Roman Zambrowski, różne oblicza komunisty. Wywiad z dr Mirosławem Szumiło |
Rola Zambrowskiego w okresie stalinizmu jest trochę demonizowana - mówi Mirosław Szumiło, autor książki Roman Zambrowski 1909–1977. Studium z dziejów elity komunistycznej w Polsce.
Krzysztof Budka: Kilkanaście dni temu na rynku ukazała się Pana najnowsza książka o Romanie Zambrowskim – jednej z kluczowych postaci pierwszych lat Polski Ludowej. Przeszedł on drogę od głębokiej wiary w idee komunizmu do zwątpienia w system, którego był ważnym kreatorem. Z jakich powodów, Pana zdaniem, stał się gorącym zwolennikiem tej ideologii?
Mirosław Szumiło: Pod koniec życia Roman Zambrowski w swoich wspomnieniach próbował podsumować motywy akcesu do ruchu komunistycznego, zwracając uwagę na trzy czynniki: 1) własne doświadczenia życiowe, 2) literaturę, 3) „młodość – jej siłę, wyobraźnię, wiarę, bezkompromisowość„. Moim zdaniem, wszystkie te czynniki były istotne, ale szczególną uwagę zwróciłbym na młodzieńczy idealizm i radykalizm, chyba najbardziej niedoceniany przez historyków. Zambrowski wstąpił do organizacji komunistycznej bardzo wcześnie, w wieku zaledwie 15 lat. Podobnie jak jego rówieśnicy, buntował się przeciwko zastanej rzeczywistości, autorytetom i tradycji. Ekscytował się możliwością udziału w budowie nowego, „lepszego„ świata. Momentem przełomowym okazał się rok 1923 – pogłębiający się kryzys gospodarczy i jego następstwa. Strajk powszechny i tzw. powstanie krakowskie w listopadzie 1923 r. stały się katalizatorem kształtującym poglądy polityczne sporej grupy przyszłych komunistów, m.in. Władysława Gomułki. Ogromną rolę odegrał także wpływ starszych kolegów – braci Gordonów, którzy powrócili z ogarniętej rewolucją Rosji i zarazili Zambrowskiego ”bakcylem” komunizmu. Oni podsuwali mu odpowiednie lektury i po pewnym czasie wciągnęli do nielegalnego Związku Młodzieży Komunistycznej.
Czy według Pana, trudna sytuacja rodzinna mogła popchnąć go w ramiona komunizmu
Niewątpliwie miała ona pewne znaczenie, choć trudno jednoznacznie ocenić jej wpływ na późniejsze losy Zambrowskiego. Na tle swoich towarzyszy wyróżniał się on pochodzeniem ze starego żydowskiego rodu rabinackiego. Jednakże jego ojciec, Beniamin Zambrowski, był buchalterem. W 1912 r. wyemigrował do Stanów Zjednoczonych, pozostawiając w Warszawie żonę z trójką małych dzieci. Wkrótce potem przysłał jej list rozwodowy. Matka Romana była Żydówką obojętną religijnie i spolonizowaną językowo, nielubianą przez swojego teścia rabina. W latach pierwszej wojny światowej z trudem wiązała koniec z końcem, przez co jej dzieci zaznały autentycznej biedy. W tych okolicznościach Roman Zambrowski bardzo wcześnie zerwał z religią i tradycją swoich przodków. Z jego wspomnień przebija bardzo krytyczny stosunek do rodziny ojca i środowiska społecznego, w którym spędził najmłodsze lata swojego życia.
Roman Zambrowski, tak jak wielu działaczy PPR i PZPR, swoją działalność w organizacjach komunistycznych rozpoczął już w okresie międzywojennym. Jak przedstawia się jego doświadczenie na tej płaszczyźnie, w porównaniu chociażby z Bermanem czy Gomułką?
