„Pompeje. Życie w cieniu wulkanu” - recenzja wystawy |
Ktoś, kto chce się przenieść do zaginionego, antycznego miasta, z pewnością powinien wybrać się na wystawę Pompeje. Życie w cieniu wulkanu. Ma na to czas do 18 października 2015 roku w przestrzeniach wystawienniczych Stadionu Narodowego w Warszawie. 24 sale, 70 multimedialnych i sensorycznych instalacji, w sumie 2000 metrów kwadratowych, na których ustawione są rekonstrukcje pomieszczeń i ekrany - to wszystko czeka na zwiedzających, którzy będą mogli zobaczyć obraz antycznych Pompejów sprzed wybuchu Wezuwiusza w 79 roku naszej ery.
[...] gdy nastała ciemność, nie taka jak w bezksiężycową lub pochmurną noc, ale taka, jaka bywa w zamkniętym pomieszczeniu, kiedy zgaśnie ogień. Słychać było kobiecy lament, dziecięcy pisk i krzyki mężczyzn: Jedni wołali rodziców, drudzy dzieci, inni żony lub mężów, starając się rozpoznać ich po głosach; jedni opłakiwali swoją zgubę, drudzy zgubę swoich; niektórzy ze strachu przed śmiercią modlili się o nią, wielu wyciągało ręce do bogów, ale większość twierdziła, że bogów nigdzie nie ma i że dla świata nastała ostatnia wieczna noc. Nie brakowało i takich, którzy powiększali prawdziwe niebezpieczeństwo, zmyślonymi opowieściami. Mówiono, że w Mizenum jeden budynek zawalił się, inny płonie: była to nieprawda, ale im wierzono. Nieco przejaśniło się: jednakże wydało nam się, że to nie świt, a zbliżający się ogień. Ogień zatrzymał się w dali; znowu nastały ciemności; popiół posypał się gęsto i obficie. Przez cały czas wstawaliśmy i strząsaliśmy go; w przeciwnym wypadku zostalibyśmy nim zasypani i zaduszeni pod jego ciężarem. Mogę się pochwalić: w takim położeniu nie wyrwał mi się z ust ani jeden jęk, ani jedno bojaźliwe słowo; myślałem tylko, że zginę ze wszystkimi i wszystko zginie ze mną, nieszczęśliwym, i to było wielkim pocieszeniem w śmierci.
Pliniusz Młodszy, List do Tacyta, tłum. Ireneusz Mikołajczyk
Wezuwiusz nie zawsze wyglądał jak dziś. Jeszcze 20.000 lat temu w tym miejscu wznosił się Monte Somma - wulkan lawowy, aktywnością przypominający dzisiejszą Etnę. Z czasem rodzaj jego erupcji uległ zmianie i narodził się Wezuwiusz, wulkan eksplozywny, zdolny do gwałtownych wybuchów przy emisji ogromnych ilości pary, pumeksu wulkanicznego i popiołu. Takim właśnie wybuchem była erupcja w roku 79 n.e.
Rano 24 sierpnia seria wybuchów dała początek erupcji, zaburzając wiele lat spokoju. Wezuwiusz wyrzucał na powierzchnię ogromne ilości pumeksu, popiołu i gazu. Powstał z nich słup materiału wulkanicznego, który osiągnął wysokość 30 kilometrów. Wyrzucony materiał, spadający na zbocza wulkanu, początkowo nie spowodował większych szkód.
Jak opowiada Pliniusz Młodszy, pompejańczycy wychodzili z domów, nie zważając na spadające z góry kamienie i popiół. O wiele bardziej przerażała ich myśl, że mogli zostać uwięzieni w budynkach zasypanych stertami materii wulkanicznej. I nie bez racji: wiele dachów zawaliło się pod ciężarem spadającej masy. W ślad za tym, z rozpadającego się częściowo słupa erupcyjnego zaczęły powstawać potoki piroklastyczne, chmury pary, rozżarzonej do 600 stopni Celsjusza materii wulkanicznej, które spływały z wielką prędkością po zboczach wulkanu. Kiedy dotarły do Herkulanum, miasto uległo całkowitemu zniszczeniu.
Nocą moc aktywności erupcyjnej osłabła. Pompejańczycy, którym udało się zbiec, powrócili do domów, by ratować swoje dobra. 25 sierpnia o świcie w wyniku nowych, gwałtownych eksplozji powstała chmura, a z niej rwące potoki materiału piroklastycznego, które zniszczyły Pompeje oraz tych, którzy zdążyli wrócić nie podejrzewając najgorszego.
W wyniku powtarzających się przez cały dzień kolejnych wybuchów, ogromny obszar ziemi pokryła gruba warstwa pumeksów i popiołu. W konsekwencji emisji do atmosfery pary i pyłu, wystąpiły ulewne deszcze, za przyczyną których ogromna ilość wyrzuconego materiału zaczęła osuwać się ku dolinie. Powstały potężne potoki gęstego, wulkanicznego błota, grzebiąc wszystko, co napotkały. To właśnie z tej przyczyny Pompeje i Herkulanum zachowały się w takim stanie wraz z willami, forum, amfiteatrem, mozaikami oraz przedmiotami życia codziennego… dopóki nie zostały odkryte przez archeologów.
