Wojna piaskowa (1963). Początek postkolonialnej rywalizacji o Saharę cz. 1 |
Trwający nieco ponad miesiąc konflikt algiersko-marokański w 1963 r. można by uznać za kolejną, mało znaczącą awanturę graniczną w postkolonialnym Trzecim Świecie. Jednak w zimnowojennych realiach każda, nawet najbardziej peryferyjna wojna, nabierała znaczenia ideologicznego i międzynarodowego. Tak było i w tym przypadku.
Wraz z końcem II wojny światowej rozpoczął się proces demontażu europejskich imperiów kolonialnych. Dla dużej części nowych państw, wywalczenie suwerenności politycznej nie oznaczało jednak pokoju. Niemal z marszu popadały one w konflikty wewnętrzne i zewnętrzne, wynikające ze zwykłej walki o władzę oraz manichejskiej polaryzacji zimnowojennego świata, przed którą nowi aktorzy międzynarodowej sceny politycznej nie byli w stanie się uchronić. Często zresztą oba te czynniki były ze sobą ściśle związane. Między młodymi państwami wybuchały też spory terytorialne. W dużej mierze wynikały one z polityki metropolii, które w dobie dzikiej kolonizacji, nie bacząc na czynnik etniczny i kulturowy, sztucznie wytyczały granice swoich posiadłości.
Od przyjaźni do nienawiści
Doskonały przykład konfliktu, w którym jednocześnie zaistniały wszystkie powyższe przesłanki, stanowiła algiersko-marokańska wojna piaskowa. Tylko pozornie ograniczała się ona do rywalizacji o skrawek saharyjskiej pustyni, rozciągający się między miastami Tinduf i Baszszar, choć rzeczywiście był on dość cenny i mógł stanowić łakomy kąsek dla wybijających się na niepodległość, zubożałych państw Maghrebu. Francuscy geolodzy odkryli tam bowiem złoża rudy żelaza, a podejrzewali również istnienie zasobów ropy i gazu ziemnego. Nie było jednak pewności, do której z posiadłości francuskich obszar ten właściwie należy – do Maroka, czy do Algierii. Dopiero w 1952 r. rząd francuski arbitralnie rozstrzygnął sporną kwestię na rzecz tej drugiej. Cztery lata później Maroko uzyskało niepodległość, a właściwie otrzymało ją od francuskiej metropolii, która chciała w ten sposób powstrzymać rozwój sił lewicowo-rewolucyjnych w ramach marokańskiego ruchu narodowo-wyzwoleńczego, zdominowanego wówczas przez nacjonalistyczną Partię Niepodległości (Instiqlal)1. Władzę w kraju objął król Muhammad V.
Inaczej wyglądała algierska droga do niepodległości. W 1954 r. wybuchło tam antyfrancuskie powstanie, kierowane przez Front Wyzwolenia Narodowego (FLN), który miał do dyspozycji ok. 300 tysięcy bojowników Narodowej Armii Wyzwoleńczej (ALN). Paryż nie zamierzał jednak ustąpić, co doprowadziło do 8-letniej, krwawej i wyniszczającej wojny. Już podczas jej trwania algierski ruch narodowo-wyzwoleńczy wykazywał wyraźne inklinacje socjalistyczne. Dla Francji i Zachodu fakt ten nie pozostawiał wątpliwości, po której stronie zimnowojennej barykady stanęłaby niepodległa Algieria, tym bardziej, że z międzynarodowego obozu marksistowskiego płynęły do niej nie tylko życzliwe słowa poparcia, ale i realna pomoc materialna. W szczególny sposób wyróżniła się w tym przypadku Kuba, która właśnie w Algierii zaczynała swoją afrykańską