Gdzie, co i za ile jadano przed wojną w Warszawie? Restauracje i bary


Gdzie, co i za ile jadano przed wojną w Warszawie? Do dziś nie zachowało się zbyt dużo jadłospisów przedwojennych restauracji i barów, ale już analiza kilku z nich, pozwala wyrobić sobie zdanie o kulinarnych gustach naszych pradziadków. 

Lista restauracji i barów przedwojennej Warszawy

Dwa luksusowe hotele na Krakowskim Przedmieściu: Europejski (po lewej) i Bristol (po prawej) miały równie luksusowe restauracje

Plan Warszawy z 1930 r. wymienia następujące restauracje godne uwagi: Wł. Muller (róg Wierzbowej i Pl. Teatralnego), Empire (Krakowskie Przedmieście 7), Astorja (Nowy Świat 64), Gastronomja (Nowy Świat i  róg Al. Jerozolimskich),  E. Langner (Focha 10), Krzemiński (Trębacka 15), Pod Bachusem (Marszałkowska 102), Satyr (Marszałkowska 81), Wróbla (Mazowiecka 16), Oaza (Pl. Teatralny 9), Alfa (Marszałkowska 111), Unja (Moniuszki 12) oraz te mieszczące się w hotelach: Angielski (Wierzbowa 6), Rzymski (Focha 1), Bristol (Krakowskie Przedmieście 42), Polonia Palace (Al. Jerozolimskie 39), Europejski (Krakowskie Przedmieście 13).

Widok ogólny sali w Hotelu Bristol, podczas uroczystego obiadu, wydanego na cześć szefa sztabu generalnego Francji gen. Maurice Gamelina przez ministra spraw wojskowych, gen. dyw. Tadeusza Kasprzyckiego, 1936 r.

Do tego bary: Pod Setką (Marszałkowska 100), Express (Al. Jerozolimskie 3), Kokos (Nowy Świat 43), Picadilly (Bielańska 5), Londyński (Marszałkowska 104), Prima (Nowy Świat 61), Amerykański (Senatorska 27), Wiedeński (Trębacka 11), Okocim (Nowy Świat 53), Kolejowy (Al. Jerozolimskie 41), Mars (Nowy Świat 24), Bracia Hirszfeld (Nalewki 14), A la Minute (Świętokrzyska 43) i A la Fourchette (Marszałkowska 111).

Restauracja w Hotelu Europejskim w Warszawie

Natomiast w książce adresowej dla Warszawy z 1930 r. dokonano podziału restauracji i barów na luksusowe, pierwszorzędne i pozostałe. Jako luksusowe uznano cztery: Bristol, Europejska, Oaza oraz Polonia Palace. W nich często konsumpcji towarzyszyły zabawy i dancingi, uświetniane przez popularnych artystów. Pierwszy dancing odbył się w jednak hotelu Savoy.

Jako pierwszorzędne opisano: Astorja, Kokos (Nowy Świat 43), Okocimski (Al. Jerozolimskie 1), Satyr, Tychy (Nowy Świat 64), Bruhl (Fredry 12), Chińskie Oko (Śniadeckich 5), Cristal (Bracka 16), Empire, Ermitaż (Widok 25), Wiedeński, Gastronomja, Angielski, Rzymski, Saski (Kozia 3), Jackowski (Królewska 10), Lij (Krakowskie Przedmieście 8), Moulin Rogue (Al. Jerozolimskie 8), Muller, Nitouche (Jasna 3), Picadilly, Pierwsza Warszawska (Miodowa 12), Pod Bukietem (Marszałkowska 114), Pod Wiechą (Sienkiewicza 12), Pod Teatrem (Wierzbowa 8), Rytz (Al. Ujazdowskie 22), Royal (Chmielna 31), Savoy (Nowy Świat 59), Simon i Stecki (Krakowskie Przedmieście 38), Unja (Moniuszki 12), Varsovie (Nowy Świat 5), Victoria (Jasna 26), Wir (Jasna 4), Wróbel (Mazowiecka 14), A la Fourchette.

Hotel Savoy w Warszawie, widok wnętrza sali restauracyjnej

Natomiast restauracji i barów w trzeciej kategorii było kilkaset. Warto za to wymienić dwie jadłodajnie jarskie- Braterstwo (Marszałkowska 120) oraz Warszawskie Zrzeszenie Jaroszów (Al. Jerozolimskie 25).

