Wojownicy bez wojen. Historia zmierzchu samurajów |
Historia samurajów to opowieść o chwalebnych triumfach i nieuchronnym upadku. Ci wojownicy, których kodeks bushido wyznaczał zasady życia i honoru, przez wieki kształtowali japońską rzeczywistość. Jednak pokój, który miał być ich największym sprzymierzeńcem, stał się przyczyną ich stopniowego upadku. Walcząc o zachowanie dawnych wartości, samuraje musieli zmierzyć się z nowymi realiami – zmieniającym się społeczeństwem, wzrastającą rolą kupców i wpływami Zachodu. Jak to się stało, że ci niegdyś potężni wojownicy ostatecznie zeszli ze sceny historii?
Co wyście najlepszego zrobili? – Głos Saigō zdradzał zdenerwowanie. Mężczyzna nie mógł uwierzyć własnym uszom. Niesłychana, bratobójcza walka wstrząsnęła jego duszą do głębi.
– Zostaliśmy do tego zmuszeni – usprawiedliwiał się samuraj. – Rząd nas zdradził. Chce oddać Japonię w szpony Zachodu. Nasze dusze staną się amerykańskie. Za żadne skarby nie możemy do tego dopuścić.
Saigō podzielał przekonania rozmówcy. Targały nim silne emocje. W jego głosie brzmiała dezaprobata, która jednak słabła z każdą chwilą rozmowy.
– Nie mogliśmy postąpić inaczej. To było konieczne. Prędzej czy później pozostali samuraje i tak powstaliby przeciwko rządowi, który jest ledwie marionetką w rękach obcokrajowców.
– Owszem, to jednak nie zmienia faktu, że walczyliście przeciwko rodakom!
– Nie mieliśmy wyjścia. Pomyśl tylko, to sam zrozumiesz. Zresztą działaliśmy z poszanowaniem ideałów, które ty nam wpoiłeś.
Oficer miał rację. To Saigō we własnej osobie kontestował rząd i podał się do dymisji, gdy odwołano ekspedycję do Korei. Pragnął wojny, nie chciał, żeby samuraje gnuśnieli, cesarz zaś wolał posłać ich na emeryturę.
Wkrótce wszystkich i tak zdmuchnął wiatr historii.
Po długiej i trudnej rozmowie Saigō dał się przekonać. Samuraje wyznawali jego ideały i czuł, że powinien ich wesprzeć, walczyć u ich boku przeciwko zdrajcom ojczyzny.
Dlatego zebrał prywatne wojsko. Podobnie jak wiele lat później Mishima Yukio, lecz z większą determinacją, Saigō wystąpił przeciwko regularnej armii. Uznał, że żołnierze z poboru, przypadkowi rekruci, nie zdołają przeciwstawić się jego oddziałom.
Ostatni samuraj ruszył do boju.
Na początku XVIII stulecia upadek samurajów stał się faktem. Brakowało niegdysiejszych tryumfów, na scenę wkroczyły nowe klasy. Kupcy zdobywali coraz szersze wpływy i rośli w siłę. Stali się panami sytuacji. Samuraje zaś oddawali pole. Ot, ironia losu: Tokugawowie zapewnili im najwyższy status społeczny, ale brak wojen sprawił, że pogrążyli się w marazmie. Wrótce po objęciu przez przedstawiciela nowego rodu stanowiska sioguna zaczął się proces upadku, który godził w ich tożsamość. Shimabara była odosobnionym incydentem, dowodem, że samurajskie ideały wciąż żyją. Również zemsta roninów dała pożywkę bushido, Drodze wojownika.
Ogólnie jednak samuraje stali się obiektem kpin, byli wyśmiewani w sztukach teatralnych. Kabuki przedstawiał ich jako postaci komiczne, jakże odległe od chwalebnego archetypu bohatera. Kupcy z łatwością ich przewyższyli. Bogactwa nie określała już ilość koku, ale pieniędzy. To był nowy środek wymiany i samuraje, pozbawieni faktycznych wpływów i określonej roli społecznej, nieuchronnie ubożeli. Żeby uciec przed biedą, często sprzedawali rangę temu, kto po prostu oferował najwięcej, albo adoptowali potomków nuworyszy.
Samuraje zaczęli się zastanawiać nad swoją sytuacją, zestawiali ją z niegdysiejszą chwałą. Wydaje się, że to właśnie wtedy pojawiły się pierwsze wzmianki o bushido, Drodze wojownika. Musiały nadejść ciężkie czasy, skoro ludzie z rozrzewnieniem wspominali dawno minione dni. Kiedy cnoty wojskowe pokrywa kurz, pojawiają się traktaty, które je wychwalają.
Jednym z pierwszych, którzy zwrócili uwagę na upadek samurajów, był Kumazawa Banzan. Pisarz ubolewał nad ich bezczynnością, podatnością na zniedołężnienie. Wtórował mu, lecz w zdecydowanie ostrzejszej tonacji, Yamaga Sokō (1622–1685), który twierdził, że koniecznością jest przyswojenie zachodnich sztuki wojennej i uzbrojenia.
Cel pozostawał ten sam: otrząsnąć się z marazmu. Okres pokoju bez wątpienia niósł wiele dobrodziejstw i nie należy żałować planowanych, lecz nie zrealizowanych kampanii przeciwko Korei czy Filipinom. Jednak samuraje byli samurajami, czyli wojownikami, mistrzami sztuk walki.
Tokugawowie wypłacali im żołd, co zasługiwało na pochwałę, lecz nie wystarczało. Samuraj bowiem winien budzić podziw i służyć ludowi za przykład. Może Sokō po prostu pielęgnował anachroniczne idee? A może wręcz fałszywe?
Samuraj musiał walczyć o pokój, ale musiał również być godzien broni, którą społeczeństwo pozwalało mu nosić. Był to bowiem przywilej zarezerwowany dla niego. Owe sprzeczne wymagania zdradzały tęsknotę za przeszłością.
Bushido istniało przynajmniej od czasów inwazji na Koreę. Poza tym Japończycy ze wszystkich przepraw wychodzili zwycięsko. Za każdym razem odpierali ataki przeciwnika, podczas gdy sami zdołali wkroczyć do Korei i zdobyć koreańskie twierdze. Któż mógłby się z nimi równać w sztuce wojennej?
Podobną retoryką posługiwali się wszyscy od czasów Hōjō Souna, odwoływał się do niej również Sokō. Mistrz fechtunku Bokuden przypominał o tym, co oczywiste: „wojownik, który nie potrafi walczyć, jest jak kot, który nie potrafi pochwycić myszy„. Lecz rzeczywistość była daleka od ideału. Samuraje, którzy z trudem zdusili powstanie chrześcijan z Shimabary, zapomnieli o sztukach walki, co stało w sprzeczności z ich powołaniem. Konfucjusz głosił potrzebę ”rektyfikacji nazw” (zhengming): król miał się zachowywać po królewsku, ojciec po ojcowsku, syn po synowsku i tak dalej. Natomiast u Tokugawów pojawił się rozdźwięk pomiędzy nazwą a formą: samuraj nie dorasta do swej reputacji.
Stawiano pytania o wartości konstytuujące klasę wojowników – nawet w złotym wieku samurajów nie znaleziono choćby krzty lojalności, grama wierności. Symboliczna jest postać Akechiego Mitsuhidego, któy zdradził Nobunagę.
Ale wizerunek musiał pozostać nieskazitelny, dlatego wielu pisarzy opiewało czyny dawnych wojowników, nie zważając na sprzeczności. Wśród nich najwybitniejszy, Yamamoto Tsunetomo, autor sławnego Hagakure, „Ukrytego w listowiu” (1716).
Tsunetomo odważył się sprzeciwić głosowi ogółu i wszechogarniającemu konformizmowi. Do jego dzieła odwoływał się Mishima Yukio, również swego rodzaju samuraj, w książce Droga samuraja: Hagakure w świecie współczesnym. Konstatuje w niej, że czerwony kwiat jest czerwony, nawet gdy ogół utrzymuje, że biały. Ostrzega nas przed ślepym podążaniem ścieżką, którą z pewnością kroczą masy.
