Nieznana historia szabli |
Na wystawie eksponatów Muzeum Czartoryskich, których zbiory znajdowały się od 2012 roku w Szczecinie, jest wiele obiektów bardziej lub mniej znanych – niemych świadków wydarzeń z historii. Między tymi wszystkimi przedmiotami znajduje się jeszcze jeden mało znany – szabla Lorda Blayneya z początku XIX wieku, której historia znalezienia się w zbiorach Czartoryskich jest równie ciekawa.
Lord Blayney, a właściwie Andrew Thomas Blayney, jedenasty z rodu Blayneyów, był angielskim arystokratą, generałem-majorem armii brytyjskiej oraz dowódcą 89 pułku piechoty tak zwanych „Blayney’s Bloodhounds”. Dnia 11 października 1810 roku, lord Blayney stacjonujący w Ceucie wraz z następującymi siłami: 89 pułkiem piechoty (353 żołnierzy), 82 pułkiem piechoty (952 żołnierzy), baterią artylerii (69 żołnierzy), hiszpańskim pułkiem de Toledo (650 żołnierzy) oraz oddziałem Królewskiego Legionu Niemieckiego (509 żołnierzy)1 otrzymał rozkaz, aby pomóc walczącym hiszpańskim gerylasom tj. partyzantce mieszczańsko – chłopskiej, którzy to potrzebowali uzbrojenia i amunicji, by móc walczyć z francuskimi najeźdźcami. Głównym jednak celem tego desantu było otwarcie drugiego frontu na południu półwyspu iberyjskiego poprzez zajęcie ważnego miasta Malagi znajdującego się pod okupacją francuską. Nastroje Hiszpanów w mieście były jawnie wrogie. Część mieszkańców tylko czekała na sygnał, aby powstać i wyprzeć z miasta znienawidzonych Francuzów. Blayney zrezygnował już na wstępie z desantu wprost w porcie Malagi. Zamiast tego wybrał spokojną zatokę Calle de la Moralls (Cala de Mora) znajdującą się 30 km na południe od Malagi, niedaleko małej wioski i pamiętającego jeszcze czasy wojny z Maurami zamku Fuengirola.
Eskadra brytyjska w składzie: okręt liniowy „Rodney„, fregaty ”Circe”, „Topaze” i „Sparrowhawk” wraz z pięcioma kanonierkami oraz kilkoma brygami i statkami transportowymi, dotarła 14 października o 9 rano bez większych trudności do zatoki Calle de la Moralls znajdującej się 3 km od Fuengiroli. Pogoda dopisywała, miejsce także, gdyż znajdowała się tam piaszczysta plaża, do której dość blisko mogły dopłynąć lżejsze statki. To z nich na łodziach i szalupach żołnierze powoli, lecz sprawnie i w porządku desantowali się na brzeg. Blayney czuł jednak niepokój w duszy. Martwił się, że mógł zostać przedwcześnie wykryty i przez to oddziały stacjonujące nieopodal w wiosce mogły przygotować się do nagłego kontrataku i odrzucenia jego żołnierzy do morza, uniemożliwiając realizację planu2. Po godzinie 11 rano wszyscy żołnierze brytyjscy, hiszpańscy i Królewskiego Legionu Niemieckiego szczęśliwie wylądowali na brzegu. Blayney zadowolony ze spokoju, jaki do tej pory panował, rozkazał, aby wszystkie wydawane przez niego komendy były przekazywane sygnałami na trąbkę, oraz żeby liczbę stosowanych sygnałów zmniejszyć do czterech. Po upewnieniu się, że kierowanie tym wielonarodowym oddziałem sprawdza się, dał rozkaz uformowania kolumny i marszu na północ ku zamku Fuengiroli3.