Takich menu już nie ma

Do dziś nie zachowało się zbyt wiele menu z restauracji przedwojennej Warszawy. Ale już rzut oka na kilka z nich pokazuje, że najbardziej luksusowe restauracje serwowały polską kuchnię w jej najlepszym i dziś zapomnianym wydaniu. Powtórzenie takiego menu zapewne gwarantowałoby miejsce w przewodniku Micheline.

Menu okazjonalne słynnej Oazy, jednego z najbardziej eleganckich lokali przedwojennej Warszawy

W jadłospisach odrodzonej Polski, lokalny produkt przedkładano nad zagraniczne udziwnienia, co jest utrapieniem wielu współczesnych lokali gastronomicznych. Dziś już zapomnieliśmy o takich daniach jak: zupa rakowa, duszony kapłon, majonez z sandacza, zając w śmietanie czy filet z kuropatwy. Polskie potrawy ustąpiły miejsca kebabom, sushi-barom lub pizzeriom. Warto więc cofnąć się w czasie i zobaczyć co królowało na stołach przedwojennej Warszawy.

Klasyką gatunku był barszcz i rosół, to nie zmieniło się do dziś, ale prawdziwym rarytasem była zupa rakowa podawana w najlepszych lokalach stolicy. Na stole królowały polskie ryby w postaci: karasia w śmietanie, szczupaka smażonego, sandacza po polsku, lina lub karpia a la Nelson.

Dania mięsne to przede wszystkim bryzole, befsztyki, sznycle i zrazy. Te ostatnie były uwielbiane w wersji po nelsońsku. Ptactwo to nie tylko wszechobecny dziś kurczak i indyk, ale kapłon, kaczka, gęś, perliczka, bażant i kuropatwa. Nota bene kapłon był wówczas prawdziwym rarytasem. Kapłon to wykastrowany i specjalnie utuczony młody kogut. Danie to było popularne już w kuchni staropolskiej. Do nich trzeba doliczyć także podroby głównie w postaci móżdżka, ozorka, cynaderek i flaków. W lepszych barach i restauracjach naliczano opłaty za serwis wynoszące 10%. Na porządku dziennym był też dowóz dań do domu klienta.

Jednak gastronomia przedwojennej Warszawy to nie tylko drogie restauracje, ale także liczne bary i kawiarnie, w których serwowano obiady w przystępnej cenie. Poza obiadami, flaki były daniem, które cieszyło się niesłabnącą popularnością. Dziś także flaki po warszawsku to potrawa, którą zjemy w wielu miejscach stolicy. Restauratorzy w ogłoszeniach podkreślali także, że smażą na maśle, które było relatywnie drogie, kosztując pod koniec lat trzydziestych prawie cztery złote za kilogram. Za cenę 250-gramowej kostki można było zjeść nawet trzydaniowy obiad.

Kto mógł sobie pozwolić na obiad w Victorii?

Posterunkowy zarabiał 150,00 zł, samotny kapral 137,00, pracownik umysłowy będący mężczyzną 280,50 zł. Natomiast zarobki robotnika w wielkim i średnim przemyśle przetwórczym, zatrudnionego w Warszawie, wynosiły tygodniowo ok. 40,00 zł (1935 r.). Ci pracownicy raczej omijali luksusowe lokale, ale już sędzia, prokurator, komisarz policji lub kapitan Wojska Polskiego mogli pozwolić sobie na bywanie w takich miejscach.

Na bulion (0,80 zł), bryzol z polędwicy (3,00 zł) i mizerię (1,00) w Victorii trzeba było wydać 4,80 zł.  Za podobne dania w restauracji Savoy żądano jeszcze więcej. To to tam serwowano majonez z homara w cenie bagatela 13,20 zł za porcję.

Zarobki w Polsce w 1939 r.

Taniej można było kupić flaki, bo kosztowały ok. 0,50 zł. Popularne jadłodajnie serwowały zestawy obiadowe w cenach 0,80-1,00 zł za obiad dwudaniowy i 1,00-1,20 zł za obiad trzydaniowy. Ale można było zjeść taniej, bo już za ok. 0,50 za posiłek złożony z dwóch dań. Urzędnicy po wyjściu z pracy upodobali sobie restaurację Englera, mieszczącą się przy Alejach Jerozolimskich 23. Z kolei taksówkarze, dorożkarze i inni nocni pracownicy stołowali się w otwartym do późnych godzin nocnych Barze Pod Setką. Wydawano tam oczywiście flaki, ale i bigos, będący chyba po flakach najpopularniejszym z warszawskich dań.

