XVIII Letnie Igrzyska Olimpijskie (Tokio 1964). Igrzyska, w których tradycja splatała się z nowoczesnością, a Japonia zerwała z opinią państwa imperialnego


Igrzyska w Tokio były pierwszymi rozegranymi na kontynencie azjatyckim i mimo debiutu przeszły do historii, jako najwspanialsza sportowa impreza w dziejach. Wpływ na to miały nie tylko zmagania olimpijczyków oraz wspaniała infrastruktura, ale także życzliwość gospodarzy, którzy na każdym kroku pokazywali, jak wielką metamorfozę od czasów II wojny światowej przeszła Japonia i Japończycy. Zapraszamy na spacer po stadionach i ulicach Tokio. Naszymi przewodnikami będą polscy zawodnicy, działacze oraz dziennikarze, którzy ukażą tę wspaniałą imprezę z własnej perspektywy.

15_20120726031131

Plakat Igrzysk Olimpijskich w Tokio, 1964

Co prawda tokijskie Igrzyska Olimpijskie odbyły się w 1964 r., lecz ich historia sięga… 1931 r., gdy po raz pierwszy narodziła się idea rozegrania imprezy na azjatyckim kontynencie. W tym celu zaproszono członków Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego do wizytacji miasta, racząc ich wszelkimi możliwymi atrakcjami. Mimo starań Azjatów, komitet postanowił przekazać organizację zawodów Berlinowi. Nie oznaczało to jednak porzucenia przez Japończyków ambitnych planów przeprowadzenia najważniejszej imprezy naszych czasów. O ich determinacji najlepiej świadczy fakt, iż pomysł wrócił w 1936 r., gdy na skutek wycofania się Londynu, do rywalizacji o miano organizatorów XII Igrzysk Olimpijskich w 1940 r. stanęły właśnie Tokio oraz Helsinki. Drugie podejście okazało się znacznie bardziej skuteczne. Stolica „Kraju Wiśni” wygrała 36:27, lecz z powodu wybuchu II wojny światowej zawody ostatecznie nie doszły do skutku.

Jak pokazał czas, Japończycy musieli odczekać dokładnie dwadzieścia osiem lat, by przedstawić się światu jako nowa, sportowa stolica globu. Uczynili to z przytupem, dając poznać się jako świetni organizatorzy i bardzo gościnni gospodarze. Nic dziwnego, że po Ceremonii Zamknięcia tokijskie igrzyska zyskały miano najlepiej zorganizowanych i najsprawniej przeprowadzanych w dotychczasowej historii. Zysków po stronie Japonii było zresztą znacznie więcej. Za sprawą organizacji Igrzysk Olimpijskich, Japończycy zerwali z łatką kraju imperialnego, militarnego i wciąż podnoszącego się po przegranej wojnie. W Tokio nowoczesność aż biła po oczach, o czym na każdym kroku przyznawali uczestnicy imprezy. Także ich liczba była historyczna. W czasie dwutygodniowej rywalizacji rozegrano 163 konkurencje w 21 dyscyplinach, w których udział wzięło 5140 sportowców zrzeszonych w 93 narodowych komitetach olimpijskich.

Głodne sprinterki z Polski

XVIII Igrzyska Olimpijskie były bez wątpienia imprezą wielu przełomów. Także dla Polski, która mimo znaczącej odległości dzielącej nasz kraj od azjatyckiej stolicy, wysłała do Tokio najliczniejszą ekipę w całej historii olimpijskich startów. Złożyło się na nią nie tylko 117 zawodników i 26 zawodniczek, startujących w 12 dyscyplinach, ale także 29 szkoleniowców, 4 lekarzy, 3 masażystów, 4 osoby z personelu technicznego, 6 kierowników ekip, 11 sędziów oraz tłumacz języka japońskiego. Sporą liczbę kadry pomocniczej Kierownictwo Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki argumentowało chęcią jak najlepszej pomocy olimpijczykom w czasie długiej aklimatyzacji. Jak zaznaczali reprezentacyjni lekarze, czas na zaadaptowanie się do warunków panujących w Tokio wynosił dwanaście dni. Azjatyckie Igrzyska Olimpijskie były zresztą poprzedzone najdłuższymi przygotowaniami w historii, w które weszły aż dwa rekonesanse lekarskie.

