Kościół katolicki w Polsce w pierwszych miesiącach po II wojnie światowej |
Pierwsze miesiące po II wojnie światowej dla Kościoła katolickiego w Polsce były czasem, który zdecydować miał o jego położeniu w nowych warunkach tworzącej się władzy komunistycznej. Były także okazją do umocnienia jego pozycji przed zbliżającymi się negocjacjami z ludźmi, dla których, poza wytycznymi z Moskwy, nie było żadnych świętości.
Prymas August Hlond
Sytuacja w Polsce wymagała od Kościoła nowych, szybkich i trafnych decyzji. W związku z tym 26–27 czerwca 1945 r. siedmiu biskupów pod przewodnictwem metropolity krakowskiego Adama Sapiehy zebrało się na pierwszej powojennej Konferencji Episkopatu Polski, która odbyła się w Częstochowie. Postanowiono wtedy reaktywować kościelny Caritas, a w kwestiach zasadniczych decydowano o organizacji Kościoła, jego odbudowie oraz stosunku zarówno do rządu RP w Londynie, jak i do władzy państwowej w kraju. Z niecierpliwością oczekiwano powrotu prymasa Augusta Hlonda. Kardynał 1 kwietnia 1945 r. został uwolniony przez armię amerykańską z klasztoru Wiedenbrück, skąd trafił do Paryża, a konkretnie zamieszkał w ambasadzie polskiej jako gość Kajetana Morawskiego, ówczesnego ambasadora Polski we Francji1 . Przebywając w tym kraju, najpewniej zapoznał się z sytuacją Kościoła w Polsce oraz sytuacją polityczną w całej powojennej Europie. Podczas tego pobytu otrzymał także zaproszenie do Watykanu. W Rzymie prymas znalazł się pod koniec kwietnia i pozostał tam aż do powrotu do kraju. W tym jednak czasie rozpoczął działalność Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej, uznany przez większość państw zachodnich. Przyspieszyło to decyzję kardynała Hlonda, zresztą zgodną z intencjami papieża, o powrocie do Polski.
Rozmowy prowadzone przez Augusta Hlonda z Piusem XII dotyczyły m.in. zakresu pełnomocnictw, jakie były niezbędne dostojnikowi Kościoła w obliczu panowania na ziemiach polskich reżimu, zdominowanego przez komunistów, oraz zniszczeń wojennych i przesunięć terytorialnych, jakie miały miejsce po wojnie. Prymas uzyskał od papieża m.in. zgodę, by biskup polowy Józef Gawlina, zwierzchnik duszpasterstwa wojskowego, został mianowany ordynariuszem Polaków na wychodźstwie. Kardynał Hlond 28 czerwca 1945 r. skierował do Kongregacji do Spraw Nadzwyczajnych Kościoła bardzo szczegółowy i obszerny memoriał, w którym zaproponował tymczasowe rozwiązania dotyczące obsady personalnej zarówno dla diecezji znajdujących się na wschód od linii Curzona, jak i świeżo przyłączonych, na zachodzie i północy. Przedstawił również wykaz uprawnień i facultates liczący 21 punktów. Obejmowały one m.in. prawo do: restytuowania kapituł katedralnych, władzy bierzmowania dla ordynariuszy bez sakry biskupiej (chodziło tu o przyszłych administratorów na Ziemiach Odzyskanych i ziemiach wschodnich), udzielania wszelkiego rodzaju dyspens i zwalniania od cenzur, obsadzania beneficjów zastrzeżonych dla Stolicy Apostolskiej oraz mianowania i odwoływania proboszczów. Wykaz facultates określał podstawowe prawa i czynności, które były niezbędne do prawidłowego funkcjonowania diecezji, oraz relacje ordynariusza z głową Kościoła Katolickiego. Stanowił pewnego rodzaju zabezpieczenie na wypadek spodziewanych trudności komunikacyjnych między duchowieństwem polskim a Watykanem, mogących wystąpić na skutek działania władzy komunistycznej2 .
