„Nie istnieje coś takiego jak jedna, prawdziwa historia” – wywiad z Wojtkiem Drewniakiem |
Jak opowiadać o historii? Lepiej być stereotypowym belfrem, czy może łatwiej docierać do młodych ludzi poprzez ciekawostki? Na te pytania odpowiada Wojtek Drewniak, prezenter znanego nam wszystkim internetowego programu Historia Bez Cenzury, który już od pierwszej emisji bije rekordy oglądalności.
Joanna Marszalec: - Historia Bez Cenzury to kanał dla każdego, a sama forma bawi i uczy. Skąd pomysł na program?
Wojtek Drewniak: - Pomysłodawcą programu jest jego producent i twórca całej ekipy – Tomek Okoń. Od razu na początku warto wyraźnie zaznaczyć, że to nie jest „mój program”, a program tworzony przez cztery osoby i wkład każdej z nich jest tak samo istotny. Jest Tomek (producent), Kamil (montażysta), Paweł (researcher) i ja (prowadzący i autor scenariuszy). Wracając jednak do Twojego pytania – pomysł na program tego typu chodził Tomkowi po głowie od lat i dość istotne były w nim dwa, przypadkowe, aczkolwiek istotne wydarzenia. Pierwszym z nich było spotkanie z pewną panią profesor, która po pierwsze, w niesamowicie ciekawy sposób opowiadała o życiu Izabeli Czartoryskiej, a po drugie udowodniła, że jej prywatne życie miało niemały wpływ na historię. Drugim, moim zdaniem zabawniejszym, był pewien wywiad. Tomek pracował kiedyś jako operator w TVP, gościem jakiegoś programu był pewien doktor, historyk. I opowiadał TAK STRASZNIE NUDNO, że prawie wszystkich pousypiał... A kilka dni później, Tomek spotkał tego samego historyka w barze. Ów pan był już lekko podpity i opowiadał swoim znajomym dokładnie to samo, co mówił w telewizji, ale już na kompletnym luzie, normalnym językiem, wtrącając zabawne anegdoty. Ta sama historia zabrzmiała fantastycznie ciekawie! Wtedy Tomkowi zaczął świtać pomysł na taki program, jakim dziś jest Historia Bez Cenzury.
- Dlaczego wybrałeś akurat taki sposób przedstawiania historii?
- Chcemy ludziom pokazać, że paradoksalnie taki seks miał często większy wpływ na historię, niż niejedna bitwa, a już na bank do niejednej bitwy doprowadził. Pieniądze? To samo. Wystarczy przestudiować sobie historię relacji między Stanisławem Augustem Poniatowskim, a Katarzyną II. Wasi Czytelnicy na bank doskonale wiedzą o co chodzi. Oczywiście, takie tematy zawsze ludzi przyciągają, ale nigdy nie było naszym celem, żeby przyciągnąć widzów tanią sensacją. My pokazujemy, że te „pudelkowe treści” wcale nie były tak nieistotne w kontekście epokowych przemian.
- Skoczyłeś studia historyczne na Uniwersytecie Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie. Dlaczego warto studiować właśnie ten kierunek?
- Choćby po to, żeby wyrobić sobie szerszy pogląd na postrzeganie dziejów. Ja ze studiów historycznych nie wyniosłem wiadra dat i wykutych na pamięć biografii. Dużo ważniejsze było dla mnie uświadomienie sobie, że nie istnieje coś takiego jak „jedna, prawdziwa historia”, i że absolutnie nie da się przedstawić jakiejś historii bazując wyłącznie na jednej publikacji. To wszystko bardzo przydaje się w pracy nad Historią Bez Cenzury.
- Żartobliwa, karykaturalna forma pokazywania historii jest coraz bardziej popularna. Czy uważasz, że z czasem zmieni się całkowicie sposób mówienia o tej dziedzinie?
- Nie, nie sądzę. Nadal są ludzie, którzy twierdzą, że o historii należy mówić wyłącznie poważnie. Na szczęście to się zmienia.
- Kto zniechęcił młodych ludzi do historii? Nauczyciele i system oświaty?
- Przede wszystkim nie zaryzykowałbym stwierdzenia, że młodzi ludzie nie lubią historii. W poprzednim roku szkolnym, w ramach projektu z Ministerstwem Edukacji, miałem przyjemność jeździć po Polsce i prowadzić w liceach lekcje historii. Dzieciaki były niesamowicie zaangażowane. Zabierały głos, polemizowały, dorzucały swoje anegdoty. To nie jest więc tak, że oni są kompletnymi historycznymi ignorantami. Za każdym razem siłą rzeczy spotykałem się też z nauczycielami historii, którzy bardzo chwalili nasz program, jak i sposób prowadzenia lekcji, ale przy tym też trochę się żalili, że oni, może też by tak chcieli, ale ogranicza ich program nauczania i śmiesznie mała liczba godzin. Ja bym tu więc nauczycieli nie obwiniał.