Najliczniejsza w historii polskich startów reprezentacja olimpijska dostarczyła zresztą działaczom sporo problemów logistycznych, jakimi bez wątpienia było przerzucenie ponad 200 ludzi „na

drugi koniec świata„. Wielka akcja rozpoczęła się w poniedziałek 28 września, gdy o godzinie 9 rano 12 wioślarzy, 10 pięściarzy, 7 ciężarowców i 11 osób kierownictwa wyruszyło z Okęcia samolotem PLL LOT do Paryża, skąd następnie mieli skierować się do stacji docelowej. Zgodnie z planem PKOL-u, wszyscy zawodnicy odlecieli do Tokio samolotami przez Biegun Północny. Najwięcej problemów z dotarciem do Japonii mieli lekkoatleci i szermierze, lecący na Igrzyska w przedostatniej, trzeciej grupie. Początkowo nic nie zapowiadało komplikacji, a w ekipie panowały świetne nastroje. Przekonał się o tym sporych rozmiarów pies prezesa Witolda Gerutto. Na lotnisku został przyozdobiony przez zawodników w dużą bagażową nalepkę olimpijską i niemal przemycony samolotem do Japonii jako uczestnik… zawodów jeździeckich. Ponadto, po przekroczeniu Bieguna Północnego każdy członek ekipy otrzymał od właściciela linii lotniczych maskotkę niedźwiadka polarnego, zaś Ewa Kłobukowska, kończąca osiemnaście lat – urodzinowy tort. Wkrótce jednak pojawiły się komunikaty o nieoczekiwanym przedłużeniu podróży. Z powodu warunków atmosferycznych samolot miał aż sześć godzin opóźnienia, wobec czego zawodnicy dotarli na miejsce dopiero w nocy z piątku na sobotę. Ich pierwszy kontakt z wioską olimpijską powity był więc ciemnościami. Jak przekonali się rano, składała się ona z niewielkich, drewnianych domków, zbudowanych w czasie II wojny światowej jako koszary dla amerykańskiej armii. Choć trudno było mówić o specjalnych luksusach, weterani reprezentacji uznali, że pokoje sprawiają najprzyjemniejsze wrażenie z dotychczasowych Igrzysk Olimpijskich. Japończycy zadbali zresztą o szereg udogodnień. W niedalekim pobliżu części sypialnej umiejscowiono strefę z jadalniami, w której znajdował się również sekretariat oraz międzynarodowy klub. To właśnie w nim toczyło się życie towarzyskie olimpijczyków. Wyposażony był bowiem w telewizję, rozmaite gry i bary bezalkoholowe, zaś wieczorem zmieniał się w miejsce dancingów. Wioska podzielona była na część męską i żeńską. O ile panie mogły chodzić po całym terenie, panowie mieli zakaz wstępu do „kobiecej strefy„. Japończycy byli zresztą bardzo restrykcyjni nie tylko w kwestiach „damsko-męskich”. W przededniu Igrzysk Olimpijskich w Atenach w 2004 r. wspominała o tym Irena Szewińska (wówczas Kirszenstein), która z powodu wspomnianego zbyt późnego przylotu do Tokio, razem z Ewą Kłobukowską zaspała na śniadanie o niespełna pięć minut. Poskutkowało to głodem dwóch utalentowanych sprinterek, którym z zachowaniem grzeczności, odmówiono wydania posiłku, zapraszając je w porze obiadowej. W żaden sposób nie wpłynęło to jednak na odbiór organizacji Igrzysk. Japończycy dbali bowiem o przyjezdnych na każdej płaszczyźnie, rozdając im drobne upominki w postaci laleczek ludowych, znaczków, kalendarzyków, portfeli, wachlarzy. Dlatego też, mimo surowych zasad gospodarzy, atmosfera w wiosce olimpijskiej opisywana była jako doskonała. Niepokoiło to trenerów i działaczy. Obawiali się bowiem, że na skutek rozluźnienia miasto ”wciągnie” zawodników, razem ze wszystkimi swoimi pokusami.