Już 8 lipca 1945 r. Domenico Tardini, ówczesny podsekretarz stanu, w imieniu papieża poinformował listownie prymasa Hlonda o nadaniu mu specjalnych uprawnień decyzją Świętej Kongregacji dla Nadzwyczajnych Spraw Kościelnych. W dokumencie tym widać wyraźnie głęboki niepokój Stolicy Apostolskiej o zakres swobodnego kontaktowania się z polskimi biskupami. Według Watykanu Kościół w Polsce musiał teraz radzić sobie sam. W związku z tym papież w pierwszej części dokumentu utrzymywał w mocy wszelkie uprawnienia nadane biskupom w czasie wojny. W drugiej z kolei nadawał przywileje, które obowiązywać miały podczas trwania szczególnych okoliczności. Najważniejszym z uprawnień, jakie otrzymał prymas Hlond od papieża Piusa XII, było prawo mianowania – tam, gdzie nie byłoby możliwe wybranie wikariusza kapitulnego – administratorów apostolskich. W rzeczywistości oznaczało to, iż nominacje te mogły być w każdej chwili, w momencie odzyskania łączności z Watykanem, przez papieża cofnięte, i to bez konieczności uzasadniania podjętej decyzji3 . Jedno z ważniejszych zdań, które znalazło się w dokumencie kardynała Tardiniego, dotyczyło zasięgu terytorialnego pełnomocnictw nadanych przez Piusa XII polskiemu prymasowi i brzmiało mniej więcej tak: „z tych szczególnych uprawnień Wasza Eminencja będzie mógł korzystać na całym polskim terytorium [in tutto il teritorio polacco]”4 . Mała precyzyjność tegoż sformułowania nie była zapewne przypadkowa. Interpretację tego zdania pozostawiono prymasowi na jego, a nie Stolicy Apostolskiej odpowiedzialność.
W czasie gdy kardynał Hlond negocjował warunki specjalnych pełnomocnictw z papieżem, komuniści podjęli starania, by możliwie za cenę jak najmniejszych ustępstw uzyskać poparcie Kościoła katolickiego i nie pozwolić, by stał się on siłą, która mogłaby zagrozić nowo powstałej władzy. W tym celu posłużono się osobą Bolesława Piaseckiego, szefa przedwojennej organizacji narodowo-radykalnej ONR „Falanga” i konspiracyjnej Konfederacji Narodu. W lipcu 1945 r. wypuszczono go z więzienia, do którego trafił w listopadzie 1944 r. aresztowany przez NKWD. Po odzyskaniu wolności Piasecki został przywódcą organizacji katolickiej działającej za aprobatą władz państwowych. Działalność organizacji miała maksymalnie ograniczyć wpływy Kościoła w społeczeństwie. Jak się niebawem okazało, ruch ten stał się ważnym elementem w grze przeciwko polskiemu klerowi.
Początki relacji państwo–Kościół katolicki
Działania władz w stosunku do Kościoła katolickiego nie były jednoznaczne. W swych deklaracjach władze zapowiadały, iż polityka względem duchowieństwa będzie miała charakter liberalny. Ponadto podkreślano poszanowanie wypowiedzi, wolności oraz myśli. Manifest Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego z 22 lipca 1944 r. głosił, iż wszyscy obywatele bez względu na wyznanie i własne przekonania są równi wobec prawa. Jednak gdy Rząd Tymczasowy przeprowadził reformę rolną, nie objął nią kościelnych majątków ziemskich, a majątek, który został zrabowany przez hitlerowców, przekazywał prawowitym właścicielom. Znaczący charakter miała też pomoc władz państwowych dla Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. Już 2 sierpnia 1944 r. KUL wznowił swą działalność, zaraz po uzyskaniu zgody PKWN i pomocy materialnej.