Przede wszystkim należy przypomnieć, że do grudnia 1970 r. tzw. kapepowcy (czyli członkowie Komunistycznej Partii Polski – KPP) stanowili większość w kierownictwie PZPR, tj. Biurze Politycznym i Sekretariacie KC. Zambrowski, chociaż młodszy od Bermana o osiem lat, zaś od Gomułki o cztery lata, dorównywał im stażem partyjnym. Wszyscy trzej wstąpili do ruchu komunistycznego w tym samym czasie, w połowie lat dwudziestych. Jednak przed 1939 rokiem bliżej się nie znali, działając na różnych „odcinkach„. Berman, prawnik znający kilka języków obcych, kierował tzw. Podwydziałem Inteligenckim KPP. Ślusarz Gomułka był wybijającym się działaczem komunistycznych związków zawodowych. Natomiast Zambrowski nie zdobył żadnego konkretnego zawodu. Jako dwudziestolatek został ”zawodowym rewolucjonistą”, konspiratorem żyjącym z pensji partyjnej. Do 1936 r. działał w Komunistycznym Związku Młodzieży Polski (KZMP), przez niemal pięć lat pełniąc funkcję szefa tej organizacji, liczącej kilkanaście tysięcy członków. W międzyczasie trzykrotnie wysyłano go na kilkumiesięczne pobyty w Moskwie, gdzie zasiadał w kierownictwie Komunistycznej Międzynarodówki Młodzieży. Podsumowując, doświadczenie partyjne Bermana, Gomułki i Zambrowskiego można uznać za porównywalne.
Jako jeden z niewielu polskich komunistów Zambrowski skończył Międzynarodową Szkołę Leninowską w Moskwie. Czy wpłynęła ona na jego późniejszą karierę i podejście, chociażby do spraw kolektywizacji rolnictwa?
W Międzynarodowej Szkole Leninowskiej uczyło się w sumie ośmiu przyszłych członków kierownictwa PPR i PZPR. Większość z nich, w tym Gomułka, zaliczyła jedynie kursy krótkoterminowe (6-miesięczne). Tylko Bolesław Bierut, Zenon Nowak i Roman Zambrowski ukończyli pełny 2,5 letni kurs „Leninówki„, co uznawano oficjalnie jako ukończenie szkoły wyższej. W gruncie rzeczy była to niemal wyłącznie wiedza z zakresu marksizmu-leninizmu uzupełniona przeszkoleniem wojskowym. Z całą pewnością miała jednak istotny wpływ na późniejszą karierę polityczną jej absolwentów. Ukształtowała również swego rodzaju ”mentalność stalinowską”, wyrażającą się w dogmatycznym podejściu do głównych zasad komunizmu. Zambrowski był na przykład święcie przekonany o wyższości gospodarstw kolektywnych (kołchozów) i PGR-ów nad rolnictwem indywidualnym.
Zambrowski uważany jest za jednego z najgorliwszych realizatorów polityki kreowanej przez Stalina. Czy rzeczywiście zasłużył na to miano?
Moim zdaniem rola Zambrowskiego w okresie stalinizmu jest trochę demonizowana. Jego wpływ na funkcjonowanie aparatu terroru był zdecydowanie mniejszy niż w przypadku innych członków kierownictwa PZPR, takich jak Bierut, Berman i Radkiewicz. Ponosi on natomiast główną odpowiedzialność za dwie ważne dziedziny polityki władz komunistycznych, tzn. walkę z opozycyjnym Polskim Stronnictwem Ludowym w latach 1945–1947 oraz forsowną kolektywizację wsi i rolnictwa. Ponadto kierował Komisją Specjalną do Walki z Nadużyciami i Szkodnictwem Gospodarczym, służącą jako narzędzie walki z prywatnym handlem i rzemiosłem. W rezultacie nadzorowanych przez niego działań, różnorodne formy represji (włącznie z aresztowaniem i wysłaniem do obozu pracy) zastosowano wobec kilkuset tysięcy obywateli Polski Ludowej.