przygodę. W grudniu 1961 r. kubański okręt Bahia de Nipe w pełnej tajemnicy przywiózł do Casablanki ładunek broni dla ALN (w tym 1500 karabinów i 4 amerykańskie moździerze M29 kal. 81 mm), zabierając jednocześnie do Hawany na rekonwalescencję 76 rannych bojowników i 20 dzieci, głównie sierot z obozów dla uchodźców w Maroku. Wydarzenie to pokazuje również jak dalece życzliwy był stosunek Maroka dla sprawy algierskiej – dostawy broni z socjalistycznej Kuby dla lewicującego FLN rozładowywane były w porcie młodej, zdominowanej politycznie przez siły prawicowe, maghrebskiej monarchii. Rzeczywiście, kwestie ideologiczne zeszły w tym przypadku na dalszy plan. Antykolonialna solidarność tych dwóch narodów w okresie algierskiego powstania przezwyciężyła również ambicje terytorialne. Otóż, gdy Francuzi w zamian za zaniechanie pomocy algierskim powstańcom zaproponowali odstąpienie Maroku spornego obszaru Baszszar-Tinduf, rząd tego kraju, mając na uwadze szerokie poparcie społeczeństwa dla FLN, odrzucił tę propozycję, odpowiadając Francji, iż sporne kwestie graniczne na Saharze rozstrzygać będzie dopiero z niepodległą Algierią. Jednocześnie w lipcu 1961 r. zawarł on w tej sprawie wstępne porozumienie z Tymczasowym Rządem Republiki Algierskiej na uchodźctwie.
Sielanka w obustronnych stosunkach zaczęła jednak mijać wraz z uzyskaniem przez Algierię niepodległości w 1962 r. Pierwszy premier tego państwa, (a od września 1963 r. również prezydent) Ahmed Ben Bella, anulował porozumienie z lipca 1961 r., dotyczące możliwości dyskusji nad przebiegiem granicy marokańsko-algierskiej na Saharze. I chociaż jeszcze w maju 1963 r., na spotkaniu założycielskim Organizacji Jedności Afrykańskiej w Addis Abebie, Ben Bella w emocjonalnym przemówieniu składał hołd Marokańczykom, którzy oddali życie za niepodległą Algierię, rzeczywiste relacje między obu krajami dalekie już były od braterskich. Olbrzymi wpływ na taki rozwój wypadków miał młody król Hasan II, który w lutym 1961 r. objął tron po zmarłym ojcu. Otóż latem 1962 r. dokonał on drastycznego zwrotu tak w polityce wewnętrznej, jak i zewnętrznej. W kraju rozpoczął wymianę elit politycznych – usuwał byłych bojowników o niepodległość Maroka, bliskich współpracowników swojego ojca, a na ich miejsce wprowadzał jego niegdysiejszych wrogów, kolaborujących z francuskimi władzami kolonialnymi, których główną zaletą była teraz obietnica ślepego posłuszeństwa tronowi. Hasan wypowiedział również wojnę lewicowej opozycji, nie cofając się w tym przypadku przed surowymi represjami. W celu konsolidacji narodu wokół tronu, starał się rozbudzić w społeczeństwie nastroje nacjonalistyczne, rzucając w tym celu hasło „Wielkiego Maroka”. W praktyce miało ono oznaczać aneksje terytorialne kosztem Hiszpanii (Ceuta, Melilla, Ifni, Sahara Hiszpańska), Mauretanii, Mali i Algierii. Pod adresem tej ostatniej wysuwał również oskarżenia o wspieranie lewicowej opozycji w Maroku. Algieria nie pozostawała dłużna insynuując marokańską inspirację rebelii w prowincji Kabylia, którą we wrześniu 1963 r. wzniecili partyzanci ALN. Droga ku wojnie stała otworem.
