Dżuma w nowożytnej Europie w wymiarze moralno-społecznym oraz w motywach malarskich |
Europa nowożytna stała się spadkobierczynią średniowiecza pełnego lęków oraz obaw związanych niemalże z każdą dziedziną życia ludzkiego. Wiele lęków miało swoje źródło w rzeczach nie do końca poznanych, nowych ideach, których obawiano się, gdyż mogły one doprowadzić do zburzenia wcześniej ustalonego porządku społecznego. Dużą rolę w tym procesie odgrywał Kościół katolicki, który stał na straży idei i tradycji utartych w epoce średniowiecza. Lęki związane były również z epidemiami, które w pewnych odstępach czasu powracały i nękały ośrodki miejskie i wiejskie Europy. Nie brakowało przy tym podejrzeń wobec obcych przybyszów, działania złych duchów czy gniewu Bożego jako kary za grzechy. Ludzie nowożytni często utożsamiali początki epidemii ze znakami ukazującymi się na niebie, szczególnie ze spadającymi kometami. Podobnie rzecz miała się w przypadku epidemii dżumy, która zebrała olbrzymie żniwo w XIV w. Swój przemożny wpływ strachu rozlała na całą ówczesną Europę, należąc już do jednej z wielu psychoz społeczeństwa, co potwierdzone zostało w wielu zapisach kronikarzy miejskich czy aktach/kronikach kościelnych z różnych regionów Europy. Oprócz przekazów czysto archiwalnych zjawisko dżumy w dużej mierze odbiło się w aspekcie moralno – społecznym. Niejednokrotnie choroba przedstawiana była w motywach malarskich.
Problem społeczno – moralny
Społeczeństwu nowożytnemu, podobnie jak i średniowiecznemu, nie brakowało odwołań do magii, zabobonów czy, podobnie wcześniej wspomnianych, znaków ukazujących się na niebie, które miały stać się przyczynkiem do wybuchających epidemii. Kościół katolicki, niepochlebiający, a zarazem z uporem walczący z zabobonami wśród ludu, doszukiwał się powodów wybuchania ognisk dżumy w Biblii. Stąd też nieobce było porównywanie zjawiska dżumy do plag egipskich zapisanych w Starym Testamencie. Nie brakowało także nawiązań do Nowego Testamentu – „Apokalipsy Św. Jana„ i do czterech jeźdźców apokalipsy. Idealnym przykładem obrazującym lęk ówczesnych ludzi jest jeden z drzeworytów Albrechta Dürera (1471 – 1528) ”Jeźdźcy apokalipsy„, który to obraz towarzyszył niemalże każdemu człowiekowi w różnych sytuacjach życiowych, pokazując tym samym nieuchronność człowieka od wielu czyhających na niego zagrożeń. Oprócz symbolu na niebie, związanego z kometą, początkiem dżumy był także (przewijający się w wierzeniach) motyw ognia. Ogień występował w świadomości społeczeństwa jako doświadczenie poprzednich epidemii, jako symbol rozpalonych ognisk na ulicach, które miały za zadanie oczyszczać miasto z morowego powietrza. Społeczeństwo w czasie epidemii przeżywało poważne problemy, nie tylko związane z warunkami sanitarnymi, które nie stały jeszcze na wysokim poziomie, ale także moralnymi, społecznymi i ekonomicznymi. Miasta pozostawione na pastwę dżumy pustoszały, następował zastój handlu, zamykano sklepy, zanikały rozrywki na ulicach miast, często doskwierał niedobór żywności, chociażby chleba, który do tej pory stanowi podstawę wyżywienia w wierze katolickiej - mieszkańcy miast walczyli ze sobą o pożywienie, nie bacząc na zarażenie i rychłą śmierć. Czas epidemii dżumy to okres desakralizacji istoty śmierci. Śmierć zmieniała swój wymiar z indywidualnego na grupowy. Odchodzono od przyjętych wcześniej obrzędów związanych z ostatnim pożegnaniem zmarłego. Zanikło wtedy publiczne odprowadzanie chorego na miejsce wiecznego spoczynku, nie było płaczu i lamentu, ponieważ śmierć stała obok każdego, była czymś normalnym, a wręcz powszednim. Dżuma tworzyła obraz ludzi setkami nieustannie konających na ulicach. Obok desakralizowania istoty śmierci odchodzono również od szacunku do ciał zmarłych, którzy byli chowani bez egzekwii, jedynie wrzucani do dołów warstwami, jedni na drugich, i zasypywani wapnem. Ówczesne kroniki porównywały „pogrzeby” do pochówku trucheł zwierząt. Znamienitą rzeczą było również palenie ciał, która to praktyka nie była stosowana wśród nowożytnych chrześcijan, gdyż świadczyła o zamknięciu możliwości dla powrotu duszy do ciała podczas paruzji Chrystusa.