Prace prowadzono od 1748 roku, systematyczne działania w tym kierunku rozpoczęto w roku 1861 przez Giuseppe Fiorellego. Odkopywano nie tylko dzieła sztuki, ale i układ urbanistyczny miasta założonego na regularnej siatce ulic o brukowanej nawierzchni. Fiorelli sporządził plany całego miasta, podzielił je na sektory, ponumerował domy. Zaplanował systematyczne prace, sektor po sektorze. Rozpoczął także rekonstrukcję niektórych budowli. Działania archeologiczne w Pompejach nabrały przyspieszenia na początku XX wieku dzięki zaangażowaniu Vittoria Spinazzoli i Amedo Maiuri, którzy przywrócili światłu dziennemu sporą ilość najważniejszych budowli miasta. Prace archeologiczne nie zostały jeszcze zakończone. Znaczna część znalezisk przechowywana jest w Muzeum Narodowym (Museo Nazionale) w Neapolu.
W chwili wybuchu Wezuwiusza w Pompejach mieszkało ok. 20.000 osób, wybuch wulkanu spowodował śmierć ok. 1150 mieszkańców.
Pompeje stanowią drugie najczęściej odwiedzane wykopaliska archeologiczne we Włoszech. Przybywa tu ponad 2,5 miliona gości rocznie. Komu jednak nieco daleko do słonecznej Italii powinien zwiedzić ich wirtualną namiastkę w Warszawie.
Wystawa powstała za sprawą Museo Archeologico Virtuale. Wirtualne Muzeum Archeologiczne z Neapolu uzyskało miano najpopularniejszej instytucji muzealnej ostatnich lat w kategorii prezentacji multimedialnych. Włosi, uznawani za najlepszych muzealników i designerów na świecie, odtworzyli i zrekonstruowali w innowacyjny sposób leżące u stóp Wezuwiusza Pompeje. Stała ekspozycja prezentowana jest w Herculanum, w bliskiej odległości od miejsca największych odkryć́ archeologicznych.
Niespełna dwa lata temu wystawa prezentowana była w słynnym British Museum w Londynie, gdzie została uznana za kulturalne wydarzenie 2013 roku. Choć nie do końca podzielam daną opinię, British Museum określiło wystawę jako najważniejsze wydarzenie w ostatnich 40 latach swojej działalności.
Do dyspozycji zwiedzających jest 70 instalacji multimedialnych, ukazujących dawne Pompeje, najważniejsze budynki i ulice miasta. Niestety zabrakło żywej historii, zabytków (choćby wypożyczonych) i innych przedmiotów z czasów rzymskich. Znajdujemy parę plastikowych [sic!] odlewów ciał mieszkańców. Popioły pokrywające Pompeje szybko zastygały zachowując wewnątrz kształt pogrzebanych ciał. Fiorelli opracował metodę wykonywania ich gipsowych odlewów. Dodatkowo w kilku gablotach znajdują się nieliczne kopie rzymskich naczyń i rzeźb. Zdecydowanie za mało, jak na tak dużą wystawę.
Sale są przestronne, nieco przyciemnione światło dobrze sprawdza się przy oglądaniu animacji, jednak nieco utrudnia czytanie opisów znajdujących na planszach. Opisy dotyczące konkretnych animacji wyświetlane są na tabletach w kilku wersjach językowych.
Scenografia antycznych Pompejów niestety nie pokryła już sklepienia – efekt psują owinięte folią izolującą rury Stadionu Narodowego. Co do innych pomieszczeń także mam zastrzeżenia – niektóre ściany nie zostały dokładnie złączone, przez co wydrukowana mozaika rozjeżdża się w paru miejscach…
Najciekawszym elementem wystawy są okulary 3D i wizja umierającego miasta, przez które przejeżdżamy pędzącym po zboczu wózkiem. Dzięki animacji możemy dowolnie obracać się i w szybkim tempie zobaczyć ostatnie chwile Pompejów, przejechać przez rozpadające się forum, poczuć – oczywiście wirtualnie – gorące opary i uniknąć o włos śmierci przed spadającymi odłamkami skalnymi. Dynamiczna i efektowna podróż w czasie niestety jest dość krótka – trwa ok. 3 minuty.
Drugim ciekawym pokazem jest film 3D ukazujący historię Wezuwiusza (w roli wulkanu-lektora – w polskiej wersji Piotr Fronczewski) i same tragiczne wydarzenia z 79 roku n.e. Pokaz nieco szumnie nazwano spektaklem 4D, ponieważ w chwili wybuchu nieco trzęsie się platforma, na której stoimy.
Ekranami, które na pewno przyciągną uwagę, jest wirtualna rekonstrukcja antycznego miejsca uciech. W trakcie prac konserwatorskich prowadzonych w 1996 roku, na światło dzienne wydobyto jeden z najważniejszych obiektów pompejańskich - Lunapar.
