Zdrajca Wyklętych – „kpt. Lawina”, czyli Henryk Wendrowski |
Dopiero po 1989 r. możemy w Polsce przedstawiać prawdziwe dzieje Żołnierzy Wyklętych. Praktycznie jednak to w ostatnich latach niezłomni bohaterowie antykomunistycznej konspiracji i walki, poprzez książki, komiksy, filmy i muzykę, przebili się do szerokiego grona odbiorców, popularyzując w tej kwestii polską historię. Po wielokrotnym zaprezentowaniu przeżyć polskich bohaterów tym razem postanowiłem przedstawić losy tych, którzy, porzuciwszy swoich towarzyszy broni, przeszli na stronę komunistów i bezpieki.
W działaniach operacyjnych prowadzonych już wtedy pod szyldem UB tytułowi zdrajcy wyklętych częstokroć wyprzedzali swoich mocodawców w gorliwym wykonywaniu poleceń i przyczynili się do rozpracowania oraz likwidacji wielu grup niepodległościowych. Jedną ze sztandarowych postaci owych zdrajców był Henryk Wendrowski, który w pracy operacyjnej posługiwał się pseudonimem „kpt. Lawina”.
Henryk Wendrowski urodził się 10 stycznia 1916 r. w Saratowie w Rosji. Jego ojciec Hugon był ślusarzem i pracował na kolei, a matka Zofia (również pochodząca z rodziny robotniczej) zajmowała się domem. Po zakończeniu I wojny światowej rodzina Wendrowskich przyjechała do Polski i zamieszkała w Białymstoku. W tym mieście Henryk skończył szkołę powszechną i średnią, a następnie odbył przeszkolenie wojskowe w 39. Pułku Piechoty stacjonującym w Jarosławiu, otrzymując stopień kaprala podchorążego. Po zakończeniu służby próbował studiować, ale po pół roku uczęszczania do Akademii Sztuk Pięknych w Wilnie musiał zaprzestać nauki z powodu braku pieniędzy (spowodowanego przejściem ojca na emeryturę). Z tego też względu w 1938 r. przyszły „kpt. Lawina” rozpoczął pracę jako nauczyciel.
Kiedy 1 września 1939 r. wybuchła wojna, Henryk Wendrowski – pracujący w oświacie – nie został zmobilizowany. Na Białostocczyznę wkroczyli Sowieci, zaprowadzając swoje rządy, mimo to Wendrowski w dalszym ciągu pracował jako nauczyciel. Uczył krótko w szkole w Białymstoku, a później przez dwa lata w Kołodzieży, gdzie awansował na kierownika placówki. Cały komunistyczny system okupacyjny zawalił się, gdy 22 czerwca 1941 r. Niemcy zaatakowały ZSRR. Wendrowski przeczekał przejście frontu, a potem stopniowo angażował się w antyhitlerowską konspirację. Według różnych źródeł od 1941 r. lub od 1942 r. działał w Polskiej Organizacji Zbrojnej „Racławice”, włączonej następnie w szeregi Armii Krajowej.
W organizacji podziemnej pełnił odpowiedzialną funkcję szefa komórki legalizacyjnej okręgu. Ale po wsypie i aresztowaniu szwagra oraz teścia, Henryk zmuszony został do ucieczki z miasta. Pomimo wyjazdu z Białegostoku w dalszym ciągu pracował dla AK, tym razem jako kierownik komórki legalizacyjnej Inspektoratu Białostockiego AK. Latem 1944 r. przyszedł front i Sowieci wyzwolili Białystok. W tym czasie Wendrowski, który w akowskiej konspiracji używał pseudonimów „Narbutt„, „Kos„ i „Nawrot”, został zatrzymany przez Armię Czerwoną na przesłuchanie. Podczas rozmowy wyjątkowo szybko poszedł na pełną współpracę z sowieckim kontrwywiadem wojskowym ”Smiersz” i zdekonspirował znaczną część białostockiego akowskiego podziemia. Przekazał Rosjanom m.in. posiadany zbiór fotografii potrzebnych do wyrobienia fałszywych dokumentów dla konspiratorów z AK. Współpracę z Sowietami tłumaczył później chęcią wyprowadzenia z podziemia pozostałych członków AK.
Jako tajny współpracownik po roku został przekazany polskiej bezpiece. Oficjalnie zajmował stanowisko starszego referenta w Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego w Olecku, a od kwietnia 1946 r. był nawet p.o. szefa tegoż urzędu. Ale w Olecku przebywał rzadko, a jego tajne misje wykraczały daleko poza granice powiatu. Latem 1946 r. został przeniesiony do dyspozycji Szefa Wojewódzkiego Urzędu Bezpieczeństwa Publicznego w Białymstoku, a następnie jesienią tego samego roku do Wydziału III Departamentu III Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego, skąd w dalszym ciągu kierowany był do niejawnych operacji prowadzonych przeciwko polskiemu podziemiu niepodległościowemu. Nowo pozyskany agent praktycznie od początku dał się poznać jako nietuzinkowa postać z bogatym konspiracyjnym doświadczeniem, które wykorzystywał w akcjach prowadzonych przeciwko podziemiu. Wkrótce, z racji swoich wysokich zdolności i ogromnego zaangażowania w ubeckiej pracy operacyjnej, stał się kluczową postacią w rozpracowywaniu „wrogiego podziemia”, nawet w skali ogólnopaństwowej.
