Polskie pistolety maszynowe i ich niezwykła historia |
Kiedy w trakcie I wojny światowej powstały pierwsze pistolety maszynowe, nie do końca zdawano sobie sprawę z tego, że będzie to tak ważny rodzaj broni indywidualnej żołnierzy w trakcie następnego konfliktu. Większość armii w okresie międzywojennym przynajmniej prowadziła eksperymenty, by wprowadzić je do ograniczonego użytku. Wojsko Polskie należało do tego grona.
Kwestia siły ognia
Wojskowi zawsze chcieli strzelać szybciej, dalej i celniej. Gęstość ognia, co udowodniły liczne badania, ma paraliżujący wpływ na przeciwnika, choćby okopanego, zwiększając własne szanse na sukces ataku lub obrony. Do 1918 roku odpowiednie natężenie ognia zapewniały ciężkie i ręczne karabiny maszynowe. Dopiero jednak pojawienie się MP 18 dało pojedynczemu żołnierzowi indywidualną możliwość wystrzeliwania setek pocisków w ciągu minuty i tworzenia z nich nieprzebytej zapory. Co ciekawe, pierwotnie planowano zastąpienie pistoletami maszynowymi karabinów maszynowych i do tej roli stworzono między innymi włoską Villar-Perosę, ale pomysł zarzucono i peemy stały się samodzielnym rodzajem broni.
W przeciwieństwie do karabinów maszynowych, których konstrukcję trzeba było dostosować do bardzo silnych nabojów, zasilanie pistoletów lekką amunicją kalibrów od 7,62 do 11,43 mm stwarzało możliwość daleko idących uproszczeń budowy. Mechanizm można było oprzeć o zasadę odrzutu zamka swobodnego, w której odrzutowi naboju przeciwstawiały się tylko masa zamka i sprężyna powrotna, lub półswobodnego, w którym współpracujące elementy działały na siebie opóźniająco, nie pozwalając na przedwczesne otwarcie zamka i pęknięcie łuski. Prostota konstrukcji wpływała też na redukcję kosztów, choć z drugiej strony obawiano się skokowego wzrostu zużycia amunicji.
Zanim w Polsce podjęte zostały próby budowy pistoletu maszynowego, dokonano kilku zakupów zagranicznych. W efekcie do II Rzeczypospolitej dotarły partie znakomitych amerykańskich Thompsonów, osławionych fińskich Kp/31 Suomi czy eleganckich ERMA EMP 35. Część z nich przejęła Policja. Dopiero po przeegzaminowaniu tych modeli przez wojsko, sformułowano wymagania i rozpoczęto prace.
Mors
Do konkursu rozpisanego przez Instytut Techniczny Uzbrojenia stanęło kilku konstruktorów, ale wygrali go Piotr Wilniewczyc i Jan Skrzypiński. Proponowali oni dość ciężki pistolet maszynowy z łożem i kolbą drewnianą, z dodatkowym chwytem przednim i magazynkiem dołączanym przed nim pionowo, co upodabniało go do konstrukcji ERMY. Postanowiono jednak obniżyć szybkostrzelność z 1200 do 600 strzałów na minutę. Prosta mechanika zamka swobodnego musiała zostać skomplikowana przez opóźniacz pneumatyczny, który wytwarzając próżnię, na krótko wstrzymywał powrót zamka i następny wystrzał. Zastosowano również mechanizm zatrzymywania zamka w tylnym położeniu po wystrzeleniu ostatniego naboju z magazynka i zwolnienia zaczepu po załadowaniu pełnego.
Broń była nieco lżejsza od podstawowego karabinka piechoty – Mausera wz. 29. Mogła strzelać ogniem ciągłym i pojedynczym, a wyboru dokonywano poprzez naciśnięcie właściwego spustu – peem miał dwa ukryte w jednej osłonie. Szybkostrzelność ostatecznie ustalono na 400 strzałów na minutę, by konstrukcja kolby i ciężar broni skutecznie równoważyły siłę podrzutu i zapobiegały strzelaniu Panu Bogu w okno.
Ograniczone zastosowanie bojowe we wrześniu 1939 roku znalazło 36 egzemplarzy serii prototypowej. Przydzielono je częściowo do 3. Samodzielnego Batalionu Piechoty z Rembertowa, część do kompanii sztabowej 39. Dywizji Piechoty. Jednostki te biły się pod granicą z Prusami Wschodnimi, pod Zamościem i Krasnobrodem. Żołnierze w większości zgodnie z rozkazem zniszczyli posiadaną broń. Nieliczne sztuki zdobyli Sowieci.