W modzie były również kanapki, te serwowano w barach, jako zakąskę do piwa lub wódki. Jednym z takich barów był Bar Sandwich, serwująy oprócz urozmaiconych kanapek także: śledzia po królewsku, karpia po żydowsku lub węgorza w galarecie.

Oddzielnym rodzajem były lokale nazywane handelkami. Był to najczęściej sklep spożywczy lub mięsny, który przy okazji oferował kanapki i inne proste dania z krótkiej karty w wydzielonym do tego miejscu. Gości najczęściej obsługiwał subiekt, nie zatrudniano dodatkowej obsługi.

Niemieckie zniszczenia Warszawy nie ominęły restauracji i barów. Po wojnie próbowano kilka z nich reaktywować, ale bez sukcesu. Przedwojennego klimatu nigdy nie udało się odtworzyć, ani we wnętrzach ani na talerzu. Z opisanych restauracji w tych samych miejscach działają te mieszczące się w hotelach: Bristol, Europejskim i Polonia Palace.

Bibliografia:

  1. Książka informacyjno-adresowa „Cała Warszawa”, Warszawa 1930.
  2. Mały Rocznik Statystyczny 1939, Warszawa 1939.
  3. Plan Warszawy z wymienieniem wszystkich ulic miasta, Warszawa 1930.
  4. Wiernicki W., Wspomnienia o warszawskich knajpach, Warszawa 1994.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

36 komentarzy

  1. Smakosz pisze:

    W sumie dziś menu z Bristolu nawet nawiązuje do przedwojennych smaków, jest bardzo polskie. Jest trochę zagranicznych nowum jak krewetki, ale mnóstwo lokalnych produktów. Tylko jest chyba drożej niż przed wojną, ale niech to wyliczy ktoś inny niż ja 🙂

  2. Anonim pisze:

    Dziś mielony, schabowy uchodzą za polskie dania. Śmiechu warte. I ten kurczak wszędzie. Ryb się nie je, o bryzolu zapomniano, raki to egzotyka. To z nami zrobiła wojna i komuna

    • Taki Sobie pisze:

      Gdyby nie komuna to bys dzisiaj widlami gnoj wywalal na panskm, a wielebnego w reke calowal.
      Tak jak 80% spoleczenstwa.

      • Anonim pisze:

        Gdyby nie komuna to istniałaby polska kuchnia z tradycjami. W PRL-u nic nie było, braki w sklepach, ludzi nie było stać na restauracje, a to co tam było to jak w Misiu. Dopiero od 20 lat ludzie otworzyli się na smaki, podróże, mają kasę na restaurację, eksperymentują. Polska kuchnia wraca powoli do korzeni. Gdyby nie komuna może i bym wyrzucał gnój widłami, w swoim 50hektarowym gospodarstwie, produkując najlepszą wołowinę po tej stronie Łaby. Ale komuna wszystko zniszczyła. PRECZ Z KOMUNĄ!

        • Polak pisze:

          To zasrana komuna zniszczyła wszystko co piękne. WARSZAWA nazywana była Paryżem PÓŁnocy. Ale komuchy musiały wyburzać, żeby swoje ochydne klocki stawiać.I Ten wrzód na d..e imieniem Stalina.

          • Anonim pisze:

            do Polaka nie komuchy TYLKO HITLEROWSKIE NIEMCY -masz braki w wykształceniu ‚co do t.z pałacu kultury masz rację

      • CASIMIRUS pisze:

        WON KOMUSZY PADALCU !!!!!

      • Leon Bobicki pisze:

        Ale z ciebie swołocz !!!

      • Krzysztof pisze:

        Ty może tak. Takich, którzy gdyby nie komuna siedzieliby na rowie i paśli kozę, jest więcej. Niestety, dzisiej są poisłami.

      • Tomasz072 pisze:

        Tak jak w Portugali i Hiszpani wtedy biedniejszych?.Też widłami dzis gnój wywalaja na pańskim..i całuja wielebnego.Pan zapomina,że jest cos takiego jak ROZWÓJ.I dziś nawet biednego Greka stać na wczasy i dobra kuchnie

  3. Bilbo pisze:

    Historia restauracji, kawiarni i tego typu lokali warszawskich pod okupacją niemiecką to jest dopiero fascynująca historia.

