W II RP urzędnicy mogli każdego zatrzymać i osadzić na długie miesiące, co też chętnie robili...


Sprawa „ustawy o bestiach” nazwanej tak przez dziennikarzy od kilku tygodni rozpala społeczne emocje. Ma zapobiec wyjściu na wolność osób, które w PRL-u zostały skazane na śmierć a ich karę następnie zamieniono na 25 lat więzienia. W II RP przyjęto podobną ustawę, tylko jej celem nie byli mordercy, a przeciwnicy polityczni.

Ruiny budynku obozowej administracji w Berezie Kartuskiej, gdzie przetrzymywano osadzonych / fot. Christian Ganzer, CC-BY-SA-3.0

Ruiny budynku obozowej administracji w Berezie Kartuskiej, gdzie przetrzymywano osadzonych / fot. Christian Ganzer, CC-BY-SA-3.0

Podstawą dla takiego działania było rozporządzenie Prezydenta Rzeczypospolitej z dnia 17 czerwca 1934 r. w sprawie osób zagrażających bezpieczeństwu, spokojowi i porządkowi publicznemu1.

Zagrożony umieszczeniem w miejscu odosobnienia był każdy kogo postępowanie mogło choćby przypuszczalnie naruszać bezpieczeństwo, spokój i porządek publiczny. Należy nadmienić, iż miejscem tym nie były areszty lub więzienia przeznaczone dla podejrzanych i skazanych, ale miejsca specjalnie przygotowane dla objętych tym rozporządzeniem. W ten sposób przed resztą społeczeństwa ukrywano praktyki stosowane wobec przetrzymanych oraz sprawiano wrażenie, że faktycznie nie są uważani za kryminalistów.

Odpowiednie zarządzenie o umieszczeniu w takim ośrodku wydawały organy administracji publicznej. Wymagane było jeszcze postanowienie sędziego śledczego, jednak samo zarządzenie administracyjne było wystarczającą podstawą do jego wydania. Zatem sędzie nie musiał sprawdzać zasadności wniosku, tylko postanowienie opierał na samym dokumencie przedstawionym przez administrację. Od postanowienia nie służył żaden środek odwoławczy. Konstruktorzy tego rozporządzenia zapewne chcieli poprzez wykorzystanie sędziego śledczego stworzyć wrażenie jakoby postanowienie wydawał sąd. De facto dana osoba była osadzana automatycznie po zarządzeniu starosty i wojewody. Należy nadmienić, iż postanowienie sędziego musiało być dostarczone w 48 godzin od zatrzymania. To nie sprawiało problemu, gdyż materiałów na daną osobę szukała dużo wcześniej Policja.

Kolejna kwestia to długość osadzenia. Rozporządzenie mówi o trzech miesiącach, które mogły być jednak przedłużane w nieskończoność. W praktyce wielu osadzonych spędzało kilka trzymiesięcznych cykli. Ostatecznie powstało tylko jedno miejsce odosobnienia. Mieściło się w dawnych carskich koszarach w Berezie Kartuskiej, która dziś znajduje się na terytorium Białorusi.

Pomysłodawcą takich działań był ówczesny premier Leon Kozłowski, który do swojego pomysłu przekonał Józefa Piłsudskiego. Chciano w ten sposób ukręcić bat na sprawiających kłopoty przedstawicieli mniejszości narodowych i przeciwników politycznych. Było to bardzo wygodne, gdyż omijano długotrwałą procedurę sądową, w trakcie której należało jeszcze udowodnić winę. Tutaj wystarczyło samo zarządzenie i chociażby przypuszczenie antypaństwowego działania. Umieszczenie w Berezie oznaczało całkowite wyeliminowanie danej osoby z życia politycznego i społecznego, co przecież było jedynym celem tego rozporządzenia.

Ponadto osoby osadzone w Berezie było notorycznie torturowane psychicznie i fizycznie. Regulamin był bardzo restrykcyjny, a racje żywnościowe głodowe. Więźniowie nie mogli rozmawiać, palić papierosów i otrzymywać paczek żywnościowych. Jedną z tortur była tzw. „droga Stalina” polegająca na zmuszeniu więźniów do czołgania się na 50 metrowej ścieżce usypanej z ostrych kamieni i gruzu2.

Pierwszymi więźniami - już na początku lipca 1934 r. - byli endecy z Krakowa, komuniści oraz działacze ONR. Następnie przetrzymywano polityków zarówno ludowych (SL), socjalistycznych (PPS), jak i dziennikarzy. Znanym osadzonym był Stanisław Mackiewicz, który naraził się krytyką polityki zagranicznej sanacji. Oficjalnym powodem jego zatrzymania był zarzut osłabiania ducha obronnego Polaków.

Jak można było wyjść z obozu? Były trzy drogi. Pierwsza to wyrok sądowy, który powodował transport osadzonego do więzienia. Druga to pójście na współpracę z Ministerstwem Spraw Wewnętrznych. Trzecią była śmierć. W zależności od autora podaje się od kilku do nawet 300 zgonów. Jednak za wiarygodne należy uznać widełki pomiędzy 10 a 20 ofiar tego urzędniczego prawa.