Treningi, zwiedzanie, treningi

Ze względu na siedem godzin różnicy pomiędzy Warszawą i Tokio, najważniejszym problemem olimpijczyków z Europy była aklimatyzacja. Pierwsze dni upłynęły więc Polakom w sennej atmosferze. Nie doprowadziła ona jednak do zawieszenia przygotowań, do których warunki były znakomite. Boisko treningowe dla lekkoatletów znajdowało się w płytkiej niecce, mając w wyposażeniu kilka skoczni, rzutni, a także krótkie odcinki wirażu z blokami startowymi. Nie było także problemów ze sprzętem treningowym, który leżał na ziemi. Wystarczyło jedynie podnieść go i ćwiczyć. Towarzystwo do tego było wręcz wyborne, gdyż nieopodal do startów przygotowywały się takie gwiazdy jak choćby Bob Hades, Peter Snell, Valerij Brumel, czy mierzący w swój trzeci złoty medal w rzucie dyskiem Al Oerter. Oczekiwanie na olimpijski start oraz obcowanie z najwybitniejszymi herosami lat 60-tych wprowadzało niepokój, tak u niedoświadczonych zawodników, jak i dla starych wyjadaczy, w tym Janusza Sidły, któremu omyłkowo spadł na głowę dodatkowy problem. Polski Komitet Olimpijski, jako wzór adresu do korespondencji podał dane: Janusz Sidło. Polish Olympic Team 86. Yoyogi Olimpic Village. Tokyo. Japan, przez co większość piszących sądziło, że każdy list należy adresować właśnie na nazwisko słynnego oszczepnika.

Mimo licznych atrakcji w samej wiosce, odskocznię od kłopotów i myśli stanowiły wycieczki do miasta i obserwacja zupełnie obcej cywilizacji. Korzystano z tego ochoczo. I tak polskie sprinterki chodziły do teatru kabuki, zaś sprinterzy oddawali się zwiedzaniu zabytków. Wszystkich bez wyjątku zachwycała niedostępna w kraju elektronika. Szczególną karierę zrobiły malutkie, szpulowe magnetofony i radia, które w sporych ilościach zostały sprowadzone do Polski. Korzystając z życiowej okazji, zorganizowano wizytę w wytwórni „Sony„, gdzie zapoznano Polaków z najnowszymi zdobyczami techniki, w tym aparatem zapisującym transmisje z możliwością natychmiastowego odtworzenia nagrania w dowolnej szybkości. Ponadto uwagę zwracały liczące nawet po dwanaście pasów ruchu autostrady, luksusowe koleje, czy też kapitalnie zorganizowane, wielopoziomowe metro. Wszyscy uczestnicy igrzysk otrzymali zresztą bilety uprawniające do darmowego przejazdu komunikacją miejską. Zdecydowana większość olimpijczyków wolała jednak inną formę przemieszczania się po Tokio, czyniąc to za pośrednictwem rowerów. Z licznych relacji wynika, że można było spotkać je na każdym kroku. Jak na łamach „Przeglądu Sportowego„ informował sekretarz generalny PKOl Tomasz Lempart: ”Można je brać, przejechać dokąd się chce i zostawić w dowolnym miejscu. Specjalna obsługa zbiera porzucone rowery i gromadzi w określonych punktach, skąd zabierają je następni amatorzy”1. Poza przejażdżkami organizowano także wyścigi, w których nad resztą reprezentacji, wyłączając rowerzystów, zdecydowanie górował sprinter Wiesław Maniak. Był przy tym na uprzywilejowanej pozycji, gdyż mieszkając w Wielkiej Brytanii (lata 1957-1963), aby dostać się do pracy, zmuszony był pokonywać codziennie trasę liczącą 25 kilometrów właśnie za pomocą jednośladu.

„Szli ładnie, ale nie wyglądali najładniej”

Treningi i zwiedzanie zajmowały sportowcom czas przed rozpoczęciem imprezy i oficjalnymi uroczystościami. Piątego października doszło do prezentacji polskiego zespołu. Przy dźwiękach Mazurka Dąbrowskiego wszyscy członkowie kadry przemaszerowali na plac, gdzie dokonano wciągnięcie biało-czerwonej flagi na maszt. Wydarzenie stanowiło jednak zaledwie preludium dla Ceremonii Otwarcia, która przyciągnęła na trybuny 75 778 widzów. Poprzedziła ją sensacja, jaką był ponowny wybór Avery’ego Brundage na prezesa Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Powszechnie liczono bowiem, że w 1964 r. zakończy się trwająca od dwunastu lat era Amerykanina, który ponownie postanowił zagrać wszystkim na nosie i 10 października, o godzinie 14.00 zasiadł w towarzystwie cesarza Japonii i jego małżonki w loży honorowej.

