Obojnak z olimpijskim złotem, czyli nieprawdopodobna historia Stanisławy Walasiewicz |
Jako że amerykańskie prawo obligatoryjnie nakazuje wykonanie sekcji zwłok w przypadku gdy zgon nastąpił z przyczyn nienaturalnych, ciało 69-letniej Stanisławy Walasiewcz, wybitnej sportsmenki, najszybszej sprinterki na świecie, a potem trenerki i działaczki polonijnej zostało poddane pośmiertnemu badaniu w instytucie w Cleveland. Wykazało ono, że wielokrotna rekordzistka świata była w rzeczywistości obojnakiem. Oprócz żeńskich posiadała także nie w pełni rozwinięte męskie narządy płciowe. Badania genetyczne wykazały też posiadanie przez nią męskiego chromosomu Y. W świecie sportu zawrzało...
Stanisława Walasiewicz przyszła na świat się w 1911 roku w Wierzchowni, niewielkiej wioseczce położonej na terenie dzisiejszego województwa kujawsko-pomorskiego, Jej rodzice wyemigrowali za chlebem do USA kilka miesięcy po jej narodzinach i osiedli w Cleveland w stanie Ohio. Wszechstronnie usportowiona Walasiewiczówna od najmłodszych lat imponowała smykałką do różnych dyscyplin sportowych, ale to wrodzona szybkość była jej największym atutem, stąd wybór dyscypliny padł na lekkoatletykę. Już jako 16-latka, Stella Walsch - jak nazywano ją w Stanach - była przymierzana do składu amerykańskiej sztafety 4x100, która rywalizować miała na igrzyskach olimpijskich w Amsterdamie w 1928 roku. Na przeszkodzie stanął jednak brak amerykańskiego paszportu i zbyt młody wiek. Zainspirowana złotym medalem znakomitej polskiej lekkoatletki Haliny Konopackiej zdobytym podczas rzeczonej holenderskiej olimpiady, postanowiła reprezentować Polskę i w jej barwach walczyć o laury na kolejnych igrzyskach.
Spełnione marzenie o złocie
Rok później jako reprezentantka klubu polonijnego „Sokół” przyjechała do Polski. Z miejsca stała się kluczową postacią reprezentacji grając pierwsze skrzypce i gromiąc rywalki w lekkoatletycznych meczach międzypaństwowych z Czechosłowacją, Austrią i Japonią. Podczas rocznego pobytu nad Wisłą wprawiła w zachwyt miejscowych trenerów i działaczy, jednak o fenomenalnej lekkoatletce w kontekście zbliżających się igrzysk w Los Angeles przypomniano sobie za Wielką Wodą. Po długo trwających negocjacjach, konsultacjach, piętrzących się trudnościach Walasiewicz wybiera ostatecznie Polskę i jako jej reprezentantka zdobywa upragnione olimpijskie złoto w Los Angeles w 1932 roku w biegu na sto metrów. Niestety w programie imprezy nie było wówczas jeszcze biegu kobiet na 200 m. i skoku w dal, a jako zdecydowanie najlepsza na świecie w tych konkurencjach zapewne wzbogaciłaby swój dorobek o kolejne dwa złote krążki. Na igrzyskach olimpijskich zdobyła jeszcze jeden medal. W 1936 roku w Berlinie na dystansie stu metrów zajęła drugie miejsce, choć akurat tym wynikiem była mocno niepocieszona. „Królowa sprintu”, jak o niej mówiono, przywoziła też całe worki medali z Mistrzostw Europy Światowych igrzysk kobiet czy Akademickich mistrzostw świata, nie wspominając już o mistrzostwach Polski i USA, które wygrywała cuglach.
Sportowy fenomen
Wyniki, które uzyskiwała były nieosiągalne wówczas dla innych zawodniczek. Dość powiedzieć, że w czasie swojej kariery biła 54 razy rekord Polski, a aż 14 razy poprawiała rekordy świata. Dla przykładu bardzo prestiżowy sprinterski rekord globu na 100 metrów dzierżyła przez 14 lat. Wynikiem 11,7 s. ustanowiła go w 1934 roku, trzy lata później poprawiła o 0,1 s. Na liście rekordzistek przestała figurować dopiero w 1948 roku. Jeszcze dłużej przetrwał jej rekord na 200 metrów. W 1935 roku dystans ten pokonała w 23,6 s., a miano najszybszej na świecie w tej konkurencji dumnie nosiła przez 17 lat...
O tym jak bardzo doceniane w naszym kraju były jej osiągnięcia świadczyć mogą wyniki prestiżowego plebiscytu Przeglądu Sportowego na najlepszego polskiego sportowca roku (notabene organizowany przez PS od 1926 roku plebiscyt jest drugim najstarszym tego typu konkursem na świecie). Walasiewicz triumfowała czterokrotnie, co dziś jest drugim wynikiem w historii tego konkursu. Tyle samo tytułów najlepszego sportowca uzbierała jej „koleżanka po fachu”, lekkoatletka Irena Szewińska oraz Adam Małysz, a większą o jedno liczbą plebiscytowych zwycięstw może poszczycić się tylko Justyna Kowalczyk. Gdyby wziąć pod uwagę ilość miejsc w pierwszej trójce najważniejszego w Polsce sportowego plebiscytu, Walasiewicz plasuje się na pierwszej pozycji razem z Szewińską z dorobkiem ośmiu miejsc na „podium”, bowiem poza odniesieniem czterech triumfów jeszcze czterokrotnie klasyfikowana była na trzecim miejscu.
