„W łożu z Tudorami. Intymne życie dynastii” – A. Licence – recenzja |
Czym współczesne kobiety różnią się od tych, które żyły kilkaset lat temu? Zmienił się świat, który nas otacza i możliwości, które niesie z sobą rozwój techniki, a dzięki dzisiejszej medycynie nie musimy tak bardzo bać się komplikacji, jakie niesie ciąża. Jak zatem radziły sobie kobiety żyjące w czasach Tudorów z życiem małżeńskim, ciążą i porodem i co pomagało im przetrwać ten trudny dla nich okres?
Małżeństwa zawierane w czasach panowania dynastii Tudorów były częściej wynikiem politycznych lub finansowych zawirowań niż miłości, jednak nie zmieniało to faktu, że pary musiały dzielić ze sobą życie. W noc poślubną musiało dojść do skonsumowania małżeństwa, a współżycie prędzej czy później prowadziło do ciąży, która najczęściej była dużym wyzwaniem dla młodej kobiety. Nie większym jednak niż sam poród, który bardzo często kończył się śmiercią dziecka, bądź matki.
Kilkaset lat temu kobiety musiały radzić sobie z trudami ciąży i porodu w inny sposób, niż kobiety żyjące w dzisiejszych czasach. Nie miały one dostępu do leków przeciwbólowych, musiały więc korzystać z różnego rodzaju mikstur, naparów czy maści, które miały ukoić ich ból. Sproszkowana wątroba węgorza i mrówcze jaja na osłabienie skurczów czy nacieranie brzucha ciężarnej proszkiem z nasion kminku, pestek daktyli, suszonego szafranu i białego bursztynu może dziś wydawać się nieco śmieszne, lecz ówczesne kobiety głęboko wierzyły w ich działanie.
Długie i bolesne porody były dla nich niezwykle ciężkie, a ogólny stan higieny, jaki panował w tamtych czasach był źródłem wielu komplikacji, zakażeń, chorób i niestety również śmierci położnicy.
Ogromny wpływ na życie ówczesnych kobiet miał oczywiście Kościół, który kontrolował i narzucał rytm życia Anglików. Również za drzwiami komnat, w których na świat przychodziły dzieci, można było mocno odczuć wpływ, jaki na ludzi wywierała wiara. Dla kobiet w ciąży i przechodzących przez poród wiara była zresztą tym, co często utrzymywało je przy zdrowych zmysłach. Modlitwa przynosiła im ukojenie i dawała nadzieję na to, że wszystko będzie dobrze zarówno z nimi, jak i z ich dziećmi. Te z położnic, które miały szczęście przyjść na świat w rodzinie królewskiej lub szlacheckiej, miały szansę otaczać się świętymi pasami – w tym pasem, jak wierzono, należącym do samej Matki Boskiej, obrazami i relikwiami, które miały pomóc im w porodzie i doprowadzić do pozytywnego zakończenia. Podczas porodu czytano również Ewangelie licząc na to, że zagwarantuje to spokojny poród.
Amy Licence bardzo dokładnie analizuje świat, w którym przyszło żyć kobietom z czasów Tudorów. Nie wstydzi się prowadzić swoich czytelników do łożnicy swoich bohaterek, szczegółowo opowiada o tym, co mogło dziać się w ścianach alkowy oraz o przebiegu ciąży i połogu ówczesnych kobiet. Wśród kobiet, na których bazuje swoje opowieści, znajdują się Elżbieta York, Katarzyna Aragońska, Anna Boleyn – kobiety, które były matkami królów i królowych. Nie brakuje jednak również porównań królewskich porodów z porodami kobiet nieco niżej urodzonych – choć jak możemy się przekonać oprócz poziomu luksusów, niewiele się one różniło. Nieco inaczej było jednak w przypadku służących i biedaczek, które rodziły swoje – często nieślubne – dzieci po kryjomu i w tajemnicy.
Los kobiet, o których opowiada autorka nie był kolorowy. Te z nich, które nosiły na swoich skroniach korony i których zadaniem było przynieść na świat kolejnych monarchów, musiały dźwigać brzemię ogromnej odpowiedzialności. Wymagało się od nich narodzin zdrowych i silnych chłopców, następców tronu, którzy mieli kiedyś objąć rządy w kraju – można wręcz powiedzieć, że w swoich łonach nosiły przyszłość dynastii. Jeżeli coś poszło nie tak, jeżeli doszło do poronienia lub też jeśli dziecko zmarło w niemowlęctwie, to właśnie kobiety o to obwiniano.
Ich fizyczność nie była tajemnicą, a często właśnie kwestią głośno omawianą. Elżbieta York, małżonka Henryka VII, dała mu kilkoro dzieci, aby umrzeć przy ostatnim porodzie. Żona jej syna Henryka VIII, Jane Seymour również zmarła w wyniku gorączki poporodowej, a inne małżonki tego monarchy zostały pozbawione życia oskarżone o niemoralne prowadzenie się i liczne zdrady. Jego córka Elżbieta I, która – przynajmniej oficjalnie – została do końca życia dziewicą była ostatnią monarchinią z dynastii Tudorów, gdyż nie chciała zakończyć życia tak, jak swoje poprzedniczki.
Choć macierzyństwo dla każdej z kobiet było błogosławieństwem, niosło za sobą wiele zagrożeń, z których najpoważniejszym była utrata życia. Żyjąc w ciężkich czasach, kiedy akuszerki nie miały wielkich możliwości ratowania życia matki i dziecka i kiedy wiara oraz Kościół tak mocno wpływały na wszystko co je otaczało, podejmowały to wyzwanie – wychodziły za mąż często bez miłości, oddawały się swoim małżonkom, zachodziły w ciążę, osamotnione znosiły trudy porodu. Poświęcały swoje życie dla dynastii, będąc prawdziwymi bohaterkami.
Plus/Minus
Na plus:
+ ciekawy temat
+ lekki styl pisarza
+ dokładność opisów
+ ładne, poręczne wydanie
Na minus:
- brak
Tytuł: W łożu z Tudorami. Intymne życie dynastii
Autor: Amy Licence
Wydawnictwo: Astra
Liczba stron: 336
Cena: 39,99
Ocena recenzenta: 10/10
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.