W czasie tradycyjnej defilady Polaków za sztandarem poprowadził przyszły złoty medalista w podnoszeniu ciężarów, Waldemar Baszanowski. Ceremonia, choć stanowi jeden z przyjemniejszych aspektów igrzysk, przysporzyła polskim działaczom licznych obaw. Ze względu na brak w wyposażeniu płaszczów przeciwdeszczowych, zapowiadane opady mogły wszak doprowadzić do „międzynarodowego skandalu„ i ośmieszenia naszego kraju. Był to kolejny kamyczek do ogródka, gdyż nasi sportowcy zostali ubrani w dresy marki „Polsport„, które po zdjęciu zostawiały na koszulkach kolorowe plamy. Oberwało się też galowym wiśniowo-beżowym strojom reprezentantów Polski. Jak skomentował Bohdan Tomaszewski: ”Szli ładnie, ale nie wyglądali najładniej. Naszym mistrzom mody nie bardzo udały się stroje. Z tłem czerwonej bieżni zlały się ceglaste marynarki”2. Przesądni przyjmowali to jednak jako dobry omen, nawiązując do rozegranych kilka miesięcy wcześniej Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Innsbrucku, gdzie „ubiory były ładne, więc prawem kontrastu byliśmy w dobrym nastroju. W Innsbrucku elegancja i zero medali. W Tokio będzie na odwrót”3. Dobrej myśli był również prezes Gerutto, który na własnej skórze odczuł symbolikę aktu wypuszczenia z klatek ośmiu tysięcy gołębi. Wylatujące w górę ptaki ubrudziły bowiem marynarkę działacza. Po początkowej złości, potraktował to jednak jako dobrą kartę w kontekście zdobyczy medalowej Polaków.

Najlepiej w historii polskiej lekkiej atletyki i boksu

Proroctwo działacza okazało się trafne. W stolicy Japonii kolejne złote karty historii zapisywali przede wszystkim polscy lekkoatleci. Przedstawiciele rodzimej „Królowej Sportu„ zdobyli w Tokio łącznie osiem medali, w tym dwa złote, cztery srebrne i dwa brązowe, dwadzieścia miejsc w czołowej „ósemce„ oraz 92 punkty. Z największym entuzjazmem przyjęto w kraju heroiczny wyczyn Józefa Schmidta, który mimo, iż przystąpił do rywalizacji trójskoku krótko po operacji kolana, zdołał obronić złoty medal sprzed czterech lat. Prawdziwymi gwiazdami polskiej ekipy okazały się jednak panie. Sztafeta sprinterska z zaledwie 18-letnimi Ireną Kirszenstein i Ewą Kłobukowską oraz bardziej doświadczonymi Teresą Ciepły i Haliną Górecką, wywalczyła złote medale w biegu sztafetowym 4x100 metrów, poprawiając przy okazji rekord świata. Utalentowane zawodniczki zachwycały także w indywidualnych startach. Kirszenstein wywalczyła dwa srebrne medale w skoku w dal i wyścigu na 200 metrów, Ciepły zajęła drugie miejsce w finale biegu na 80 metrów przez płotki, zaś Kłobukowska stanęła na najniższym stopniu podium w rywalizacji na dystansie 100 metrów. Nie gorzej zaprezentowali się sprinterzy, którzy w składzie Marian Foik, Andrzej Zieliński, Marian Dudziak i Wiesław Maniak ulegli tylko znakomitym Amerykanom. Ten ostatni był zresztą blisko sukcesu w finale biegu na 100 metrów, gdzie zajął czwarte miejsce, zyskując przydomek ”Najszybszy Biały Człowiek Świata”. Ósmy medal dla Polski w tej dyscyplinie, zdobył z kolei startujący na 400 metrów Andrzej Badeński. Tym sposobem lekkoatleci i lekkoatletki Wunderteamu osiągnęli największy sukces w dotychczasowej historii startów na olimpijskich arenach, wydatnie przyczyniając się do zajęcia przez Polskę siódmego miejsca w klasyfikacji końcowej.