Yamamoto ubolewa nad tym, że samuraje zaniedbali podstawowe obowiązki.
W ciągu ostatnich trzydziestu lat obyczaje bardzo się zmieniły. Obecnie, gdy młodzi samuraje spotykają się, rozprawiają o pieniądzach, zyskach i stratach, o sposobie prowadzenia domu, o fatałaszkach, bądź prowadzą rozmowy na nieprzyzwoite tematy. (...) Jest rzeczą godną pożałowania, że dzisiejsza młodzież stała się zachłanna i przechwala się bogactwami.
Uważa ich za złodziei, którzy tylko czekają na okazję. Nie mówiąc już o ich postępującym zniewieścieniu, które osiągnęło już taki poziom, że, jak zauważa ironicznie pewien medyk, puls mężczyzny, yang, zbliża się do kobiecego rytmu yin. W zapomnienie odeszło również giri, zobowiązanie wobec seniora lub przełożonego.
Czy można wymagać od człowieka odwagi? Przecież Droga samuraja zasadza się na śmierci. Pogodzenie ze śmiercią – oto podstawowa cnota wojownika. To ona odróżnia samuraja od tchórzliwego i egoistycznego kupca. Zdrowy rozsądek podpowiada wybranie życia; samuraj dokonuje innego wyboru, ponieważ honorowa śmierć unieśmiertelni jego sławę. Przygotowuje się do niej od świtu do zmierzchu w oczekiwaniu na wydarzenie, które pozwoli mu dowieść, że jest godzien nosić miano wojownika. Wydaje się nie lada paradoksem, że Yamamoto rozważa podobne kwestie w okresie pokoju. Kiedy bowiem samuraj mógłby pokochać śmierć, jeśli nie napotykając ją w bitwie?
Z drugiej strony Droga samuraja polega na samodoskonaleniu, a ten cel można osiągnąć również w czasie pokoju. Samuraj to człowiek doskonały, niezależny. Yagyu Munemori, mistrz fechtunku Tokugawów, powiedział:
Nie wiem, jak pokonać innych, ale wiem, jak pokonać siebie.
Księga zawiera wiele uniwersalnych zaleceń: nie przywiązywać się do rzeczy, nie dążyć do sukcesu za wszelką cenę, nie żywić uprzedzeń, być pewnym siebie, znać umiar, spodziewać się najgorszego, wierzyć w siebie, nie trwonić sił na zbyt wiele spraw, zwalczać poczucie niższości, nie dopuszczać do siebie złych myśli nawet we śnie, pracować ciężko i chętnie, przyjmować krytykę jak cenny dar, stłumić ambicje, pozostać skromnym, walczyć ze słabościami, hartować wolę.
Kardynalna zasada – mało mówić.
Yamamoto zaleca odnalezienie złotego środka. Nie dobywać miecza pochopnie, ale też nie zapominać o wyciąganiu go z pochwy, gdy trzeba. Unikać przemocy, ale nie zgnuśnieć.
W jednym z passusów Hagakure pobrzmiewa echo ideałów dawnych samurajów, lecz słyszane przez membranę rozczarowania teraźniejszością.
Życie ludzkie jest chwilą; trzeba siły, żeby żyć, robiąc to, co najbardziej lubimy. W tym świecie ulotnym jak sen żyć, cierpiąc, czyniąc jedynie rzeczy niemiłe, to czyste szaleństwo. Jednak zasada ta, źle interpretowana, może być szkodliwa i dlatego też postanowiłem nie przekazywać jej młodym ludziom. Ja na przykład uwielbiam spać. W odpowiedzi na obecną sytuację świata, sądzę, że najlepsze, co mogę zrobić, to położyć się spać.
Ta pochwała snu, bezpośrednia i pełna pasji, wiąże się z brakiem wzorców, brakiem wielkich bitew. Lepiej zamknąć się w swoim małym światku, poucza nas Yamamoto, z dala od monotonii.
* * *
Fragment pochodzi z książki Samuraje. Triumf i upadek japońskich wojowników, która ukazała się nakładem Wydawnictwa RM. Jej autorem jest Leonardo Vittorio Arena. Książka dostępna jest tutaj.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.