Oprócz tragicznych obrazów dżumy w miastach Kościół katolicki oraz medycy starali się doradzać jeszcze zdrowym, jak zapobiec zarażeniu się od innych. Moralizatorzy nowożytni zachęcali do tego, aby nie lękać się zarazy, ponieważ „bierze się z wyobraźni i z serca przerażonego […]” Jeszcze inni podkreślali, że melancholia doprowadza człowieka do szerzenia się epidemii. Nie obawiano się więc urządzania publicznych zabaw, które tak naprawdę miały poważne zagrożenie dla wszystkich mieszkańców miasta. Medycy zachęcali do stosunków płciowych, które, jak twierdzili, nie powodowały zarażenia się od drugiej osoby. Dżuma stała się również obiektem zainteresowań filozoficznych. Zalecano, aby podchodzić do niej z iście stoickim spokojem, uzbroić się w dobry humor oraz pogodę ducha. Ze strony medycznej wyglądało to absurdalnie, jednakże prawdziwy obraz społeczeństwa był zupełnie przeciwny. Nie brakowało szelmostwa, swawoli oraz rozwiązłości seksualnej. W obliczu rychłej śmierci stosowano w dość absurdalny sposób zasadę carpe diem. Ludzie starali się zapomnieć o epidemii, oddając się niemoralnym praktykom. Przyjemności dawały jedynie krótką ulgę; szybko powracało się do zwątpienia. Ludzie często popadali w pijaństwo - spore grupy chorych przesiadywały w szynkach. Występowanie dżumy doprowadzało ludzi do wielu zachowań niemieszczących się w normach społecznych, takich jak taniec nago na ulicach czy specjalne zarażanie zdrowych po to, by pociągnąć ich w otchłań śmierci. Znane były przypadki, że wiele osób kopało sobie groby za życia i zasypywali się ziemią, tracąc nadzieję na wyzdrowienie. W wyniku epidemii dżumy kapłani nie odwiedzali zadżumionych, obawiając się choroby. Wielu potrzebowało przyjęcia sakramentów przed śmiercią, lecz nie uzyskali tej możliwości. Kościół przybył z pomocą chorym za sprawą kapucynów, którzy nie wahali się odwiedzać chorych w domach, lazaretach, udzielania świętych sakramentów. Jak to bywa w przypadku każdego nieszczęsnego wypadku, również podczas epidemii dżumy szukano kozłów ofiarnych.