W grudniu 1944 r. PKWN wydał dekret znoszący obowiązek składania przysięgi religijnej przez urzędników państwowych. Została ona zastąpiona świeckim ślubowaniem. Wprowadzono także zasadę, iż wykonywaniu czynności urzędniczych nie może towarzyszyć jakakolwiek forma praktyk religijnych5 . Ponadto władze nie sprzeciwiały się powstawaniu pism katolickich. I tak 24 marca 1945 r. ukazał się pierwszy numer „Tygodnika Powszechnego„, którego wydawcą była Kuria Metropolitarna w Krakowie. Początkowo działalnością pisma kierował ks. Jan Piwowarczyk, a z czasem redaktorem naczelnym został Jerzy Turowicz. Mówiąc o „Tygodniku Powszechnym„, należy zauważyć, iż jak pisał Kazimierz Koźniewski, był on w pierwszych latach powojennych na terytorium Polski ”opozycją tego państwa, a nie ciałem w nim obcym”6 . Rola polityczna pisma polegała na tym, iż było ono przedstawicielem alternatywnych wobec socjalizmu idei i etosów. Odnosiły się one nie tylko do kultury, lecz także ekonomiki czy polityki. Z kolei „Tygodnik Warszawski„ pojawił się w 11 listopada 1945 r. Redaktorem naczelnym pisma został ks. prałat Zygmunt Kaczyński. Politycznie tygodnik związany był ze Stronnictwem Pracy, przynajmniej do momentu, gdy w partii doszło do rozłamu, a stanowisko prezesa utracił Karol Popiel. Po tym fakcie Kościół odmówił poparcia dla tygodnika. Samo pismo podejmowało bieżące kwestie polityczne, co spowodowało uznanie go przez władze za organ opozycyjny. Warto też wspomnieć o piśmie „Dziś i Jutro„, przy którym skupili się ludzie związani z Piaseckim. Pierwszy numer ukazał się 25 listopada 1945 r. Episkopat i środowiska katolickie tolerowały to pismo mniej więcej do początków 1947 r., czyli do momentu wyborów sejmowych, kiedy to trzech członków tej grupy zdobyło mandaty poselskie. W spisie prasy katolickiej z lipca 1947 r. nie znalazło się już miejsce dla pisma ”Dziś i Jutro”7 .
Prymas Polski kardynał August Hlond powrócił do kraju po blisko sześcioletniej nieobecności spowodowanej wojną. Przyjechał własnym samochodem, który był utrzymywany w Rzymie8 . Kardynała nie witał żaden przedstawiciel władzy państwowej. Swe pierwsze kroki prymas skierował do metropolity krakowskiego Adama Sapiehy, który stał się symbolem Kościoła polskiego podczas wojny. Po rozmowie z nim zdecydował się zamieszkać na plebani parafii Matki Bożej Bolesnej na Łazarzu w Poznaniu. Stało się tak, gdyż pałac arcybiskupi uległ zniszczeniu podczas działań wojennych9 . 22 lipca 1945 r. prymas odprawił uroczystą mszę w poznańskim kościele katedralnym. Fakt, iż msza odbyła się w rocznicę uchwalenia manifestu PKWN, został odebrany przez komunistów jako atak Kościoła na ludową demokrację. Księdzu kardynałowi przydzielono ze strony władz, jakby w charakterze „opiekuna”, gen. Piotra Jaroszewicza, wiceministra obrony narodowej, który czasem razem z nim jeździł po kraju10 .
Po zakończeniu konferencji w Poczdamie, na której ustalono kształt zachodniej granicy Polski, prymas rozpoczął wizytacje diecezji znajdujących się wciąż pod zarządem Episkopatu Niemiec, w większości już opustoszałych. Chciał osobiście uzyskać formalne zrzeczenie się jurysdykcji od dotychczasowych rządców diecezji. Spotkał się m.in. we Wrocławiu z księdzem Ferdynandem Piontkiem, który został wybrany wikariuszem kapitulnym po śmierci dotychczasowego arcybiskupa kardynała Adolfa Bertrama, oraz z biskupem Maxymilianem Kellerem w Pelplinie. Podróż prymasa Hlonda nie ograniczała się jedynie do kontaktowania się z biskupami i wikariuszami niemieckimi. Spotykał się on również z przedstawicielami terenowej administracji państwowej, zaczynającej powstawać na tych terenach pod koniec maja 1945 r. W tym miejscu można przytoczyć dzieje Karla Marii Spletta, biskupa niemieckiego rezydującego w Gdańsku. Jego problemy zaczęły się już w momencie wejścia na teren Pomorza wojsk radzieckich. Jednak jeszcze wtedy, po krótkim pobycie w areszcie NKWD, został on uwolniony.
