Wędrówka Odyseusza. Opowieść o losach bohatera Odysei - od Troi do Itaki |
Odyseja Homera to najsłynniejsza opowieść o powrocie do domu w dziejach literatury - epos, w którym Odyseusz (Ulisses), król Itaki, po upadku Troi przez lata przedziera się przez morza i obce lądy, tracąc towarzyszy, ścierając się z Polifemem, Kirke, Syrenami, Scyllą i Charybdą, a także z gniewem Posejdona. To historia wędrówki, która łączy mit, dawną pamięć o świecie wojowników i żeglarzy oraz konkretną geografię Morza Egejskiego i Jońskiego. Poniżej przedstawiamy pełną, chronologiczną relację z kolejnych etapów wyprawy Odyseusza - od wyjścia spod Troi aż po powrót do Itaki i zemstę na zalotnikach Penelopy.
Czym jest Odyseja, kiedy powstała i w jakich czasach toczy się opowieść?
Odyseja to grecki epos epicki przypisywany Homerowi, należący do fundamentów kultury antycznej obok Iliady. Utwór został utrwalony w formie pisanej najpewniej w VIII wieku p.n.e., ale wyrasta z wielowiekowej tradycji ustnej: pieśniarze (aojdowie) opowiadali historie o bohaterach wojny trojańskiej, a poszczególne wątki, sceny i formuły językowe krążyły w pamięci zbiorowej długo przed tym, zanim zostały zapisane. Dlatego Odyseja ma charakter „kompozycji z pamięci” - jest literacko dopracowana, a zarazem pełna powtarzalnych zwrotów, stałych epitetów i motywów, które ułatwiały recytację i zapamiętywanie. Warto też pamiętać, że epos nie jest kroniką: to opowieść epicka, w której bogowie realnie ingerują w świat, a elementy fantastyczne są integralną częścią narracji.
Jeśli jednak zapytać o czas akcji i „historyczne tło” wędrówki Odyseusza, odpowiedź wymaga rozróżnienia dwóch poziomów. Po pierwsze: opowieść odwołuje się do świata bohaterów wojny trojańskiej, a więc do wyobrażonej „epoki dawnych królów” - tradycyjnie łączonej z późną epoką brązu, czyli okresem mniej więcej XIII-XII wieku p.n.e. (w tym horyzoncie często umieszcza się domniemane wydarzenia wokół Troi). Po drugie: tekst powstał i został spisany kilka stuleci później, w realiach wczesnej Grecji epoki archaicznej (VIII w. p.n.e.), i to właśnie ten czas widać w wielu szczegółach obyczaju, opisu darów, uczt, zależności społecznych czy praktyk gościnności. Innymi słowy: Odyseja opowiada o „dawnych czasach”, ale opowiada je językiem i wyobraźnią epoki, która epos ukształtowała.
Dlatego, choć nie da się Odysei przełożyć na prostą datę w kalendarzu, można ją osadzić w szerokim kontekście: pamięci o późnej epoce brązu (czas wojowników i wielkich wypraw) oraz realiów wczesnej Grecji archaicznej, kiedy te opowieści zostały utrwalone i nadano im ostateczny kształt.
Koniec wojny trojańskiej i początek Odysei Odyseusza
Po dziesięciu latach wyniszczającej wojny trojańskiej, spryt i przebiegłość Odyseusza przyniosły Grekom ostateczne zwycięstwo. To właśnie on podsunął pomysł zbudowania drewnianego konia, dzięki któremu Achajowie podstępem zdobyli Troję i zrównali miasto z ziemią. Po upadku Troi król Itaki mógł wreszcie pomyśleć o powrocie do domu. Zebrał ocalałych wojowników i odpłynął flotą dwunastu okrętów, obierając kurs na rodzinną wyspę. Nie wiedział jednak, że jego powrót do Itaki zamieni się w długą i pełną niebezpieczeństw tułaczkę, podczas której bogowie wystawią go na wiele ciężkich prób.
Pierwsze dni żeglugi nie zapowiadały wielkich kłopotów - w sercach Greków tliła się nadzieja rychłego ujrzenia ojczystego lądu. Jednak gniewni bogowie nie zamierzali ułatwiać Odyseuszowi drogi. Już wkrótce po wypłynięciu spod Troi rozpętała się gwałtowna burza. Sztorm i niespokojne morze zagnały okręty bohatera ku nieznanym wybrzeżom. Odyseusz i jego załoga, miotani przez wichry, wylądowali na wybrzeżu Tracji, w krainie zamieszkanej przez plemię Kikonów. Tak rozpoczęła się seria niezwykłych przygód, które miały potrwać kolejnych dziesięć lat.
Najazd na Kikonów
Znużeni wojownicy Odyseusza, widząc nadbrzeżne miasto Ismaros, postanowili wykorzystać okazję do zdobycia łupów. Grecy zaatakowali bezbronnych Kikonów, z początku łatwo odnosząc zwycięstwo. Splądrowali osadę i podzielili się zdobyczami - wśród nich znalazły się zapasy żywności oraz beczułki wybornego wina. Odyseusz, przezorny i roztropny, nalegał na szybki odwrót, przeczuwał bowiem nadciągające niebezpieczeństwo. Jego ludzie nie posłuchali od razu - upojeni sukcesem i winem, zaczęli ucztować na brzegu, przekonani, że nic im nie grozi.
Nad ranem sytuacja diametralnie się zmieniła. Kikonowie ściągnęli posiłki z głębi kraju i przypuścili kontratak na niezdyscyplinowanych Greków. Rozgorzała krwawa bitwa, a Odyseusz i jego ludzie musieli w pośpiechu ratować się ucieczką na okręty. Straty były bolesne - zginęło po sześciu dzielnych towarzyszy z każdego okrętu, nim reszcie udało się odbić od brzegu. Ocaleni żeglarze mogli tylko z goryczą wspominać własną lekkomyślność. Pokonani i smutni, odpłynęli od brzegów Ismarosu, ponownie kierując się ku Itace.
Ziemia Lotofagów - zapomnienie ojczyzny
Po kilku dniach żeglugi flota Odyseusza dotarła do nieznanego lądu o urzekająco pięknych wybrzeżach. Była to kraina Lotofagów, czyli zjadaczy lotosu. Zmęczona długą podróżą załoga z radością postawiła stopę na stałym lądzie. Mieszkańcy tej tajemniczej wyspy przyjęli Greków pokojowo i poczęstowali ich niezwykłym przysmakiem - słodkim owocem lotosu. Kilku żeglarzy skosztowało tego daru natury, nieświadomych jego magicznych właściwości. Owoc lotosu działał bowiem jak czar - kto go zjadł, ten pogrążał się w błogim odurzeniu i tracił pamięć o swoim celu.
Wkrótce towarzysze Odyseusza, którzy posmakowali lotosu, zapomnieli o Itace, o rodzinach i o pragnieniu powrotu do domu. Marzyli jedynie, by zostać na wyspie Lotofagów na zawsze, leniwie spożywając kolejne słodkie owoce w cieniu drzew. Król Itaki zorientował się, że muszą natychmiast opuścić to zwodnicze miejsce. Z determinacją pozbierał odurzonych kompanów - nie było to łatwe, gdyż wzbraniali się przed porzuceniem przyjemnego zapomnienia. Odyseusz nie ustąpił: rozkazał siłą wciągnąć oszołomionych towarzyszy na pokłady i przywiązać ich do ławek wioślarskich, aby nie uciekli z powrotem na brzeg. Chwilę później okręty odbiły od lądu. Dzięki stanowczości Odyseusza wyprawa została ocalona od słodkiej zguby - gdy tylko efekt lotosu minął, uratowani żeglarze znów zatęsknili za domem i dziękowali swemu królowi za zdecydowanie.
