„Słowianie Połabscy. Dzieje zagłady” - Robert F. Barkowski - recenzja |
Ostatnio nakładem Wydawnictwa Bellona ukazała się praca zatytułowana Słowianie Połabscy. Dzieje zagłady autorstwa Roberta F. Barkowskiego. To książka popularnonaukowa, a o charakterze tym niech świadczy fakt luźnej i publicystycznej narracji, jaką przygotował autor. Nie ulega wątpliwości, że temat książki okazał się bardzo ciekawy i jednocześnie zmuszał do większej refleksji.
Robert F. Barkowski jest publicystą i autorem prac z dziedziny historycznej w języku polskim i niemieckim. Jego zainteresowania oscylują wokół wczesnego średniowiecza, ze szczególnym uwzględnieniem Cesarstwa Niemieckiego w czasach Ottonów oraz Słowiańszczyzny. Jego najnowsza praca podzielona została na trzy główne rozdziały, chociaż numeracji nie zastosowano. Otwiera ją swoiste słowo wstępne zatytułowane „Dziedzictwo Europy”, w którym autor stara się zarysować w sposób ogólny problematykę publikacji. Z treści tej części wynika, że interesować Go będą głównie zagadnienia z dziedziny polityki zewnętrznej i wewnętrznej plemion połabskich, ponadto dzieje konfliktów (głównie z państwem Karolińskim, Frankami Wschodnimi i wreszcie Niemcami, ale też z Duńczykami, Czechami i Polakami), a także stosunki wewnątrz plemion poszczególnych szczepów, księstw i związków plemiennych. W książce tylko incydentalnie natknąć się możemy na informacje z szeroko pojętej kultury plemion połabskich, np. kultury religijnej, gospodarki, sposobie sprawowania władzy, poszczególnych instytucji władzy (wiece, księstwa itd.) itp. Dowodem tego niech będzie pierwszy rozdział książki Barkowskiego, w którym autor głównie podejmuje się zarysowania geografii plemion Słowiańszczyzny połabskiej zgodnie z dostępnymi dzisiaj źródłami historycznymi, a tylko w zarysie o zagadnieniach oscylujących wokół kultury i życia codziennego. Trzeci rozdział, który jest zarazem ostatnim, to najważniejsza część pracy. Obszerny podrozdział zatytułowany Nieustające wojny – walka o przetrwanie, to nic innego jak długi, 175 stronicowy esej (książka ma 272 stron) merytorycznie i tematycznie odnoszący się do tytułu książki. Swoistym ukoronowaniem wspomnianego długiego podrozdziału są inne podrozdziały, których temat krąży wokół najważniejszych księstw i związków plemion połabskich, a więc Wieletów/Luciów, Księstwa Stodorańskiego, Księstwa Obodryckiego i Ranów – jest zakończeniem ich funkcjonowania na arenie dziejowej. Autor postarał się też o dodatki w postaci zwięzłego tekstu o końcu politycznych dziejów Słowiańszczyzny połabskiej, następnie listę bitew, kampanii i potyczek stoczonych między VII a XIII wiekiem (to jednocześnie główny teatr działań chronologicznych i zakres treści książki) i na sam koniec lista władców połabskich. Książka kończy się ekskursem o zaginionej Radogoszczy, następnie bibliografią i indeksem nazwisk występujących w pracy.
Na samym początku warto przyjrzeć się kwestiom technicznym książki. Miękka oprawa, czytelna czcionka, papier typu „ekologicznego„, nie powoduje odbić światła itp. W trakcie lektury dało się wychwycić kilka lapsusów w postaci literówek, a najbardziej widocznymi były te, w których raz odmieniane w dopełniaczu „Księstwo Stodoranii„ miało jedno, to z kolei dwa „i„ na końcu. Zadać należałoby też pytanie o pisanie z dużej litery terminu „etnos”; czy aby miało to jakieś ukryte znaczenie? Podobnie, najpierw na stronie 89 a dalej aż trzykrotnie na stronie 92 odnoszenie się do duńskich piratów i wojownikiem mianem „Wikingowie”, kiedy to w powszechnym zastosowaniu znane jest pisanie o nich z małej litery „w”. Później autor stosuje się do poprawnej pisowni, lecz szasta tym terminem w odniesieniu do Duńczyków, jakby w szeregach ich znajdowali się li tylko piraci i rozbójnicy. W pracy wstawione zostały źródła ikonograficzne w postaci fotografii, map, planów bitew i fortyfikacji. Wszystkie autorstwa Barkowskiego. Niestety, jakkolwiek do mapek i planów, które określilibyśmy mianem ”prostych”, a jednoczenie ”klarownych”, nie można mieć zastrzeżeń, to w przypadku fotografii określić trzeba ten stan rzeczy jako jakaś zupełna pomyłka. Zdjęcia są czarnobiałe i w przeważającej części nieczytelne, koszmarnie kadrowane, a co gorsza, z odbijającym się światłem lamp i całego otoczenia w przypadku obrazów czy innych obiektów za szybą. Autor robił zdjęcia, np. obrazom zdeponowanym w muzeach (tutaj w szczególności zbiorom Wendisches Museum Cottbus – Muzeum Łużyckie Chociebuż) i ma się wrażenie działania wręcz partyzanckiego w tej materii. Retorycznie wypadałoby zapytać, czy autor uzyskał zgodę od kustosza placówki muzealnej w Cottbus na realizację zdjęć? Mniejsza jednak o to, ale decyzja na opublikowanie takich fotografii (na szczęście nie wszystkich) pozostawia wiele do życzenia, a słowa krytyki powinny też paść w kierunku Wydawcy i Redaktora technicznego. W publikacji natknąć się też możemy na całkiem wyraźne ryciny z źródeł staroniemieckich, np. Kroniki Sasów i Turynów Georga Spalatina, Psałterza stutgardzkiego, czy czeskiej Kroniki Dalimila. Swoją drogą szkoda, że nie zastosowano kursywy przy tytułach źródeł. To podstawowe działanie edytorskie. Na okładce znajduje się fotografia litografii z XIX w. przedstawiająca margrabiego Gero, która pojawia się jeszcze raz na stronie 120 i również pozostawia wiele do życzenia.