Do 1960 r., z krótką przerwą,należał do ścisłego kierownictwa partii. Czy można uznać go za jednego z najbardziej wpływowych komunistów tamtego okresu?
Z pewnością tak. W latach 1945–1948 jako kierownik Sekretariatu KC PPR był on faktycznym zastępcą sekretarza generalnego partii Władysława Gomułki, szefem organizacyjnym całego aparatu partyjnego. Gdy odsunięto Gomułkę i władzę przejął słynny „triumwirat„: Bierut, Berman i Minc, Zambrowskiemu przypadła w udziale pozycja ”człowieka nr 4” w partii i państwie. Nadal kierował aparatem partyjnym, a poza tym realizował wspomnianą już politykę kolektywizacji wsi. Posiadał także duży wpływ na politykę kadrową. Od 1952 r., w związku z kursem antysemickim narzuconym przez Stalina i Chruszczowa, był stopniowo odsuwany na boczny tor.
Powrócił w wielkim stylu w czasie „odwilży„ w 1956 r. Po śmierci Bieruta stanął na czele reformatorskiej frakcji ”Puławian”. Ze względu na swoje pochodzenie etniczne oraz wyraźnie negatywny stosunek Chruszczowa wobec niego, nie mógł jednak ubiegać się o stanowisko I sekretarza KC PZPR. W tej sytuacji poparł kandydaturę Gomułki, torując mu drogę powrotu do władzy. Dzięki temu sam powrócił do ścisłego kierownictwa i ponownie został rzeczywistym szefem aparatu partyjnego. W okresie urlopów Gomułki pełnił nawet obowiązki I sekretarza. Jego pozycja uległa poważnego zachwianiu dopiero na przełomie 1959 i 1960 r.
Jak układały się jego stosunki z Gomułką, Bierutem czy Mincem?
Z Bierutem zetknął się już w 1929 r. podczas nauki w Międzynarodowej Szkole Leninowskiej. Zapamiętał go jako człowieka skromnego i „życzliwego w stosunkach z towarzyszami”. Od 1945 r. często spotykał się z Bierutem, ale niemal wyłącznie na stopie służbowej. W przeciwieństwie do Bermana i Minca nigdy nie był z nim na ty i nie dostąpił zaszczytu wspólnego biesiadowania w gronie rodzinnym. Minca poznał w 1943 r., gdy obaj pełnili funkcję oficerów politycznych w 1 Dywizji Piechoty im. T. Kościuszki. Połączyło ich swego rodzaju kombatanctwo broni. Natomiast Bermana trudno zaliczyć do grona jego serdecznych przyjaciół.
Relacje Zambrowskiego i Gomułki to bardziej złożony problem. Zambrowski z jednej strony uważał Gomułkę za „przywódcę wielkiej klasy„, obdarzonego dużym talentem politycznym. Z drugiej zaś nie odpowiadał mu autokratyczny i despotyczny charakter „tow. Wiesława„. Mimo to w latach 1944–1948 ich współpraca układała się znakomicie. Zambrowski był w tym czasie prawą ręką Gomułki. W 1948 r. wykazał się dużą niewdzięcznością, na równi z innymi bezpardonowo atakując swojego szefa za rzekome „odchylenie prawicowo-nacjonalistyczne„. Z kolei w 1956 r., jak już wspomniałem, bardzo pomógł mu w powrocie do władzy. Przez następnych kilka lat ponownie blisko ze sobą współpracowali. Gomułka nie darzył Zambrowskiego wielką sympatią, ale po prostu potrzebował go jako człowieka obdarzonego ogromnym talentem organizacyjnym. W 1960 r. postanowił się jednak oprzeć się na konkurencyjnej frakcji ”Natolińczyków”, traktując ”Puławian” jako większe zagrożenie dla jedności partii. Od tej pory stopniowo odsuwał Zambrowskiego na boczny tor.