Cyklop Polifem i ucieczka z jaskini
W dalszej podróży Odyseusz napotkał znacznie groźniejszą przeszkodę. Okręty zawinęły na skalisty, surowy brzeg nieznanej wyspy. Ciekawość pchnęła bohatera do zbadania nowego miejsca - wybrał dwunastu najlepszych ludzi i wyruszył w głąb lądu w poszukiwaniu mieszkańców. Szybko odkryli ogromną jaskinię pełną owiec i kóz, a w niej zapasy mleka i serów. Załoga przekonywała, by zabrać łupy i uciekać na okręty, lecz Odyseusz pragnął poznać gospodarza tej niezwykłej obory. Nie przeczuwali jeszcze, że trafili do siedziby Polifema, olbrzymiego cyklopa - jednego z dzikich synów boga mórz, Posejdona. Zmrok zapadł, gdy pasterz powrócił do swej groty, pędząc przed sobą stado. Polifem okazał się potwornym jednookim olbrzymem, pozbawionym ludzkich odruchów gościnności. Gdy tylko spostrzegł intruzów, bez wahania zagrodził wyjście ogromnym głazem, zamykając Greków w pułapce.
Rozpoczął się koszmar. Cyklop chwytał ludzi niczym drobne zwierzęta i pożerał ich żywcem - dwóch żeglarzy zginęło jeszcze tego wieczoru, rozszarpanych i zjedzonych na oczach bezradnych towarzyszy. Odyseusz musiał natychmiast opracować plan ratunku, jeśli chciał ocalić siebie i resztę drużyny. Wykorzystując zapasy wina zdobyte u Kikonów, poczęstował Polifema tym trunkiem, komplementując przy tym jego potęgę. Nieświadomy podstępu olbrzym pił chciwie, aż upił się do nieprzytomności. Zanim cyklop stracił przytomność, zapytał jeszcze Greka o imię. Odyseusz sprytnie przedstawił się jako „Nikt”, co miało wkrótce zmylić czujność potwora. Gdy Polifem zapadł w pijacki sen, Odyseusz przystąpił do działania. Wraz z towarzyszami zaostrzył olbrzymi drewniany kołek, a następnie rozżarzył jego koniec w ognisku cyklopa.
W odpowiednim momencie Grecy z całej siły wbili rozpalony pal w jedyne oko śpiącego olbrzyma. Polifem zaryczał z bólu tak przeraźliwie, że echem odpowiedziały mu okoliczne wzgórza. Oślepiony cyklop miotał się po jaskini w dzikiej furii, a jego krzyki zbudziły innych cyklopów mieszkających w okolicy. Gromada olbrzymów zbiegła się przed jaskinią, pytając Polifema przez zamknięty głazem wylot groty, co się dzieje. Oszalały z bólu Polifem wył w odpowiedzi, że „Nikt” go skrzywdził - a więc nikt nie przychodził mu z pomocą. Zdezorientowani sąsiedzi uznali, że skoro nikt nie atakuje Polifema, to nie dzieje się nic nadprzyrodzonego, i rozeszli się, pozostawiając go na pastwę losu.
Chociaż cyklop został oślepiony, Odyseusz wciąż był uwięziony wraz z ludźmi wewnątrz jaskini - ogromny głaz nadal tarasował wyjście. Sprytny król Itaki znalazł jednak rozwiązanie. O świcie Polifem, wciąż niewidzący, postanowił wypuścić swoje stado na pastwisko, macając ręką po grzbietach owiec, by złapać ewentualnych uciekinierów. Odyseusz przywiązał więc po trzech ludzi pod brzuchy największych baranów, sam zaś uczepił się sierści najdorodniejszego tryka. Kiedy cyklop odsunął głaz, stado wybiegło na zewnątrz, a wraz z nim - niezauważeni - Grecy ukryci pod zwierzętami. W ten sposób Odyseusz wyprowadził swoich towarzyszy z pieczary i ocalił ich od pewnej śmierci.
Na brzegu, już na pokładzie okrętu, Odyseusz uniesiony triumfem nie zdołał powstrzymać się od ujawnienia prawdy pokonanemu wrogowi. Gdy oddalali się od wyspy, krzyknął do wściekłego Polifema, że to on - Odyseusz, król Itaki - oślepił go i przechytrzył. To nierozważne wyznanie miało przykre konsekwencje. Polifem, będący synem Posejdona, zanosząc modły do swego ojca, wyprosił na Odyseusza okrutną klątwę. Od tej pory bóg mórz stał się zagorzałym wrogiem króla Itaki - poprzysiągł mu, że droga do domu zajmie mu wiele lat i naznaczona będzie cierpieniem, a gdy w końcu dotrze do ojczyzny, zastanie tam nieszczęście. Odyseusz nie wiedział jeszcze, jak dosłownie spełnią się te złorzeczenia. Póki co, cieszył się ucieczką z rąk cyklopa, opłakując jednak towarzyszy, którzy zginęli zjedzeni przez monstrum.
Dar Eola i utracona nadzieja na szybki powrót do Itaki
Po dramatycznej ucieczce z wyspy cyklopów, flota Odyseusza przez pewien czas płynęła spokojnie przed siebie. Następnym przystankiem okazała się wyspa, na której władzę sprawował Eol, bóg i władca wiatrów. Odyseusz został tam ugoszczony z honorami - wieść o bohaterskim wodzu spod Troi dotarła nawet do tego zakątka świata. W podzięce za barwne opowieści o wojnie trojańskiej Eol postanowił pomóc żeglarzom w ich powrocie do domu. Obdarował Odyseusza niezwykłym prezentem - workiem, w którym zamknął wszystkie niepomyślne i burzliwe wiatry. Dzięki temu na żaglach greckich okrętów dmuchać miał już tylko jeden, pomyślny wiatr - ten, który wiał prosto ku Itace.
Przez dziewięć dni flotylla mknęła na skrzydłach sprzyjającego wiatru, a cel podróży był na wyciągnięcie ręki. Na horyzoncie majaczyły już zarysy znajomej Itaki. Wydawało się, że po tylu przeciwnościach Odyseusz wróci do domu szybciej, niż przepowiedział to Posejdon. Jednak los chciał inaczej. Wycieńczony nieprzerwanym czuwaniem Odyseusz zapadł w głęboki sen, pewien, że najgorsze minęło. Tymczasem jego ciekawscy i nieufni towarzysze, zastanawiając się nad zawartością tajemniczego worka Eola, postanowili go potajemnie rozwiązać. Myśleli, że dowódca ukrył przed nimi skarby lub złoto, zdobyte na obcej wyspie. Rozwiązali więc sakwę, uwalniając naraz wszystkie uwięzione w niej wichry i huragany.
