Dlaczego Henryk VIII nie mógł doczekać się dziedzica? Tajemnicza choroba w królewskim łożu


Henryk VIII marzył, by być zdobywcą i wojownikiem, lecz jego największą ambicją było zabezpieczenie ciągłości sukcesji. Niestety, kolejne nieudane ciąże jego małżonek sprawiały, że nie mógł spać spokojnie, a upragniony syn wciąż się nie pojawiał. Czy był jakiś powód tych ciągłych komplikacji i czy mogło za nie odpowiadać królewskie zdrowie?

Wszystkiemu winna kobieta

Henryk VIII z rodziną

Wysoka śmiertelność dzieci, zarówno nienarodzonych, jak i tych, które przyszły żywe na świat, była w XVI wieku w zasadzie czymś naturalnym. Przyczyniało się do tego wiele czynników, a przede wszystkim nierozwinięta jeszcze medycyna, oparta głównie na zabobonach i fantastycznych pomysłach osób, które choć parały się tym fachem, to brak im było ku temu podstaw. Dziś radzimy sobie z wieloma znacznie bardziej skomplikowanymi przypadkami – kiedyś nawet najmniejsze przeciwności mogły doprowadzić do poronienia lub śmierci noworodka. 

Powszechnie za problemy z płodnością obwiniano kobiety, bo w końcu ich rolą było przynoszenie na świat dziedziców. Nie inaczej było w przypadku małżonek króla Henryka VIII, wyjątkowo przewrażliwionego na punkcie widma pustego tronu, jaki mógł po sobie pozostawić Królowi zapewne nawet nie przyszło do głowy, że problem mógł tkwić po jego stronie, nie znalazł się też żaden odważny, czy też na tyle szalony, żeby coś takiego zasugerować – rozchodziło się przecież o królewski honor, a sugerowanie braku męskości Jego Królewskiej Mości zakrawało o zdradę.

Henryk, utwierdzany w ten sposób w swojej racji, wciąż walczył o wymarzonego syna. Jeżeli nie mogła mu dać go jedna żona, swoich sił próbował w kolejnym łożu, z kolejną kobietą. Niestety, trudności ze spłodzeniem męskiego potomka wydawały się coraz większe, a każda kolejna nieudana próba osłabiała pozycję aktualnej królowej w oczach władcy. Dziś nauka daje nam jednak klucz do rozwikłania, przynajmniej po części, zagadki, która tak bardzo nurtowała królewską głowę. Dlaczego Henryk VIII nie mógł doczekać się syna – czy wina rzeczywiście leżała po stronie jego kobiet, a może to z królem było coś nie tak?

Świeże spojrzenie na królewską sprawę

Henryk VIII

Dziesięć lat temu na łamach The Historical Journal pojawił się intrygujący artykuł bioarcheolog Catriny Banks Whitley z Southern Methodist University i antropolog Kyry Kramer. Według ich badań i analiz wszystko wskazuje na to, że król Henryk VIII mógł być ofiarą pewnej rzadkiej genetycznej przypadłości zwanej zespołem McLeoda. Choroba ta wywoływana jest przez antygen Kell i atakuje zazwyczaj pomiędzy 30. a 40. rokiem życia, ujawniając się poprzez liczne zaburzenia w organizmie, takie jak niedokrwistość, kardiomiopatia czy zapalenie nerwów obwodowych. Chociaż dziś ciężko jest ustalić z całkowitą pewnością, czy któreś z tych schorzeń towarzyszyło Henrykowi VIII, wiele wskazuje na to, że owszem – przede wszystkim jeżeli chodzi o zmiany osobowościowe towarzyszące chorobom układu nerwowego, a także okresowe niedowłady kończyn i pogorszenie się ogólnej kondycji fizycznej. Dla nikogo nie jest i nigdy nie było tajemnicą, że wkraczający w czterdziestkę król Henryk zaczął się bardzo zmieniać i z uwielbianego przez wszystkich sprawiedliwego monarchy zamienił się w wiecznie niezadowolonego i wciąż zmieniającego zdanie marudę. Stał się nieobliczalny i nikt nie wiedział, czy to, co jednego dnia było prawem, drugiego nie miało przeobrazić się w zdradę. Poddani króla, a przede wszystkim ci, którzy przebywali w jego najbliższym otoczeniu, nie mogli już spać spokojnie, bez względu na to, jak ciepłymi uczuciami ich darzył. W swoich własnych oczach Henryk VIII urósł do roli człowieka, którego przewyższa jedynie Bóg, tak więc mógł robić i robił wszystko, co tylko chciał.

Katarzyna Aragońska

Biorąc pod uwagę prawdopodobieństwo tego, że zmiany mogły być wynikiem zespołu McLeoda, badaczki zwróciły uwagę na najbardziej nurtujący władcę problem, a więc niemożność donoszenia ciąż przez jego żony. Pierwsza z nich, Katarzyna Aragońska, straciła pierwszą ciążę, druga natomiast zakończyła się sukcesem i królowa wydała na świat na pozór zdrowego chłopca, którego nazwano Henrykiem. Niestety, książę żył jedynie 52 dni, a jego śmierć załamała zarówno ojca, jak i matkę. Nie mogli jednak ustać w wysiłkach, w efekcie czego na świecie pojawiła się wyłącznie zdrowa dziewczynka, ich jedyne dziecko, które dożyło dorosłego wieku – księżniczka Maria. Co w tej sytuacji wzbudziło czujność Whitley i Kramer?