Wśród społeczeństwa krążyły trzy główne podejrzenia zatrucia powietrza. Po pierwsze, szukano siewców, którzy specjalnie rozsiewali choroby, których trzeba było wytępić oraz osądzić, co skutkowało najczęściej spaleniem na stosie. Druga kwestia była typowo religijna; Bóg zagniewany grzechami doprowadził do zagłady ludzi. Po trzecie, poszukiwano oznak na niebie: komety, koniunkcji Marsa z Jowiszem. Demony w tym czasie stawały się sługami Boga do gnębienia człowieka. Siewców dżumy najczęściej doszukiwano się w ŻydachPodejrzani kończyli na stosie. W Rosji epidemię przypisywano Tatarom, natomiast Anglicy w 1665 r. oskarżali Holendrów, z którymi byli w konflikcie. W 1630 r. w Mediolanie za przyczynę dżumy uważano zatruwanie studni specjalnymi miksturami składającymi się z wyciągu z ropuchy, węża, ropy oraz śliny zadżumionego. Tworzenie tychże mikstur przypisywano paktowaniu z szatanem. Wyobraźnia dawała upust także tym, którzy doświadczali choroby. W Tyrolu uważano, że dżumę przynosi długonogie widmo w czerwonej opończy. Dla przykładu, w Siedmiogrodzie odgrywała tę rolę tzw. „wędrowna matka” – nieśmiertelna czarownica, stara i jęcząca, w czarnej sukni i białej chuście. We Włoszech panowało przekonanie, że diabeł o lśniących oczach wchodzi do domów i zaraża zdrowych ludzi. Na naiwności ludzi starali się zarobić szamani, którzy sprzedawali różnego rodzaju mikstury czy amulety, mające uzdrowić bądź uchronić przed dżumą. Katolicy i protestanci wspólnie nauczali, że zakończeniu dżumy sprzyja skrucha. Wielki podziw kierowano wobec ludności angielskiej, która nie obawiała się dżumy, lecz spotykała się w kościołach na nabożeństwach, mimo że kapłani nie przybywali, aby je odprawić. Niezwykle popularną formą skruchy były procesje oraz pielgrzymki do miejsc świętych. Najważniejszymi orędownikami podczas epidemii byli św. Roch i Sebastian. Według legendy św. Roch sam był dotknięty dżumą i został wygnany z Piacenzy. Pokutnicy w procesjach przesadnie starali się przebłagać Boga za grzechy oraz prosili o to, by dżuma ustąpiła. Kościół patrzył nieprzychylnie na te praktyki, ponieważ nie brakowało biczowników, którzy dzięki dżumie chcieli stać się męczennikami. Głównym zadaniem tychże procesji była publiczna skrucha oraz wyznanie grzechów.
Dżuma w sztuce
Sztuka malarska najczęściej odnosiła się do scen biblijnych oraz rzeczy ostatecznych w życiu człowieka. Sztuka nowożytna kontynuowała alegorię średniowiecza „Danse macabre”. Podobnie i dżuma znalazła swoje odzwierciedlenie w sztuce malarskiej. Najczęściej na obrazach przedstawiano Chrystusa w majestacie, którzy raził strzałami ludzi oraz całe miasta. Humanizm i renesans często odwoływał się do klasycznych dzieł antyku. Chrystusa utożsamiano z Apollem dziesiątkującym Achajów w „Iliadzie” Homera, w średniowieczu zaś nawiązywano do legendy o św. Dominiku ze „Złotej legendy” Jakuba de Voraigne, w której Chrystus potrząsał włóczniami w niebie wymierzonymi w ludzkość za jej grzechy, nieczystości i chciwość.
Przykładem przedstawienia Chrystusa jako łucznika jest obraz „Chrystus zatrzymuje plagę” włoskiego malarza Paolo Veronese (1528 – 1588). Veronese przedstawił Chrystusa w majestacie zasiadającego na obłokach wraz z aniołami i świętymi, dzierżącego w dłoni czerwoną strzałę, której barwa przypominała ogień. Na drugim planie widać miasto, a wraz z nim mieszkańców. Obecni są również na obrazie, jako orędownicy na ziemi, święty Jakubi Sebastian. Najczęściej także przedstawiano zadżumione miasto jako symbol gniewu bożego wymierzonego w całą społeczność.
Dżuma stała się również motywem przewodnim w dziele włoskiego malarza Benozzo Gozzoliego (1420 – 1497/98) „Święty Sebastian orędownik” z 1464/1465 r. Na fresku rolę egzekutora ludzi odgrywa sam Bóg oraz pomocni mu aniołowie, którzy wspólnie wymierzają strzały w ludność. Klęczący przed Bogiem Chrystus i Maryja pełnią funkcję przebłagalną za grzechami ludzi. Wymowną rolę pełni postać św. Sebastiana jako orędownika na ziemi. Zebrani wokół św. Sebastiana nie zostają trafieni strzałami Boga i aniołów, gdyż łamią się one za wstawiennictwem męczennika, który sam poniósł śmierć poprzez ustrzelenie go z łuku.