W jednej chwili niebo pociemniało od chmur, a na morzu rozpętała się straszliwa nawałnica. Rozjuszone wichry uderzyły w okręty Odyseusza i odpędziły je z powrotem od brzegów Itaki. Gdy bohater obudził się z krzykiem, było już za późno - pomyślny los został zaprzepaszczony. Sztorm miotał statkami bezlitośnie, aż ponownie zagnał je na wyspę Eola. Rozczarowanie i rozpacz ogarnęły greckich żeglarzy. Wyczerpany Odyseusz udał się raz jeszcze do pałacu władcy wiatrów, błagając o ponowną pomoc. Bóg jednak tym razem odprawił go z niczym. Eol zrozumiał, że skoro niebiosa obróciły dar wniwecz, to musi nad Odyseuszem ciążyć boska klątwa. Nie śmiał sprzeciwiać się woli potężniejszych bogów i kazał królowi Itaki natychmiast odpłynąć. Odyseusz, zdruzgotany i zawstydzony, musiał opuścić gościnną wyspę z pustymi rękami i na nowo rzucić wyzwanie kapryśnym morzom.
Ludożerczy Lajstrygonowie
Flota Odyseusza ponownie zdała się na łaskę fal i wiatrów. Po wielu dniach niebezpiecznej żeglugi Grecy dotarli do nieznanej krainy, która na pierwszy rzut oka wydawała się spokojna i gościnna. Statek Odyseusza zatrzymał się ostrożnie u wejścia do malowniczej zatoki, podczas gdy pozostałe okręty wpłynęły głębiej, aby zacumować w naturalnym porcie otoczonym klifami. Z pobliskiego brzegu widać było dym unoszący się z domostw - znak, że wyspa jest zamieszkana. Odyseusz wysłał zwiadowców, by zbadać, z kim mają do czynienia. Wkrótce wysłańcy natknęli się na wysoką kobietę przy studni, córkę miejscowego władcy. Zostali przez nią zaproszeni do domu jej ojca - króla Lajstrygonów. Wtedy to, ku przerażeniu Greków, na jaw wyszła straszliwa prawda: Lajstrygonowie okazali się rasą gigantów-kanibali, jeszcze bardziej okrutnych niż cyklopi.
Ledwie król Lajstrygonów zobaczył obcych, natychmiast rzucił się na jednego z posłów Odyseusza i pożarł go żywcem. Dwóm pozostałym ledwo udało się uciec i wpaść z powrotem do obozowiska nad zatoką, krzycząc o ucieczce. W tej samej chwili na szczytach klifów otaczających zatokę pojawili się kolejni olbrzymi. Lajstrygonowie chwytali ogromne głazy i ciskali nimi w zakotwiczone okręty greckie niczym w zabawki. Rozpętała się rzeź - wielkie kamienie roztrzaskały większość statków, a znajdujący się na nich ludzie albo zginęli na miejscu, albo tonęli w chaosie. Na brzegu gigantyczni ludożercy chwytali ocalałych żeglarzy i wciągali ich do swoich chat, by ich pożreć. Z całej flotylli uratowała się tylko jedna jednostka - okręt Odyseusza, który stał bliżej wyjścia z portu i nie został zablokowany. Odyseusz rozkazał przeciąć cumy i natychmiast wiosłować ku otwartemu morzu. Jego statek zdołał umknąć z masakrycznej pułapki, ale cała reszta floty przepadła bez śladu. Z przeszło dwunastu okrętów pozostał tylko jeden, a król Itaki z bólem musiał opłakać kolejne grono wiernych druhów.
Nimfa Kirke
Ocaleli z pogromu Lajstrygonów Grecy płynęli dalej i w końcu dotarli na tajemniczą wyspę Ajaja (badacze utożsamiają ją z grecką wyspą Paksos lub chorwacką Lošinj). Miejsce to porastały gęste lasy, a z głębi lądu unosił się dym - znak, że ktoś tam mieszka. Wyczerpana załoga rozpaczliwie potrzebowała odpoczynku i posiłku, więc Odyseusz postanowił zbadać wyspę. Nie podejrzewał, że czeka go tam zarówno niebezpieczeństwo, jak i niespodziewana gościna. Okazało się bowiem, że Ajaja to siedziba nimfy Kirke, potężnej córki boga Heliosa. Odyseusz podzielił ocalałych ludzi na dwie grupy - jedną poprowadził sam, a drugą oddał pod komendę swego krewnego, Eurylocha. Następnie zarządził losowanie, która grupa ma wyruszyć na zwiad w głąb lądu. Los padł na oddział Eurylocha, który z towarzyszami wkrótce natknął się na piękną willę pośrodku polany w lesie.
Dom Kirke otaczały dzikie zwierzęta - lwy i wilki - jednak ku zdumieniu Greków zachowywały się one łagodnie jak baranki. Zwierzęta ocierały się o nogi przybyszów i łasiły do ich rąk. Nieświadomi podstępu żeglarze uznali to za cud gościnności i bez obaw przekroczyli próg pałacu czarodziejki. W środku zastali uroczą kobietę o czarodziejskim głosie, która przywitała ich i poczęstowała słodkim winem, zaprawionym tajemniczym ziołem. Gdy tylko mężczyźni spróbowali zaczarowanego trunku, stało się coś strasznego - Kirke machnęła różdżką i rzuciła na nich urok. W mgnieniu oka wszyscy ludzie Eurylocha zostali przemienieni w tłuste świnie. Ich ludzkie umysły uwięzione zostały w zwierzęcych ciałach, które czarodziejka zagnała do chlewu na swoje podwórze.
Eurylochos jako jedyny uniknął tego losu - podejrzewając podstęp, nie wszedł do środka i pozostał ukryty, obserwując dramat kolegów. Przerażony, zbiegł z powrotem na brzeg, by zaalarmować Odyseusza. Król Itaki początkowo oniemiał z niedowierzania na wieść, że jego ludzie zostali zamienieni w trzodę chlewną. Szybko jednak otrząsnął się z szoku i postanowił natychmiast ratować towarzyszy, mimo że Eurylochos błagał go, by tego nie robił. Odys ruszył samotnie w głąb wyspy, kierując się ku domostwu Kirke. Po drodze spotkał tajemniczego młodzieńca - był to w rzeczywistości bóg Hermes pod postacią śmiertelnika, zesłany przez bogów z pomocą. Hermes wręczył Odyseuszowi cudowną roślinę o czarnym korzeniu i białym kwiecie. Zioło to miało moc ochrony przed czarami nimfy. Hermes pouczył też króla Itaki, jak ma postąpić z Kirke, by ocalić swoich ludzi.
Odyseusz, uzbrojony w boskie ziele, dotarł do pałacu Kirke i bez lęku przekroczył próg. Czarodziejka powitała go uprzejmie i - nieświadoma, kim jest - poczęstowała zaklętym napojem, tak jak poprzednich żeglarzy. Gdy tylko wypił on miksturę, Kirke uderzyła go różdżką i rozkazała zamienić się w świnię. Ku jej zdumieniu czar nie podziałał - Odyseusz, chroniony przez zioło, pozostał nadal człowiekiem. Zanim wiedźma zdążyła zareagować, heros dobył miecza i rzucił się na nią, grożąc śmiercią. Zaskoczona Kirke w jednej chwili poddała się i błagała o litość. Przysięgła na świętą pamięć bogów, że nie skrzywdzi go ani jego towarzyszy. Tak oto Odyseusz złamał czar: Kirke przywróciła ludzką postać wszystkim przemienionym wcześniej towarzyszom. Ze zdumieniem opuszczali chlew, otrząsając się z niewiarygodnego doświadczenia.