Aresztowanie biskupa Spletta
Natomiast wraz z przybieraniem na sile ataków na Kościół latem 1945 r. sytuacja biskupa stawała się coraz trudniejsza. Już 6 sierpnia 1945 r. minister sprawiedliwości i prokurator naczelny PRL Henryk Świątkowski podpisał w Warszawie dokument mówiący o aresztowaniu biskupa Spletta. Kilka dni później przeprowadzono rewizję w rezydencji biskupów gdańskich zakończoną jego zatrzymaniem.
11 sierpnia do wewnętrznego aresztu śledczego Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Gdańsku wpuszczono kardynała Hlonda. Poinformował on przetrzymywanego tam biskupa, że na mocy specjalnych uprawnień nadanych mu przez Stolicę Apostolską zwalnia go z funkcji administratora apostolskiego diecezji chełmińskiej z dniem 1 września 1945 roku11 . Forma, w jakiej kardynał Hlond poinformował biskupa o zwolnieniu z zajmowanych funkcji, nie była może zbyt doniosła, ale trzeba wziąć pod uwagę fakt, iż prymas dostał się do niego za zgodą władzy, a ta mogła w ogóle nie dopuścić do takiego widzenia. Mimo wszystko, abstrahując już od postępowania głowy Kościoła w Polsce, los biskupa Spletta wydawał się przesądzony. W przesłuchaniu, jakiemu został poddany, chodziło przede wszystkim o wykazanie jego bezpośredniego związku z przywódcami reżimu narodowosocjalistycznego oraz wyszukanie wszystkiego, co mogło zostać zinterpretowane jako działalność antypolska. Specjalny więzień PRL, jak zwykło się nazywać tego hierarchę, 1 lutego 1946 r. został skazany na osiem lat więzienia, utratę praw publicznych i obywatelskich na pięć lat oraz konfiskatę całego posiadanego majątku. W akcie oskarżenia, jaki sformułował prowadzący sprawę prokurator Stanisław Stachurski, była mowa m.in. o tym, iż biskup w czasie wojny działał w porozumieniu z niemiecką władzą okupacyjną na szkodę państwa polskiego, zabronił spowiedzi, udzielania sakramentów świętych i głoszenia kazań w języku polskim, a również rzekomo nie wydał zgody na przyjęcie polskich księży wracających z obozów koncentracyjnych. Cały ten typowy stalinowski proces miał potwierdzić słuszność polityki władz, zmierzającej do rozdzielenia państwa od Kościoła katolickiego i pokazać jej siłę przez podkopanie autorytetu hierarchii kościelnej. Biskup Splett wolność odzyskał dopiero 17 grudnia 1956 r., a więc już po odwilży politycznej, po czym w okresie świątecznym wyjechał do Niemiec. Warto dodać, iż dokładnie 10 sierpnia 1953 r. upłynęła kara ośmiu lat pozbawienia wolności dla biskupa. Mimo to po opuszczeniu więzienia znalazł się on „pod opieką” funkcjonariuszy służb bezpieczeństwa. Przez ponad trzy lata był dalej internowany, tyle że już bez wyroku sądowego. Tak więc rola, jaka przypadła biskupowi Splettowi, była spowodowana działalnością władzy komunistycznej, szukającej wszelkich możliwych sposobów, aby doprowadzić do obniżenia autorytetu Kościoła i przyczynić się do powstawania rozdźwięków między duchowieństwem polskim i niemieckim12 .
