„Ostatni z żywych. Opowieści z fabryki snów” – R. Moore – recenzja |
Zmarły kilka dni temu Roger Moore był nie tylko świetnym aktorem, najlepszym odtwórcą roli Jamesa Bonda. Napisał również kilka książek. Dziś skończyłem czytać ostatnią z nich. Już na wstępie powiem, że jest warta uwagi!
Wielokrotnie mijałem tę książkę na półkach księgarń i mówiłem sobie: „Jeszcze nie teraz, poczeka, nie ucieknie„. A okładka z plejadą gwiazd kina kusiła, oj, kusiła. Ale przyszedł feralny tydzień majowy, kiedy Roger Moore ”odszedł do montażowni na górze”, i uznałem, że wybiła właściwa godzina.
Książkę otworzyłem na pierwszej stronie i zamknąłem na ostatniej tego samego dnia, w przeciągu zaledwie pięciu godzin, z zegarkiem w ręku. Żeby uczcić wielkiego artystę i dostroić się do lekkiej tematyki pozycji, usiadłem na balkonie z butelką orzeźwiającego napoju i, prażąc się w słońcu, zacząłem lekturę. Było w tym, prawda, troszkę hedonizmu, ale przecież grane przez Moore’a postacie lubiły tego rodzaju przyjemności, a i on sam od nich nie stronił.
Już sama okładka z autorem, Gregorym Peckiem, Davidem Nivenem i Trevorem Howardem mówi, że opowieść osnuta będzie wokół ludzi wyjątkowych i genialnych artystów. Zresztą w kilku rozdziałach książki sportretowani zostali nie tylko przyjaciele Moore’a ze scen teatralnych, ekranów telewizyjnych i kinowych, ale także, by zacytować Arkadego Fiedlera, „szare korzenie barwnych kwiatów”. Mowa tu o reżyserach, scenarzystach, scenografach, fryzjerach, kaskaderach i całej reszcie personelu planów filmowych, niezbędnego przecież do ich funkcjonowania.
Chociaż Moore pisze o sobie całkiem sporo, to jednak nie jest to autobiografia. W ośmiu rozdziałach aktor, który jako trzeci grał Bonda, przytacza przede wszystkim anegdoty z życia na planie, zarówno zasłyszane, jak i te, których był świadkiem lub sprawcą. A poczucie humoru miał doprawdy pierwszorzędne. Bohaterami dykteryjek są takie sławy kina, jak Michael Caine, John Wayne, Lauren Bacall, Frank Sinatra, Laurence Olivier, Gregory Peck, David Niven. Czytanie o ich wyskokach, wielodniowych imprezach, słabostkach i przywarach jest niezwykle interesujące. Zmienia to postrzeganie tych artystów, czasem także przygaszając ich blask.
Anegdoty najczęściej powiązane są z kulisami powstawania filmów. Na jaw wychodzą interesujące fakty, nieznane amatorskim kinomanom. Dotyczy to szczególnie części produkcyjnej i finansowania. Czytanie o tym sprawiało mi pewną satysfakcję, choć historii dotyczących mojej ulubionej serii filmowej o przygodach arcyszpiega było zaskakująco niewiele. Pojawiły się za to historie z planu Dzikich gęsi, wybitnego filmu z 1978 r. o najemnikach, na które, czego nie ukrywam, również liczyłem.
W Ostatnim z żyjących najbardziej ujął mnie styl i wybitnie angielskie poczucie humoru. Nieoceniony Moore pisze tak, jak grał w Bondzie – autoironicznie, szarmancko, szeroko i zabawnie. Wszak tym różnił się od brutalnego Connery’ego (mojego ulubionego) oraz nijakich Lazenby’ego i Daltona. Wspaniałego Brosnana tu nie wymieniam, bo stanowił połączenie brutalności pierwszego i ironii i sprytu trzeciego Bonda. A z Craigiem w tej roli nadal się nie pogodziłem i nic nie zapowiada, żeby miało się to zmienić.
Wracając do przerwanego wątku języka i stylu, Moore pisze tak, że nie sposób oderwać się od lektury. Istnieje obawa, że nie tylko ja skończę lekturę w ciągu jednego dnia, wliczając w to przygotowanie posiłków i toaletę. Ciekawe, że ta ostatnia sfera ludzkiej aktywności to temat dość często wspominany w anegdotkach, nigdy jednak w sposób żenujący czy niesmaczny. Moore to wszak angielski szlachcic i gentleman.
Wspaniały tekst uzupełniają liczne zdjęcia autora i jego przyjaciół, a także fotosy z planów filmowych. Wydawnictwo Rebis pokusiło się również o publikację kolorowych fotografii, co jest dużym plusem. Ładnie wyglądający śnieżnobiały papier, na którym wydano książkę, odbija niestety dużo światła, przez co czytanie przy pełnym świetle jest męczące dla oczu. Na szczęście duża książka nie nadwyręża ich jeszcze bardziej.
Czas spędzony przy lekturze uważam za przyjemny i wartościowy. Sądzę, że warto było po nią sięgnąć. Zachęcony stylem i dowcipem, obecnie czekam na kolejne książki tego autora. Liczę na podobne wrażenia.
Tych kilka skromnych akapitów polecam pamięci Rogera Moore’a. Mam nadzieję, że trafił na najpiękniejsze plenery.
Plus minus:
Na plus:
+ doskonały język i wyborny humor
+ ciekawe spojrzenie na nieznaną stronę przemysłu filmowego
+ liczne zdjęcia
Na minus:
- brak
Tytuł: Ostatni z żywych. Opowieści z fabryki snów
Autor: Roger Moore
Wydawca: Rebis
Rok wydania: 2015
ISBN: 978-83-7818-678-6
Liczba stron: 299
Okładka: twarda
Cena: 44,90 zł
Ocena recenzenta: 10/10
Redakcja merytoryczna: Malwina Lange
Korekta: Edyta Chrzanowska
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.