Film Wojenny na Weekend – „Stąd do wieczności” |
James Jones to klasyk literatury wojennej i sensacyjnej. Jedną z zekranizowanych powieści tego autora, pierwszą część trylogii wojennej Stąd do wieczności, przedstawię w dzisiejszym odcinku FWnW. Hełmy, berety, furażerki i rogatywki z głów!
Cienką czerwoną linię najpierw obejrzałem, zaś dopiero potem, w późnym gimnazjum, przeczytałem. W późnym liceum odwróciłem kolejność – najpierw przeczytałem Stąd do wieczności, a następnie obejrzałem film. Potem, już na studiach, przeczytałem ostatnią część trylogii pt. Gwizd, niestety nieukończoną z powodu śmierci pisarza. Polecam więc najpierw przeczytać książki.
Stąd do wieczności to film nie byle jaki, bo oscarowy. I to z nagrodą dla najlepszego filmu 1953 r. Niemal dwugodzinna produkcja wyreżyserowana przez Freda Zinnemanna – dzięki połączeniu gwiazdorskiej obsady, doskonałemu scenariuszowi opartemu na poruszającej powieści, świetnym zdjęciom, intensywnemu wątkowi romansowemu i scenom ataku na Pearl Harbor – zdobyła serca Amerykanów. Już na wstępie zaznaczę, że film różni się od książkowego pierwowzoru.
Głównym bohaterem jest szeregowiec Prewitt, w którego wcielił się Montgomery Clift. To samotny żołnierz nadterminowy, stacjonujący w Schofield Barracks na Hawajach. Jest doskonałym bokserem, który porzucił sport, co ściąga na niego presję przełożonych, jednak przeszłość nie pozwala mu stanąć ponownie na ringu. Krnąbrność i upór Prewitta jest przyczyną bardzo silnych napięć na linii z przełożonymi. Unikając konieczności walki, ucieka do swojej ukochanej, prostytutki Lorene. W momencie japońskiego ataku chce wrócić, jednak jego planu nie udaje się w pełni zrealizować.
W samotnej walce wspiera Prewitta jego jedyny przyjaciel, Angelo Maggio, zagrany przez najbardziej rozpoznawalnego Amerykanina włoskiego pochodzenia, Franka Sinatrę. Magio ma swojego prywatnego wroga, sierżanta Judsona (niezwykła rola Ernesta Borgnine’a, zwykle grającego poczciwców), który, wykorzystując swoją szarżę, pomiata i znęca się nad nim. Obaj przyjaciele narażają się na coraz cięższe szykany ze strony przełożonych różnego szczebla, co dla obydwu kończy się tragicznie. Można powiedzieć, że sprawa trąci kryminałem, a wybory i czyny bohaterów nie zawsze są od razu logiczne dla widza.
Pewnym oparciem dla Prewitta jest sierżant Milton Warden. Chce mu pomóc, jednak bez narażania się oficerom i kolegom po szarży oraz podejmowania decyzji za szeregowego. Postać grana przez Burta Lancastera jest najlepszą w całym filmie. To typowy stary podoficer, crème de la crème armii, jej kręgosłup i ostoja. Jest zakochany w swojej szarży i gardzi oficerami. Mimo tego, wdając się w sekretny romans z żoną dowódcy kompanii, znudzoną i zmęczoną garnizonowym życiem Karen Holmes (Deborah Kerr), obiecuje jej – wbrew sobie – lepszy standard życia poprzez dążenie do awansu do kasty oficerów. Ich pocałunek to jedna z najbardziej znanych romantycznych scen – nakręcono ją na plaży, pośród piasku i skał. Wypada powiedzieć jeszcze kilka słów o wspomnianych kobiecych postaciach. Alma „Lorene” Burke (grana przez Donnę Reed) jest prostytutką w jednym z domów uciech Honolulu, gdzie poznaje Prewitta i zakochuje się w nim. Karen Holmes i Alma Burke są twarde, zdecydowanie stawiają czoło problemom i światu. Jednak, jak każdy, są tylko marionetkami własnych pragnień, działań innych ludzi i niewolnicami swojej przeszłości, co czyni je głęboko nieszczęśliwymi. Spotkanie obydwu kobiet na statku odpływającym do Stanów po japońskim ataku stanowi epitafium dla wszystkich bohaterów.
Film to nie tylko romans. To także studium US Army w ostatnim roku pokoju przed japońskim atakiem na Hawaje. Pokazuje stosunki w uzawodowionej, zastałej armii, w jednostce stacjonującej na peryferiach, gdzie życie toczy się wokół frustracji związanych z brakiem awansów, bokserskich mistrzostw pozwalających wykazać się dowódcom, rozmów przy piwie i musztry paradnej na placu apelowym. Pokazana w filmie Dywizja Hawajska (późniejsza 24. Infantry Division) jest formacją zgnuśniałą, której żołnierze nie wierzą w wojnę. A kiedy ta w końcu przychodzi, niespodziewana, z zaskoczenia, ludzie muszą stanąć na wysokości zadania, często obchodząc procedury i uświęcone zwyczaje czasu pokoju – muszą się obudzić i musi obudzić się także sama armia.
Jeszcze kilka słów o samej produkcji. Film jest czarnobiały, co pozwala skupić się bardziej na fabule i wartościach naddanych niż na kolorach. Gra aktorska, jak przystało na taką obsadę, stoi na najwyższym poziomie. Rzecz jasna technika pocałunków, specyficzna emfaza i sposób kręcenia to maniery amerykańskiego kina wczesnych lat pięćdziesiątych, ale to nie powinno odstręczać. Hawajskie plenery są oszałamiające i doskonale dobrane do scen.
Żyjąc zgodnie z zasadą „najpierw książka, potem film”, polecę, ponownie, najpierw wersję literacką. Dopiero po przeczytaniu książki powinno się obejrzeć Stąd do wieczności w reżyserii Zinnemanna. Dzięki silnym, acz strawnym dla mężczyzn, wątkom romansowym (o niebo lepszym niż ten z Pearl Harbor) strudzony wojownik może obejrzeć to arcydzieło razem z panią swego dzikiego serca.
Tytuł polski: Stąd do wieczności
Tytuł oryginalny: From Here to Eternity
Reżyser: Fred Zinnemann
Wytwórnia: Columbia Pictures
Muzyka: George Duning
Premiera: 1953
Czas trwania: 118 min.
Redakcja merytoryczna: Malwina Lange
Korekta: Jagoda Marek
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.