„Bormann. Pierwszy po bestii” – V. Koop – recenzja |
Choć nie jest tak znany, jak Heinrich Himmler, Joseph Goebbels czy Hermann Gӧring, to z pewnością zajmuje jedno z czołowych miejsc pośród wierchuszki narodowosocjalistycznej najbliższego otoczenia Adolfa Hitlera. Martin Bormann, bo o nim właśnie mowa, przez blisko cztery lata pełnił funkcję szefa kancelarii NSDAP, wykazując się przy tym niebywałym zmysłem w zarządzaniu funduszem przemysłu niemieckiego, czym zapracował sobie na bezgraniczne zaufanie Führera. Do rąk polskiego czytelnika trafiła właśnie wydana nakładem Wydawnictwa Prószyński i S-ka pozycja pt. Bormann. Pierwszy po bestii, której celem jest nakreślenie życia i działalności tej „szarej eminencji”.
Omawiana w niniejszej recenzji biografia Martina Bormanna, której autorem jest słynący z popularnonaukowych książek na temat historii III Rzeszy Volker Koop, wchodzi w skład przepięknie przygotowanej przez Wydawnictwo Prószyński i S-ka serii pt. „Oblicza zła”. Ów cykl tworzą biografie poświęcone postaciom, które sprawiły, że ostatnie stulecie nazwano wiekiem największych zbrodni. Do tej pory w tej kolekcji ukazały się monumentalne prace poświęcone takim figurom, jak Heinrich Himmler, Adolf Hitler, Joseph Goebbels, Józef Stalin, czy Benito Mussolini. Bormann. Pierwszy po bestii póki co zamyka serię, choć w nadchodzącym roku, jak zapowiedziało Wydawnictwo, zostanie ona powiększona o pozycje dotyczące takich osobistości, jak Nicolae Ceauşescu, Ławrientij Beria, czy Pol Pot. Należy jednak zaznaczyć, iż praca Volkera Koopa nie jest pierwszą publikacją na temat Martina Bormanna, jaka do tej pory ukazała się na polskim rynku wydawniczym. Spośród dostępnych opracowań za uwagę zasługują: Martin Bormann. Człowiek, który zawładnął Hitlerem Jochena von Langa (wyd. 1995), czy Bormann i Gestapo Müller na usługach Stalina, której autorem jest Pierre de Villemarest (wyd. 2012).
Publikacja Bormann. Pierwszy po bestii w zamyśle autora nie miała być klasyczną biografią. Jak czytamy we wstępie: „Celem tej książki jest uczynienie nieco bardziej zrozumiałym tego mrocznego rozdziału niemieckiej historii, który jest nierozerwalnie związany z nazwiskiem Bormanna” (s. 9). W myśl tych słów Volker Koop podzielił swoją pracę z uwzględnieniem kryterium problemowego, przez co w całości narracji nie można dopatrzeć się, tak częstego w pracach będących biografiami, przeładowania faktografią. Poszczególne części zostały poświęcone na m.in. opisanie kariery politycznej Martina Bormanna, przybliżenie jego wkładu w budowlę Obersalzbergu, scharakteryzowanie jego poglądów dotyczących rasy aryjskiej czy też walki z Kościołami w III Rzeszy. W pracy nie brakuje także niezwykle ciekawych wątków dotyczących życia prywatnego szefa kancelarii NSDAP. Dzięki wykorzystanym przez autora listom Bormanna do żony dowiadujemy się nieco na temat ich wzajemnych relacji, które – mimo uwikłania naszego bohatera w liczne romanse – do końca wyglądały poprawnie. Istotną częścią książki są rozdziały końcowe, oddające napięcie, jakie w ostatnich dniach istnienia III Rzeszy było widoczne w bunkrze Hitlera.