W tym samym czasie w zamku stacjonował stały garnizon polski w sile 150 żołnierzy z 4. pułku piechoty Księstwa Warszawskiego pod dowództwem kapitana Franciszka Młokosiewicza. Miał on za zadanie patrolować i strzec porządku na terenach znajdujących się na południe od głównych sił gen. Sebastianiego znajdujących się w Maladze. Oprócz załogi zamku w pobliskich miejscowościach także stacjonowały oddziały polskie: w położonym niedaleko Fuengiroli miasteczku Mijas znajdował się oddział porucznika Eustachego Chełmickiego z 60 ludźmi oraz dalej w miejscowości Alhaurin stało pod bronią 200 żołnierzy polskich i 80 dragonów francuskich z 21 pułku dragonów pod dowództwem szefa batalionu Ignacego Bronisza4. W zamku kapitan Młokosiewicz miał dodatkowo przydzielonych trzech hiszpańskich artylerzystów, którzy obsługiwali 4 stare XVIII-wieczne armaty5.
Kiedy garnizon zamku, jeszcze nieświadomy zagrożenia, jakie zmierza w ich stronę wypełniał swoje codzienne obowiązki, porucznik Eustachy Chełmicki stacjonujący w położonym znacznie wyżej od zamku Mijas obserwował już okręty brytyjskie od godziny 9 rano jak tylko pojawiły się na horyzoncie. O godzinie 10 będąc pewnym ich zamiarów wysłał on gońców do Alhaurin, do którego posłaniec mógł dotrzeć w dwie godziny oraz do Malagi, gdzie droga wynosiła prawie 8 godzin idąc piechotą. W tej sytuacji najszybciej dotarł by szef batalionu Bronisz z oddziałem około godziny 16, lecz głównych sił gen. Sebastianiego można było by się spodziewać dopiero następnego dnia wieczorem gdyby ten wyruszył natychmiast bez artylerii6.
Na pobliskie pastwisko pod zamkiem niespodziewanie przybył oddział 40 powstańców hiszpańskich, którzy porwali pasące się bydło zabijając przy tym jednego ze strzegących go żołnierzy, a drugiego mocno ranili, po czym udali się pospiesznie w stronę gór. Jako, że bydło było jednym z nielicznych rzeczy, które Polacy mieli do jedzenia, kpt. Młokosiewicz wysłał oddział 40 ochotników w pościg za brygantami7. Gdy strażnicy na murach zauważyli zbliżające się do zamku wojska brytyjskie i hiszpańskie, sygnałem trąbki zawrócono żołnierzy zaniechając pościgu.
Kombinowane wojska brytyjsko – hiszpańskie stanęły przed zamkiem rozwinąwszy się w linie poza zasięgiem strzału karabinowego. Lord Blayney czując się pewnie z powodu swej znacznej przewagi sił i niechęci uwikłania się w kilkugodzinną jego zdaniem potyczkę, zdecydował się wysłać parlamentariusza. Ten podchodząc spokojnie pod zamkniętą bramę zamku był bacznie obserwowany przez kpt. Młokosiewicza. Nie wpuścił on Brytyjczyka do środka, jedynie zapytał czego pragnie. Gdy parlamentariusz oznajmił iż oczekuje od niego poddania zamku i złożenia broni, Młokosiewicz odpowiada krótko (franc.) Venez le prendre8.
Generał Blayney nakazuje rozpocząć atak. Pierwszy do walki wysłany został wielonarodowy oddział Królewskiego Legionu Niemieckiego9, który rozpoczął powolne natarcie w szyku rozproszonym, kryjąc się w uskokach i za skałami, z których ostrzeliwali obrońców zamku. Za nimi ruszyły cztery kompanie 89 pułku piechoty. W czasie tego ataku major Grant, dobry znajomy Lorda Blayneya, który w czasie, kiedy zachęcał żołnierzy do energiczniejszego ataku, poległ trafiony pociskiem kartaczowym w głowę. Od strony morza dwie fregaty i kilka kanonierek osłaniały natarcie na lądzie zasypując obrońców zamku kulami armatnimi. W wyniku powstałego zamieszania uciekli trzej hiszpańscy artylerzyści pozostawiając działa bez obsługi. Szczęściem w szeregach obrońców byli dwaj dawni artylerzyści jeszcze z armii rosyjskiej oraz jeden sierżant, który szybko pojął obsługę dział. Dzięki temu Polacy zaczęli odpowiadać ogniem armatnim przeciw okrętom, które do tej pory bezkarnie ostrzeliwały zamek. Po pierwszych kilku salwach zatopiono jedną z kanonierek, na innych odnotowano wielu zabitych i rannych, przez co okręty musiały się wycofać poza zasięg polskiego ognia10.