Nie da się ukryć, że tematycznie, a także z niemalże identycznym tytułem, praca nawiązuje do wcześniejszej książki prof. Jerzego Strzelczyka z Poznania. Strzelczyk napisał „swoich” Słowian połabskich w 2002 r., ale wcześniej nawiązywał w kilku publikacjach do tematu plemion połabskich i stosunków niemiecko-słowiańskich we wczesnym średniowieczu. Siłą rzeczy więc, czytelnik zorientowany w tym zagadnieniu, będzie znał publikacje poznańskiego mediewisty i patrzył będzie przez ich pryzmat. Sądzić zresztą należy, że sam Robert F. Barkowski liczył się z taką sytuacją. Atutem podkreślanym przez autora recenzowanej tutaj książki jest studiowanie prac w języku niemieckim, które od kilkudziesięcioleci pojawiają się często u naszych zachodnich sąsiadów. Autor zauważa słusznie, iż w pewnym sensie problematyka Słowian zamieszkujących tereny Łaby, Sprewy, Haweli i Odry stała się częstszym niż w Polsce tematem rozważań naukowych. Powodem tego stanu rzeczy jest fakt, iż niemalże całe wschodnie Niemcy, począwszy od VII w. do mniej więcej X-XI stulecia, wchodziły w zakres terytorialny plemion słowiańskich. Sam Berlin, nim stał się miastem, zamieszkany był przez Sprewian z głównym grodziskiem w Kopanicy (dziś dzielnica Köpenick w stolicy Niemiec), jednego z plemion Księstwa Stodorańskiego.
Czytając książkę Barkowskiego ma się nieustające uczucie gloryfikacji plemion Słowian połabskich. W narracji występują jako przedstawiciele szczególnej kultury, jako nacja charakteryzująca się wyjątkowym usposobieniem, walecznością, strategią, zmysłem politycznym, dyplomatycznym oraz dążeniem do niezależności w obliczu niepokojów z „wiecznymi„ wrogami z zachodu, a później i wschodu, czyli rządzonymi przez dynastię piastowską Polanami. Szczególnie w słowie wstępnym padają takie terminy jak ”cywilizacja” w odniesieniu do pnia połabskiego wielkiej rodziny słowiańskiej. Wydaje się, że są to słowa stawiane na wyrost. Nie umniejszając zasług na arenie dziejowej Słowianom połabskim, ale w rezultacie, jednak, ich kultura upadła pod naporem zewnętrznych, ale też i wewnętrznych utarczek. Krystalizujący się w ich czasach Czesi czy Polacy przetrwali do dzisiaj, a ślad po połabskich Słowianach uchwytny jest tylko gdzie niegdzie w postaci enklaw językowych na terenie Polski i Niemiec. Poza tym podtytuł książki każe nam zastanawiać się, czy została ona napisana w szczególnie zauważalnym pesymistycznym nurcie, co z kolei nie licuje z treścią i wspomnianą gloryfikacją opisywanych plemion połabskich. Przecież w podobnym nurcie należałoby pisać o Cesarstwie Rzymskim, które w 476 r. upadło pod naporem plemion barbarzyńskich oraz wewnętrznemu rozkładowi państwowemu. Nikt tego nie czyni, bowiem to wydawałoby się nieco komicznym rozwiązaniem.