Wszystkiemu winna krew

Anna Boleyn

Obecny we krwi chorego antygen Kell może odpowiadać za konflikt serologiczny –  dziś nie jest to już wielki problem, lecz w XVI wieku nikt nie zdawał sobie sprawy z tego, że coś takiego może w ogóle istnieć. Konflikt serologiczny występuje wtedy, gdy grupa krwi matki  oznaczona jest jako Rh-, natomiast dziecko po ojcu dziedziczy grupę Rh+, której krwinki dostają się do krwioobiegu matki. Wówczas jej układ odpornościowy zaczyna produkcję przeciwciał, które mają za zadanie zwalczyć to, co organizm uznał za wrogie. 

Podobnie sytuacja ma się właśnie w przypadku antygenu Kell. Jeżeli ojciec jest jego nosicielem, a obecne w brzuchu matki Kell-negatywnej dziecko je po nim odziedziczy, organizm kobiety może odbierać płód jako ciało obce, które należy zniszczyć dla własnego bezpieczeństwa. Bardzo często bywa tak, że ten konflikt ujawnia się nie w przypadku pierwszej, lecz kolejnych ciąż, dopiero wówczas rozpoczynając produkcję przeciwciał u matki. Może to wywoływać szereg komplikacji – od chorób po poronienie lub śmierć dziecka już po narodzeniu. 

W przypadku Katarzyny Aragońskiej już pierwsza ciąża skończyła się poronieniem, nie oznacza to jednak, że uczulenie nie mogło pojawić się wówczas, natomiast przyjście na świat zdrowej księżniczki Marii było szczęśliwym przypadkiem jakich wiele. Nie zmienia to jednak faktu, że cała reszta nieudanych ciąż królowej wskazuje na poważny konflikt serologiczny występujący pomiędzy małżonkami. 

Jane Seymour

Nie inaczej było z drugą żoną Henryka VIII – Anną Boleyn. W tym przypadku możemy wręcz mówić o podręcznikowej poprawności – pierwsza ciąża zakończona narodzinami zdrowego dziecka (niestety dla króla była to dziewczynka), kolejne zaś przerwało poronienie, choć jedna, jeśli wierzyć pogłoskom, przedwczesnymi narodzinami martwego, zdeformowanego chłopca. Pomimo tych przeciwności losu król doczekał się męskiego potomka. Jego trzecia żona, Jane Seymour, wydała na świat chłopca, a jakże!, w efekcie swojej pierwszej ciąży. Niestety, nie mogła dłużej służyć jako przykład, gdyż w efekcie trudnego porodu zmarła, nie wiadomo więc, jak zakończyłyby się jej kolejne ciąże. Warto natomiast wspomnieć, że król miał jeszcze jednego syna, lecz z nieprawego łoża. Henryk FitzRoy przyszedł na świat w efekcie jego romansu z Bessie Blount – była to jedyna ciąża, w którą zaszła ona z Henrykiem, co poniekąd potwierdza naszą teorię.

Nieodgadniona sprawa

Henryk VIII Tudor

Kilkanaście straconych ciąż i zaledwie czwórka dzieci – każde z inną kobietą. Czy rzeczywiście, tak jak stwierdziły badaczki odpowiedzialne za teorię z zespołem McLeoda, było to efektem choroby króla? Śledząc wcześniejsze pokolenia zarówno w rodzinie Katarzyny Aragońskiej, jak i Anny Boleyn, można z łatwością stwierdzić, że nie było w nich problemów z rozmnażaniem – obie pochodziły w prostej linii od kobiet, które doczekały się wesołych gromadek dzieci. Oczywiście można wziąć pod uwagę inne ewentualne przypadłości, które mogły pojawiać się zarówno po stronie króla, jak i jego kobiet. Możliwe jest także, że mieli po prostu pecha, a presja, która towarzyszyła kolejnym ciążom królowych powodowała stres, który nie jest dobry dla żadnej kobiety spodziewającej się dziecka. Teorii jest mnóstwo, jednak ta wspomniana powyżej brzmi naprawdę przekonywująco. Jeżeli tak, ciężko szukać tu prawdziwie winnych, gdyż ani żony króla nie zrobiły niczego co według im ówczesnych obraziłoby Boga, w ten sposób je karzącego, ani sam Henryk nie mógł odpowiadać za gen, który w sobie nosił.

Niestety, by potwierdzić lub zaprzeczyć tej teorii należałoby przeprowadzić ekshumację zwłok Henryka VIII, na którą nie daje zgody obecna władczyni Wielkiej Brytanii, królowa Elżbieta II. Najwidoczniej kwestia ta pozostanie w sferze historycznych rozważań i domysłów.

Bibliografia:

  1. https://www.rp.pl/nauka/art14682741-szesc-zon-krew-i-choroby-henryka-viii [dostęp z dnia. 25.09.2021]
  2. https://www.history.com/news/did-blood-cause-henry-viiis-madness-and-reproductive-woes [dostęp z dnia. 25.09.2021]

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

2 komentarze

  1. JoAnna pisze:

    Autorka powinna nauczyć się kiedy piszemy karze, a kiedy każe. To jest wiedza z zakresu szkoły podstawowej, podstawy ortografii.

  2. Kasia pisze:

    Bardzo ciekawy artykuł 🙂

Zostaw własny komentarz