Sytuacja w diecezjach
Sytuacja w przejmowanych diecezjach była niekiedy tragiczna. Brakowało praktycznie wszystkiego, ze zwykłym papierem do pisania włącznie. Nie było pieniędzy na rozpoczęcie odbudowy zniszczonych podczas wojny świątyń i plebanii. Dlatego też należało, jak mawiał prymas, możliwie jak najszybciej objąć jurysdykcję po niemieckich rezydentach oraz przejmować własność Kościoła niemieckiego, tj. np. budynki. Cały ten bałagan organizacyjny, który połączony był ze złą wolą urzędników polskich, atmosferą zrozumiałej nienawiści do wszystkiego, co niemieckie, kazał prymasowi Polski możliwie jak najszybciej podjąć rewolucyjne i nieprawne – z punktu widzenia kościelnego – posunięcia. W pierwszych dniach sierpnia 1945 r. kardynał zdecydował o obsadzeniu diecezji na tzw. Ziemiach Odzyskanych. Jak wspomina biskup Bolesław Kominek, „w wyznaczonym dniu 14 sierpnia 1945 r. zjawili się u Ks. Prymasa Hlonda wszyscy wezwani przez niego kandydaci na nowych administratorów apostolskich. Przybyli zawezwani, by z jego rąk otrzymać dekrety nominacyjne”13 . Ks. Karol Milik otrzymał jurysdykcję nad terenami archidiecezji wrocławskiej, które w 1945 r. stanowiły województwo wrocławskie na Dolnym Śląsku. Z kolei ks. Bolesław Kominek otrzymał pod jurysdykcję tereny archidiecezji wrocławskiej, które w 1945 r. przyłączono do województwa śląsko-dąbrowskiego. Znajdujący się w granicach państwa polskiego obszar archidiecezji wrocławskiej podzielono – oprócz jej części północnej – między dwóch administratorów, tj. ks. Milika i ks. Kominka. W ten sposób utworzone zostały dwa nowe organizmy kościelne na terenie byłego arcybiskupstwa wrocławskiego. Były to administracja wrocławska z siedzibą administratora we Wrocławiu oraz administracja opolska z siedzibą administratora w Opolu. Granicę między tymi dwoma jednostkami kościelnymi wyznaczył wzdłuż ówczesnych granic województw wrocławskiego i śląsko-dąbrowskiego kardynał Hlond. Ks. Edmund Nowicki objął obszary: północnej części archidiecezji wrocławskiej, która znajdowała się w granicach województwa poznańskiego, byłej prałatury pilskiej oraz tej części diecezji berlińskiej, która w 1945 r. znalazła się w granicach państwa polskiego. Obszary te utworzyły administrację gorzowską, dla której wybrano siedzibę w Gorzowie Wielkopolskim. Natomiast ks. Andrzej Wronka otrzymał jurysdykcję na obszarze diecezji gdańskiej oraz diecezji chełmińskiej, a ks. Teodor Bensch na obszarze tej części diecezji warmińskiej, która znalazła się w granicach państwa polskiego. Podporządkowana ks. Benschowi część diecezji warmińskiej utworzyła administrację olsztyńską z siedzibą administratora w Olsztynie14 .
W aktach nominacyjnych prymas Polski powoływał się na specjalne upoważnienia watykańskie przyznane mu na mocy pełnomocnictwa Kongregacji do Spraw Nadzwyczajnych z 8 lipca 1945 r. Ponadto dekrety nominacyjne nosiły datę 15 sierpnia, co wiązało się z obchodzonym w tym dniu świętem kościelnym Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Gwoli ścisłości warto dodać, iż połączenie stanowisk administratora diecezji gdańskiej i chełmińskiej prymas traktował jako tymczasowe. W czerwcu 1946 r. biskupem chełmińskim został Kazimierz Kowalski15 .
Zgodnie z poleceniami kardynała nowi rządcy Kościoła powszechnego na Ziemiach Odzyskanych 1 września 1945 r. przejęli swe obowiązki. W związku z tym administratorzy apostolscy wystosowali do wiernych listy pasterskie. Niektóre z tych listów zawierały treści patriotyczne. I tak np. administrator apostolski z Gorzowa ks. Nowicki wzywał w liście pasterskim wiernych, aby ukochali całym sercem odzyskane ziemie i przetrwali początkowe trudy. Prymas poza osobistym powiadomieniem Stolicy Apostolskiej o nominacjach polecił administratorom, aby każdy z nich uczynił to także indywidualnie.
Nominacje pięciu administratorów apostolskich nie zakończyły scalania Ziem Zachodnich z resztą polskich diecezji. Dalsze ustalenia terytorialne wiązały się z decyzjami politycznymi, które dotyczyły przejmowania przez polską administrację kolejnych obszarów. Decyzje kardynała Hlonda odnośnie do Ziem Zachodnich i Północnych były tymczasowe, ale mające znamiona trwałości. Nominacje te odbiły się szerokim echem w ówczesnej prasie polskiej. Zostały także uznane za krok śmiały, idący naprzeciw polskim planom i zamiarom na nowych ziemiach.
