PREMIERA: Zdobyć Budapeszt. Kampania na Węgrzech 1944, K. Nevenkin


Ogromna ofensywa na Węgrzech – sowiecka operacja na miarę „Market-Garden”. W październiku 1944 roku wojska rosyjskie przypuściły potężny atak na Budapeszt. Uderzenie wyprowadzone z południa miało doprowadzić Armię Czerwoną pod Monachium.

Natarcie na Budapeszt, wraz z oblężeniem miasta i niemieckimi przeciwdziałaniami, zmierzające do odwrócenia losów zmagań w dorzeczu Dunaju, stanowiło kulminację działań zaczepnych rozpoczętych przez armię sowiecką w sierpniu 1944 roku i zmierzających do wyparcia sił Osi z Bałkanów.

Pod względem politycznym była to ze strony Rosjan próba jeszcze poważniejszego osłabienia państw Osi poprzez wyeliminowanie Węgier z wojny. Szybko doszło jednak do sytuacji patowej i wojskom sowieckim nie udało się dotrzeć do Bawarii.

Pomimo podobnego charakteru, uderzenie na Budapeszt nie zyskało takiej sławy jak operacja „Market –Garden”. A przecież zamysł i zaznaczenie dla frontu wschodniego było podobne. Co więcej, w ostatecznym rozrachunku Stalin nie był niezadowolony. Napór od południa zmusił Hitlera do przerzucenia tam znacznych sił odwodowych. Manewr ten znacząco ułatwił Żukowowi marsz na Berlin.

Kamen Nevenkin opowiada historię natarcia na Budapeszt w sposób żywy i fascynujący. Korzysta przy tym z wielu niepublikowanych wcześniej dokumentów – niemieckich i sowieckich. W tym także z dokumentów niemieckich, które dostępne są wyłącznie w archiwach rosyjskich.

Dynamicznemu tekstowi towarzyszy bardzo wiele nieznanych dotąd fotografii.

Kamen Nevekin urodził się w Sofii, w Bułgarii. Historią interesował się od dzieciństwa, jednak decyzję, by zająć się nią zawodowo, podjął w roku 2000. W kolejnych latach poświęcił się studiom językowym oraz badaniu i gromadzeniu materiałów archiwalnych. Jego pierwsza, monumentalna praca Fire BrigadesThe Panzer Divisions 1943-1945 odbiła się szerokim echem i spotkała z ogromnym uznaniem. Po jej publikacji Nevenkin zajął się praktycznie wyłącznie studiami nad tematem bitew prowadzonych na froncie wschodnim w latach 1944-45, Pierwszym owocem jego badań jest niniejsza monografia bitwy o Budapeszt.

Tytuł: Zdobyć Budapeszt. Kampania na Węgrzech 1944
Autor: Kamen Nevenkin
Tłumacz: Tomasz Tesznar
Wydawnictwo: Replika
Liczba stron: 608
ISBN: 978-83-767-4611-1
Data premiery: 2018 r.
Cena: 49,90 zł

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

13 komentarzy

  1. Komar pisze:

    Autor fantazjuje, pisząc o próbie dotarcia z Węgier do Monachium w trakcie jednej ofensywy. Z Budapesztu do Monachium jest prawie 700 km, w dużej części w terenie górskim, sprzyjającym obronie. Wydaje mi się, że autor lansuje kolejną wersję goebbelsowskiego hasła o obronie „chrześcijańskiej cywilizacji europejskiej” przez Rzeszę Niemiecką przed azjatyckimi hordami nadciągającymi ze wschodu.

    • Zdumiony pisze:

      Gratuluje, 600 stron w 3 dni przeczytałeś?

      • Komar pisze:

        Recenzentka napisała:
        „Uderzenie wyprowadzone z południa miało doprowadzić Armię Czerwoną pod Monachium.”
        Wydawało mi się, że recenzentka przywołała opinię autora książki. Na tym - między innymi - polega recenzja. Recenzentka nie zaznaczyła wyraźnie, że to jest jej osobisty pogląd.

