Urojone ciąże Marii I Tudor |
Była jedną z najmniej rozumianych królowych w historii. Jej życie naznaczone było trudnościami i samotnością lecz gdy znalazła miłość, wierzyła, że jej los się odwrócił. Jednym z największych marzeń Marii Tudor było założenie rodziny, jednak i tym razem musiała pogodzić się z porażką. Temat jej domniemanych ciąży jest osłonięty mgłą tajemnicy, a pytanie, czy były urojone, do dziś fascynuje historyków.
Trudne dzieciństwo
Maria Tudor nie miała łatwego życia, jak chyba wszystkie dzieci Henryka VIII. Jako owoc jego pierwszego małżeństwa z hiszpańską infantką Katarzyną Aragońską, przez całe swoje dzieciństwo odczuwała brzemię bycia jedyną lecz nieupragnioną przez ojca prawowitą dziedziczką korony. Dziewczynka, i to nie najlepszego zdrowia, okazała się być jedynym niemowlęciem pochodzącym z tego małżeństwa, któremu udało się przeżyć – nie była jednak chłopcem, który mógł zapewnić ciągłość dynastii i spokój w kraju. Henryk, choć oficjalnie uznawał Marię za swoją następczynię, nie mógł się pogodzić z takim obrotem spraw. Kolejne zakończone poronieniem ciąże Katarzyny świadczyły jednak o tym, że nie doczekają się oni męskiego potomka, król więc coraz częściej rozglądał się za innymi kobietami.
Kiedy na dworze pojawiła się piękna Anna Boleyn, Henryk szybko stracił dla niej głowę. Niestety, dziewczyna nie chciała popełnić błędów swoich poprzedniczek, które skończyły zaledwie jako królewskie kochanki i stwierdziła, że odda mu się jedynie jako jego żona. Zakochany Henryk postawił więc na głowie dosłownie wszystko, by z nią być. Upokorzył nawet własną prawowitą żonę. Małżeństwo z Katarzyną Aragońską zostało uznane za nieważne ze względu na fakt, że wcześniej była ona przez krótki czas żoną jego nieżyjącego brata, Artura. Doprowadziło to do ostatecznego odsunięcia zarówno Katarzyny, jak i Marii, oraz ochłodzenia stosunków pomiędzy córką a ojcem.
Gdy w 1533 roku Anna Boleyn została królową Anglii, Henryk spodziewał się, że w końcu doczeka się wymarzonego syna. Anna dała mu jednak jedynie córeczkę, przyszłą królową Elżbietę I. Nie powstrzymało to jednak króla od ogłoszenia młodszej córki następczynią tronu, a Marii bękartem bez praw do sukcesji. Jednocześnie siedemnastoletnia wówczas Maria została także pozbawiona możliwości utrzymywania jakiegokolwiek kontaktu ze swoją matką, której najprawdopodobniej nigdy później nie spotkała. Aby podkreślić upadek byłej księżniczki, Marię wyznaczono na opiekunkę malutkiej Elżbiety, której ta musiała usługiwać. Jak się jednak okazało, to właśnie ten krótki czas wpłynął na wytworzenie więzi pomiędzy siostrami i być może w przyszłości, choć były skłócone, sprawił, że posiadały do siebie nawzajem jakikolwiek sentyment.
Samotna królowa
Maria Tudor zasiadła na tronie Anglii w 1553 roku, mając trzydzieści siedem lat i wciąż pozostając niezamężną. Co prawda jeszcze jako niemowlę została zaręczona z francuskim delfinem Franciszkiem Bretońskim, jednak kontrakt został zerwany w 1521 roku, gdy Maria miała zaledwie pięć lat. Gdyby ojciec poświęcał jej więcej uwagi, zapewne jeszcze jako młoda dziewczyna miałaby szansę na miłość i realizowanie się jako żona – szczególnie, że za wzór miała swoją matkę, która poświęcała się małżeństwu całą sobą. Jednak gdy Henryk odsunął się od Katarzyny, zepchnął na margines również swoją córkę. Wiele lat później, gdy jego relacje z Marią nieco się poprawiły i ta wróciła na dwór, sugerował jej możliwość zamążpójścia, jednak wydawało się, że jest już dla niej za późno. Nigdy nie należała do piękności, przestała być więc atrakcyjną partią. Ponadto, ponieważ dojrzewała z dala od dworskich uciech, była wyjątkowo nieświadoma stosunków damsko-męskich, co było z resztą pretekstem do różnego rodzaju docinków kierowanych pod jej adresem, nawet przez samego Henryka. Wszystko wskazywało na to, że Maria może doczekać starości samotnie.
