Angielska Wielka Armada i jej klęska z Hiszpanią. Wyprawa, o której milczą Anglicy |
W historii często pamiętamy o wielkiej klęsce hiszpańskiej Wielkiej Armady, która próbowała najechać Anglię w 1588 r. To wydarzenie jest dobrze znane i często wspominane. Jednak niewielu pamięta, że rok później Anglia zorganizowała podobną, a może nawet większą wyprawę, która zakończyła się porażką. Angielska Armada, mająca na celu dobicie Hiszpanów i przejęcie ich szlaków handlowych, także spotkała się z wieloma trudnościami i niepowodzeniami. Ta mniej znana historia jest równie ważna i pokazuje, że nie tylko Hiszpanie doznali wielkiej klęski na morzu.
Hiszpańska Wielka Armada
Wielka Armada, znana również jako Niezwyciężona Armada, była potężną flotą zorganizowaną przez króla Hiszpanii Filipa II w 1588 r., której celem było zdetronizowanie królowej Anglii Elżbiety I i przywrócenie katolickiego panowania nad Anglią. Składająca się z około 130 okrętów i przewożąca ok. 30 tys. żołnierzy, była jedną z największych flot wojennych tamtych czasów. Plan zakładał przewiezienie dużej liczby wojsk z Hiszpanii do Anglii, gdzie miały one dokonać inwazji na ląd. Jednak działania zbrojne i warunki pogodowe uniemożliwiły Hiszpanom osiągnięcie zamierzonych celów.
Flota hiszpańska, po napotkaniu silnego oporu ze strony angielskich okrętów i nieprzewidzianych burz, została zmuszona do odwrotu wokół Wysp Brytyjskich. Katastrofalne warunki pogodowe, w tym gwałtowne sztormy, spowodowały poważne uszkodzenia wielu hiszpańskich okrętów, a liczne jednostki zatonęły lub zostały wyrzucone na mielizny u wybrzeży Szkocji i Irlandii. Jednakże wbrew powszechnemu osądowi ta klęska w krótkim terminie nie złamała hiszpańskiej potęgi. Owszem spowodowała znaczne straty finansowe, ale te dotknęły także Anglików.
W oczywisty sposób wzmocniła prestiż Elżbiety I i stanowiła umowny punkt wzrostu angielskiej potęgi morskiej. Jednakże w rzeczywistości Anglicy potrzebowali wielu lat, by górować nad Hiszpanami. Bardziej doniosłym skutkiem było to, że Hiszpanom nie udało się dokonać desantu w Anglii. Piechota hiszpańska zapewne szybko zajęłaby Londyn, zmieniając bieg historii świata. To jednak znany fakt z historii, o którym wiedza jest powszechna, w przeciwieństwie do wiedzy o wyprawie Anglików zorganizowanej rok później, która zakończyła się równie spektakularną klęską Anglików. Historia zdominowana przez angielskie programy, książki i filmy milczy na temat tej katastrofy, chełpiąc się sukcesem z 1588 r.
Czytaj także → Wielka Armada i morska bitwa o Anglię. Hiszpańska inwazja na Wyspy Brytyjskie
Angielska Armada i jej cele
Klęska Wielkiej Armady miała wiele wymiarów. Pod względem militarnym Hiszpanie stracili mnóstwo okrętów i doświadczonych kapitanów. Była to również porażka gospodarcza, gdyż zorganizowanie tak wielkiej ekspedycji kosztowało króla hiszpańskiego wiele złota, które nie zwróciło się nawet w części. Wreszcie była to klęska polityczna, gdyż armada nie osiągnęła zakładanych celów, a przeciwnie wzmocniła angielską koronę.
Ta oczywista kalkulacja legła u podstaw planu Elżbiety I na jak się jej zdawało dobicie wroga i zapewnienie sobie hegemonii na morzach, w tym na przejęcie hiszpańskich szlaków handlowych ze złotonośnej Ameryki.
Stąd plan królowej zakładał kilka celów. Pierwszym było militarne dobicie resztek hiszpańskich okrętów, które naprawiane były w znajdujących się na północy Hiszpanii portach w La Corunie, Santander i San Sebastian. Warto wskazać, że większość z najpotężniejszych okrętów powróciła do Hiszpanii. Co prawda w fatalnym stanie, ale jednak dotarła do brzegów Hiszpanii i mogła zostać wyremontowana. Jednak w czasie długotrwałego remontu była łatwa do zatopienia przez wroga. Osłabieni byli także ci, którzy przeżyli. Długa podróż spowodowała, że wielu z nich zachorowało na szkorbut lub było chorych z wyziębienia, głodu i pragnienia. Filip II mając stały dochód z kolonii w Ameryce zarządził nie tylko remont, ale i rozbudowę floty.