- Przenoszenie wydarzeń historycznych w obecną rzeczywistość jest zabawne i pokazuje pewną powtarzalność zachowań, a także błędów popełnianych nie tylko przez rządzących, ale i społeczeństwo.
- Tak jest. Historia się powtarza i fajnie by było, jakby ludzie wreszcie zdali sobie z tego sprawę. Przykładów można by tu mnożyć dziesiątki, ale wystarczy przypomnieć sobie pod jakim pozorem Iwan Groźny wjechał na Inflanty, pod jakim pozorem ZSRR wjechało do nas 17 września 1939 roku, albo pod jakim pretekstem Rosja przywłaszczyła sobie Krym. Chłopaki tłuką jeden schemat od setek lat.
- Jeśli chodzi o treści zawarte w poszczególnych odcinkach, to nie jest tak, że informacje są wyssane z palca. W Waszym programie każdy zarzut lub pochwała są odpowiednio uzasadnione.
- Tak jest. Korzystamy z publikacji znajdujących się w Bibliotece Uniwersyteckiej, więc to już samo w sobie jest pewnym gwarantem rzetelnych informacji. Jednak jeśli mamy choćby najmniejsze wątpliwości, to konsultujemy je z pracownikami szanowanych Uczelni. Zatem tak, zarzuty, jak i pochwały, czy również wszelkie przykłady są dokładnie sprawdzane.
- Czy pomimo rzetelności spotykacie się z oskarżeniami o jej brak?
- Niezbyt często. Głównie są to zarzuty ze strony ludzi, którzy mają pretensję, że odcinku trwającym 10 minut nie wyczerpaliśmy całego tematu. Tego się nie da zrobić i my to doskonale wiemy. My rzucamy tylko syntezę tematu opowiedzianą w ciekawy sposób.
- Nie da się ukryć, że w Waszym programie nie boicie się naśmiewać z wielkich postaci.
- Jasne, wiele postaci jest stanowczo przereklamowanych, a z drugiej strony jest masa niedocenionych. Tak jak już wspomniałem: nie ma „jednej historii”. Dobrym przykładem jest tu Maryśka Skłodowska. Jej biografia napisana przez córkę aż kipi patosem, natomiast z innych źródeł można dowiedzieć się, że taka idealna wcale nie była. Co absolutnie nie znaczy, że nie była wielkim naukowcem!
- Czy tego typu podejście, tzn. mówienie też o sprawach, których wielkie postaci dziś by się wstydziły, jest pewnego rodzaju sposobem piętnowania złych decyzji?
- Nie, to bardziej kwestia odczarowywania historycznych postaci i uświadamiania ludziom, że były zupełnie normalnymi ludźmi.
- Historia Bez Cenzury prezentuje też tematy tabu. Czy nie obawiasz się, że w pewnym momencie posuniecie się za daleko?
- Jest kilka tematów, których nie będziemy ruszać. Nie dlatego, że się boimy, ale dlatego, że uważamy, że są rzeczy, które każdy powinien zachować dla siebie.
- Nie ograniczacie się do żadnej przestrzeni, co jest dużym atutem. Czy istnieje miejsce, gdzie nigdy w życiu nie nagracie programu?
- Takie „fizyczne miejsce”? Nie, nie ma chyba takiego.
- Jaka jest Twoja ulubiona postać historyczna i dlaczego?
- Ozzy Osbourne, bo jest super! A z polskich postaci, to mam kilku faworytów, choćby Józef Poniatowski – żywy przykład na to, że można być wielkim patriotą i jednocześnie niesamowitym luzakiem.
Wojtkowi dziękujemy za wywiad, a całej ekipie Historii Bez Cenzury życzymy wytrwałości, dalszych sukcesów w pracy nad programem i jeszcze więcej widzów!
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
A można prosić o nazwisko tej tajemniczej pani profesor od księżnej Czartoryskiej?
no nieźle
Szkoda tylko że wikipedyści nie zaznaczyli że pan Wojtek jest naprawdę po kierunku historycznym, bo mógł być np studentem malarstwa czy botaniki a historię lubi hobbystycznie. Po drugie czemu nazwa uczelni to Uniwersytet Curie Skłodowskiej, a nie Skłodowskiej Curie, skoro najczęściej pisze się panieńskie nazwisko najpierw?