Wpływ na wysoką lokatę miały też oczywiście sukcesy pozostałych polskich sportowców. Spore „żniwa„ w Tokio zebrała „polska szkoła boksu„, notująca w tym czasie apogeum możliwości. Ostatniego dnia rywalizacji, tj. 28 października, kibice zgromadzeni w Kōrakuen Hall aż trzy razy z rzędu wysłuchali Mazurka Dąbrowskiego. Wspaniałą serię podopiecznych trenera Feliksa Stamma rozpoczął Józef Grudzień (waga lekka). Chwilę później w jego ślady poszedł Jerzy Kulej (lekkopółśrednia), a dzieła dokonał najbardziej kontrowersyjny z całej trójki Marian Kasprzyk (półśrednia). Z jego osobą wiąże się niezwykle ciekawa historia, zekranizowana przez Juliana Dziedzinę w filmie „Bokser„. Kasprzyk w 1961 r. został dożywotnio zdyskwalifikowany za udział w bójce z funkcjonariuszem Milicji Obywatelskiej. Sroga kara została złagodzona w roku olimpijskim, wobec czego ”Papa” Stamm, mimo obiekcji ekspertów i działaczy, postanowił dać niepokornemu bokserowi jeszcze jedną szansę. Późniejszy złoty medalista wywalczył bilet do Japonii dokładnie na ostatniej prostej, w wewnętrznej rywalizacji pokonując trzykrotnego Mistrza Europy Leszka Drogosza. Piękna historia Kasprzyka znalazła zwieńczenie w Tokio, gdzie zwyciężył finałową walkę, mimo, że od pierwszej rundy walczył ze złamanym kciukiem. Co istotne, cała trójka przedstawicieli ”polskiej szkoły boksu” w walkach o złoto olimpijskie mierzyła się z reprezentantami Związku Radzieckiego: Barranikovem, Frołowem i Tamulisem. Tryumf miał więc wymiar polityczny. Poza trzema krążkami z najcenniejszego kruszcu srebro wywalczył Artur Olech (musza), zaś brązowe medale Józef Grzesiak (lekkośrednia), Tadeusz Walasek (średnia) i doświadczony Zbigniew Pietrzykowski (półciężka). Ciekawostką jest, że w najwyższej kategorii wagowej najlepszy okazał się Joe Frazier, późniejszy zawodowy Mistrz Świata i jeden z głównych rywali Muhammada Alego.

Swoje „trzy grosze„ do dorobku Polski dorzucili ponadto ciężarowcy (m.in. złoto Waldemara Baszanowskiego) i szermierze (zwycięstwo Egona Franke we florecie). Honor przedstawicieli sportów drużynowych uratowały z kolei brązowe siatkarki. Tym sposobem kadra nie tylko ”dogoniła Rzym”, gdzie zdobyła 21 medali, ale też poprawiła osiągnięcie, łącznie wywalczając 23 krążki. Drużyna z kraju nad Wisła spisała się więc powyżej oczekiwań, gdyż zgodnie z typowaniem ekspertów, miała wywalczyć 14 miejsc na podium.

Najlepsze igrzyska w historii

Za sprawą sukcesu Polaków, w kraju wybuchła euforia. Wracający z Japonii sportowcy byli witani z honorami nie tylko przez działaczy PZPR-u, ale też kibiców, których rzesze czekały na swoich ulubieńców na dworcach kolejowych. Z każdego takiego wydarzenia relację sporządzał „Przegląd Sportowy„, okraszając swoje łamy licznymi wywiadami oraz zdjęciami uradowanych medalistów z Tokio. Jednocześnie bardzo wysoko oceniono same igrzyska, które przeszły do historii jako perfekcyjnie zorganizowane. Bez wątpienia były też największą tego typu imprezą w dziejach, na co niebagatelny wpływ miał fakt, że po raz pierwszy, za pośrednictwem satelity, oglądane były przez ludzi na całym świecie. Tym samym zmagania sportowców śledziło przeszło 600 milionów mieszkańców globu! Wszystkie starty zostały ponadto uwiecznione na taśmie filmowej japońskiego operatora, Kon Ichikawy. Jego artystyczny reportaż przedstawiający XVIII Igrzyska Olimpijskie po latach uznany został za jedno z arcydzieł światowej kinematografii, stawiane na równi z nieco bardziej znaną ”Olimpią” Leni Riefenstahl.