Politycznie Anglicy zamierzali zdobyć Lizbonę, by wywołać bunt przeciwko hiszpańskiemu panowaniu w Portugalii. Filip II bowiem w 1580 r. narzucił Portugalii unię z Hiszpanią. Kolejnym strategicznym celem było zajęcie Azorów i zorganizowanie tam stałej bazy. Celem ostatecznym, który by pogrążył Hiszpanię było przejęcie jej szlaków handlowych, co zagwarantowałoby Anglii stałe i wysokie dochody do budżetu.
Przygotowania Angielskiej Armady
Pokonanie Wielkiej Armady też wydrenowało budżet Anglii, toteż ekspedycja znana jako Angielska Armada była przedsięwzięciem komercyjnym. Dosłownie została zrealizowana jako spółka akcyjna z kapitałem wynoszącym ogromną wówczas sumę 80 tys. funtów. Udziałowcami byli m.in. główni organizatorzy Francis Drake (dowodził częścią morską) i John Norris (dowodził na lądzie), królowa Elżbieta oraz kupcy londyńscy i niderlandzcy.
Pod względem liczebności angielska wyprawa była nawet bardziej okazalsza niż hiszpańska, bowiem liczyła 180 okrętów i statków różnych klas. Wśród okrętów wojennych na pewno znajdował się galeon Drake’a „Revenge”, który był okrętem flagowym zwalczającym hiszpański atak z 1588 r. Na okrętach szacunkowo znajdowało się ok. 23-27 tys. marynarzy i żołnierzy gotowych do walki na morzu i lądzie.
Walki o La Coruñę
Ekspedycja wyszła w morze w kwietniu 1589 r. i skierowała się na północ Półwyspu Iberyjskiego. Z nieznanych powodów Drake zamiast uderzyć w Santander, gdzie znajdowała się większość remontowanych okrętów, zaatakował La Coruñę. Miasto praktycznie nie było bronione. Hiszpanie mieli do dyspozycji kilka statków, w tym tylko jeden naprawiany galeon.
Obroną miasta dowodził gubernator La Coruñy Juan Pacheco de Toledo oraz dowódca garnizonu Álvaro Troncoso. Mieli w sumie ok. 1200 żołnierzy pod komendą, z których większość była niedoświadczona w boju. Za ochronę musiały im wystarczyć średniowieczne mury miejskie.
Anglicy zatopili hiszpańskie okręty wojenne i statki handlowe znajdujące się w porcie. Jednocześnie zrobili to, co nie udało się Hiszpanom rok wcześniej, czyli z powodzeniem wysadzili desant na brzegu. Norris zajął dolne miasto w La Coruñie i je splądrował. Następnie rozpoczął obleganie górnego miasta. Mimo kilku szturmów obrońcy nie poddali się. Ich determinacja była ogromna, w odparciu wroga brały udział także kobiety. Najbardziej zasłynęła się Maria Pita, która ma dzisiaj pomnik w La Coruñie. Zasłynęła tym, że gdy Anglikom udało się zrobić wyrwę w murze i zabić jej męża, wściekła kobieta włócznią wyrwaną z angielskiej flagi zabiła dowodzącego atakiem chorążego. To zdemoralizowało Anglików, dając obrońcom nowe siły do walki. W nagrodę otrzymała od króla Filipa II dożywotnią emeryturę, równą pensji męża, plus pięć escudos miesięcznie.
Anglicy ostatecznie na wieść o hiszpańskich posiłkach zmierzających do obleganego miasta wycofali się z dużymi stratami. Poległo ok. 1500 angielskich żołnierzy i zatonęło kilka okrętów. Zdobycie niedużego miasta przerosło Anglików. Tym bardziej pokazuje to błąd jakim było niezaatakowanie Santander. Być może Drake i Norris liczyli na szybkie zwycięstwo, które już na starcie wyprawy zwróci im nakłady?
Atak na Lizbonę
Niepowodzenie na północy Anglicy spróbowali powetować sobie w Lizbonie. Jednakże ostrzeżeni Hiszpanie spodziewali się Anglików i dobrze przygotowali się do obrony miasta i zabezpieczyli także ujście rzeki Tag, przepływającej przez stolicę Portugalii. Anglicy inwazję na Portugalię rozpoczęli 26 maja w Peniche i tam po krótkich walkach zdobyli swój pierwszy przyczółek.