Zambrowski w 1956 r. opowiedział się po stronie skrzydła reformatorskiego. Kiedy, Pana zdaniem, nastąpiło pierwsze poważne zachwianie jego wiary w system?
Trudno udzielić jednoznacznej odpowiedzi na pytanie: dlaczego z posłusznego i wytrwałego wykonawcy polityki stalinowskiej przedzierzgnął się wówczas w jednego z czołowych zwolenników liberalizacji systemu? Nie znamy rzeczywistych motywów podejmowanych przez niego działań. W swoim „Dzienniku„ Zambrowski stwierdził, że od 1954 r. opowiadał się za „odnową„ i umiarkowanymi reformami. Oczy miały mu się ostatecznie otworzyć po przeczytaniu słynnego tajnego referatu Chruszczowa, wygłoszonego na XX Zjeździe KPZR w lutym 1956 r. Trudno jednak uwierzyć we wcześniejszą „ślepotę„ Zambrowskiego i „Puławian” oraz ich brak wiedzy na temat rzeczywistych mechanizmów funkcjonowania systemu stalinowskiego. Wydaje się, że główną rolę odgrywał jednak zwykły oportunizm i wyczucie tzw. mądrości etapu. Jeden z czołowych przedstawicieli partyjnych reformatorów, Jerzy Morawski, przyznał po latach, że „Puławianie” z Zambrowskim na czele traktowali swój ”liberalizm” instrumentalnie. Podporządkowali się nastrojom społecznym i poparli ”demokratyzację”, aby utrzymać się przy władzy. Prawdziwa refleksja nad strukturalnymi wadami systemu komunistycznego w przypadku Zambrowskiego przyszła znacznie później, w końcu lat sześćdziesiątych.
Kiedy można mówić o całkowitym załamaniu jego kariery politycznej?
To był w gruncie rzeczy pewien proces, trwający kilka lat. Poważne osłabienie jego pozycji nastąpiło w 1960 r., gdy utracił nadzór nad polityką kadrową w partii na rzecz Zenona Kliszki, który został wówczas „człowiekiem nr 2„ u boku Gomułki. W tym czasie powstała też wewnątrzpartyjna frakcja „partyzantów„ skupiona wokół Mieczysława Moczara. „Partyzanci„ stopniowo zdobywali wysokie stanowiska w aparacie partyjnym, aparacie bezpieczeństwa i wojsku, usuwając z nich zwolenników Zambrowskiego. Byli przy tym wspierani przez najbliższych współpracowników Gomułki. Różne intrygi przeciwko Zambrowskiemu i „Puławianom” inspirowała również ambasada sowiecka w Warszawie. W końcu Zambrowski, pozbawiony większości swoich wcześniejszych kompetencji, postanowił sam odejść z Biura Politycznego i Sekretariatu KC. W kwietniu 1963 r. złożył dymisję na ręce Gomułki. Prawdopodobnie liczył na pogłębianie się kryzysu gospodarczego, wybuch protestów społecznych i ewentualną zmianę na szczytach władzy, po której będzie mógł powrócić do aktywnej roli w życiu politycznym w aureoli zwolennika reform. Te nadzieje okazały się płonne. Po odejściu z kierownictwa partii, Zambrowski przez pięć lat pełnił funkcję wiceprezesa NIK. W marcu 1968 r. został jednak odesłany na wcześniejszą emeryturę i usunięty z szeregów PZPR. Jednocześnie w „marcowej” propagandzie wykreowano go na symbol ”żydokomuny” i ”bankruta politycznego”.
Czy pod koniec życia Roman Zambrowski porzucił wiarę w słuszność wyznawanej przez siebie ideologii?