Sytuacja zmieniła się, gdy po śmierci swojego najmłodszego brata Edwarda w końcu została królową. Rada, Parlament oraz całe królestwo skupiło swoją uwagę na najbardziej palącym według nich problemie – poszukiwaniach męża dla monarchini. Podczas gdy Maria chciała skoncentrować się na reformach w Kościele, wszyscy dookoła niej pragnęli znaleźć najlepszego kandydata do jej ręki. Sama królowa nie wykazywała tym tematem wielkiego zainteresowania, być może będąc świadomą faktu przemijającej młodości i tego, że dobiegała wieku, w którym ojciec uznał jej własną matkę za niezdolną do urodzenia męskiego potomka. Wydawało się jednak, że nikogo to nie interesowało – krajem nie mogła przecież samodzielnie rządzić kobieta, więc koniecznie należało znaleźć jej męża.
Kandydatów było kilku, zarówno Anglików, jak i cudzoziemców. Maria wykazała jednak zainteresowanie tylko w jednym przypadku i postanowiła doprowadzić do wybranego przez siebie mariażu. Filip I Habsburg był synem cesarza Karola V i dalekim krewnym Marii, a jej w połowie hiszpańska krew podpowiadała jej, że to właściwy wybór. Wychowana przez matkę królowa zawsze skrywała głębokie uczucia do kraju, którego co prawda nigdy nie miała okazji zobaczyć, był jednak po części jej domem. Filip był z resztą bardzo rozsądnym kandydatem – inteligentny, doświadczony, posiadał już nawet męskiego potomka z pierwszego małżeństwa, więc bez dwóch zdań mógł spłodzić kolejnych synów. A w dodatku był bardzo przystojny i szybko udało mu się stopić serce angielskiej królowej. Nawet, jeżeli w głębi swojego wcale do tego nie dążył.
Filip był aż jedenaście lat młodszy od swojej żony i do tej pory zwykł mawiać o niej jako o swojej ciotce. Z pewnością dwudziestokilkuletniemu mężczyźnie marzyła się atrakcyjna młódka, dostał jednak istotny sojusz oraz nadzieję na spłodzenie dziedzica, nad którym mógłby w przypadku śmierci Marii sprawować opiekę, a tym samym przejąć władzę nad Anglią. Anglicy tymczasem usiłowali ukryć lęk przed hiszpańskimi wpływami.
Pierwsza pomyłka
Jako córka Henryka VIII i Katarzyny Aragońskiej, Maria doskonale zdawała sobie sprawę z presji, jaka wiązała się ze spłodzeniem potomka. Wystarczyłaby nawet córka, w końcu, jak się przecież okazało w jej przypadku, nawet kobieta może sięgnąć po koronę przy wsparciu odpowiedniego mężczyzny. Za takiego właśnie uważała Filipa, choć ciężko uwierzyć, że nie dostrzegała chłodu, z jakim ją podobno traktował. Podczas gdy współżycie było dla Marii momentem bliskości z mężem, dla Filipa było jedynie wypełnianiem małżeńskiego obowiązku. Jak zauważył kardynał Pole: „Filip jest małżonkiem Marii, lecz traktuje ją z takim szacunkiem, jak gdyby był jej synem”. Mało tego – według licznych doniesień nowy król Anglii, który został ogłoszony także władcą Neapolu i Sycylii, przejawiał spore zainteresowanie księżniczką Elżbietą, a nawet wstawił się za nią u królowej, gdy ta została oskarżona o udział w buncie zorganizowanym w jej imieniu.
Na szczęście wszystko wskazywało na to, że trud małżonków nie poszedł na marne, a królowa zaszła w ciążę. Co ciekawe, informacja ta najpierw pojawiła się na dworze cesarza, już 18 września 1554 roku, a przekazał ją ambasador Simon Renard. Oficjalne potwierdzenie ze strony angielskiego dworu nastąpiło dopiero 2 października, co uczczono hucznymi uroczystościami. Dla Marii był to piękny czas pełen oczekiwań, wiary w przyszłość i ukochanego męża. Oczywiście zmagała się wówczas z licznymi problemami i porażkami na arenie politycznej, jednak ciąża podtrzymywała kobietę na duchu. Żadna klęska nie mogła przyćmić jej szczęścia.