Reorganizacja struktur Kościoła katolickiego na ziemiach polskich obejmowała swym zasięgiem także ziemie wschodnie Drugiej Rzeczypospolitej, które po wojnie znalazły się w granicach ZSRR. W okresie od 1945 r. do końca 1946 r. kler zakończył proces scalania odpadłych od Polski terenów. Działo się to przez zachowanie nazewnictwa diecezji wschodnich wszystkich trzech obrządków, tj. greckiego, ormiańskiego i rzymskiego, a również przez wstawiennictwo u władz polskich za księżmi, którzy zostali aresztowani na terenach ZSRR. Jakiekolwiek próby utrzymania kontaktu ze Wschodem, ratowania majątku kościelnego czy też ludzi przebiegały w warunkach stymulowanych przez NKWD przesiedleń i negatywnej polityki względem Kościoła16 . Analiza przeobrażeń organizacyjnych, jakim podlegał Kościół powszechny na polskich Ziemiach Zachodnich za sprawą prymasa Hlonda, jest bardzo ważna z co najmniej dwóch powodów. Po pierwsze, stosunki między państwem polskim zarządzanym przez komunistów a Kościołem powszechnym z papieżem Piusem XII były fragmentem rzeczywistych relacji Wschód–Zachód. Po drugie zaś, zarówno dla ZSRR, jak i Stanów Zjednoczonych ważną kwestię stanowiło rozwiązanie sprawy przyszłości Niemiec.
Mówiąc o działalności kardynała Hlonda na terenach poniemieckich, należy wspomnieć, że wszystkie swoje decyzje związane z nimi uzasadniał on specjalnymi pełnomocnictwami papieskimi, nie przedkładając ani jednego dokumentu. Jak pisał Zygmunt Zieliński: „w nominacjach udzielonych administratorom apostolskim powołał się na pełnomocnictwa Kongregacji do Spraw Nadzwyczajnych Kościoła z dnia 8 lipca 1945 r. Nie oznacza to jednak bynajmniej, iż na podstawie wymienionego dokumentu Stolicy Apostolskiej był Hlond upoważniony do dokonania nowej cyrkumskrypcji, co oznaczało praktycznie likwidację istniejących podziałów kościelnych. Była to wszakże najważniejsza inicjatywa podjęta przez Kardynała. Trudno przyjąć, iż była całkowicie samowolna. Z drugiej jednak strony z całą pewnością Pius XII osobiście nie przekazał Hlondowi żadnych specjalnych uprawnień”17 .
Najbardziej miarodajnym dokumentem mówiącym o tej spornej sprawie jest sprawozdanie kardynała Hlonda dla Watykańskiego Sekretariatu Stanu z 24 października 1946 r. Przyznał się on w nim do błędnej interpretacji instrukcji, jakie otrzymał z Watykanu, oraz jednocześnie zręcznie zobrazował sytuację, jaka miała miejsce na terenach poniemieckich. Prymas pisał o wzrastającej anarchii i rozprzężeniu oraz wyraźnie podkreślał niechęć władz komunistycznych do podjętych przez siebie decyzji. W przypadku tym chodziło o zabronienie używania tytułu „administrator apostolski”. Ze sprawozdania kardynała Hlonda wynikało, iż jedynie zmiany w dziedzinie administracji kościelnej dają nadzieję na udaremnienie poczynań komunistów względem Kościoła18 . Można przyjąć hipotezę, jak pisze Z. Zieliński, że mimo niezadowolenia papieża decyzje prymasa utrzymano w mocy, choć instrukcja dokładnie określała możliwość odwołania nominacji przez papieża bez podania uzasadnienia19 . Jako potwierdzenie słów, iż niektóre poczynania kardynała Hlonda były zbyt śmiałe i niespodziewane, warto przytoczyć decyzję papieża Piusa XII z marca 1946 r., kiedy to ograniczył on najwyższemu dostojnikowi Kościoła w Polsce pełnomocnictwa nadane w roku poprzednim. Dokładnie chodziło tu o rozdzielenie ich na obydwu kardynałów – Augusta Hlonda i Adama Sapiehę20 . Decyzja ta miała podwójny cel. Po pierwsze była wynikiem uznania dla kardynała Sapiehy, po drugie stanowiła swego rodzaju zabezpieczenie Watykanu przed radykalnymi decyzjami prymasa. Od wspomnianej decyzji papieża prymas musiał się konsultować z kardynałem w sprawach globalnych Kościoła w Polsce.