Bechowiec
Produkcja broni w konspiracji kwitła. Wytwarzano przede wszystkim banalne STENy, do czego potrzebne było kilka rurek, w tym jedna przeznaczana na lufę. Na wsiach kowale zaangażowani w działania Armii Krajowej czy Batalionów Chłopskich też starali się wspomagać walkę z okupantem. Wynikiem tego było stworzenie przez Henryka Strąpocia pistoletu maszynowego Bechowiec (od nazwy Batalionów Chłopskich). Badający broń po wojnie specjaliści ocenili ją jako „wyrafinowaną”.
W wyprodukowanym w serii 1 sztuk Bechowcu zastosowanie znalazła najprostsza z zasad automatyki broni – odrzut zamka swobodnego. Jednak w przeciwieństwie do najpopularniejszych konstrukcji strzelających z zamka otwartego, Bechowiec strzelał z zamka zamkniętego. Jaka jest różnica? W tej drugiej konstrukcji to nie masa zamka odpala nabój przez działanie iglicy na spłonkę, ale wewnętrzny, ukryty mechanizm kurkowy uderzający w iglicę.. Poza tym zamontowano także bezpiecznik skrzydełkowy, jednocześnie będący przełącznikiem rodzaju ognia. Tak zaawansowane konstrukcje pistoletów maszynowych pojawiły się w zasadzie dopiero po wojnie w postaci niemieckiego HK MP5. Co ciekawe, zamkiem broni była pokrywa komory i osłona lufy, które były ruchome i podpierane sprężyną nawiniętą na lufę.
Działanie mechaniki Bechowca określono jako doskonałe, a partyzanci mówili, że bił lepiej niż STEN. Choć powstał w niewielkiej serii i w zasadzie brak szerszych informacji o wykorzystaniu w walce, warto pamiętać o tym powiewie nowoczesności i wielkim osiągnięciu czasu wojny.
Błyskawica
Po Morsie to chyba najbardziej znany polski peem. Powstał jako przeróbka brytyjskiego STENa, broni prostej, wręcz banalnej i powszechnej w armiach podziemnych w okupowanej Europie. Wacław Zawrotny i Seweryn Wielanier połączyli rozwiązania angielskie – przede wszystkim banalną konstrukcję, z ergonomią niemieckiego MP 40. Wyprodukowano najprawdopodobniej około 1000 sztuk tej broni, z czego większość wykorzystano w Powstaniu Warszawskim.
Mechanika działania była prosta – zamek swobodny, skopiowany ze STENa, pobierał naboje z pudełkowego magazynka na 30-32 naboje. Nie zastosowano żadnego mechanizmu selekcji trybu ognia, możliwe było wyłącznie strzelanie seriami. Bezpiecznik umieszczony przed spustem blokował ruch całego mechanizmu. Do broni dołączona była składana pod spód kolba z trzech blaszanych wyprasek.
PM wz. 63 RAK
Po wojnie ludowe Wojsko Polskie miało dostatecznie dużo sowieckiej broni, by nie musieć zajmować się przez kilka lat problemem jej zastąpienia nowymi modelami. PPSz-41 i PPS-43 zdawały egzamin, a wchodzący do wyposażenia karabinek AK wydawał się mieć potencjał na broń dla każdego żołnierza, co znacznie ułatwiłoby logistykę. Niestety, wciąż był on zbyt duży dla załóg pojazdów bojowych.
Z propozycją rozwiązania problemu wyszedł Piotr Wilniewczyc, jeden z konstruktorów pistoletu Vis i peemu Mors. Zaproponował on nowatorski układ, w którym magazynek ukryty byłby w chwycie broni, a ona sama byłaby niewiele większa od zwykłego pistoletu. Kompaktowe rozmiary i możliwość prowadzenia ognia ciągłego odpowiadały wymogom stawianym indywidualnej broni czołgistów. Prace nad udoskonaleniem pierwotnej konstrukcji zajęły kilka lat i w 1965 roku został oficjalnie przyjęty do uzbrojenia jako pistolet maszynowy wz. 1963 RAK – Ręczny Automat Komandosów.