Od tej pory czarodziejka okazała się wielką przyjaciółką Odyseusza. Oczarowana jego męstwem i sprytem, zaoferowała bohaterowi i jego załodze gościnę. Grecy zostali w pałacu Kirke przez kolejny rok, dochodząc do siebie po trudach podróży.
Pałac czarodziejki stał się ich azylem - ucztowali przy suto zastawionym stole, zażywali kąpieli i odpoczywali w miękkich łożach, ciesząc się odzyskanym poczuciem bezpieczeństwa. Kirke i Odyseusz zbliżyli się do siebie - nimfa obdarzyła go gorącym uczuciem. Mimo tej sielanki, z upływem miesięcy w sercach załogi zaczęła budzić się tęsknota za ojczyzną. W końcu sami towarzysze poprosili Odyseusza, by przypomniał Kirke o ich pragnieniu powrotu do domu. Bohater przekazał nimfie, że nadszedł czas pożegnania. Kirke nie była zaskoczona - wiedziała, że nad jej gośćmi ciąży przeznaczenie powrotu. Zgodziła się im pomóc, udzielając cennych rad na dalszą drogę.
W królestwie zmarłych
Zanim Odyseusz opuścił wyspę Kirke, nimfa wyjawiła mu, że czekają go jeszcze kolejne wyzwania. Poleciła mu przede wszystkim odbyć podróż do krainy zmarłych, by zasięgnąć rady u duszy wielkiego wróżbity. Miał to być niezbędny warunek bezpiecznego powrotu do domu. Choć myśl o zejściu do mrocznego Hadesu napawała bohatera lękiem, Odyseusz wiedział, że musi sprostać i temu zadaniu. Kirke poinstruowała go dokładnie, jak ma dostać się do świata umarłych i co tam uczynić, by skłonić duchy do rozmowy.
Wkrótce Grecy wyruszyli w morze, a wiatr poniósł ich okręt na daleką północ, ku miejscu, gdzie znajdował się ukryty wejście do podziemi. Tam, na końcu Oceanu, gdzie nie dochodziły już promienie Heliosa, Odyseusz wykonał rytuały wskazane przez Kirke. Wykopał dołek w ziemi i złożył ofiarę z miodu, wina oraz krwi czarnego barana i owcy. Z ciemności zaczęły wyłaniać się cienie zmarłych, zwabione zapachem krwi. Bohater z trudem opanował strach, czekając na tego, którego szukał. Wreszcie pojawił się Tejrezjasz, niegdyś najsłynniejszy ślepy prorok Teb. Odyseusz pozwolił duszy Tejrezjasza napić się ofiarnej krwi, dzięki czemu zyskał on moc mówienia prawdy o przyszłości.
Wróżbita przepowiedział Odyseuszowi kolejne losy. Ostrzegł go przede wszystkim przed groźbą gniewu Posejdona - potwierdził, że to kara za oślepienie Polifema będzie przyczyną dalszych cierpień bohatera. Zapowiedział jednak, że Odyseusz ostatecznie wróci do Itaki, choć straci wszystkich towarzyszy i cudzym statkiem dotrze do domu. Tejrezjasz przestrzegł też, by unikać świętego stada Słońca Heliosa, które pasie się na wyspie Trinakii - naruszenie tej świętości ściągnie zagładę na całą resztę wyprawy. Ponadto wróżbita opisał Odyseuszowi, co czeka go po powrocie: radził złożyć ofiarę Posejdonowi w krainie, gdzie ludzie nie znają morza, by przebłagać boga za winy i zapewnić sobie spokojną starość.
Oprócz Tejrezjasza Odyseusz spotkał w Hadesie wiele duchów. Ze wzruszeniem rozmawiał z cieniem swojej matki, Antiklei, która zmarła z tęsknoty za nim. Dowiedział się od niej o losach ojca i żony Penelopy, która wciąż wiernie czeka na jego powrót. Przemówiły do niego też dusze wielkich bohaterów z Troi - między innymi Achilles, który wyznał, że wolałby być najbiedniejszym z żywych niż królem wśród umarłych, oraz Agamemnon, który opowiedział o swojej tragicznej śmierci po powrocie do domu.
Odyseusz próbował także pojednać się z duchem Ajaksa, ale ten w milczeniu odwrócił się plecami, wciąż urażony dawnym sporem o zbroję Achillesa. Wstrząśnięty Odyseusz musiał w końcu przerwać te spotkania - z czeluści napływało coraz więcej cieni, a groza zaświatów stawała się nie do zniesienia. Bohater wraz z towarzyszami szybko odpłynął od ponurych wybrzeży, niosąc ze sobą wiedzę i przestrogi otrzymane od Tejrezjasza.
Po powrocie na wyspę Kirke Grecy dokonali godnego pochówku nieszczęsnego Elpenora - młodego żeglarza, który zginął tuż przed ich wyprawą do Hadesu (spadł z dachu pałacu nimfy). Kirke zaś raz jeszcze przyjęła ich serdecznie i wysłuchała opowieści Odyseusza o tym, czego dowiedział się od Tejrezjasza. Nimfa uzupełniła wskazówki wróżbity: przestrzegła bohatera przed kolejnymi niebezpieczeństwami czyhającymi po drodze. Opisała Syreny, którym nikt żywy nie mógł się oprzeć, oraz straszliwe morskie potwory - Scyllę i Charybdę. Dzięki temu Odyseusz wyruszył w dalszą drogę przygotowany na to, co miało nastąpić.
Zwodniczy śpiew syren
Ledwie okręt Odyseusza oddalił się od brzegu Ajai, żeglarze zaczęli stosować środki ostrożności zalecone przez Kirke. Syreny, o których wspominała nimfa, były morskimi demonami o czarującym głosie. Ich przepiękny śpiew wabił żeglarzy, którzy zapominając o całym świecie, kierowali okręty ku zdradliwym skałom i ginęli. Odyseusz wiedział, że nikt nie może bezpiecznie słuchać syrenich pieśni. Zgodnie z radą Kirke, kazał wszystkim swoim ludziom zatkać uszy kawałkami pszczelego wosku, aby nie usłyszeli nawet nuty melodií. Sam jednak pragnął dowiedzieć się, co takiego śpiewają syreny - ciekawość była silniejsza niż strach. Polecił zatem towarzyszom przywiązać się mocno do masztu okrętu i pod żadnym pozorem nie uwalniać, dopóki nie miną niebezpieczeństwa.
Wkrótce fale zaczęły nieść słodkie dźwięki i oczom żeglarzy ukazała się wyspa Syren. Na pozór wyglądała spokojnie - zielona łąka usiana kwiatami opadała ku lazurowemu morzu. Jednak u jej brzegów piętrzyły się sterty gnijących kości i czaszek - szczątki ofiar, które uległy pokusie. Syreny przysiadły na kwietnej polanie i rozpoczęły swój koncert. Ich pieśń była przepiękna, obiecywała wiedzę i ukojenie wszystkim, którzy zawiną do ich wybrzeży. Choć ludzie Odyseusza nie słyszeli nic, on sam - przywiązany do masztu - chłonął każdą nutę. Szybko zapomniał o przestrogach: oszalały z pragnienia, żeby do nich podpłynąć, zaczął szarpać się w więzach. Krzyczał do towarzyszy rozkazy, by zawrócili ku wyspie, machał głową i oczami dawał znaki, że chce zostać uwolniony. Lecz wierni ludzie, ze szczelnie zatkanymi uszami, widząc jedynie szał w oczach kapitana, zrozumieli, że śpiew już działa. Zgodnie z wcześniejszym poleceniem tylko zaciśnęli mocniej liny krępujące Odyseusza i wiosłowali dalej z całych sił.