Przyjęła się też nazwa nazywania Berezy polskim obozem koncentracyjnym, czego nie wypierała się nawet sama władza:

Wiemy co natomiast musi być w Polsce, bo my tak chcemy. Musi być porządek. Musi być powaga i będzie. Obozy koncentracyjne. Tak. Dlaczego? Dlatego, że widać owych osiem lat pracy nad wielkością Polski, osiem lat przykładu i osiem lat osiągnięć, osiem lat krzepnięcia – nie wystarczyło dla wszystkich3.

Jednak należy nadmienić, iż kontekst obozu koncentracyjnego przed II wojną światową był nieco inny niż dzisiaj. Nie mniej sytuację, gdy bez wyroku sądu więziono ludzi, zmuszano do pracy i torturowano, nie można nazwać za normalną.

Dzisiaj wyglądałoby to tak, że starosta starostwa Iks wydaje zarządzenie o osadzeniu w miejscu odosobnienia Igreka, po czym wyznaczony sędzia sądu okręgowego dla Iks wydaje automatycznie niezaskarżalne postanowienie o jego osadzeniu. Przerażające prawda?  W II RP zatrzymano w ten sposób ok. 3 tys. osób. Paradoksalnie Armia Czerwona wkraczająca do Polski we wrześniu 1939 r. przyniosła osadzonym wolność...

Dziś postanowienie o tymczasowym aresztowaniu wydaje sąd na wniosek prokuratora. Każdorazowo sąd bada zaistnienie ustawowych przesłanek do stosowania takiego środka, a aresztowanemu przysługuje zażalenie.

  1. Dz.U. 1934 nr 50 poz. 473 []
  2. W. Śleszyński, Obóz odosobnienia w Berezie Kartuskiej 1934-1939, Białystok 2003, s. 44. []
  3. „Gazeta Polska”, nr 168, 19 czerwca 1934 r. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

6 komentarzy

  1. rebeliant80 pisze:

    Teraz też mogą i korzystają z tej możliwości, i nie tak jak za II RP, ale dużo skuteczniej, tak jak za PRL

  2. młot na durniów pisze:

    Nie podoba mi się zdanie „Paradoksalnie Armia Czerwona wkraczająca do Polski we wrześniu 1939 r. przyniosła osadzonym wolność...” . Domyślam się, co chciał autor przekazać, ale wydźwięk jest kretyński. Wyzwoliciele z września 39, no tak, przecież to o to chodziło. Owszem, napadli, by masowo torturować, mordować, grabić, więzić, wywozić, prześladować. Ale ten jeden wyzwolicielski czyn stawia ich w innym świetle.

    • Wojtek Duch pisze:

      Nie, nie stawia. Chodzi tutaj o pewien paradoks, iż zostali dopiero wtedy zwolnieni z więzienia. W żaden sposób nie wpływa to na ogólną ocenę Armii Czerwonej. To zdanie raczej napisano z punktu widzenia osadzonego.

    • Paweł pisze:

      Czerwoni to mordercy i nic tego nie zmieni. Aczkolwiek ciekawe jest to, że po wkroczeniu Armii Czerwonej, komuniści, którzy ocaleli, byli właśnie tymi, którzy siedzieli w polskich więzieniach, więc paradoksalnie powinni podziękować II RP.

  3. Piotrek pisze:

    Paradoksów jest nieco więcej, podobnie jak nieścisłości:
    1. Bereza została stworzona na życzenie człowieka, który sam przejął władzę w drodze zamachu stanu i winien być rozstrzelany (taki urok prawa), potem preparował procesy na swoich wrogów politycznych, a mniejszych „nieznani sprawcy...”
    2. Bereza była obozem, w którym praca służyła do poniżania ludzi. Wolnym może nie czyniła - ale zabawy w stylu czyszczenie niemalże szczoteczkami drogi była na porządku dziennym...
    3. Bereza była obozem, w którym gros osadzonych nie stanowili narodowcy (choć wielu by tak chciało) ale niepokorni - bo komuniści (fakt, dzięki temu ocaleli) oraz działacze ukraińscy wszelkiej maści i odcieni, którzy w latach 30 tych zaczęli coraz gwałtowniej „pyszczyć” przeciw polityce ówczesnego państwa i rządów zabierających im cerkwie, tępiących język i td...
    4. Była w pewnym momencie nawet miejscem odosobnienia dla chłopów co strajkowali...
    5. Bywały osoby którym trzy miesiące wyszły że trwają niemal lat dwa... albo zwalniali ich, a potem od razu aresztowali. Co kto lubi...
    6. Żeby było jeszcze śmieszniej, strażnicy i policjanci, także ci którzy się znęcali (jest dość bogata literatura zwł. ukraińska i lewicowa) mówiąca o różnych patentach jakie stosowali ich „opiekunowie”. Gros tych strażników jako elita polskiego państwa została wymordowana w ramach tzw. zbrodni katyńskiej...
    7. Fakt, to RKKA wyzwoliła więźniów. Taki urok i niestety czarna karta w rodzimej historii.

  4. Ignacy pisze:

    Nie nalezy splycac sprawy bez podania uwarunkowan politycznych.

Odpowiedz