Wojna
Pierwszy ruch wykonali Marokańczycy – w lipcu 1962 r. wkroczyli na terytorium Algierii, zajmując Baszszar. Wówczas jednak wojska marokańskie zostały szybko wycofane i dopiero rok później ponowiono ofensywę w kierunku spornego obszaru. W jej efekcie, 25 września marokańskie oddziały pomocnicze zajęły algierskie posterunki graniczne w Hassi-Beida i Tindjoub, zapewniając sobie w ten sposób kontrolę głównej drogi łączącej nadbrzeżną Algierię z pustynnym miastem Tinduf i Saharą Hiszpańską. Po obu stronach granicy prasa rozpętała wojnę propagandową, przerzucając się odpowiedzialnością za wybuch konfliktu. Lider lewicowej opozycji w Maroku, Mehdi Ben Bakra, wezwał marokańskich żołnierzy by „odmawiali walki przeciwko algierskim braciom”2. Tymczasem agresja z zachodu zjednoczyła algierskie społeczeństwo, które w obliczu odpływu francuskiej administracji i kilkuset tysięcy kolonistów stanęło w obliczu załamania ekonomicznego i biedy, generujących ostre konflikty wewnętrzne. Nawet rebelianci z Kabylii zaprzestali walk z Ben Bellą i przyłączyli się do odparcia marokańskiego najazdu. Po bezowocnym spotkaniu delegacji obu stron konfliktu, które odbyło się 5 października w marokańskim mieście Wadża (Oudja), Algierczycy przystąpili do kontrofensywy, odbijając 8 października Hassi-Beidę i Tindjoub. Ich euforia nie trwała jednak długo, gdyż sześć dni później do akcji wkroczyły regularne oddziały marokańskie, dokonując reaneksji tych dwóch kluczowych posterunków. W odpowiedzi Algierczycy zajęli przygraniczną wioskę Ich, którą Marokańczycy oddali praktycznie bez walki, skupiając się na umacnianiu pozycji w rejonach zajętych kosztem wschodniego sąsiada.
Mimo iż 15 października Ben Bella wezwał do ponownej mobilizacji wszystkich byłych bojowników ALN, sytuacja militarna Algierii w obliczu wojny była krytyczna. Przede wszystkim armia algierska, złożona głównie z byłych partyzantów ALN, nie była odpowiednio wyszkolona do walk w wojnie konwencjonalnej. Ponadto doskwierały braki w uzbrojeniu, które w dodatku było wyjątkowo niejednolite. Na wyposażeniu armii znajdowało się zaledwie tuzin lekkich czołgów francuskich AMX-13 i kilka radzieckich, bez wieżyczek i uzbrojenia. Niedobór występował również w przypadku ciężarówek, jeepów i samolotów. Dla odmiany Marokańczycy dysponowali 40 radzieckimi czołgami T-54 (zakupionymi w 1962 r.) oraz kilkudziesięcioma innymi wozami bojowymi, a ich armia, choć mniej liczna, górowała wyszkoleniem nad algierską. W tej sytuacji Ben Bella zwrócił się o pomoc do Fidela Castro. Odpowiedź była niemal natychmiastowa – w kilka dni po marokańskiej agresji minister sił zbrojnych Republiki Kuby Raul Castro wezwał do formowania ochotniczych oddziałów w celu wsparcia „siostrzanego kraju, który został zaatakowany przez reakcyjne, imperialistyczne siły i prosi o pomoc”3. Spośród kilkuset ochotników, którzy się wówczas zgłosili, żaden nie wiedział o jaki „siostrzany kraj” chodzi.
Ciąg dalszy nastąpi.
Redakcja merytoryczna: Grzegorz Antoszek
Korekta językowa: Patrycja Grempka
- Po Francuzach swojego protektoratu zrzekli się również Hiszpanie, pozostawiając sobie jedynie enklawy w Ifni (do 1969 r.), Ceucie i Melilli. [↩]
- Cyt za: K. Farsoun, J. Paul, War in the Sahara: 1963, „Middle East Research and Information Project Report” 1976, nr 45, s. 13. [↩]
- Cyt. za: F. Velez, Latin American Revolutionaries and the Arab World. From the Suez Canal to the Arab Spring, Ashgate 2016, s. 145. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.