Dzięki dokonanej przez Volkera Koopa analizie Martin Bormann jawi się nam jako pożądający władzy intrygant, który nie cofnie się przed niczym, aby dopiąć swego. Jak pisze autor: „Bormann, co okazywało się wciąż na nowo z nadzwyczajną wyrazistością, nie należał do ludzi, którzy dla powiększenia własnej władzy i dla jej umocnienia wykuwają sojusze, szukają frakcji lub akceptują kompromisy. Wprost przeciwnie, podążał całkowicie inną drogą. Robił afronty potencjalnym konkurentom, nie zważając na nic, ranił ich uczucia i mógł sobie pozwolić na takie zachowanie, ponieważ był pewny całkowitego zaufania Hitlera” (s. 118). Twierdzenie to zostaje poparte poprzez przywołanie różnego rodzaju sytuacji, kiedy to szef kancelarii NSDAP stawał na drodze Himmlera, Goebbelsa, Gӧringa, a zwłaszcza Rosenberga. Trudno jednak zgodzić się z ostateczną konkluzją Volkera Koopa, który podsumowując przeprowadzone przez siebie badania napisał: „W Trzeciej Rzeszy Hitlera Bormann był drugim najpotężniejszym człowiekiem, co nie przysporzyło mu żadnych przyjaciół, natomiast bardzo wielu wrogów. Można jednak odnieść wrażenie, że chętnie płacił tę cenę za pełnię władzy” (s. 336). Odnosząc się do tych słów należy nadmienić, że konflikty pośród czołowych dygnitarzy narodowosocjalistycznych są rzeczą o tyle oczywistą, co i naturalną. Większość z nich bowiem – z Himmlerem, Goebbelsem i Gӧringiem na czele, walczyła o władzę u boku Hitlera, w nadziei na władzę po jego śmierci. Każdy z nich chciał być uznawany za numer dwa po Führerze. Volker Koop zarówno w tytule swojej pracy, jak i później w narracji, na tym właśnie miejscu widzi Martina Bormanna. Pytanie tylko, czy słusznie? Biorąc pod uwagę funkcje sprawowane przez wymienioną wyżej narodowosocjalistyczną „elitę”, oraz przede wszystkim podejmowane przez każdego z tych dygnitarzy działania, trudno zgodzić się ze stwierdzeniem, jakoby to właśnie Martin Bormann mógł szczycić się „pełnią władzy”. Jego wpływ na Adolfa Hitlera nie ulega wątpliwości, niemniej jednak dużo większą rolę w historii III Rzeszy odegrał komisarz Rzeszy do spraw umacniania niemczyzny - Heinrich Himmler i jego SS, czy sprawujący pieczę nad Luftwaffe marszałek Hermann Gӧring.
Czytając publikację Bormann. Pierwszy po bestii bardzo często odnosi się wrażenie, że struktura pracy nie została do końca przez autora przemyślana, przez co wielokrotnie historia III Rzeszy przysłania nam postać głównego bohatera. Byłoby to w pełni uzasadnione, gdyby poruszane przez autora wątki wiązały się w jakikolwiek sposób z Martinem Bormanem, jednak dość często są one luźno wplecione w treść, przez co momentami czytelnik dochodzi do wniosku, że, mówiąc kolokwialnie, „trochę mało Bormanna w tym Bormannie”. Zastrzeżenia wielokrotnie budzi nie tylko dość niezgrabna stylistyka pracy, lecz także pojawiające się często błędy składniowe wynikające, wydaje mi się, z niedbalstwa, a nawet błędy merytoryczne. O kilku najistotniejszych chciałabym wspomnieć:
s. 148–149: wielokrotnie pojawia się termin Gottglaübigen wraz z użytą w nawiasie niemal za każdym razem definicją „ludzie wierzący w Boga”. Po pierwszym wyjaśnieniu tego określenia, kolejne wydają się zbędne.