Kamienny Lupanar to dom publiczny o najdłuższym rodowodzie. W samych Pompejach archeolodzy zidentyfikowali około 25 domów rozkoszy. Liczba ta ma związek z dawnym portowym charakterem miasta, a co za tym idzie - ważne było zapewnienie rozrywki przybijającym tu marynarzom. Nazwa Lupanar pochodzi od łacińskiego lupa, czyli prostytutka, dosłownie wilczyca. Budynek posiada po pięć pokoi na każde z dwóch pięter. Wyższa kondygnacja była zarezerwowana wyłącznie dla zamożnych klientów. Igraszki odbywały się na kamiennych łożach pokrytych materacami, zaś tutejsze kurtyzany były głównie niewolnicami z Grecji i ze Wschodu.
Struktura Lunaparu była bardzo prosta: nieduży pokoik z murowanym łóżkiem, na którym zazwyczaj leżał materac, a za drzwiczkami - latryna. Podobne pokoiki często znajdowały się na piętrach nad sklepami czy oberżami, ale wszystkie miały niezależne wejście od ulicy, od której dzieliła je jedynie cienka zasłona. Ściany Lunaparu zdobiły namalowane sceny erotyczne, przedstawiające rozmaite pozycje miłosne, którymi prostytutki lubiły się chlubić. Sceny takie określały specjalność w tym zawodzie.
Na ekranach możemy zobaczyć wspomniane realistyczne sceny erotyczne ze słynnych fresków z Pompejów oraz przykładową biżuterię.
Innymi ciekawymi obiektami, które wirtualnie zwiedzimy, są termy miejskie - na terenie wykopalisk odkryto ich kompleksy. Najmniejsze, tzw. Termy Rynkowe, znajdowały się w pobliżu Forum, na północ od świątyni Jowisza. Składały się z dwóch bliźniaczych struktur, z których jedna przeznaczona była dla kobiet, a druga dla mężczyzn. W skład kompleksów wchodziły szatnie, pomieszczenia na kąpiel zimną, ciepłą i gorącą. Sale ogrzewane były gorącym powietrzem krążącym pod posadzką i pomiędzy ściankami działowymi (hypocaustum). Schemat ogrzewania także zostaje dokładnie ukazany na filmie. Pomieszczenia ozdobione były stiukami. W tepidarium (sali do wypoczynku) zachowały się gliniane figurki atlasów i piec z brązu ogrzewający powietrze. Do term przylegała niewielka palestra. Oprócz Term Rynkowych odkryto także tzw. Termy Centralne oraz Termy Stabiańskie.
Osobiście najbardziej podobał mi się wybudowany w III wieku p.n.e Teatr Wielki. Widownia mieszcząca 5000 widzów podzielona była na pięć sektorów. Najniżej położone 4 rzędy przeznaczone były dla elity społeczeństwa, pozostałe 15 rzędów służyło pozostałym mieszkańcom. Scena wymurowana została z cegły. Pomiędzy nią a orchestrą zachował się rowek do opuszczania kurtyny. Są także otwory, w których umieszczano maszty podtrzymujące velarium (osłonę rozpinaną nad widownią). Do teatru przylega prostokątny portyk służący wcześniej jako foyer, później przeznaczony na koszary gladiatorów (tzw. Portyk Gladiatorów). Oprócz filmu ukazującego tę piękną budowlę zobaczyć możemy także makietę.
Należy wspomnieć o ekranach ukazujących w bardzo dużej rozdzielczości malowidła ścienne, które zachowały się w dużej liczbie w bardziej reprezentacyjnych wnętrzach domów, w dość dobrym stanie. Pozwoliło to na odtworzenie historii malarstwa rzymskiego do 79 roku. Malowidła możemy przybliżać i oddalać posługując się ekranem dotykowym (nie zawsze jest to jednak wygodne i czasami trzeba się nieco natrudzić by przejść do następnej wirtualnej „strony” katalogu).
Honorowy patronat nad wystawą objęli Przewodniczący Rady Gospodarczej przy Prezesie Rady Ministrów Janusz Lewandowski, Marszałek Województwa Mazowieckiego Adam Struzik oraz Ambasada Republiki Włoskiej w Warszawie. Ambasadorem projektu jest Martyna Wojciechowska, redaktor naczelna magazynu National Geographic.
Istotną kwestią dla tej wystawy jest cena biletów, która z pewnością nie jest mała. Chcąc zwiedzić wystawę należy za bilet normalny zapłacić 45 zł, natomiast za ulgowy 35 zł.
– Jest sto powodów, dla których warto wybrać́ się na wystawę̨ „Pompeje. Życie w cieniu wulkanu”. To nie tylko niewiarygodna opowieść́, ale przede wszystkim interesujące fakty i ciekawe wiadomości. To ekspozycja unikatowa, pełna pasji i charakteru – zachwala Martyna Wojciechowska.
Osobiście aż stu nie znajduję, co nie znaczy, że nie warto zobaczyć wystawy. Nie zastąpi ona jednak żywej historii i realnego zwiedzania.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.