Powstanie TRJN
W czasie gdy hierarchia Kościoła katolickiego próbowała w możliwie jak najszybszym tempie zreorganizować swe struktury i rozpocząć odbudowę zniszczonych podczas wojny świątyń, w Polsce powstał 28 czerwca 1945 r. w Warszawie Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej. Na czele jako premier stanął członek Polskiej Partii Socjalistycznej Edward Osóbka-Morawski. Wicepremierami zostali Władysław Gomułka z Polskiej Partii Robotniczej i Stanisław Mikołajczyk ze Stronnictwa Ludowego. Jak piszą Antoni Dudek i Ryszard Gryz: „strategia komunistów, polegająca na stopniowym opanowywaniu i przekształcaniu systemu społecznego według ideologicznych założeń, tzw. polityka salami – odcinania po plasterku, zakładała konieczność utrzymania w pierwszym okresie budowy nowego ustroju poprawnych stosunków z Kościołem”21 .
Jak widać, Kościół katolicki w Polsce w pierwszych miesiącach po II wojnie światowej w pierwszej kolejności musiał powrócić do „normalnego” funkcjonowania. Przede wszystkim należało przejąć majątek od duszpasterzy niemieckich, wprowadzić polskich zarządców i rozpocząć żmudny proces odbudowy świątyń, zniszczonych w wyniku działań wojennych prowadzonych przez Niemców i Rosjan. Dodatkowo trzeba było pamiętać o zachowaniu poprawnych relacji z nową władzą w kraju, a ta niekoniecznie było przychylna pomysłom, które hierarchowie chcieli wprowadzić w życie. Tak więc pierwsze tygodnie i miesiące po II wojnie światowej były dla polskich księży swego rodzaju czasem próby, który zdecydować miał o losach Kościoła w następnych latach.
Bibliografia:
Opracowania
Anusz A. i A., Samotnie wśród wiernych. Kościół wobec przemian politycznych w Polsce 1944–1994, Warszawa 1994.
Bogdanowicz S., Kościół Gdański pod rządami komunizmu 1945–1984, Gdańsk 2000.
Dudek A., Gryz R., Komuniści i Kościół w Polsce 1945–1989, Kraków 2003.
Jasiukiewicz M., Kościół katolicki w polskim życiu politycznym 1945–1989. Podstawowe uwarunkowania, Wrocław 1993.
Kominek B., W służbie Ziem Zachodnich, Wrocław 1977.
Krasowski K., Państwo a Kościół katolicki w Polsce 1945–1955, Poznań 1997.
Marek R., Kościół rzymsko-katolicki wobec ziem zachodnich i północnych, Warszawa 1976.
Raina P., Kościół w PRL. Kościół katolicki a państwo w świetle dokumentów 1945–1989,
- 1, lata 1945 – 1989, Poznań 1994.
Serwatka T., Koncepcje społeczno-polityczne Prymasa Polski Augusta Hlonda (1926–48), Poznań 2006.
Swastek J., Rządcy archidiecezji wrocławskiej w latach 1945–1995, Wrocław 1998.
Zieliński Z., Kościół w Polsce 1944–2002, Radom 2003.
Żaryn J., Kościół a władza w Polsce 1945–1950, Warszawa 1997.
Czasopisma
Koźniewski K., Między oporem a udziałem, „Polityka”, nr 42 z 18 X 1969.