  4. Łasuch pisze:

    Do Savoya w takiej cenie za takie menu to bym poszedł 😉

  5. Stanislaw pisze:

    Jeśli macie Państwo jakieś przedmioty z tamtych lat jak np menu chętnie kupie, moj adres email: zachariasz.stanislaw71@gmail.com

  6. Stanislaw pisze:

    Skąd mają Państwo te menu które są w artykule?

  7. Rafał pisze:

    W pierwszym akapicie jest literówka, powinno być Astorja, a jest Astroja.

  8. Marcin pisze:

    Dziadek kiedyś opowiadał, że przed wojną chodził na dobry obiad z dwóch dań, do tego kufel piwa, albo deser, i mieścił się w złotówce.

    • Aga pisze:

      czyli tak jak dziś 10 zł:) Ja sobie to tak obliczam:) Jeśli przed wojną zarobek urzędniczki to 170 zł to tak jak dziś najnizsza krajowa. (ok. 1700 zł)

  9. Erd pisze:

    Przed wojna 70% spoleczenstwa mieszkalo na wsi i żarło ziemniaki z kapustą.

  10. Maria pisze:

    Ale ludzie w Pana Boga wierzyli i posłuszni Kościołowi byli. Nie to co teraz.

  11. Marcin pisze:

    Czy ktoś orientuje się kto był właścicielem reaturacji „Żelazko” na Widok26 /rok 1945-46/. Czy to była kontynuacja restauracji Empire? Czy Empire i Ermitaż to to samo? Byłbym wdzięczy za odpowiedź

  12. Tolek pisze:

    A gdzie Cafe pod Minogą?

  13. Robero pisze:

    Teraz mój szef je wędzone węgorze. Ja nie jadłem bo mnie nie stać. Ale obgryzam głowy zjego śmietnika, są bardzo smaczne.

  14. Polak. pisze:

    Kiomuchy zniszczyły do reszty co wojnę przetrwało. Burzyli Niszczyli i stawiali jakieś klocki. A Warszawa nazywana była Paryżem Północy. I jeszcze ten wrzód na d..e imieniem stalina.

  15. Anonim pisze:

    Super artykuł, ciekawa lekcja historii

  16. reytaniak pisze:

    a gdzie była dokładnie ul. Gnojna z lokalem „U slepego Joska”?

  17. reytaniak pisze:

    dzisiejszy „warszawiacy” to kupa trepów za wsi. Nie ma i nie będzie takich knajp jakie były kiedys, bo już takich ludzludzi nie ma i nie będzie

  18. Elżbieta pisze:

    Dzień dobry. Ja właściwie nie piszę komentarza tylko zadaję pytanie. Moja Babcia Wiktoria Głowacka lub jej siostra Marianna Burian prowadziła jadłodajnię w okolicach ul. Mazowieckiej / podobno niedaleko restauracji „U Wróbla”/. Z tego co pamięta starsza siostra to od godziny 15,00 były wydawane obiady za 50% ceny.Podobno studenci ustawiali się w kolejce już godzinę wcześniej.W związku z tym proszę o pomoc w ustaleniu adresu i bliższych danych lub wskazanie gdzie mam się udać.Kontakt tel. 663 627 805 Dziękuję Elżbieta Wierzbicka

  19. Janek pisze:

    Dobry wieczór, nie wiem czy ten wątek jest jeszcze aktywny ale spróbuję. Znalazłem zdjęcie z 1937 roku z Archiwów Państwowych (https://www.warszawa.ap.gov.pl/referat_gabarytow/galerie/Marszalkowska3_galeria/4528.html), na którym jest zakład gastronomiczny przy ul. Marszałkowskiej 64 (Nazywał się może „Krynica”?). Czy ktoś ma jakieś informacje na temat tej restauracji?

  20. Anonim pisze:

    PIEKNY ciekawy artykuł.
    Muj pradziadek po wojnie w 1949roku przyjechal z Koszlina byl adiutantem generała WLADYSŁAW GRENIK,dostal pozwolenie na prowadzenie restauracjiiw WARSZAWIE .
    był tez masażem , mial ferme kurczat i lisow , prowsadzil sklep z wedlinami zdjecia sie zachiwaly do tej pory ze sklepu .
    Ale nic mi ie jest wiadomo o losach tej restauracjii , czy wiedza pamstwo gdzie moge szukac takich informacjii ?

  21. Hybp pisze:

    A czy się różnią polskie karasie,szczupaki i liny od zagranicznych?

Zostaw własny komentarz