„Czerwona zaraza. Jak naprawdę wyglądało wyzwolenie Polski?” – D. Kaliński – recenzja |
Dosadny tytuł. Mocne słowa. Gwałty, grabieże i akty przemocy. Ciemna strona lat 1944 – 1945. Czy rzeczywiście wyzwolenie? Czy prawdziwe? Obok Czerwonej zarazy nie sposób przejść obojętnie.
Autorem książki jest Dariusz Kaliński, „specjalista„ od II wojny światowej i historii wojsk specjalnych. Od 2014 r. również stały publicysta portalu ”ciekawostkihistoryczne.pl”, który za swój cel powziął pokazanie czytelnikom, jak naprawdę wyglądało wyzwolenie Polski. Część tytułu jest fragmentem wiersza Józefa Szczepańskiego pt. Czerwona zaraza z 1944 r. Trudno uznać, żeby pytanie zadane w tytule recenzowanej pozycji było właściwe. Wskazywałoby na to, że w książce są umieszczone nowe, wcześniej niepublikowane fakty i informacje, a tak do końca nie jest. Publikacja ma na celu grać na uczuciach odbiorcy.
Czerwona zaraza. Jak naprawdę wyglądało wyzwolenie Polski? to temat historycznie „ciężki„. Problem propagandy i stacjonowania Północnej Grupy Wojsk radzieckich na terenie Polski jest tak naprawdę badany dopiero od lat 90. XX w., czyli zmian systemowych w Europie Środkowo-Wschodniej i wycofania się ww. armii z państwa polskiego. Otwarcie części archiwów oraz praktyczny brak cenzury spowodowały wręcz wysyp publikacji na tematy wcześniej uważane za tabu. Należy wspomnieć tutaj o takich pozycjach jak dr Joanny Hytrek-Hryciuk „Rosjanie nadchodzą!” Ludność niemiecka a żołnierze Armii Radzieckiej (Czerwonej) na Dolnym Śląsku w latach 1945–19481 czy Stanisława Jankowiaka2. Niestety na próżno ich szukać w bibliografii. Książka, przez wzgląd na umieszczenie: przypisów (mało odnośników!), bibliografii i indeksu, pretenduje do bycia naukową, jednak jest mocno publicystyczna. Emocjonalność, niedelikatność, suchość i zmęczenie, a także kolokwialny, zbyt prosty, a czasami wręcz nietaktowny i prowincjonalny język – tak można scharakteryzować styl sporządzenia Czerwonej zarazy.
Plusem są zawarte wspomnienia, niestety minusem jest brak stosownej analizy. Obok relacji w książce prezentowane są opowieści z drugiej ręki, przytaczane przez internautów. Dyskusja na temat wykorzystania oral history jest wciąż żywa, ale jaką wartość mają te historie? Często zasłyszane od krewnych bezpośrednich świadków, niezweryfikowane, przepisane bez komentarza czy kontaktu z ich autorami? Pozwolę sobie tego nie skomentować.
Uwagi co do treści książki są liczne. Po przeczytaniu tej publikacji mam wrażenie, że autor nie zapoznał się dobrze z literaturą przedmiotu i bazował na: pogłoskach, zasłyszanych informacjach czy newsach. Nie konfrontował umieszczanych informacji z innymi pozycjami, a tym bardziej ze źródłami. Jak można napisać: „Do absurdalnej sytuacji doszło we Wrocławiu, gdzie Sowieci oparli swoją administrację na lokalnych urzędnikach niemieckich. Niemiecki burmistrz nakazał rozwiesić w mieście plakaty, które wzywały wszystkich Żydów, pół-Żydów i Polaków do zgłaszania się w urzędach celem przydziału pracy!. Dopiero przybycie polskiego burmistrza Bolesława Drobnera, który, kolokwialnie mówiąc, »obił pysk« aroganckiemu Niemcowi i kazał go aresztować, położyło kres niemieckiemu »samorządowi«”3?. Wielokrotnie D. Kaliński używa kolokwializmów i wykazuje brak podstawowej wiedzy dotyczącej przejmowania władzy na Ziemiach Zachodnich i Północnych. Polecałabym autorowi zajrzeć do licznych publikacji Marka Ordyłowskiego, Joanny Nowosielskiej-Sobel i Grzegorza Straucholda.