Bibliografia:

  1. Bazylow K., Górski P., Petruczenko M., Kulisy olimpiad od Aten do Barcelony, Warszawa 1992.
  2. Gerutto W., Najszybszy z białych [w:] Pół wieku królowej, pod red. A. Bilika, Warszawa 1969.
  3. Głuszek Z., Lekkoatletyka [w:] Księga sportu polskiego 1944-1974, pod red. A. Brzezicki, Warszawa 1975.
  4. Igrzyska Olimpijskie: Tokio, Meksyk, Monachium. Wyniki. (praca zbiorowa), Warszawa 1972.
  5. Komar W., Wszystko porąbane, Katowice 1992.
  6. Kulej J., Moja prawdziwa historia, Warszawa 2004.
  7. Kurzyński H. Tuszyński B., Leksykon olimpijczyków polskich 1924-2006, Warszawa 2006.
  8. Lis J., Tomaszewski B., Wspomnienia olimpijskie, Warszawa 1976.
  9. Miller D., Historia igrzysk olimpijskich i MKOl. Od Aten do Pekinu 1894-2008, Poznań 2008
  10. Mulak J., Narodziny Wunderteamu, Warszawa 1984.
  11. Olszański T., Osobista historia olimpiad, Warszawa 2000.
  12. Racinowski G., Najszybszy Biały Człowiek Świata. Biografia Wiesława Maniaka, praca magisterska napisana w Instytucie Historii i Stosunków Międzynarodowych Uniwersytetu Szczecińskiego, Szczecin 2015.
  13. Tomaszewski B., Łączymy się ze stadionem, Warszawa 1979.
  14. Tomaszewski B., Rok olimpijski, Warszawa 1965.
  15. Tuszyński B., Polscy olimpijczycy XX wieku, tom A-M, Wrocław 2004.
  16. Zajączkowski Z., Wspomnienia lekarza olimpijskiego, Warszawa 1972.

Prasa:

  1. „Express Wieczorny” (1964).
  2. „Magazyn Olimpijski” (2004).
  3. „Przegląd Sportowy” (1964).
  4. „Sportowiec” (1964 i 1980).

Strony internetowe:

  1. 1964 Tokyo Summer Games [na:] http://www.sports-reference.com/olympics/summer/1964/, (dostęp: 14.06.2016).
  2. Irena Szewińska [na:] http://legendysportu.pl/irena-szewinska, (dostęp: 14.06.2016).
  3. Sport to zabawa a nie wojna [na:] http://michalpol.blox.pl/2011/09/Sport-to-zabawa-a-nie-wojna.html, (dostęp: 05.05.2015).
  4. Teresa Ciepły – Zapomniana Mistrzyni [na:] http://www.magazynbieganie.pl/teresa-cieply-zapomniana-mistrzyni-2/, (dostęp: 14.06.2016).
  5. Tokyo 1964 [na:] http://www.olimpijski.pl/pl/233,tokyo-1964.html, (dostęp: 14.06.2016).

Wywiady:

  1. Marian Dudziak (zawodnik kadry olimpijskiej).
  2.  Wojciech Lipoński (zawodnik kadry olimpijskiej).

Filmy i nagrania:

  1. Olimpiada w Tokio (film), reż. K. Ichikawa, Tokio 1965.
  2. Szyszłło S., Pamiętnik z Tokio (dokument), Polska Kronika Filmowa, 1964.

Więcej o historii Japonii przeczytasz klikając na poniższą grafikę:

Korekta: Diana Walawender

  1. L. Cergowski, Tokio, „Przegląd Sportowy”, 1964, nr 127 (4387), s. 2. []
  2. S. Szyszłło, Pamiętnik z Tokio (dokument), Polska Kronika Filmowa, 1964. []
  3. Tamże. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz