„Leningrad. Oblężenie i symfonia” – B. Moynahan – recenzja |
To nie tylko szeroki wycinek biografii miasta (Leningrad przed, po i w trakcie oblężenia), które, poza Warszawą, najwięcej wycierpiało podczas wojny; to także zapis tragedii artysty, zmuszonego balansować między wiernością radzieckiemu kierownictwu i realizowaniem bzdurnych wytycznych władzy a wolnością twórczą.
22 czerwca 1941 r. armie Hitlera przekraczają granicę niemiecko-radziecką; rozpoczyna się operacja o kryptonimie „Barbarossa„. 8 września tego samego roku (niecałe trzy miesiące później!) rozpoczyna się niemiecka blokada Leningradu. Potrwa do stycznia 1944 r. Pochłonie ponad 1,5 miliona ofiar (żołnierzy i cywilów). Miasto miał spotkać los podobny do tego, który spotkał Warszawę: ”Nawet gdyby […] skapitulowało, Hitler nie miał zamiaru go zajmować, a tym bardziej żywić jego mieszkańców. Chciał sprawić, by i Leningrad, i leningradczycy zniknęli z powierzchni ziemi1″. Miasto ocalało nie tylko dzięki determinacji radzieckich żołnierzy, ale także przypadkowi, gdyż wciąż strategicznie ważniejsza była Moskwa – Hitler mógł zdawać sobie sprawę, że upadek stolicy Sowietów spowoduje totalne załamanie morale i jeśli Stalin się nie podda, to społeczeństwo zrobi to na pewno. Gdzieś pośrodku tego zamętu jest Szostakowicz, „mały, drobny mężczyzna w dużych okularach2″, ze swoimi problemami: rozdarciem między geniuszem a ideologicznym stłamszeniem, obserwujący stopniowe znikanie, zarówno miasta, jak i najbliższych.
Brian Moynahan zasłynął już w Polsce jako autor biografii Rasputina zatytułowanej Rasputin. Święty grzesznik oraz albumu Rosja XX wieku, który Kapuściński określił jako poruszający i pozostawiający odbiorcę w niepokoju. Podobnie jest z Leningradem – to książka, która nie tylko „porusza„ i ”niepokoi”, ale pozwala wczuć się bardzo głęboko, operując wieloma perspektywami, w klimat oblężonego miasta. Przyznam, że mało która książka historyczna napisana jest z takim zapałem i dbałością o oddanie atmosfery. Czytelnik wciela się nie tylko w Szostakowicza, zmuszonego ciągle dokonywać wyborów wręcz życiowych, ale również w klarnecistów, oboistów, dyrygenta i jeszcze innych członków orkiestry, wykonującej VII Symfonię w ostrzeliwanym mieście; także w zwykłych ludzi, wciąganych w nieistniejące spiski czy kolaborujących – w teorii – z pełną paletą wrogów ludu, od Niemców do filatelistów. Pod względem ilości postaci książka Moynahana przypomina Doktora Żywago Pasternaka, faktograficznie Archipelag GUŁag Sołżenicyna, natomiast jeśli chodzi o wybory, dokonywane przez Szostakowicza i innych – to wysokiej próby literatura moralnego niepokoju, wprost ze stalinowskiego piekła.
Pisze Moynahan nie tylko o tragedii miasta, w którym panował taki głód, że dochodziło nawet do aktów kanibalizmu: „Oderwane od zwłok nogi, z których ktoś powycinał mięso – wspominał klarnecista Wiktor Kozłow. – Fragmenty zwłok z odciętymi piersiami. Przez całą zimę znajdowały się pod śniegiem, teraz jednak miasto mogło naocznie przekonać się o tym, w jaki sposób udało mu się przeżyć3″; wychudzone trupy piętrzyły się po ulicach, a radziecka policja polityczna, jakby nigdy nic, podtrzymywała terror (miasto było podwójnie oblężone: przez Niemców od zewnątrz i radziecką bezpiekę od wewnątrz). Z taką samą empatią wspomina o głodzie muzyków, o marznących dłoniach podczas prób symfonii Szostakowicza, o trudnościach ze skompletowaniem orkiestry; ci muzycy, którzy nie zginęli czy nie zostali aresztowani za wydumane „spiski przeciwko państwu radzieckiemu„, są zwyczajnie głodni, brudni i przemarznięci. Co ciekawe, tekst Moynahana nosi w sobie taki ładunek empatii, że zestawianie tragedii miasta z tragedią muzyków nie wywołuje efektu komicznego. Wręcz przeciwnie, mikrohistoria leningradzkich muzyków na tle wielkiej historii oblężenia Leningradu pozwala na znacznie lepszą interpretację i zrozumienie tamtych wydarzeń. Leningrad to nie tylko wydęte brzuchy zmarłych, to także niezwykły hart ducha zwyczajnych ludzi i troszkę naiwna wiara – zarówno autora, jak i ówczesnych – w magicznie ocalającą moc sztuki. Chociaż może i nie do końca naiwna: ”Kiedy utwór się skończył, na Sali zapanowała kompletna cisza, nie zakłócał jej najmniejszy dźwięk. A potem ktoś z tylnych rzędów zaczął bić brawo, potem ktoś jeszcze i jeszcze, tak że w końcu rozpętała się prawdziwa burza oklasków… Kiedy było już po wszystkim, obejmowaliśmy się, ściskali i całowali. Byliśmy bardzo szczęśliwi4″. Warto dodać, że na premierę Leningradczycy przybyli, jakby dookoła trwało normalne życie – ubrani w najelegantsze stroje, uczesani, czyści. Nieważne, że ubrania wisiały na chudych ciałach jak na wieszakach.
Monumentalna to rzecz, również stylistycznie – reporterska narracja, przeplatanie opowieści o zagładzie miasta krótkimi historiami muzyków i zwyczajnych ludzi daje pełny, panoramiczny obraz oblężonego Leningradu. Książka zwyczajnie wciąga, czyta się ją właśnie jak dobrze skrojony reportaż historyczny. Jest to chyba jeden z największych atutów dobrej współczesnej historiografii: umiejętność takiego rozgrywania faktów, aby nie przynudzać, lecz właśnie wciągać, bez skandalizowania czy wyszukiwania „fakcików„ i tanich sensacji z życia ”znanych i wielkich”. Wydawnictwu W.A.B. należy się pochwała za dobór tytułów w serii historycznej – między innymi za wyborny Leningrad.
Plus/minus:
Na plus:
+ ciekawe i świeże ujęcie oblężenia Leningradu
+ reporterski, reportażowy styl, lekkość lektury
+ wciąga, oferując lekturę wysokiego lotu, bez skandali z życia Szostakowicza
+ fotografie
Na minus:
- nie znajduję w książce wad
Tytuł: Leningrad. Oblężenie i symfonia
Tytuł oryginalny: Leningrad. Siege and Symphony
Autor: Brian Moynahan
Wydawca: W.A.B.
Rok wydania: 2016
ISBN: 978-83-2802-181-5
Liczba stron: 672
Okładka: Twarda
Cena: 59,99 zł
Ocena recenzenta: 9/10
Korekta: Adrianna Szczepaniak
- A. Beevor, Druga wojna światowa, przeł. G. Siwek, wyd. 2, Kraków 2015, s. 264. [↩]
- B. Moynahan, Leningrad. Oblężenie i symfonia, przeł. J. Korpanty, Warszawa 2016, s. 19. [↩]
- B. Moynahan, Leningrad, s. 21. [↩]
- Ibidem, s. 25. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.