Pomimo krótkiego podrozdziału z neutralnymi i pozytywnymi opowieściami dot. Armii Czerwonej, książkę uważam za jednostronną. D. Kaliński próbował przygotować czytelnika, stopniowo podając relacje świadków – najpierw osób, które witały entuzjastycznie wojska sowieckie, potem neutralne, a końcowa cześć jest najobszerniejsza i dotyczy negatywnych wspomnień. Na całość składa się kilkadziesiąt zindywidualizowanych historii zwykłych ludzi. Prawdą są: strach, grabieże, gwałty, wywożenie majątków, demontaż fabryk. Brutalność i prostactwo niejednokrotnie towarzyszyły Krasnej Armii. Jednak moim zdaniem niedopuszczalne jest pisanie o ziemiach przyłączonych i majątku pozostawionym na nich jako polskim czy o Niemcach wysiedlonych, że się „panoszyli”. Brakuje informacji o tym, że inżynierom i specjalistom niemieckim nakazywano zostawać na tych ziemiach, bo nie było innych osób do obsługi np. wodociągów czy elektrowni. Zabrakło informacji wyjaśniających, dlaczego niektórzy pozytywnie relacjonowali działania Armii Czerwonej. Publikacja cierpi także na brak krytyki historycznej źródeł. Niektóre relacje były sporządzone już w czasach trwania PRL, co samo w sobie powinno zastanowić autora nad ich treścią. Brak precyzyjnych informacji o miejscach, gdzie miało dochodzić do aktów przemocy i powiązanych z nimi stacjonujących oddziałów Armii Czerwonej. Wszyscy i wszystko zostało wrzucone do jednego worka.
Plus minus:
Na plus:
+ wspomnienia i cytaty
+ dobry format czcionki, sprzyjający czytaniu
Na minus:
- brak rzetelnej analizy i krytyki historycznej
- brak podstawowych informacji historycznych od autora
- brak charakterystyki wojsk Armii Czerwonej wkraczających na tereny polskie
- brak podstawowych informacji dotyczących Armii Czerwonej/Radzieckiej
- książka „pop-historyczna”
- mająca szokować
- informacje zaczerpnięte z forów internetowych
- język
- jednostronność i emocjonalność
Tytuł: Czerwona zaraza. Jak naprawdę wyglądało wyzwolenie Polski?
Autor: Dariusz Kaliński
Wydawca: Seria Wydawnicza Ciekawostki Historyczne.pl
Rok wydania: 2017
ISBN: 978-83-240-4194-7
Liczba stron: 300
Okładka: twarda
Cena: 39,90 zł
Ocena recenzenta: 3/10
Korekta merytoryczna: Marcin Tunak
Korekta: Klaudia Orłowska
1 J. Hytrek-Hryciuk, „Rosjanie nadchodzą!” Ludność niemiecka a żołnierze Armii Radzieckiej (Czerwonej) na Dolnym Śląsku w latach 1945–1948, Wrocław 2010.
2 S. Jankowiak, Wysiedlenie i emigracja ludności niemieckiej w polityce władz polskich w latach 1945- 1970, Warszawa 2005.
3 D. Kaliński, Czerwona zaraza. Jak naprawdę wyglądało wyzwolenie Polski?, Warszawa 2017, s. 37.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.
„Czerwona zaraza” - to dobry tytuł. Niestety, od tej zarazy zginęły tysiące Polaków.
Szukałem obiektywnej oceny tej książki. To,że ktoś napisze i wyda książkę to nie znaczy,że treść jej jest wartościowa. Opieranie treści na zasłyszanych przekazach,że „jedna Pani drugiej Pani” ma nikłą wartość poznawczą. Tylko cytowanie rzetelnych źródeł informacji stanowi o wartości pozycji. Bohaterowie książki dali się poznać naszemu narodowi już dużo wcześniej i faktycznie więcej mają wspólnego z hordami mongolskimi niż cywilizowanym narodem do czego usilnie aspirują od stuleci.Faktem historycznym jest również to,że Sowieci hitlerowskie wojska okupujące Polskę pokonali i niszczyli aż do końca. Dla nas wybór między Niemcami i Rosjanami to zawsze wybór między dżumą i cholerą.
Znam historię II wojny światowej, nie z opowiadań dziadków.Autor tej książki to oszołom, jak można pisać książkę dokumentującą wydarzenia, tak dramatyczne na podstawie opowiadań babci czy dziadkÓW.Ja zwracam uwagę temu osobnikowi, że Niemcy mieli opracowany tzw Generalny Plan Wschodni który dotyczył Polaków.Polacy byli traktowani jako podludzie, oczywiście dotyczy to Słowian czyli również Rosjan i Serbów.Wykorzystani jako darmowa siła robocza a póżniej zlikwidowani.Niemcy od początku napaści na Polskę bo już we wrześniu i pażdzierniku 1939 roku przeprowadzali masowe egzekucje polskiej inteligencji.Egzekucje w tym czasie wykonywali żółnierze Wermachtu
Książka na podstawie opowieści babć i dziadków? Żaden z was nawet chyba nie trzymał jej w ręku i dlatego piszecie takie pierdoły. A co do Generalnego Planu Wschodniego, to nigdy nie był to dokument w formie aktu normatywnego, tylko studium trzeciorzędnego urzędnika. Ale jak wiadomo, historię piszą zwyciezcy...