Anglicy liczyli teraz, że skłonią Portugalczyków do buntu. Tym bardziej, że towarzyszył im Antoni de Crato mający roszczenia do tronu portugalskiego. Zatem wszystko sprawiało wrażenie, że Anglicy nie występują na tej ziemii jako najeźdźcy, ale wyzwoliciele spod hiszpańskiego buta. Jednocześnie nie przybywali, by narzucić władzę, ale przywrócić ją, jak twierdzili, prawowitemu władcy. To jednak nie wystarczyło aby porwać tłumy. Portugalczycy, ani nie byli skorzy do powstania przeciwko Filipowi II, ani ze specjalną zażartością nie walczyli po stronie Hiszpanów. Zachowywali się w sposób bierny, co uniemożliwiało zrealizowanie głównego założenia inwazji.
W czerwcu Anglicy dotarli do Lizbony, która była doskonale przygotowana do obrony przez hiszpańską załogę. W czym niemałe zasługi miał Albrecht VII Habsburg, namiestnik Filipa II w Portugalii. Norris miał 11 tys. żołnierzy, ale nie dysponował ani artylerią, ani innymi środkami oblężniczymi, mogącymi zniszczyć lub zdobyć mury ufortyfikowanego miasta, nad którym górował Zamek Świętego Jerzego z liczną artylerią.
Już na początku marszu na Lizbonę Anglikom doskwierały braki zaopatrzenia. Najeźdźcy będący daleko od swojej wyspy mieli problemy z zapasami, ich żołnierze byli przemęczeni i głodni. To właśnie złe przygotowanie wyprawy pod względem logistycznym było jednym z głównych powodów jej fiaska.
Hiszpanie widząc to ruszyli do kontrataku i zadali wrogom spore straty. Norris zarządził odwrót do Cascais, gdzie znajdowała się ich flota mogąca osłonić armię z morza. Jednak tylko w trakcie odwrotu stracił kilkuset żołnierzy.
Dodatkowo dotarły listy od królowej, która była wściekła, że Drake nie zaatakował Santander. Zdobycie Lizbony i wywołanie powstania również się nie powiodło. Norris miał także pretensje do Drake’a, że gdy Anglicy wykrwawiali się na lądzie ten nie zrobił nic, by zaatakować Lizbonę. Admirał twierdził, że nie zrobił tego z powodu zbyt silnej obrony miasta i słabej kondycji załogi. Niesmak w obozie angielskim jednak pozostał.
Atak na Azory i rajd na Vigo
Bibliografia:
- B. Laurence, W poszukiwaniu imperium, Poznań 2022.
- J. Z. Kędzierski, Dzieje Anglii (1485-1830), Wrocław 1986.
- A. Konstam, Wielka Armada 1588, Poznań 2009.
- T. Miłkowski, P. Machcewicz, Historia Hiszpanii, Wrocław 1998.
- G. M. Trevelyan, Historia Anglii, Warszawa 1965.
- M. A. S. Hume, The Year After the Armada, and other historical studies, New York 1896.
- P. Wieczorkiewicz, Historia Wojen Morskich. Wiek Żagla, Poznań 2015.
- A. Wyczyński, Historia powszechna. Wiek XVI, Warszawa 1987.
- H. Zins, Historia Anglii, Wrocław 2001.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Sama klęska armady w 1588 roku nie złamała hiszpańskiej potęgi morskiej. To załamanie wynikło z przesłanek politycznych, ekonomicznych i technicznych. Ekonomicznych bo Hiszpania miała tyle złota że wolała kupować okręty w Niderlandach niż zamawiać je we własnych stoczniach które bankrutowały. Politycznych bo bo pod koniec XVI wieku stosunki hiszpańsko-niderlandzkie stały się wrogie i kupowanie okrętów w Niderlandach stało się problematyczne. Techniczne bo dzięki temu że Hiszpanie kupowali statki w Niderlandach to ci nauczyli się to robić, mieli zatem know-how a Hiszpanie kasę. To nie był chyba jedyny przypadek w historii gdy się okazało że know-how jest ważniejsze od kasy. No i Niderlandczycy mieli wiatraki, brali stamtąd napęd do mechanicznych tartaków to zaś niepomiernie zwiększało wydajność ich stoczni (belki, deski). Z tym że to załamywanie się potęgi morskiej Hiszpanii nie tyle oznaczało wzrost potęgi morskiej Anglii a Niderlandów. Gdzieś od 1620 roku przez cały XVII wiek połowa wszystkiego co pływało na świecie było niderlandzkie co źle znosiły państwa ościenne. Taki Colbert z lubością używał określenia „bezczelni Batawowie”.