Pod wieczór nad polem bitwy rozszalała się straszna burza z piorunami i obfitym deszczem skutecznie uniemożliwiając dalszą walkę. Blayney wiedział już, że będzie musiał zamek oblegać i może to narazić go na atak większych sił stacjonujących w Maladze. Rozkazał ulokować poza zasięgiem strzału karabinowego swoje oddziały tak, aby zajęły całą równinę, oraz wyznaczył sieć posterunków, którymi szczelnie opasał zamek uniemożliwiając Polakom wypady oraz ewentualne dostarczenie posiłków. Korzystając z ciemności umieścił na wzgórzach znajdujących się 300 m od zamku trzy armaty dwunastofuntowe oraz moździerza, a dzięki przewadze wysokościowej artyleria angielska mogła ostrzeliwać wnętrze zamku. Od południa ustawiono ciężką trzydziestodwufuntową armatę, która miała wspomagać przyszłe natarcia piechoty.
Chełmicki wysłał drugiego gońca, lecz nie otrzymując po raz drugi odpowiedzi od szefa batalionu Bronisza zdecydował się wyruszyć w dół stoku wąską ścieżką do zamku, aby zbadać sytuację. Korzystając z ciemności i silnej burzy por. Chełmicki przemknął się z oddziałem między śpiącymi i skrytymi przed deszczem Anglikami i podszedł pod bramę zamku. Zauważony przez straże na murach poprzysiągł na honor, że przychodzi wolny i nie jest to żadna sztuczka Anglików11. Został wraz z żołnierzami wpuszczony do zamku, tym samym zasilając garnizon do 210 ludzi. Szef batalionu Ignacy Bronisz po dotarciu drugiego gońca z wiadomościami dla niego wyruszył w nocy forsownym marszem do Mijas, niepewny co go mogło czekać na miejscu. Wśród błota i deszczu o 5 nad ranem dotarł do opuszczonej wsi. Koło godziny 6 rano przed wioską pojawił się oddział w sile około w 700 żołnierzy Królewskiego Legionu Niemieckiego i pułku Toledo, którego żołnierze nieświadomi zagrożenia zostali ostrzelani gwałtownym ogniem przez ludzi Bronisza, a w następstwie ataku na bagnety i szarży francuskich dragonów uciekli w popłochu tracąc 20 zabitych i rannych oraz 40 zabranych w niewole12. Po zbadaniu sytuacji jaka miała miejsce na przedpolach zamku i naradzie z żołnierzami Ignacy Bronisz zdecydował się udać na odsiecz załodze zamku.
