„Tańczymy już tylko w Zaduszki. Reportaże z Ameryki Łacińskiej” – M. Hawranek, Sz.Opryszek – recenzja |
Ameryka Łacińska to dla statystycznego Polaka terra incognita. No, może jeszcze wiemy, że tam są najlepsze ceny dla emerytów i Wojciech Cejrowski sprowadza stamtąd yerba mate. I nie zapominajmy o papieżu. Franciszek jest przecież z Argentyny, a to musi być na terenie Ameryki Łacińskiej, bo tam kręcili Zbuntowanego anioła. Choć powyższe zdania mogą wydawać się dość ironiczne, to jednak jest w nich spora doza prawdy. Wystarczy poprosić Szanownych Czytelników o wymienienie skupisk Polonii. Na szacunek zasługuje ten, kto wymieni chociażby Brazylię.
Maria Hawranek i Szymon Opryszek w swojej książce Tańczymy już tylko w Zaduszki. Reportaże z Ameryki Łacińskiej pokazują nam nie tylko ląd, który normalnie nie występuje w powszechnej świadomości geograficznej Polaków (jak wynika z liczby posiadanych ambasad także tych dzierżących władzę). Jednak autorzy nie poświęcają uwagi sprawom ekonomicznym, ogromnym możliwościom jakie daje ponowne przekopanie Kanału Panamskiego czy ekspansywnie rozwijający się południowoamerykański rynek. Reporterzy zagłębili się w tematy, których nie ima się czas czy globalny rozwój świata. Peryferia świata i czasu oraz egzystujące na ich styku małe społeczności to właśnie motyw przewodni recenzowanego zbioru.
Może się wydawać, że tematy wybrane do zbioru idą od Sasa do Lasa. Jednak w rzeczywistości łączy je najważniejsze: w ogóle nie kojarzą się ze społecznym pojmowaniem Ameryki Łacińskiej. Co wiemy o tym zakątku świata? Co z nim kojarzymy? Karnawał w Rio, Messiego, kartele narkotykowe, Świetlisty Szlak, Inków, yerba mate, podróże Cejrowskiego i telenowele. Tylko tyle pozostaje w naszym odbiorze. Jednak jest coś, co autorzy nazywają peryferiami czasu, przestrzeni i stereotypów. Nielegalne i nieoficjalne (tak, to dwa różne znaczenia) kopalnie? A kogo to obchodzi? Boliwijscy menonici? Nie znam ludzi. Ostatni lodziarz w Ekwadorze? Ojej, a po dziadku rdzewieje mi saturator i jakoś nikt nie chce o tym pisać. A jednak są to tematy, które przy bliższym poznaniu stają się bardzo ważne.
Osobiście zatrzymałam się w reportażach dotyczących Ameryki Łacińskiej na Domosławskim i jego Gorączce latynoarmerykańskiej. O wzroście gospodarczym i braku polskiej ekspansji na rynek południowoamerykański wiem ciut więcej (dzięki ci, katowicka Akademio Dyplomacji!). Ale podczas lektury książki został odebrany mi spokój należnego czytelnikowi miękkiego fotela i kubeczka gorącej herbaty. Pierwszy raz reportaż stał się czymś więcej niż tylko lekturą poszerzającą wiedzę o jakimś skrawku świata.
Weźmy na przykład takich boliwijskich menonitów. Niby są podobni do amiszów, obywają się bez większości zdobyczy cywilizacji i skupiają się na życiu zgodnym z Biblią. Jednak ten brak otwartości wcale nie sprzyja wytworzeniu zdrowej, pozbawionej przestępstw społeczności. Jak się okazuje najgłośniejszym przypadkiem były gwałty na kobietach i dziewczynkach pozbawianych wcześniej świadomości za pomocą spreju do usypiania krów. Winnych złapano i wydano policji boliwijskiej (to niezwykłe, bo menonici nie lubią ingerencji państwa w swoje enklawy). Czy to jedyny przypadek przestępstw w tej społeczności? Jak się okazuje na porządku dziennym jest kazirodztwo, molestowanie nieletnich, pedofilia. O tym się tylko nie mówi. Bo i komu, skoro większość kobiet nie mówi po hiszpańsku tylko w tradycyjnym dla menonitów plattdeutsch?
Opisany wyżej przykład to tylko jeden z frapujących reportaży Hawranek i Opryszka. W książce można znaleźć piętnaście opowieści o różnych, zapomnianych przez świat społecznościach. Jak chociaż o wymierającej wiosce La Ciénaga w Ekwadorze, gdzie ludzie tańczą już tylko w Zaduszki. Albo o miejscu, gdzie miały powstać Nowe Niemcy. O znikających górnikach, którzy stają się ofiarami walki o gram złota.
Dodatkowym plusem książki jest świetnie prowadzona narracja, która nie pozostawia złudzeń co do osobistego uczestnictwa reporterów. Brak powielonych schematów czy zasłyszanych opinii. Świetny powrót szkoły reportażu, która zakładała spotkanie oko w oko z niewyrażalnym (oczywiście w potocznym założeniu globalnej wioski). Przy takim podejściu nawet najbardziej irracjonalne stereotypy pozostają poza grą. Jednym słowem nie ma co opisywać książki, trzeba po nią sięgnąć.
Plus/minus:
Na plus:
+ opis społeczności, które wymykają się globalnej klasyfikacji
+ świetnie prowadzona narracja
+ zdecydowanie pierwszoplanowy odbiór opisywanych przypadków
Na minus:
- zdecydowanie za szybko się kończy
Tytuł: Tańczymy już tylko w Zaduszki. Reportaże z Ameryki Łacińskiej
Autor: Maria Hawranek, Szymon Opryszek
Wydawnictwo: Znak litera nova
Rok wydania: 2016
ISBN: 978-83-240-3611-0
Liczba stron: 304
Oprawa: twarda
Cena: 37,90 zł
Ocena recenzenta: 10/10
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.