s. 185: „W tym kontekście warto wspomnieć także o wypowiedzi Baldura von Schiracha. 23 maja 1946 r. zakomunikował on, iż wydał zarządzenie, zgodnie z którym młodzież z Hitlerjugend w niedziele nie powinna pełnić żadnej służby w czasie mszy” – wątpliwym jest, by to rozporządzenie pochodziło z 1946 roku. W zacytowanym fragmencie musi być zatem błąd w dacie.
s. 204: „Takie wyobrażenia były całkowicie zgodne z poglądami Hitlera, który zasłużonym oficerom – najpierw kawalerom Krzyża Rycerskiego – chciał przyznać prawo do wielożeństwa” – stwierdzenie zupełnie nieprawdziwe. To Heinrich Himmler już w trakcie wojny wydał rozporządzenie, w myśl którego członkowie SS mogli wchodzić w związki pozamałżeńskie celem prokreacji, o ile oczywiście ich wybranka spełniała wymogi aryjskości. Choć Hitler wyraził sprzeciw wobec tego dekretu, nigdy nie został on cofnięty przez Himmlera.
s. 275: „Jeśli można mówić o jakimś wygranym wydarzeń z 20 lipca [mowa o zamachu na Adolfa Hitlera z 1944 roku – przyp. A.B.], to bez wątpienia był nim Bormann. Podczas gdy inni wysocy funkcjonariusze nazistowscy byli jakby sparaliżowani z powodu doznanego szoku, Bormann działał. Za pomocą zalewu zarządzeń zatroszczył się o spokój w Rzeszy, a poprzez rozpoczętą przez niego falę aresztowań udało się krwawo stłumić opór przeciwko reżimowi narodowosocjalistycznemu” – autor wyraźnie nie docenia roli Heinricha Himmlera w rozliczeniach ze sprawcami tych wydarzeń. To Reichsführer SS, a nie Martin Bormann, otrzymał od Hitlera polecenie, aby pociągnąć winnych do odpowiedzialności.
s. 318: „Po tym, jak obergruppenführer SS [zachowano oryginalną pisownię] Reinhard Heydrich, zastępca protektora Rzeszy w Protektoracie Czech i Moraw, stracił życie w wyniku zamachu […]” – w momencie śmierci (4 czerwca 1942 r.) Heydrich pełnił funkcję protektora Czech i Moraw, a nie jego zastępcy. Objął to stanowisko we wrześniu 1941 roku.
Poza tymi uchybieniami niepokój osób, które zawodowo zajmują się historią, powoduje także błędny zapis wielu nazw, przede wszystkim funkcji pełnionych przez narodowosocjalistycznych dygnitarzy, np. „obergruppenführer” czy „reichsführer”, liczne powtórzenia, kolokwializmy oraz wybiórcza bibliografia. Już po pierwszym przekartkowaniu pracy rzuca się w oczy nadmierna ilość cytatów, które dość często nie są opatrzone ani komentarzem, ani nawet przypisem. Na plus wydania zaliczyć można przepiękną, jak w każdej książce z tej serii, okładkę, oraz zamieszczone w pracy ilustracje. Niestety nie zmienia to faktu, że praca Volkera Koopa Bormann. Pierwszy po bestii zarówno pod kątem struktury, jak i wniosków końcowych nie do końca przekonuje czytelnika.
Plus/Minus
Na plus:
+ brak nadmiernej faktografii
+ kolejna praca z serii „Oblicza zła”
+ bardzo dobrze dobrane cytaty
+ unikatowe fotografie
+ solidne wydanie książki
Na minus:
- przypisy na końcu książki
- tytuł nieco nieadekwatny do treści
- błędy stylistyczne i merytoryczne
- nadmierna ilość cytatów
- wybiórcza bibliografia
Tytuł: Bormann. Pierwszy po bestii
Autor: Volker Koop
Tłumaczenie: Bartosz Nowacki
Wydanie: 2015
Wydawca: Prószyński i S-ka
ISBN: 978-83-8069-177-3
Ilość stron: 405
Oprawa: twarda
Cena: 49,00 zł
Ocena recenzenta: 5/10
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.