Zastanawia również stopniowanie informacji, a także sposób ich przedstawiania. Na myśl przychodzi wspomniany wyżej obszerny podrozdział Nieustające wojny – walka o przetrwanie, który traktować powinniśmy jako swojego rodzaju esej o dziejach Słowian połabskich. Problemem jest to, że autor podjął się napisania tekstu, który jest jednym wielkim monolitem publicystycznym, bardzo niewygodnym w czytaniu, nastręczający kłopotu z wyłapaniem poszczególnych wątków, okresów i problemów. Słowem, nie jest dobrym rozwiązaniem aby wstawiać tego typu tekst bez podrozdziałów, które działałyby jako pomoc dla czytelnika. Bardzo trudno jest, bez wcześniejszego wnikliwego wertowania, odnaleźć konkretny wątek, albo czasy wojen. Autor opisuje grubo ponad pół tysiąca lat historii niepokojów nad Łabą i nie tylko i nie stosuje absolutnie żadnych „rozdzielników„, tzw. powietrza, które choć na moment dałoby odpocząć czytelnikowi lub, co najistotniejsze, powodowałoby ogólną orientację, w którym momencie tych burzliwych dziejów jesteśmy aktualnie. Takie pisanie, podkreślić należy, bardzo rzetelne i powodujące wrażenie dokładnego poznania tematu przez autora, nie jest dobrym rozwiązaniem. Lektura tego tekstu jest niczym innym jak wielkim workiem z napisem ”wojny Słowian połabskich”, w którym kryją się wątki karolińskie, wschodniofrankijskie, Cesarstwa Niemieckiego, doby Liudolfingów, wątki węgierskie, czeskie, polskie, a także wojny pomiędzy plemionami połabskimi, czy bardziej, między związkami szczepów. Tematyka podrozdziału bardzo ciekawa, ale sposób jej przedstawienia pozostawia wiele do życzenia. Niedosyt pozostaje tym większy, że jest to główna część książki Barkowskiego.
Recenzja to typ tekstu, w którym zwracać należy uwagę na pozytywne i negatywne strony książki. Na stronicy nr 175 autor odnosi się sztandarów Związku Lutyckiego, które stanowiły najświętsze insygnia plemienne. Szkoda, że ani razu nie pada termin „stanica”, jakim określano owe insygnia plemienne. Tendencyjnie tłumaczone jest podwójne imię jednego z książąt stodorańskich, niejakiego Mojmira-Meinfryda. Autor odnosi się tutaj do badań polskiego uczonego M. Gumowskiego oraz do niemieckiego badacza W Brüske. Pierwszy obstawał za słowiańską wersją imienia, drugi za staroniemiecką. Logiczne jest, że polski uczony szukał będzie proweniencji rodzimej, z kolei proweniencji niemieckiej uczony z Niemiec. Stąd też uwaga do dywagacji Barkowskiego jest taka, że są one najzupełniej rzecz ujmując, niskich lotów. Pojawiający się wątek Wkrzan jako jedno z plemion najdalej na wschód posiadających swe dominia, a jednocześnie sąsiadujących z piastowskimi Polanami, zmotywował autora do snucia domysłów, iż atakowany ten szczep przez Niemców (I połowa X w.), jednocześnie mógł liczyć na posiłki militarne Piastów. Niestety, Barkowski nie podaje ku temu żadnego źródła, lub jakiegoś sensownego rozwiązania tej zagadki, dlatego też pozostać to musi tylko w sferze domysłów. Zastanawia też fragment ze strony 93-94, w którym autor książki zmienia termin z królestwa Franków Wschodnich na Niemcy. Jakkolwiek merytorycznie i oczywiście chronologicznie będzie się to broniło, tak niestety wyjaśnienia takiego postępowania nijak się mają do fragmentu ze strony 83, gdzie Barkowski apeluje by nie stawiać znaku równości między pojęciami Germania i Niemcy.
Plus/Minus:
Na plus:
+ interesująca tematyka
+ ciekawa literatura, szczególnie prace w języku niemieckim
+ ciekawe zestawienie źródeł historycznych
+ lista władców i przydatne zestawienie bitew i potyczek Słowian połabskich
Na minus:
- sposób przedstawienia podrozdziału pt. Nieustające wojny – walka o przetrwanie
- pesymistyczne ujęcie dziejów Słowian połabskich
- jednoczesna gliryfikacja tych plemion
- skandaliczne fotografie
- za mało mapek, choćby z poszczególnych etapów wojen Słowian połabskich
- drobne wpadki merytoryczne
- mało o kulturze i życiu codziennym Słowian połabskich
Autor: Robert F. Barkowski
Tytuł: Słowianie Połabscy. Dzieje zagłady
Wydawca: Bellona
Data wydania: 2015
ISBN: 978-83-11-13741-7
Liczba stron: 272
Oprawa: miękka
Cena: ok. 30 zł
Ocena recenzenta: 5,5/10
Korekta: Adrianna Szczepaniak
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.
Przeczytałem tę książkę dwa razy i przyznać muszę, że temat mnie zafrapował. Nie jestem historykiem, dlatego zastanawiam się z kim i dlaczego bił się Mieszko pod Cedynią podczas gdy całe Połabie było w rękach Słowian w tym czasie. Często też przejeżdżam przez wschodnie Niemcy i widzę tam słowiańskie twarze co by wyjaśniało co stało się z ludźmi opisywanymi przez pisarza.