Podobna narada z żołnierzami miała miejsce w zamku. Z powodu braku wody13, jedzenia i nasilającego się ostrzału artyleryjskiego14 od strony morza i lądu morale wśród obrońców było niskie. Młokosiewicz stara się podtrzymać ludzi na duchu wierząc, że jednak nadejdą oczekiwane posiłki z Malagi gen. Sebastianiego. Z powodu wznowionego nad ranem ostrzału armatniego, zawaliła się jedna z baszt, która pogrzebała pod gruzami 9 żołnierzy polskich. Pozwoliło to angielskim armatom na skuteczniejszy ostrzał do wnętrza zamku. Dla obrońców zamku pojawiła się nadzieja, kiedy to około godziny 15 kpt. Młokosiewicz wypatrując posiłków z Malagi dostrzegł 11 dragonów francuskich zmierzających w ich stronę. Błyskawicznie podjęto decyzję o ataku. Porucznik Chełmicki udał się wraz 90 żołnierzami do ataku na baterię obsadzoną przez żołnierzy hiszpańskich, natomiast Młokosiewicz wraz z 40 żołnierzami szedł w bliskiej odległości ich asekurując. Rannych wraz z wartami pozostawiono w zamku. Żołnierze hiszpańscy za późno spostrzegli nacierających na ich pozycję 150 żołnierzy polskich wraz ze wsparciem 11 dragonów francuskich. Zmuszono do ucieczki cały batalion przeciwnika, który to nie zdążył oddać ani jednego strzału15. W chaosie bitewnym porucznik Chełmicki został raniony i wzięty na moment do niewoli, jednak szybko jego podkomendni go uwolnili. Żołnierze Młokosiewicza obrócili armaty i rozpoczęli ostrzał sił angielskich będących kilkaset metrów dalej na plaży. Anglicy całkowicie zaskoczeni nagłym ostrzałem z ich własnych pozycji, przez chwilę stanęli w miejscu. Lord Blayney nie tracąc zimnej krwi pospiesznie jadąc konno zebrał 280 swoich żołnierzy i uderzył na baterię armat16. W czasie podejścia od kuli armatniej zginął koń pod gen. Blayneyem, on sam dalej prowadził natarcie na piechotę, co będzie później dla niego brzemienne w skutkach. W tym czasie na brzeg z zakotwiczonego niedaleko okrętu brytyjskiego wyładowało się część żołnierzy z dotychczas nie biorącego udziału w walkach 82 pułku piechoty angielskiej.
Kpt. Młokosiewicz widząc zbliżające się przeważające siły angielskie, rozkazał opuszczenie armat i wysadzenie składu amunicji. Po wybuchu prochu i zapewnieniu sobie dzięki temu doskonałej zasłony dymnej udał się wraz por. Chełmickim i żołnierzami pospiesznie w stronę zamku, lecz nie uchodząc daleko spostrzegł inny oddział idący na Anglików od strony wsi Fuengirola. Lord Blayney nie mogąc dostrzec czy to oddział hiszpański czy francuski zmierzał w jego kierunku wstrzymać ogień i próbował uformować swój oddział czekając jednocześnie na rozwój wypadków. Po chwili dla niego jak i dla kpt. Młokosiewicza stało się jasne, że to żołnierze 4 pułku piechoty pod rozkazami szefa batalionu Ignacego Bronisza. Oddali oni dwie salwy w stronę Anglików i ruszyli na bagnety. Młokosiewicz w tym czasie zawraca swój jak i Chełmickiego oddział i rusza wspomóc natarcie. Anglicy wytrzymali impet uderzenia żołnierzy Bronisza, lecz gdy z boku uderzyła setka ludzi Młokosiewicza, 89 pułku piechoty angielskiej zaczął się wycofywać. Ich dowódca lord Blayney będąc pieszo nie zauważył w obłokach gęstego dymu, że został odcięty i otoczony. Mężnie uderzał szablą w próbujących go pochwycić żołnierzy polskich, kilku dzięki temu raniąc. Jeden z nich pomimo otrzymania kilku uderzeń szablą w głowę złapał go za nadgarstek i wyrwał mu broń z ręki, a jego kompanii ciosami kolb kładą generała-majora na ziemię. Pochwycony w ten sposób Blayney i kilku jego oficerów trafili do zamku.
Gdy Blayney dostał się do niewoli żołnierze angielscy, KLN oraz hiszpańscy rozpoczęli bezładną ucieczkę w stronę łodzi, którymi dopiero co przybyli żołnierze z 82 pułku piechoty. Ci nie wiedząc jakie siły mieli przed sobą i myśląc, że bitwa była przegrana pospiesznie załadowali się z powrotem na łodzie razem z masą żołnierzy z różnych pułków.
Po bitwie podczas wymiany grzeczności między generałem a kapitanem przyszedł zakrwawiony z licznymi ranami głowy żołnierz oddając w ręce Młokosiewicza szablę lorda Blayneya, która to wraz z wojskiem polskim powróciła do Polski i trafiła do zbiorów rodziny Czartoryskich i spoczywa tam po dziś dzień, będąc niemym świadkiem waleczności, odwagi i poświęcenia żołnierzy Polskich przelewających krew na obczyźnie.