Redakcja merytoryczna: Marcin Petrynko
Korekta: Anna Rzepniewska
- J. Żaryn, Kościół a władza w Polsce 1945–1950, Warszawa 1997, s. 17. [↩]
- Tamże, s. 19. [↩]
- Tamże, s. 21. [↩]
- P. Raina, Kościół w PRL. Kościół katolicki a państwo w świetle dokumentów 1945–1989, t. 1, Lata 1945–1989, Poznań 1994, s. 17. [↩]
- A. i A. Anusz, Samotnie wśród wiernych. Kościół wobec przemian politycznych w Polsce 1944–1994, Warszawa 1994, s. 19–20. [↩]
- K. Koźniewski, Między oporem a udziałem, „Polityka”, nr 42 z 18 X 1969, s. 2. [↩]
- M. Jasiukiewicz, Kościół katolicki w polskim życiu politycznym 1945–1989. Podstawowe uwarunkowania, Wrocław 1993, s. 111–119. [↩]
- B. Kominek, W służbie Ziem Zachodnich, Wrocław 1977, s. 17. [↩]
- J. Żaryn, dz. cyt., s. 38. Zob. także T. Serwatka, Koncepcje społeczno-polityczne Prymasa Polski Augusta Hlonda (1926–48), Poznań 2006, s. 169–170. [↩]
- J. Swastek, Rządcy archidiecezji wrocławskiej w latach 1945–1995, Wrocław 1998, s. 31. [↩]
- S. Bogdanowicz, Kościół Gdański pod rządami komunizmu 1945–1984, Gdańsk 2000, s. 8. [↩]
- Tamże, s. 5–16. [↩]
- B. Kominek, dz. cyt., s. 26. [↩]
- R. Marek, Kościół rzymsko-katolicki wobec ziem zachodnich i północnych, Warszawa 1976, s. 15–16. [↩]
- J. Żaryn, dz. cyt., s. 40. [↩]
- Tamże, s. 44. [↩]
- Z. Zieliński, Kościół w Polsce 1944–2002, Radom 2003, s. 42. [↩]
- Tamże, s. 44. [↩]
- Tamże, s. 45. [↩]
- K. Krasowski, Państwo a Kościół katolicki w Polsce 1945–1955, Poznań 1997, s. 35. [↩]
- A. Dudek, R. Gryz, Komuniści i Kościół w Polsce 1945–1989, Kraków 2003, s. 13. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Dziś już ma inną rolę...
Tekst ciekawy. Przyda mi się na zajęcia 😉
Żeby zrozumieć treść tego artykułu, to trzeba umieć czytać między wierszami. Autor pisze:
„Nie oznacza to jednak bynajmniej, iż na podstawie wymienionego dokumentu Stolicy Apostolskiej był Hlond upoważniony do dokonania nowej cyrkumskrypcji, co oznaczało praktycznie likwidację istniejących podziałów kościelnych. Była to wszakże najważniejsza inicjatywa podjęta przez Kardynała. Trudno przyjąć, iż była całkowicie samowolna. Z drugiej jednak strony z całą pewnością Pius XII osobiście nie przekazał Hlondowi żadnych specjalnych uprawnień„17 .”.
Tłumacząc to na język polski: kardynał Hlond wyodrębnił na Ziemiach Odzyskanych obszary kościelnych jednostek administracyjnych (nie wiem, czy Watykan pozwolił nazywać te jednostki - diecezjami), które różniły się swoim terytorium od przedwojennych niemieckich diecezji. Tego wymagało tworzenie przez Hlonda polskiej organizacji kościelnej na tych ziemiach. Takie działanie kardynała Hlonda było zgodne z interesami polskiego Kościoła katolickiego. Takie działanie było zgodne z interesami Polski. Takie działanie było zbieżne z oczekiwaniami polskich komunistów, którzy nie akceptowali rozwiązań prowizorycznych, sugerujących tymczasowość polskiego stanu posiadania. Ale z takiego właśnie działania Hlond musiał usprawiedliwiać się przed papieżem Piusem XII. Ponieważ w tym czasie Watykan był reprezentantem interesów niemieckich.
Zdumiewający jest opis sprawy biskupa Spletta. Autor artykułu przedstawia biskupa jako męczennika, niewinnie prześladowanego przez komunistów za jakieś rzekome, czy faktyczne ale nieistotne, przewinienia. A przecież biskup Splett był polakożercą. I działalność przeciwko Polakom prowadził co prawda na życzenie hitlerowskich władz, ale głównie z własnej woli. Przykład kardynała Bertrama, arcybiskupa wrocławskiego, pokazuje, że można było inaczej.