  2. Bilbo pisze:

    A skąd twierdzenie „o obronie chrześcijańskiej cywilizacji europejskiej przez Rzeszę Niemiecką przed azjatyckimi hordami nadciągającymi od wschodu”? Widzę, że kolega Komar popełnia mocne nadużycie, sam dodatkowo potwierdzając, że książki nie czytał.
    Moim zdaniem, gdyby jakiś autor przedstawił tego typu tezę w swojej książce, to - oprócz tego, że zwyczajnie mijałby się z prawdą - zostałby, myślę, ostro potraktowany przez innych.
    A co do Węgier to tylko przypomnę, że właśnie od października 1944 r. rządzili tam strzałokrzyżowcy, zaś rząd adm. Horty’ego, coraz bardziej dryfujący w stronę aliantów zachodnich, został po prostu obalony przez Niemców.
    Ponadto chciałbym stwierdzić, że fakty podane powyżej udowadniają, że nadużyciem jest używanie stwierdzenia, że Węgry do końca wojna pozostały sojusznikiem Hitlera.

    • Komar pisze:

      Przypominam, jak już wcześniej napisałem, że w recenzji padło stwierdzenie o tym, że uderzenie na Budapeszt miało wyprowadzić Armię Czerwoną w rejon Monachium. Nie wiem, na jakich dokumentach opiera się to twierdzenie. Czy istnieje rozkaz dowództwa Armii Czerwonej, który dotyczy ofensywy na Budapeszt i jako cel dalszy wymienia Monachium? Sformułowanie takiego rozkazu byłoby absurdalne z czysto militarnego punktu widzenia - przynajmniej według mojej wiedzy wojskowej. Sensowne byłoby umieszczenie w rozkazie zdobycia Wiednia jako dalszego celu natarcia, co zresztą nastąpiło w rzeczywistości. Ale Monachium było za daleko.
      Sugerowanie, że oddziały Armii Czerwonej miały dalej maszerować na Monachium, kojarzy mi się z modnymi ostatnio twierdzeniami, że Armia Czerwona nie miała zatrzymać się na Łabie, tylko dalej maszerować na Brukselę i Paryż.
      A co do Węgier i udziału tego państwa w II wojnie światowej: obalenie rządu admirała Horthy nie kończyło węgierskiej państwowości, było tylko wewnętrzną zmianą rządzącej ekipy. Fakt, że to Niemcy aresztowali admirała i jego ekipę, ale nadal funkcjonowały instytucje państwa węgierskiego. Zwłaszcza armia, która już wcześniej walczyła po stronie Niemców na froncie wschodnim, w dalszym ciągu prowadziła walkę przeciw Armii Czerwonej. To była ta sama armia tego samego państwa węgierskiego.

  3. Bilbo pisze:

    Owszem, państwowość węgierska trwała nadal, zaś armia węgierska prowadziła walkę do końca wojny. Tylko, że zmiana władzy nastąpiła drogą zbrojnego zamachu stanu z inicjatywy zewnętrznej, czyli Niemiec, a strzałokrzyżowcy byli partią radykalną nie cieszącą się poparciem większości społeczeństwa węgierskiego. W tej sytuacji armia wykonywała rozkazy rządu, bo po pierwsze, została odcięta od dotychczasowych władz adm. Horty’ego, po drugie, broniła ojczyzny przed Armią Czerwoną, której celem - jak wszędzie poza ZSRR - było zainstalowanie dyktatury komunistycznej na Węgrzech.
    Co do Monachium - pełna zgoda, chodź w końcowym okresie wojny „wyścig” pomiędzy armiami sowieckimi i alianckimi trwał na ziemiach niemieckich, austriackich i czeskich.