Okręt przepływał tuż obok wyspy, a syreny wytężały swe anielskie głosy, czując bliskość ofiary. Odyseusz wił się i rzęził, wewnętrznie rozdarty między rozumem a magią pieśni. Jednak wosk w uszach załogi i mocne więzy na maszcie spełniły swoje zadanie - statek nie zboczył z kursu. Gdy tylko minęli zdradliwy odcinek i cudowny śpiew zaczął cichnąć w oddali, oczarowanie prysło. Odyseusz znów odzyskał jasność myślenia i dał znak kompanom, by go uwolnili i wyjęli wosk z uszu. Grecy odetchnęli z ulgą: ten raz jeszcze udało się pokonać śmiertelną pokusę dzięki przezorności i żelaznej dyscyplinie.
Między Scyllą a Charybdą
Ledwie ochłonęli po spotkaniu z Syrenami, a już czekała ich kolejna próba. Okręt zmierzał ku cieśninie, po obu stronach której czaiły się dwa legendarne potwory morskie: Scylla i Charybda. Scylla niegdyś była nimfą, lecz została zamieniona w sześciogłową bestię - potwór ten mieszkał w grocie wysoko na skalnej ścianie. Każda z sześciu paszcz Scylli uzbrojona była w po trzy rzędy ostrych zębów, a jej wężowe szyje mogły wyciągać się daleko w dół ku wodzie. Po przeciwnej stronie cieśniny czekała Charybda - ogromny morski wir, personifikacja pożerającego morza. Trzykrotnie w ciągu dnia Charybda wsysała masy wody wraz ze wszystkim, co znalazło się w pobliżu, a następnie wyrzucała je z powrotem, tworząc śmiertelnie niebezpieczny wodny lej. Żegluga środkiem między tymi potwornościami była niezwykle ryzykowna: trzymając się zbyt blisko Scylli, statek tracił ludzi porwanych przez jej paszcze, a zbliżenie się do Charybdy groziło zatonięciem całego okrętu w jej odmętach.
Odyseusz pamiętał dobrze rady Kirke i Tejrezjasza - wiedział, że lepiej stracić kilku ludzi od strony Scylli, niż zaryzykować pochłonięcie wszystkich przez wir Charybdy. Serce mu się krajało na myśl o poświęceniu kogokolwiek, ale musiał wybrać mniejsze zło. Zakazał załodze płynąć bliżej wiru i trzymał ster mocno przy skałach Scylli, jednocześnie każąc wioślarzom wiosłować z całej siły, by szybko minąć zdradliwy odcinek. Sam uzbrojony stanął na dziobie z mieczem, czujny i gotów stawić czoła każdemu zagrożeniu. Niestety, Scylla była zbyt szybka i podstępna, by z nią walczyć wprost. Gdy okręt wpływał w cieśninę, nagle z górnych skał sześć wężowych głów runęło w dół i porwało natychmiast sześciu najdzielniejszych marynarzy z pokładu. Nim ktokolwiek zareagował, nieszczęśnicy zniknęli w paszczach potwora, uniesieni wysoko jak ryby schwytane przez czaple. Reszta załogi mogła tylko patrzeć w przerażeniu, jak towarzysze giną wrzeszcząc, a Scylla unosi swoje łby z powrotem do legowiska.
Odyseusz wykorzystał ten moment - zagrzewał pozostałych wioślarzy do maksymalnego wysiłku. Okręt pomknął naprzód i wydostał się z zasięgu potwora, zanim ten zdążył zaatakować ponownie. Tuż obok, po drugiej stronie, kłębiły się czarne wody Charybdy, lecz dzięki trzymaniu kursu przy skale zdołali uniknąć wciągnięcia przez wir. Gdy tylko odpłynęli na bezpieczną odległość, cała załoga odetchnęła z ulgą, choć zarazem opłakiwali straszliwą stratę sześciu druhów. Sam Odyseusz był głęboko wstrząśnięty, lecz tłumił swój żal - wiedział, że dzięki jego decyzji ocalił pozostałych. Przetrwali następną przeszkodę, płacąc za to najwyższą cenę. Teraz żeglarze musieli zebrać siły, bo niestety los szykował im kolejną, być może najcięższą próbę.
Gniew Heliosa
Zmęczona ciągłymi zmaganiami załoga Odyseusza dotarła w końcu do słonecznej wyspy Thrinakia, należącej do boga Słońca - Heliosa. Na zielonych łąkach tej wyspy pasło się stado przepięknych, śnieżnobiałych krów i tłustych owiec, będących oczkiem w głowie Heliosa. O zwierzęta te dbały dwie boskie nimfy, córki Heliosa, i pilnie strzegły, by nic im się nie stało. Odyseusz pamiętał ostrzeżenie Tejrezjasza i Kirke: pod żadnym pozorem nie wolno tknąć bydła świętego Słońca. Chciał jak najszybciej minąć niebezpieczny ląd. Jednak jego ludzie, wyczerpani podróżą i cierpiący głód, błagali, by pozwolił im przybić do brzegu na choćby krótki odpoczynek. Ulegając prośbom towarzyszy, Odyseusz przystał na chwilowy postój - zaprzysiągł jednak wszystkich przysięgą, że nie tkną żadnej sztuki bydła ani owcy na wyspie, zadowalając się zapasami z okrętu.
Początkowo żeglarze dotrzymywali słowa. Odpoczywali na wyspie, żywiąc się tym, co mieli na statku, oraz rybami z morza. Jednak zła fortuna sprawiła, że silne wiatry uniemożliwiły im dalszą żeglugę. Dzień po dniu musieli czekać, bo burzliwa aura nie pozwalała opuścić Thrinakii. Ich zapasy topniały, a głód zaglądał w oczy. W końcu, gdy Odyseusz oddalił się na modlitwę i zasnął zmęczony, głód zwyciężył rozsądek. Buntujący się towarzysze, na czele z Eurylosem, złamali zakaz - upolowali kilka najdorodniejszych krów z boskiego stada. Zabili zwierzęta i przyrządzili z nich ucztę ofiarną, powołując się na to, że lepiej zgrzeszyć przeciw bogom niż umrzeć z głodu. Pieczone mięso pachniało kusząco, ale mężczyźni nie wiedzieli, że ściągają na siebie tym czynem klątwę.
Kiedy Odyseusz odkrył, co się stało, przeraził się i rozgniewał, lecz było za późno - święte krowy Heliosa zostały zabite i skonsumowane. Bóg Słońca, z wysoka widzący wszystko, zapłonął straszliwym gniewem. Natychmiast poskarżył się Zeusowi, grożąc, że jeśli nie ukarze on winnych, Słońce przestanie oświetlać świat i zejdzie do Hadesu. Władca Olimpu uspokoił Heliosa i obiecał surową karę dla Odyseusza i jego ludzi. Tymczasem na wyspie przez kolejne dni działy się dziwy: surowe mięso zabitych krów zaczęło się poruszać i muczeć na rożnach, przerażając załogę. Bogowie dali znak, że widzą występek. Gdy tylko wichry ucichły i Grecy opuścili przeklętą wyspę, spełniła się boska zapowiedź zemsty.