Będąc na emeryturze zaczął dostrzegać coraz więcej negatywnych zjawisk w życiu społecznym i politycznym PRL. Stopniowo przeistoczył się w autentycznego zwolennika liberalizacji systemu i jego ewolucji w kierunku „socjalizmu z ludzką twarzą„. Pozytywnie wypowiadał się o utworzonym w 1976 r. opozycyjnym Komitecie Obrony Robotników. Nie potrafił jednak przekroczyć Rubikonu i całkowicie rozliczyć się z niechlubną przeszłością okresu stalinowskiego. Do końca życia pozostał ”wierzącym” komunistą, przekonanym o generalnej słuszności tej idei, której służył przez 53 lata.
* Mirosław Szumiło - adiunkt w Zakładzie Historii Społecznej XX Wieku Instytutu Historii UMCS. Członek zespołu badawczego IPN realizującego projekt: „Struktury i działalność Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej”.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Jak widać można zmienić podejście. Szkoda tylko, że nie zdobył się na oczyszczenie z grzechów przeszłości.
Na to zdobyło się zaledwie kilku polskich komunistów.
Książka została napisana dobrym, żywym językiem. Auror poświęcił wiele uwagi kwestii akcesu młodzieży żydowskiej (II RP) do ruchu komunistycznego. Warto także podkreślić ikonografię i ogólnie wysoką dbałość edytorską. Postać Romana (Rachmila) Zambrowskiego została przedstawiona na szerokim tle historycznym (także międzynarodowym).
Zambrowski stał się dla Autora wehikułem pozwalającym opisanie wielu złożonych zjawisk odnoszących się nie tylko do KPP, PPR, PZPR ale i do WKP(b) i Kominternu.
Kolejny dowód na to, że komunizm bierze się z biedy.
Z biedy i naiwnej wiary, że wszyscy są równi. Mam nadzieję, że te czasy już nie wrócą.
Nie tylko z biedy. Również z zaczadzenia umysłu „postępowymi” ideami i młodzieńczego radykalizmu.
W komunizm, czy szerzej w system wierzyła sama masa ludzi z „S” przełomu l 70 - tych i 80-tych. Hasło brzmiało „socjalizm tak, wypaczenia nie”.
Zupełnie z boku: ta tzw. mała stabilizacja za Gomułki dla wielu co pamiętali Polskę przedwojenną była naprawdę dużym osiągnięciem, a że podskórnie sobie żył antysemityzm - to inksza inkszość. Poziom i radia i raczkującej TV był wysoki, ceny były stałe, lub rosły wolniej niż płace, była praca... To, że inteligencja przestawała wierzyć w system nie interesowało zbyt wiele ludzi. Wystarczy zobaczyć kto rozpoczął bunt w ’68 - studenci, czyli ludzie urodzeni PO! wojnie, ludzie dla których opowieści o tym, że chodziło się bez butów, że uczyło się cztery miesiące w roku były opowieściami o żelaznym wilku. Oni chcieli coś więcej...
Osądzanie człowieka, że nie odciął się od komunizmu... wystarczy pocztać nazwiska ludzi którzy pisali ostrym piórem, którzy głośno krzyczeli że ma być inaczej - cała mas z nich w l. 50 tych szła ze sztandarami w pochodach. Postulaty jakie wywalczyli - poczytać porozumienia. Tam ma nie być wypaczeń, system ma zostać.
Tak z ciekawości, ile masz lat Piotrze?
A co ma jedno do drugiego? Czyżby iluś ludzi nie miało w swoim życiorysie wiary w system? A może ci co podpisywali porozumienia uważali że jest zły? Może chcieli kapitalizmu? A może socjalizmu z ludzką twarzą, znaczy - bez wypaczeń?
Berman, Minc, Zambrowski - to był triumwirat rządzący w PZPR i PRL do połowy lat 50-tych. Według Wiktora Lebiediewa (ambasadora ZSRR w PRL w latach 1945-1951) Bierut był całkowicie izolowany od otoczenia politycznego przez Bermana, Minca i Zambrowskiego, którzy w rzeczywistości sprawowali władzę i podejmowali kluczowe decyzje.