Jako „kpt. Lawina„ Henryk Wendrowski odpowiedzialny był za rozbicie kilkuosobowej grupy z oddziału Józefa Zadzierskiego ps. „Wołyniak„, której członków podstępnie zwabiono do Gliwic i zlikwidowano. Sukces tej akcji sprawił, że podobną operację na dużo większą skalę powtórzono w stosunku do oddziału Narodowych Sił Zbrojnych Henryka Flamego ps. „Bartek„. Wendrowski jako wysłannik podziemnej centrali nawiązał kontakt z grupą ”Bratka” i nakłonił dowódcę oraz żołnierzy do zmiany miejsca działania. Ubecki agent zorganizował trzy transporty samochodowe, które przewoziły ochotników w rejon Wrocławia, gdzie partyzanci NSZ mieli osłaniać podziemną radiostację i walczyć przeciwko niemieckiemu Werwolfowi. Żołnierze ”Bartka” nigdy jednak nie dotarli na miejsce docelowe, a cała akcja była ubecką prowokacją wykonaną wespół z sowieckim NKWD. Transporty były wyreżyserowane w podobny sposób, a polscy żołnierze likwidowani w środku nocy podczas noclegu w drodze do celu podróży. Ginęli obrzuceni granatami, rozstrzelani czy też wysadzeni w powietrze wraz z całymi budynkami. W taki bestialski sposób życie straciło około 100 polskich partyzantów, a kilku kolejnych zostało aresztowanych i skazanych na karę śmierci.
Po sukcesie akcji skierowanej przeciwko partyzantom „Bartka„ Henryk Wendrowski został uhonorowany w szczególny sposób. As ubeckich służb jesienią 1946 r. otrzymał awans na stopień porucznika i został odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi. Jego inne późniejsze odznaczenia to m.in. Krzyż Oficerski Orderu Odrodzenia Polski (1954 r.), Odznaka „20 Lat w Służbie Narodu„ (1966 r.) i Złota Odznaka ”Za Zasługi w Ochronie Porządku Publicznego” (1985 r.). Warto jeszcze odnotować, że za zwalczanie podziemia niepodległościowego już w 1947 r. Henryk Wendrowski został przez komunistów uhonorowany Krzyżem Walecznych.
Wiosną 1947 r. Wendrowski znowu był potrzebny w ubeckich rozgrywkach. Skierowano go na Białostocczyznę, gdzie miejscowe podziemie rozważało sprawę ujawnienia. Henryk Wendrowski pojechał tam jako przedstawiciel UB i odbył rozmowę z szefem Okręgu Białostockiego Zrzeszenia „Wolność i Niezawisłość” Józefem Ochmanem, z którym dobrze znał się z czasów konspiracji. Zdołał przekonać podziemny okręg do ujawnienia, a według jego późniejszych słów w Białostockiem z konspiracji wyszło i złożyło broń około 12 tysięcy ludzi.
W lipcu 1947 r. za kolejne sukcesy porucznik Wendrowski został awansowany na stopień kapitana. Wyższy stopień wojskowy pociągnął za sobą również nominację w służbie i przeniesienie na stanowisko kierownika Sekcji II Wydziału II Departamentu III MBP, co wiązało się z dwukrotnym zwiększeniem pensji. Pod koniec tego roku Henryk Wendrowski został ponownie skierowany do pracy przeciwko antykomunistycznej konspiracji. W ramach wielkiej ogólnopolskiej operacji „Cezary„ (prowokacyjna i całkowicie zależna od UB V Komenda WiN) występował jako fikcyjny oficer WiN-u, używając pseudonimów „Kazimierz„ lub „Kos”. Był np. tym, który przyjmował wysłannika Delegatury Zagranicznej Zrzeszenia – Adama Boryczkę ps. ”Adam”.
Oficjalnie, według zapisów komunistycznych dokumentów, Wendrowski z początkiem 1950 r. został przeniesiony w „stan nieczynny„, co mogło oznaczać jedynie jeszcze bardziej zakamuflowany sposób współpracy z bezpieką. Wydaje się to logiczne wobec trwania operacji „Cezary„ i udziału w niej ubeckiego agenta. Ostatecznie 15 czerwca 1953 r. Henryk Wendrowski został „wyłączony z sieci”. Od tego czasu ”kpt. Lawina” pracował w Komitecie ds. Bezpieczeństwa Publicznego, a następnie w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych.