Niedługo po wypłynięciu z Thrinakii niebo pociemniało, a nad okrętem rozszalała się potężna burza zesłana przez Zeusa. Nagle w kadłub uderzył ogłuszający grom - piorun roztrzaskał statek na kawałki. Dookoła rozlało się morze ognia i wody, a żeglarze jeden po drugim znikali w odmętach wzburzonego morza. Tak zginęli wszyscy pozostali towarzysze Odyseusza, pokarani za zniewagę Heliosa. Sam Odyseusz cudem ocalał, chwyciwszy się dryfującej belki z rozbitego okrętu. Pozostał jedynym żywym z całej wyprawy.
Dryfował samotnie po bezkresnym morzu, zdany na łaskę i niełaskę bogów. Wkrótce fale zaniosły go z powrotem na straszliwą trasę między Scyllą a Charybdą. Ledwo uniknął ponownej zguby - uchwycony na kawałku masztu został wessany przez wir Charybdy, lecz zdołał wypłynąć, wspiąć się na wystający figowiec i przeczekać, aż Charybda wyrzuci jego tratwę z powrotem. Odzyskawszy prowizoryczną tratwę, ruszył dalej, targany prądem i wiatrem. Przez dziewięć dni i nocy unosił się po falach, aż bogowie zdecydowali, że jego męka ma się chwilowo zakończyć.
Uwięziony u Kalipso
Wycieńczonego Odyseusza morze zaniosło na piękną, odludną wyspę Ogygia (identyfikuje się ją jako wyspę Gozo leżącą niedaleko Malty lub grecką Gawdos). Tam na brzegu nieprzytomnego bohatera odnalazła nimfa Kalipso, samotna mieszkanka wyspy. Kalipso była olśniewająco piękną i nieśmiertelną córką tytana Atlasa. Zauroczona przybyszem, nimfa zaopiekowała się nim, przywracając mu zdrowie siłami boskich ziół i napojów. Odyseusz, odzyskawszy przytomność, opowiedział Kalipso swoją historię i wyjaśnił, jak wielka tęsknota za domem pcha go wciąż naprzód. Nimfa zakochała się w dzielnym królu Itaki i postanowiła zatrzymać go u siebie. Choć oferowała mu nieśmiertelność i wieczną młodość u swego boku, Odyseusz w głębi serca pragnął jedynie wrócić do ukochanej żony Penelopy i syna Telemacha.
Minęły długie siedem lat. Kalipso nie chciała wypuścić Odyseusza, licząc, że z czasem rozproszy jego tęsknoty. Zapewniała mu dostatnie życie na swojej rajskiej wyspie - dni mijały im na wspólnych rozmowach, śpiewach i miłosnych uniesieniach. Jednak każdego wieczoru bohater siadał na brzegu morza i wpatrywał się w dal, marząc o Itace. Serce rozdzierała mu rozpacz, a duszę wypełniała tęsknota. W końcu bogowie na Olimpie ulitowali się nad losem Odyseusza. Atena, wierna opiekunka herosa, przekonała Zeusa, że czas zakończyć jego wygnanie. Wysłannik bogów, Hermes, przybył na Ogygię z boskim rozkazem dla Kalipso: miał uwolnić Odyseusza.
Nimfa z ciężkim sercem musiała się zgodzić, choć wcześniej zarzekała się, że nigdy tego nie uczyni.
Kalipso pomogła Odyseuszowi przygotować się do drogi. Dostarczyła mu narzędzi i razem z nim zbudowała niewielką tratwę z drzewa. Wyposażyła go też w zapasy jedzenia, wody i wina na podróż. Wzruszona pożegnaniem, dała mu ciepły płaszcz, a na pożegnanie życzyła szczęścia - naprawdę pokochała go i cierpiała, że odchodzi. Odyseusz podziękował jej za wszystko, a choć czuł wdzięczność, jego serce rwało się już ku domowi. Pewnego pogodnego poranka wyruszył samotnie na niewielkiej tratwie, ufając, że bogowie pozwolą mu wreszcie ujrzeć ojczyznę.
Przez kilkanaście dni płynął spokojnie, kierując się wedle gwiazd, które wskazywała mu Kalipso. Niestety, gdy był już blisko celu, Posejdon dowiedział się o jego rejsie. Bóg mórz wciąż pałał gniewem do człowieka, który oślepił jego syna. Postanowił więc raz jeszcze zatrzymać śmiałka. Posejdon wzbudził potworny sztorm - fale jak góry runęły na kruche czółno Odyseusza, łamiąc je w strzępy. Bohater po raz kolejny znalazł się w odmętach wzburzonego morza, walcząc o życie. Z pomocą przyszła mu inna morska bogini - Leukotea, która w postaci mewy rzuciła mu zaczarowaną chustę dającą ochronę przed utonięciem. Dzięki temu talizmanowi Odyseusz, miotany przez fale i wiatr, zdołał utrzymać się na powierzchni. Po dwóch dniach i nocach walki z żywiołem fale wyrzuciły go na brzeg nieznanej krainy. Był to brzeg wyspy Scherii, zamieszkanej przez lud Feaków.
Nauzykaa i gościnni Feakowie
Wycieńczony Odyseusz zasnął w krzakach na brzegu Scherii. Feakowie byli szczęśliwym i pokojowym ludem żeglującym po morzach, słynącym z życzliwości wobec obcych. Nad wyspą panował król Alkinoos i królowa Arete, a ich córka, księżniczka Nauzykaa, odegrała kluczową rolę w ocaleniu bohatera. To właśnie Nauzykaa, wybrawszy się rankiem z dwórkami nad rzekę, odnalazła śpiącego w zaroślach, brudnego i obdartego nieznajomego mężczyznę. Choć Odyseusz wyglądał jak żebrak lub włóczęga po przejściach, królewna wykazała się odwagą i współczuciem - nie uciekła, lecz podeszła, by mu pomóc.
Obudzony hałasem, Odyseusz wychynął z krzaków okryty tylko liśćmi. Nauzykaa najpierw się zlękła, lecz bohater przemówił do niej z szacunkiem, prosząc o pomoc w imię bogów. Urzeczona jego elokwencją i widząc w nim kogoś szlachetnego mimo nędznego wyglądu, Nauzykaa udzieliła mu schronienia. Dała mu odzież i oliwę, by mógł obmyć swoje ciało. Po kąpieli i ubraniu się w królewskie szaty, Odyseusz odzyskał część dawnego uroku - jego postać nabrała godności dzięki interwencji Ateny, która sprawiła, że wydał się dziewczynie wyjątkowo piękny. Księżniczka zaprosiła nieznajomego do pałacu swego ojca, każąc mu podążać za wozem z pewnego dystansu (by uniknąć plotek, że przywiozła sobie przyszłego męża). Tak Odyseusz trafił na dwór króla Alkinoosa.