Incydentem, który Blayney zapamiętał na zawsze był moment, gdy zapytany czego się napije, wybierał wódkę, której wypili z Młokosiewiczem szklankę. Gdy Młokosiewicz nalał drugą do połowy Generał oznajmił, że dość i chciałby, aby dolano mu do pełna wody. Młokosiewicz oznajmił, że wody nie mają, ponieważ jedyna czynna studnia znajdowała się w wiosce, która była od początku niedostępna dla jego ludzi. Młokosiewicz stwierdził wtedy, że ta prośba to zniewaga dla jego narodu. Gdy Blayney zapytał dlaczego, Młokosiewicz odrzekł, iż: Anglicy i Polacy są dwa narody w Europie słynące z tego, że jeśli dobrze się biją, to także i nieźle piją. Po tych słowach Blayney odpowiedział: A więc proszę mi dać. I wypił całą szklankę wódki17.
Bibliografia:
- Bielecki, A. Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte, Kraków 1894.
- Bielecki, Encyklopedia Wojen Napoleońskich, Warszawa 2001.
- Blayney, Narrative of a Forced Journey through Spain and France as a Prisoner of War in the Years 1810 to 1814, Londyn 1814.
- Idzik, Czwarty Pułk Piechoty 1806 – 1966, Londyn 1966.
- Kirkok, Pod sztandarami Napoleona, Warszawa 2002.
- Kozłowski, Historia 1go potem 9go Pułku Wielkiego Księstwa Warszawskiego, Poznań 1887.
- Rudnicki, Pamiętniki Józefa Rudnickiego, Wilno 1862.
- Promis, Fuengirola – z dziejów wojny w Hiszpanii, [dostęp 30 grudzień 2014r.] http://napoleon.org.pl/polska/fue.php
- Dane na podstawie M. Promis, Fuengirola – z dziejów wojny w Hiszpanii, [dostęp 30 grudzień 2014r.] http://napoleon.org.pl/polska/fue.php [↩]
- Wedle jego wiedzy w zamku i terenach przyległych miało stacjonować prawie 900 żołnierzy. A. Blayney, Narrative of a Forced Journey through Spain and France as a Prisoner of War in the Years 1810 to 1814, Londyn 1814, s. 3. [↩]
- A. Blayney, dz. cyt., s. 11 – 13. [↩]
- R. Bielecki, A. Tyszka, Dał nam przykład Bonaparte, Kraków 1894, s. 257. [↩]
- Tamże. Były to dwie armaty dwufuntowe i dwie szesnastofuntowe. [↩]
- M. Promis, dz. cyt. [↩]
- Tak żołnierze polscy nazywali powstańców hiszpańskich. Odniesienia znaleźć można m.in. w : J. Kozłowski, Historia 1go potem 9go Pułku Wielkiego Księstwa Warszawskiego, Poznań 1887. J. Rudnicki, Pamiętniki Józefa Rudnickiego, Wilno 1862. [↩]
- Można to przetłumaczyć jako przyjdźcie to wziąć. [↩]
- W jego szeregach służyli między innymi Niemcy, Francuzi, Włosi i Polacy. [↩]
- A. Blayney, dz. cyt, s. 19. [↩]
- R. Bielecki, A. Tyszka, dz. cyt., s. 258. [↩]
- Tamże, s. 258. [↩]
- Studnia w zamku została zniszczona podczas ostrzału artyleryjskiego, natomiast druga studnia znajdowała się poza zamkiem w rękach Anglików. [↩]
- Poprzedniego dnia podczas ostrzału zginęło 3 żołnierzy polskich, a 12 było rannych. Informacja z R. Bielecki, A. Tyszka, dz. cyt., s. 257. [↩]
- A. Blayney, dz. cyt., s. 33. [↩]
- Tamże. [↩]
- R. Bielecki, A. Tyszka, dz. cyt., s. 261. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.