„Naprawdę dobrze czuje się tylko na boisku”
Dobra passa Walasiewiczówny skończyła się jednak wraz ze wznowieniem światowej rywalizacji sportowej po II Wojnie Światowej. W 1946 roku wystąpiła jeszcze bez powodzenia na Mistrzostwach Europy w Oslo, a potem nie stanęła już nigdy na starcie międzynarodowych zawodów. W 1947 roku wyszła za byłego boksera,Harry’ego Neila Olsona. Małżeństwo długo nie przetrwało, a zdaniem niektórych było zaaranżowane tylko po to, by otrzymać amerykańskie obywatelstwo. Po zakończeniu kariery Stella Walsh-Olson pracowała jako trenerka, udzielała się też aktywnie w środowiskach polonijnych, współpracowała z Polskim Komitetem Olimpijskim. W opinii wielu osób była człowiekiem dość specyficznym, nieco zamkniętym w sobie typem samotnika. Jej koleżanka z reprezentacji, miotaczka Irena Dobrzańska-Krupińska, tak pisała o Królowej sprintu: „Stasia jest niepokonana, mówi się o niej, że to «kobieta-team»; na boisku nikt się jej nie potrafi oprzeć. I rzeczywiście odnosi się wrażenie, że Walasiewiczówna żyje tylko sportem i naprawdę dobrze czuje się tylko na boisku.” Wybitną lekkoatletkę cechowała też aparycja, która uznawana była przez wielu za mało kobiecą.
Prawda wyszła na jaw
4 grudnia 1980 roku Stella Walsh-Olson miała wziąć udział w przywitaniu na amerykańskiej Ziemi reprezentacji polskich koszykarek. Przygotowano dla nich specjalnie okolicznościowe medale, które zawisnąć miały na biało-czerwonych wstążkach. By zakupić takowe była wybitna sportsmenka udała się do pobliskiego centrum handlowego. Pech chciał, że w tym właśnie czasie miał w nim miejsce rabunek, a uciekający złodziej, któremu 69-letnia kobieta stanęła nieświadomie na drodze oddał śmiertelny strzał w jej kierunku. Po sekcji zwłok na jaw wyszła prawda, o której nikt miał się nigdy nie dowiedzieć. Stanisława Walasiewicz posiadał cechy obu płci czyli była hermafrodytą, w czym z miejsca zaczęto upatrywać źródła jej fenomenalnych wyników. W Polsce pojawiły się radykalne głosy o konieczności odebrania jej wywalczonych tytułów i unieważnienia rekordów. Niejednokrotnie w sportowym świecie w odniesieniu do jej osoby padało słowo „oszust”. Ostatecznie IAAF (Światowe Stowarzyszenie Federacji Lekkoatletycznych) ani Międzynarodowy Komitet Olimpijski nigdy jednak oficjalnie nie ustosunkowały się do tej kwestii. Do dziś postać najszybszej kiedyś na Ziemi polskiej zawodniczki przywoływana jest za każdym razem, gdy w świecie sportu pojawiają się kontrowersje co do płci którejś ze sportsmenek. Ostatnie głośne wątpliwości wyrażane były przed kilkoma laty w stosunku do biegaczki Caster Semenyi z RPA. Po trwających wiele miesięcy owianych tajemnicą badaniach medycznych, IAAF nie wyjawiając żadnych szczegółów swojego dochodzenia, odmawiając udzielania jakichkolwiek komentarzy, lakonicznie poinformowała, że biegaczka może z natychmiastowym skutkiem startować w zawodach na dotychczasowych zasadach. Decyzja lekkoatletycznej cetrali nie zakończyła dyskusji nad płcią Semenyi. Nadal mówi się nieoficjalnie, że reprezentantka RPA w rzeczywistości jest hermafrodytą, na co wskazuje choćby jej wygląd. Skoro jednak została dopuszczona do dalszej rywalizacji z kobietami, być może sukcesów Walasiewicz nie należy postrzegać tylko i wyłącznie przez pryzmat jej obojnactwa, które w rzeczywistości nie decyduje w znaczący sposób o wynikach sportowych?
Źródła:
Bilik A, [oprac. graf. Jerzy Jaworowski], „Pół wieku Królowej”, Warszawa 1969,
Kurzyński H., Rychwalski M., Socha A., Wołejko T.: Historia polskiej kobiecej lekkoatletyki w okresie międzywojennym, Warszawa 2008,
Osmólski P., „Kalejdoskop rekordów i rekordzistów”, Warszawa 1989,
Przemysław Gajzler, „Stanisława Walasiewicz zaskoczya kibiców dopiero po śmierci”, www.eurosport.onet.pl, 8.10.2012 r, [dostęp 2015-09-20]
Źródła własne
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Była zatem wyjątkowo cyniczną oszustką! Była hermafrodytą, a więc posiadała także narządy męskie! Wiedziała, że nie powinna startować z kobietami! A mimo to robiła to. Robiła to przez kilkadziesiąt lat. Oszukiwała wszystkich. To wstrętne!
Była bardzo dobrym człowiekiem i wyśmienitym sportowcem.
To nie jest takie proste do oceny skoro nie jesteśmy w takiej sytuacji, przeważała płeć żeńska, a te zanikające cechy płci męskiej trudno ocenić.Współczuję, trudne dylematy.