W pałacu Feaków Odyseusz został ugoszczony z wielkimi honorami, choć początkowo ukrywał swoją tożsamość. Król Alkinoos i królowa Arete przyjęli rozbitka serdecznie, ciekawi jego losów. Podczas uczty na cześć gościa śpiewak Demodok zaśpiewał pieśni o wojnie trojańskiej i o bohaterskich czynach Odyseusza, co doprowadziło przybysza do łez. Zaintrygowani gospodarze poprosili go, by wyznał, kim jest i jakie przygody go spotkały. Wtedy Odyseusz ujawnił swoje imię i rozpoczął barwną opowieść o całej swej tułaczce, od upadku Troi aż po szczęśliwe odnalezienie przez Nauzykęę. Feakowie słuchali go z zapartym tchem - historia wojen, potworów i bogów poruszyła ich wyobraźnię.
Wzruszony Alkinoos postanowił pomóc dzielnemu podróżnikowi. Nazajutrz nakazał przygotować solidny okręt i wybrać najlepszych żeglarzy, by odwieźli Odyseusza prosto do Itaki. Feakowie hojnie obdarowali go darami - pięknymi tkaninami, złotem i bogactwami większymi, niż heros kiedykolwiek zdołał zdobyć w Troi. Odyseusz nie posiadał się z wdzięczności. Tego samego dnia wyruszył w ostatni etap podróży. Wypoczęty, w towarzystwie doświadczonych żeglarzy, na pokładzie szybkiego okrętu Feaków popłynął ku swojej ojczyźnie. Bogowie czuwali, by tym razem nic już go nie zatrzymało. Po latach tułaczki Odyseusz wreszcie dotarł do ukochanej Itaki.
Powrót w przebraniu do Itaki
Nocą, podczas snu Odyseusza, żeglarze cichcem wyładowali go wraz ze skarbami na brzegu Itaki i odpłynęli. Po dwudziestu latach od wyjazdu na Troję bohater znów stanął na ziemi ojczystej - jednak sytuacja w jego królestwie była niebezpieczna. W pałacu Odyseusza od dawna panoszyli się zalotnicy jego żony Penelopy, przekonani, że król Itaki nie żyje. Ponad stu zuchwałych młodzieńców z okolicznych rodów bezczelnie ucztowało dzień w dzień w królewskim dworze, trwoniąc majątek Odyseusza i naprzykrzając się Penelopie, by wybrała któregoś z nich na nowego męża. Królowa wiernie jednak odrzucała ich zaloty, wciąż mając nadzieję na powrót męża. Mimo to sytuacja stawała się coraz bardziej napięta - zalotnicy gotowi byli nawet zgładzić młodego Telemacha, syna Odyseusza, aby pozbyć się konkurenta do władzy.
Odyseusz zrozumiał, że nie może po prostu wejść do własnego domu - rozpoznany, zostałby zabity przez rozzuchwalonych zalotników. Atena, która czekała na niego na Itace, otoczyła bohatera opieką. Bogini przemieniła Odyseusza w sędziwego żebraka - zgarbionego starca w łachmanach, o pomarszczonej twarzy i posiwiałych włosach - tak by nikt nie dostrzegł w nim potężnego wojownika. Następnie Atena skierowała go do chaty wiernego sługi, świniopasa Eumajosa. Ten prosty, dobry człowiek od lat tęsknił za swym panem i nieświadomy, kogo gości, przyjął przebranego Odyseusza z serdeczną gościnnością. Żebrak został nakarmiony i otrzymał nocleg, a Eumajos opowiadał mu ze smutkiem o niedoli królestwa: o bezczelnych zalotnikach wyniszczających dom Odysa i o tym, jak Penelopa i Telemach cierpią, czekając na powrót gospodarza.
Nazajutrz do chaty Eumajosa przybył Telemach, którego Atena dyskretnie przywiodła z powrotem z jego podróży. Odyseusz, wciąż pod postacią starca, ujrzał swojego syna po raz pierwszy od dwudziestu lat - Telemach był już dorosłym mężczyzną. Początkowo powściągnął emocje i nie zdradził się przed nim. Dopiero gdy Eumajos na chwilę odszedł, Atena przywróciła Odyseuszowi jego prawdziwy wygląd. Ojciec i syn rozpoznali się i padli sobie w objęcia, zalewając się łzami radości. Telemach nie mógł uwierzyć, że boscy mieszkańcy Olimpu zwrócili mu ojca. Wspólnie zaczęli obmyślać plan rozprawy z zalotnikami. Ustalili, że Odyseusz ponownie przybierze przebranie żebraka i uda się do pałacu, podczas gdy Telemach wróci tam osobno. Mieli działać cierpliwie i w tajemnicy, by zaskoczyć wrogów.
Eumajos podprowadził Telemacha do miasta, a następnie przyprowadził za nim „starca-żebraka”. W drodze do pałacu Odyseusz doświadczył wzruszającej sceny - na kupie gnoju przy bramie leżał stary pies Argos, niegdyś wierny szczeniak wychowany przez Odysa przed wyruszeniem na wojnę. Wynędzniały i zaniedbany Argos, ledwie żywy, natychmiast poznał swojego pana pomimo przebrania. Zamerdawszy ogonem na powitanie, pies zdołał jeszcze polizać swojego pana po rękach, po czym skonał z radości. Odyseusz ukradkiem otarł łzę - ten dowód psiej wierności dodał mu otuchy przed czekającym go zadaniem.
W pałacu nikt nie rozpoznał w żebraku dawnego władcy. Zalotnicy szydzili i upokarzali starego przybysza - Antinoos, najbutniejszy z nich, uderzył go nawet stołkiem za to, że ośmielił się prosić o strawę. Odyseusz zniósł te obelgi cierpliwie, tłumiąc gniew. Penelopa, dowiedziawszy się o przybyciu wędrowca, poleciła zaprosić go na rozmowę - liczyła, że może zna on jakieś wieści o jej mężu. W komnacie królowej Odyseusz opowiedział zmyśloną historię swojego życia i rzekome spotkanie z samym sobą - opisał Penelopie szczegóły stroju i wyglądu Odyseusza tak trafnie, że poruszył serce żony i utwierdził ją w przekonaniu, że mówi prawdę. Penelopa płakała, wspominając męża, lecz nadal go nie rozpoznała. Eurykleja, stara piastunka Odyseusza, została poproszona, by obmyć nogi strudzonego starca. Kiedy służąca myła mu stopy, zauważyła bliznę na udzie - tę samą, którą jej pan miał od czasów młodości po ugodzeniu dzikiem.
Eurykleja natychmiast poznała, że żebrak jest w istocie Odyseuszem. Upuściła dzbanek z wody i z okrzykiem radości chciała ogłosić wszystkim, że jej ukochany wychowanek wrócił. Lecz Odyseusz błyskawicznie pochwycił ją za gardło i przycisnął do siebie, uciszając staruszkę. W trosce o powodzenie planu kazał Euryklei przysiąc, że nikomu nie zdradzi jego prawdziwej tożsamości. Piastunka, mimo łez wzruszenia, obiecała milczenie, po czym starannie obmyła i namaściła oliwą jedyną pamiątkę po dawnym zranieniu swego pana. Penelopa nic nie spostrzegła, gdyż Atena odwróciła jej uwagę w decydującym momencie. Odyseusz raz jeszcze zdał sobie sprawę, jak blisko jest celu - musiał tylko dokończyć dzieła i uwolnić swój dom od najeźdźców.