Stan zdrowia Marii wydawał się dobry, zaobserwowano powiększający się stopniowo brzuch. Rozwiązanie miało przyjść wiosną, mniej więcej w połowie kwietnia 1555 roku i chwilę przed tym terminem królowa przeniosła się do Hampton Court, gdzie miał odbyć się połóg. W końcu, 30 kwietnia Londyn obiegła wieść o tym, że na świat przyszedł królewski syn. Radości nie było końca, odbywały się uczty, a dzwony kościelne nie przestawały dzwonić. Niestety, szybko pojawiła się informacja, że rozwiązanie jeszcze nie nadeszło, doszło do pomyłki związanej z terminem, lecz królowa czuje się dobrze i wkrótce można spodziewać się porodu. Nikt nawet nie odważył się powiedzieć Marii, że jest inaczej, jedynie Filip po cichu wyrażał niepokój związany z przedłużającą się ciążą jego żony. Gdy naszedł maj zaczęto szeptać po kątach, a sytuacja stawała się dla wszystkich coraz bardziej krępująca. Dopiero w czerwcu uznano, że Maria najwyraźniej wcale nie spodziewa się dziecka. Co się stało? Czyżby poroniła, a może w ogóle nigdy nie była w ciąży? I w jaki sposób wytłumaczyć jej ciążowy brzuch? Ówcześni medycy nie znali odpowiedzi na to pytanie, a ponieważ sprawa dotyczyła monarchini, pewnych rzeczy nie należało nawet dociekać, niemożliwe również było przeprowadzenie prawdziwego badania ginekologicznego. Sprawę usiłowano zamieść pod dywan, jednak echo tego dziwnego wydarzenia utrzymywało się dłuższy czas. Jakby ciosów, które wzięła na siebie Maria było mało, zmęczony całą sytuacją i własną żoną Filip zdecydował się opuścić Anglię i wyjechać do Hiszpanii, gdzie miał sprawować rolę regenta. Dla królowej nastał kolejny samotny czas.
Ostatnia nadzieja
Relacja Marii i Filipa ciągle się pogarszała, a królowa zdawała się być ślepa na te problemy. Jej mąż zdecydowanie bardziej skupiał się na polityce, a Hiszpania była dla niego priorytetem, podczas gdy Anglię uznawał za kraj, który może wykorzystać finansowo czy militarnie. Maria nie raz znajdowała się między młotem a kowadłem, nie wiedząc czy słuchać serca, czy rozumu, w końcu jednak zawsze wyciągała do małżonka pomocną dłoń. Jej dobroduszność została ostatecznie nagrodzona i pod koniec 1557 roku, dzięki paru zbliżeniom, mogła ponownie ogłosić, że jest brzemienna. Najprawdopodobniej była wówczas jedyną przejętą tym faktem osobą.
Czy to ze względu na inne problemy, czy też na fakt, że królowa Maria I i jej ciąże przestały być wiarygodne w oczach poddanych, a nawet samego Filipa, została ona sama ze swoim szczęściem. Filip, który ponownie przebywał na kontynencie zajęty swoimi sprawami, zmusił się jedynie do przesłania żonie… listu gratulacyjnego. Najwyraźniej obawiał się zaangażować i po raz kolejny stać się pośmiewiskiem. I najwyraźniej miał rację.
Podczas gdy Anglicy przeżywali największą klęskę rządów Marii, jaką była utrata Calais na rzecz Francuzów, Maria przeżywała kolejną osobistą tragedię. W maju 1558 roku już nawet nie wspominała o swojej ciąży, jakby tematu nigdy nie było. Zamiast dziecka pojawiła się choroba – czy to ona spowodowała opuchliznę, którą ówcześni medycy uznali za brzemienność? A może liczne symptomy były efektem urojonej ciąży, spowodowanej tak wielkim pragnieniem posiadania potomka, który nie tylko odziedziczyłby tron Anglii, lecz także zbliżyłby ją do ukochanego męża? Na to pytanie trudno dziś będzie uzyskać odpowiedź. Faktem jest jednak, że choroba, która zaatakowała królową ponownie w sierpniu i październiku, bardzo ją osłabiła i wycieńczyła. Królowa zdawała sobie sprawę z tego, że jej czas już niedługo się skończy i dopilnowując wszelkich formalności, dzięki którym swoją następczynią uczyniła siostrę Elżbietę, zmarła 17 listopada 1558 roku, po zaledwie pięciu latach rządów.
Bibliografia:
- Meyer G.J., Tudorowie. Prawdziwa historia niesławnej dynastii, Kraków 2012.
- Porter L., Maria Tudor. Pierwsza królowa, Kraków 2013.
- Whitelock A., Maria Tudor. Pierwsza królowa Anglii, Warszawa 2019.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Nieszczęśliwa kobieta...