Równolegle z karierą zawodową szły jego awanse wojskowe: w 1948 r. był majorem, od 1957 r. podpułkownikiem, a z dniem 2 lipca 1959 r. otrzymał promocję na stopień pułkownika Wojskowej Służby Wewnętrznej. W międzyczasie z ramienia Ministerstwa Spraw Zagranicznych Henryk Wendrowski został wysłany do Wietnamu. Po powrocie i zwolnieniu z MSW (1968 r.) dawny „kpt. Lawina” miał już przygotowaną wygodną posadę za granicą. Jako że już wcześniej Wendrowski ukończył studia na Wydziale Dyplomatyczno-Konsularnym Szkoły Głównej Służby Zagranicznej w Warszawie, mógł od razu objąć stanowisko ambasadora nadzwyczajnego i pełnomocnego w Królestwie Danii. Po pięciu latach wrócił do kraju, ale w dalszym ciągu służył PRL-owi jako dyrektor departamentu łączności w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Zwieńczeniem jego kariery dyplomatycznej było stanowisko ambasadora PRL w Islandii.
Ubecki agent „kpt. Lawina” zmarł w 1997 r., nie doczekawszy żadnych konsekwencji za swoją antypolską działalność i służbę w zbrodniczym stalinowskim UB. Według historyka Tomasza Łabuszewskiego ubecka aktywność Henryka Wendrowskiego mogła przyczynić się do śmierci nawet kilkuset i aresztowania kolejnych kilku setek ludzi z podziemia niepodległościowego.
Wszystkim naszym czytelnikom polecamy najnowszą książkę Szymon Nowaka pt.: Zdrajcy wyklętych, która ukazała się nakładem wydawnictwa Fronda.
Redakcja merytoryczna: Marcin Petrynko
Korekta językowa: Edyta Chrzanowska
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Trzeba przeglądnąć takie osoby i zastanowić się nad odbiorem emerytur.
Zgadzam się , ale powinieneś wrócić do podstawówki i poduczyć się gramatyki i składni.
Jeśli facet żyje, zgodnie z przegłosowaną ustawą dezubekizacyjną będzie miał zmniejszoną emeryturę jako były funkcjonariusz organów bezpieczeństwa państwa w okresie PRL.
przecież nie żyje
Tępił bandytów z NSZ i to mu się akurat chwali
towarzysz Bierut to twój dziadek ?
->Adrian, tyś pewnie wnuczek ludzi pokroju Wendrowskiego?
Bandytów, którzy wysługując się obcej władzy, mordowali kogo chcieli?
W porównaniu z szer. Kuklińskim ten b. AKowiec to gość.
Zandberg, to ty?
Ty tepaku lewacki Szkoda gadac. Wroc do zrodel Jak jestes nie douczony
NSZ było jedyną organizacją konspiracyjną, która doskonale przewidziała przyszłą rolę kolaboranckich zdrajców z AL.
Ubecki bandyta w stopniu pułkownika, zmarł cały ubrudzony krwią prawdziwych polskich Bohaterów.
Wendrowski był oficerem AK więc z szacunkiem gnojki.
Ale oficerstwo AK zniósł swoją zdradą na rzecz komunistów, czyli zdrajców Polski.
Szkoda,że więcej nie było takich wspaniałych cichych bohaterów jak Wendrowski.Szybciej by załatwili tych pożal się Boże zbirów podziemia,co wielu niewinnych ludzi pomordowali,a dzisiaj mają pomniki,i synowie tych parchów jeszcze dostają odszkodowania.Za gloryfikowanie tych podziemnych zdrajców jeszcze Panowie rządzący ODPOWIECIE i przypomnicie sobie o zdrajcy Kuklinskim z którego zrobiliscie bohatera.Może by tak dać mu generała.
Tak, odpowiedzą. Tyle, że w waszych snach. Cześć i chwała bohaterom.
Tak to wygląda , że zdrajcy i ich następcy dalej z pomocą zagranicy są przeciwko prawdziwym Polakom. Współczuję rodzinie takich morderców. Czy o tym wiedzą?
Zwyczajne czerwone bydle,ot co.
Chwila,chwila tylko przed nim czoło chylić,czy kogoś zabił.Nie ma o tym wzmianki,ale,że bandziorów i morderców umiał w mistrzowski sposób rozpracować to mu chwała i stopień generała się należy,a nie pomniki ognia w Waksmundzie,czy ulica Łupaszki.Dokąd rządzie dalej zmierzasz z tymi wyklętymi.......
Niech się smaży w piekle
Każdy jeden leśny musiał kogoś zabić.Zabijali wielu całkowicie niewinnych,więc bardzo dobrze,że był choć jeden Wendrowski,co umiał to gnojstwo podejśc,i pomóc w likwidacji,bo bez tego wielu nas niewinnych by sie nie urodziło,bo takie ognie,łupaszki,bartki wycięli by wszystko.Solidaruchy dzisiaj ich rehabilitują odznaczaja,pomniki stawiaja,ulice nazywaja,a rodzinom morderców pokażne kwoty wypłacaja i jeszcze renty przyznawają.Wstyd przed całym światem.Kogo z nich wy jeszcze odznaczycie