  4. Komar pisze:

    Horthy też był dyktatorem, podobnie jak strzałokrzyżowcy - tak w kwestii porządkowej. Niemcy okupowali Węgry od marca 1944 roku. Porozumienie o przejściu Węgier było przygotowane, a Niemcy w ostatniej chwili udaremnili jego wprowadzenie w życie. Zatem Horthy celowo dążył do tego, aby nie „bronić ojczyzny przed Armią Czerwoną”. Nie rozumiem tylko, jak to jest: gdy armia węgierska walczyła u boku Wehrmachtu przeciw Armii Czerwonej, to broniła ojczyzny. Ale gdyby zmiana frontu udała się i gdyby armia węgierska wspólnie z Armią Czerwoną zaczęła walczyć przeciw Niemcom, to wtedy ta węgierska armia nie walczyłaby w obronie ojczyzny? Przecież Niemcy byli okupantami.

  5. Bilbo pisze:

    Władza adm. Horty’ego opierała się na wewnętrznych siłach węgierskich, strzałokrzyżowcy rządzili wyłącznie dzięki Niemcom. Choć dyktatura to dyktatura, to prawda. Z drugiej strony wiadomo, co było w Polsce po 1939 r. Poza tym, należy brać po uwagę także ówczesne uwarunkowania polityczne w Europie, a zwłaszcza w tej jej części.
    Jeśli chodzi o przechodzenie Rumunii, Bułgarii, Finlandii czy Węgier (co nie wyszło) na stronę koalicji antyhitlerowskiej to przecież nie chodziło o podporządkowanie tych krajów ZSRR i ich skomunizowanie. Władze dotychczasowych sojuszników III Rzeszy wtedy jeszcze liczyły, że alianci zachodni uniemożliwią to, co ostatecznie nastąpiło (oprócz Finlandii, na szczęście).
    Co do Armii Czerwonej poza granicami ZSRR - każda armia, każda formacja wojskowa sojuszników lub kolaborantów III Rzeszy broniła własnej ojczyzny. Amerykanie, Brytyjczycy i Francuzi nie odbierali suwerenności zajmowanym krajom, Sowieci - wiadomo, co robili.

  6. Komar pisze:

    To tylko prohitlerowska propaganda wmawiała ludziom, że walcząc przeciw ZSRR - walczą w obronie ojczyzny. Tak naprawdę to oni walczyli o to, aby zbrodnicze reżimy ich państw mogły utrzymać się przy władzy. Przechodząc na stronę koalicji antyhitlerowskiej, kraje Europy wschodniej nie miały złudzeń: wiedziały, że dostaną się pod wpływy ZSRR. Ale im chodziło o to, czy Armia Czerwona wkroczy na ich tereny jako wróg, czy jako sojusznik. Armia rumuńska nie została rozwiązana, jej oficerowie nie poszli do niewoli. Armia rumuńska wraz z Armią Czerwoną walczyła przeciw Niemcom, brała udział w wyzwoleniu Czechosłowacji. Węgry nie zdążyły zmienić frontu - i zapłaciły za to straszną cenę.

  7. Bilbo pisze:

    Rumuni, Bułgarzy i Finowie walczyli pod koniec wojny wojny z Niemcami, to prawda. Ale jakie były losy korpusów oficerskich i części żołnierzy tych armii po zakończeniu wojny, kolego Komar?

  8. Komar pisze:

    To jest już zupełnie inna historia. Co prawda częściowo wiąże się z II wojną światową. Przypomnę, że armia rumuńska dopuściła się zbrodni wojennych, gdy działała po stronie Niemiec. Wystarczy zajrzeć do Wikipedii, żeby przeczytać:
    „Okupacja rumuńska na Ukrainie okazała się okrutniejsza od niemieckiej.”

  9. Bilbo pisze:

    Na okupowanych terenach ZSRR, niestety, wiele formacji kolaboranckich i wojsk sprzymierzonych z III Rzeszą dopuszczało się zbrodni wojennych. Aczkolwiek, Hiszpanie z „Błękitnej” Dywizji są raczej pozytywnie wspominani. Natomiast, nie usprawiedliwia to przenoszenia tego na okupację sowiecką lub zniewolenie komunistyczne innych państw. Litwini bardzo negatywnie postępowali podczas okupacji niemieckiej, ale to nie znaczy, że zasłużyli sobie na zbrodnie sowieckie i okupację ich ojczyzny.

Zostaw własny komentarz