Ważnym dziełem ukazującym motyw dżumy był dyptyk niemieckiego malarza Martina Schaffner’a (1478 – 1548) z 1513 r. Dyptyk przedstawia Boga zasiadającego w majestacie, trzymającego strzały w dłoni oraz aniołów strzelających z łuków. Strzały, podobnie jak u Veronese, wycelowane są w miasto oraz ludzi każdego stanu, nawet w papieża i książąt. Malarze tym samym podkreślali, że dżuma nie dotyczyła jedynie biedaków, lecz dosięgała również znacznych ludzi w społeczeństwie. Na obrazie z pomocą uciśnionym ludziom przychodzą patroni epidemii dżumy, św. Roch i Sebastian, którzy nie pozwalają, aby ciosy dosięgły ludzkość, o czym świadczą trzymane przez nich strzały w dłoniach. Z pomocą ludności przychodzi również Matka Boska. Wielkość Maryji i świętych względem innych postaci dowodzi tego, jak ludzie epoki nowożytnej nadal wierzyli w ich zbawienne wstawiennictwo.
Podsumowanie
Dżuma w społeczeństwie nowożytnym była poważnym zagrożeniem dotyczącym wielu aspektów życia człowieka, najbardziej jednak przyczyniała się do destrukcji psychicznej ówczesnych mieszkańców miast i wsi Europy. Jej pojawienie się w środowisku ludzkim wzbudzało strach i wywoływało chęć ucieczki, odcięcia i odizolowania się od innych ludzi. Dżuma uderzała najbardziej w więzi rodzinne, gdzie każdy dla każdego stawał się zagrożeniem życia, pomimo więzów krwi. Podobny wymiar miała w stosunku do sąsiednich domostw. Epidemia dżumy nie została w nowożytności, jak i w późniejszych wiekach, dokładnie zbadana. Medycy najczęściej stawiali absurdalne panaceum mające doprowadzić do wyzdrowienia. Poprzez niewystarczający rozwój medycyny człowiek nadal przypisywał chorobie ingerencję Boga i diabła, którzy mieli doprowadzić do zagłady ludzi. Obok tych przekonań nadal, pomimo nauki Kościoła katolickiego, ludzie wierzyli w zabobony, co wynikało z tego, że wiele dziedzin nauki było jeszcze w powijakach. Stąd nie brakowało porównań dżumy do monstrum, które doprowadza do pojawiania się nowych ognisk epidemii. Dżuma dawała upust najbardziej pierwotnym zachowaniom, tworząc z człowieka zwierzę zaspokajające własne popędy. Obrazy przedstawiające dżumę pokazywały, jak ludzie danego okresu przeżywali epidemie dżumy. Wyobrażenia najczęściej przedstawiały osoby święte, świętych orędowników, którzy mieli uchronić ludzi od zagłady. Dżuma stała się alegorią średniowiecznego „Danse macabre”. Na obrazach przedstawiano ludzi każdego stanu, co wskazywało na nieuchronność człowieka wobec śmierci, co potęgowało strach i przerażenie w tych, którzy mogli wtedy spoglądać na owe dzieła.
Bibliografia:
P. Aries, Rozważania o historii śmierci, Oficyna Naukowa, Warszawa 2007.
P. Aries, Człowiek i śmierć, PIW, Warszawa 1989.
J. Delumeau, Strach w kulturze zachodu XIV – XVIII, Volumen, Warszawa, 2010.
D. Defoe, Dziennik roku zarazy, tłum. J. Dmochowska, Puls Publication Ltd., 1993.
W. Naphy, A. Spicer, Czarna śmierć, PIW, Warszawa 2004.
W. Reinhard, Życie po europejsku, PWN, Warszawa 2009.
C. Duncan, S. Scott, Czarna śmierć – Epidemia w Europie od starożytności do czasów współczesnych, Bellona, Warszawa 2008.
Historia Medycyny, pod. red. Tadeusza Brzezińskiego, PZWL, Warszawa 2008.
Wielkie epidemie w dziejach ludzkości, pod. red. Kiple Keneth F., Oficyna Wydawnicza Atena, Poznań 2002.
Korekta: Adrianna Szczepaniak
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.