Strzelający sowieckim nabojem 9x18 mm Makarow, wyposażony w kolbę składaną, miał długość minimalną zaledwie 333 mm, a maksymalną 583 mm. Ważył na pusto 1,6 kg, z magazynkiem – 1,85 kg. Mechanizm spustowy umożliwiał ogień ciągły – przy krótkim ściągnięciu pojedynczym, a przy długim seriami. To, a także prostota konstrukcji i obsługi, zyskały mu popularność na całym świecie – w Wietnamie, NRD, ZSRR, Syrii, Iraku, Kubie czy Bułgarii. W części państw został skopiowany i budowany bez licencji – jako Typ 82 w Chinach i Korei Północnej. Narzekano wprawdzie na stosunkowo częste przypadkowe wystrzały, jednak problem ten rozwiązywała właściwa obsługa. Nie był też zbyt celny, bo do zaledwie 50-75 m.
PM-84 Glauberyt
Zestarzenie się konstrukcji RAKa spowodowało podjęcie prac nad jego następcą. Niewątpliwe zalety poprzednika, głównie kompaktową konstrukcję, postanowiono zachować, podobnie jak oparcie o zasadę odrzutu zamka swobodnego. Zmieniono jednak sposób odpalania nabojów – w zamku zamkniętym ruchomą iglicę napędzał wewnętrzny kurek broni, co zmniejszało siły działające na broń i strzelca oraz podnosiło celność ognia pojedynczego. W całości zwiększył się też udział tanich technik produkcji, przede wszystkim tłoczenia blachy na zimno.
Początkowo produkowano go w wersji na amunicję radziecką 9x18 mm, ale zmiany ustrojowe przełomu lat 80. i 90. XX wieku spowodowały, że peem przekalibrowano do standardowego natowskiego naboju 9x18 mm Parabellum. Od 1984 roku jest to podstawowa broń załóg polskich czołgów i wozów bojowych. Używają jej także policje filipińska i indonezyjska, Kurdowie w Iraku oraz Litwini. W początkach XXI wieku Glauberyt został nieco uwspółcześniony przez dodanie szyn montażowych zgodnych ze standardem Picatinny oraz inne drobne usprawnienia.
Polacy nie gęsi i swoje peemy też mają! Do wymienionego zestawu należałoby jeszcze dodać SJ-56 z 1956 roku, skonstruowany przez Bolesława Jurka (zbudował on przed wojną polskie działo 20 mm), KOP-1 projektu Wojciecha Koperskiego z 1998 roku i wzorowany na najnowszych konstrukcjach tej klasy modułowy PMM o futurystycznym wyglądzie i interesujących mechanizmach wewnętrznych. Choć więc w Polsce nie zbudowano wielu modeli pistoletów maszynowych, były i są to niewątpliwie typy ciekawe oraz świadczące o dalekowzroczności i umiejętnościach naszych konstruktorów.
Bibliografia:
- Gwóźdź T., Zarzucki P., Polskie konstrukcje broni strzeleckiej, Warszawa 1993.
- Starek W., Stępniak W., Analiza i ocena broni i amunicji strzeleckiej w odniesieniu do znanych wzorów zagranicznych, „Problemy Techniki Uzbrojenia”, 2006, nr 99, s. 65-89.
- Konstankiewicz A., Konstrukcja broni strzeleckiej w Polsce w latach 1918-1939, „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki”, 1981, nr 2, s. 379-398.
- Pocica A., Produkcja broni w czasie okupacji, „Przegląd Spawalnictwa”, 2011, nr 8, s. 60-62.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
nie ma żadnej relacji ani dokumentu że zołnierze zniszyli pm <ors by nie wpadł w ręce wroga, nie dorabiajmy uszu innemu organowi
Amunicja Makarowa 9x19?
bibligrafia
Konstankiewicz A., Konstrukcja broni strzeleckiej w Polsce w latach 1918-1939, „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki”, 1918, nr 2, s. 379-398 - na pewno z 1918 roku ?
Policja Państwowa nie przejmowała żadnych pistoletów maszynowych. PP do 1939 roku zakupiła 60 pm Thompson 1921 i 230 pm Suomi. Policja województwa Ślaskiego w tym samym czasie zakupiła 5 szt.pm Thompson. Wojsko Polskie zakupiło w 1936 roku za umową KZU 601-8-41/Zak.Broń. Nr 181/35-36 z dn.9 marca 1936 na dostawę 20 pm Suomi bez części zapasowych w cenie 451,30 zł za sztukę. W tym czasie w jednostkach PP było już 130 sztuk ps Suomi i 60 w PP z czego 7 uszkodzonych i 5 w PWŚl. szt.Thompsonów w tym 7 uszkodzonych.