w umowie z RFN i NRD.

W dniu 14 listopada 1990 r. w Warszawie przez ministrów spraw zagranicznych obu państw – Hansa-Dietricha Genschera i Krzysztofa Skubiszewskiego podpisano układ o potwierdzeniu istniejącej granicy. W traktacie postanowiono, iż:

„Umawiające się Strony oświadczają, że istniejąca między nimi granica jest nienaruszalna teraz i w przyszłości, oraz zobowiązują się wzajemnie do bezwzględnego poszanowania ich suwerenności i integralności terytorialnej.”4

Podpisanie traktatu w jednoznaczny sposób przesądzało o pewności granicy polsko-niemieckiej. Zapobiegło także rewizjonistycznym koncepcją, jakoby zjednoczone Niemcy nie były sukcesorem RFN i NRD, co miałoby przekreślać dotychczasowe układy graniczne. Zatem zawarcie granicznej umowy polsko-niemieckiej raz na zawsze kładło kres zastrzeżeniom obecnym w dyskursie politycznym RFN. Plan Mazowieckiego powiódł się.

  1. R. Krasowski, Po południu. Upadek elit solidarnościowych po zdobyciu władzy, Warszawa 2012, s. 91 []
  2. Krzysztof Skubiszewski - dyplomata i mąż stanu, red. R. Kuźniar, Warszawa 2011, s. 38 []
  3. Ibidem, s. 39 []
  4. Traktat między Rzecząpospolitą Polską, a Republiką Federalną Niemiec o potwierdzeniu istniejącej między nimi granicy, Dz.U. 1992 nr 14 poz. 54 []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

7 komentarzy

  1. Gorol pisze:

    A niektórzy specjaliści już grzebią w jego życiorysie byle coś znaleźć negatywnego. Taka mentalność pewnych środowisk

  2. „Prawdziwi Polacy” i tak wiedzą swoje, dla nich i tak będzie Żydem.

  3. F.O. pisze:

    Co do drugiego źródła, to autorem nie jest J. Kuźniar, a Roman Kuźniar.

  4. rebeliant80 pisze:

    No coś takiego, prawie jak Piłsudski

  5. Ciekawy artykuł, zawiera jednak moim zdaniem parę błedów merytorycznych. Górę św. Anny zaproponowali nie Niemcy ale bp.Nossol.
    Myślę też, że tytuł jest zbyt silny. Kanclerz Kohl z pewnością nie „dybał” na trwałość polskiej granicy, ale miał wobec Polski postawę paternalistyczną. Miał trochę kłopotów ze środowiskami wypędzonych i chciał ze względów polityki wewnętrznej problemu granicy nie poruszać. Nie liczył się z tym, że premier Mazowiecki nie może czekać z tą sprawą. Istotnie Mazowiecki działał w tej kwestii nader energicznie i nie dopuścił do żadnych dwuznaczności. Warto dodać, że pomocni w tej sprawie sbuyli teżk niektórzy Niemcy jak np.Markus Mecke, ówczesny minister spraw zagranicznych NRD (oczywiście już tego NRD po wyborach z marca 1990), uprzednio działacz opozycji antykomunistycznej, pastor ewangelicki, mające liczne kontakty z Polską.

  6. Wojtek pisze:

    Trochę przesady z tym „bojem o polską granicę”. Była to rzecz, którą trzeba było załatwić, ale nie była to rzecz paląca. NRF i PRL już miały umowę o granicy, a na terenach na wschód od Odry i Nysy prawie wogóle nie było ludności pochodzenia niemieckiego. Niemcy jeśli nie miały być spadkobiercą NRF i NRD, to czym miały by być? W tamtym czasie zjednoczenie Niemiec było postrzegane jako raczej odległa ewentualność. W najgorszym razie skończyłoby się na referendum.

Odpowiedz