Tej nocy Penelopa, zrozpaczona przedłużającą się nieobecnością męża i naciskami zalotników, postanowiła ostatecznie rozstrzygnąć swoją sytuację. Ogłosiła, że następnego dnia zorganizuje zawody: konkurs strzelania z łuku Odyseusza. Ten z zalotników, który zdoła napiąć ciężki łuk herosa i strzelić z niego strzałą tak, by ta przeleciała przez ucha dwunastu ustawionych w rzędzie toporów, otrzyma jej rękę. Zalotnicy przyjęli to wyzwanie z entuzjazmem, licząc na łatwe zwycięstwo - wszak Odyseusza nie było tak długo, że jego broń stała się jedynie pamiątką. Odyseusz, Telemach i wierni słudzy całą noc szykowali się w sekrecie do rozprawy: pochowali broń i zamknęli kobiety w osobnych komnatach, by nie mogły przeszkodzić, a przede wszystkim Atena dodała odwagi królewskiemu synowi i oddanym sługom.
Zemsta na zalotnikach i odzyskanie Itaki
Nadszedł dzień sądu. W wielkiej sali biesiadnej zgromadzili się zalotnicy, Penelopa, Telemach, służba oraz ciągle incognito Odyseusz. Na środek wniesiono wielki łuk Odyseusza - dar, który przed laty bohater otrzymał od przyjaciela Ifitosa. Każdy z zalotników po kolei próbował napiąć cięciwę, by rozpocząć strzelanie. Zadanie to okazało się ponad ich siły. Młodzieńcy naprężali mięśnie, pocili się i stękali, lecz żaden nie zdołał choćby naciągnąć łuku do pełna, nie mówiąc o oddaniu strzału. Ku rosnącej frustracji zalotników konkurs utknął w martwym punkcie - okazało się, że nikt nie dorównuje tężyźnie dawnego gospodarza. Wówczas „żebrak” Odyseusz, wciąż udający postronnego widza, poprosił o pozwolenie spróbowania swych sił. Zalotnicy wybuchnęli śmiechem i oburzeniem - jakże to, nędzny włóczęga ośmiela się stanąć w szranki z możnymi panami? Penelopa jednak, mając w pamięci słowa, że jej mąż jest blisko, zgodziła się dać szansę staremu przybyszowi. Telemach - świadomy planu - również nalegał, by pozwolić żebrakowi strzelać.
Odyseusz wziął do rąk swój własny łuk. Zgiął go wprawnie i jednym ruchem naciągnął cięciwę, wzbudzając zdumienie zebranych. W sali zapadła cisza. Bohater wyjął następnie z kołczanu strzałę, przyłożył do cięciwy, spokojnie wycelował i wypuścił pocisk. Strzała pomknęła przez całą długość sali i przebiła na wylot wszystkie dwanaście toporów, celując idealnie w maleńkie oczka ich rękojeści. Dokonał tego z dziecinną łatwością, która odebrała mowę zalotnikom. Zanim ktokolwiek zdołał się poruszyć, Atena zrzuciła czar z Odyseusza - w jednej chwili starczy łachman spadł z niego, a on sam stanął przed zgromadzonymi w pełnej królewskiej postaci. Zalotnicy zrozumieli, z kim mają do czynienia, lecz było już za późno. Odyseusz rzucił się do zabijania wrogów z furią gromu. Pierwszą strzałę wymierzył prosto w Antinoosa, który siedział najbliżej - grot utkwił mu w gardle, nim zdążył on przełknąć następny łyk wina. Pozostali oniemieli, myśląc początkowo, że to przypadkowy wybryk żebraka. Ale gniewny król Itaki szybko rozwiał ich wątpliwości, wołając z pełną mocą swego głosu, kim jest i jaka kara ich czeka.
Rozpętała się zaciekła walka. Zalotnicy, choć liczni, byli zaskoczeni i nie mieli pod ręką broni - Telemach i wierni słudzy zawczasu wynieśli większość oręża z sali. Kilku zdołało chwycić miecze i włócznie pozostawione gdzieś przypadkiem, lecz zdezorganizowana grupa panicznie szukała wyjścia. Odyseusz tymczasem raził ich bezlitośnie strzałami - każda wypuszczona strzała dosięgała śmiertelnie celu. Wkrótce kołczan opustoszał, lecz wtedy do walki dołączyli Telemach, Eumajos i Filojtios z ukrytymi wcześniej zbrojami. Uzbrojeni w tarcze i włócznie stanęli u boku swego pana. Część zalotników próbowała błagać o litość, część natarła w akcie desperacji, lecz żaden nie uszedł sprawiedliwości. Sala pałacu zamieniła się w pobojowisko - rzeź zalotników trwała krótko i zakończyła się całkowitym wybiciem wszystkich natrętów. Nawet ci, którzy próbowali ukryć się pod stołami czy uciec, zostali dopadnięci - ostatnich dosięgła włócznia Telemacha.
Kiedy kurz opadł, Odyseusz stanął pośród martwych wrogów, którzy przez lata bezczelnie znieważali jego dom. Zemsta dokonała się - Itaka została oczyszczona z nieproszonych gości. Zdrajcy wśród służby, którzy kolaborowali z zalotnikami, również ponieśli karę: dwunastu służących dziewcząt, winnych zdrady i znieważania Penelopy, Odyseusz kazał Telemachowi i sługom powywieszać na dziedzińcu, by dopełniła się sprawiedliwość. Po latach upokorzeń honor rodu został przywrócony, a zamek obmyty z hańby i brudu. Dopiero teraz Odyseusz mógł zdjąć z siebie zakrwawione odzienie i wyjść naprzeciw żonie.
Penelopa, początkowo oszołomiona i nieufna, nie rzuciła mu się od razu na szyję. Dwadzieścia lat czekania nauczyło ją ostrożności - obawiała się, że to może być nieśmiały podstęp bogów lub że pod wpływem emocji popełni błąd. Odyseusz stał przed nią we własnej postaci, lecz ona postanowiła poddać go próbie. Kazała przygotować posłanie dla niego poza ich dawną komnatą małżeńską - dając do zrozumienia, że wyniosła ich wspólne łoże. Odyseusz oburzył się i szybko sprostował, że to niemożliwe ruszyć ich małżeńskie łoże, gdyż jedno z łoży jego konstrukcji zbudowane było ze starego drzewa oliwnego rosnącego w pałacowym dziedzińcu - stanowiło nieruchomy, żywy słup komnaty, a tę tajemnicę znać mogli tylko on i Penelopa. Słysząc te słowa, królowa wybuchnęła płaczem radości. Wszystkie wątpliwości prysły - ten mężczyzna rzeczywiście był jej długo wyczekiwanym mężem, gdyż znał sekret ich łoża. Penelopa rzuciła mu się w ramiona i oboje trwali długo we wzruszającym uścisku, wypełnionym łzami szczęścia i ulgą. Ich miłość przetrwała najcięższą próbę czasu i pozostała nienaruszona.
Tak oto Odyseusz odzyskał swój dom, swoją rodzinę i swoje królestwo. Nazajutrz spotkał się jeszcze z sędziwym ojcem Laertesem, aby go uspokoić i dać mu poznać, że syn powrócił. Rodziny zabitych zalotników początkowo chciały pomścić swoich bliskich, lecz na drodze dalszemu rozlewowi krwi stanęli bogowie. Atena zstąpiła w samą porę i sprawiła, że wszyscy złożyli broń, a Itaka znów zaznała spokoju. Odyseusz, po latach tułaczki, wypełnił swój los - powrócił jako zwycięzca, oczyścił swój dom z wrogów i objął rządy nad Itaką. U boku wiernej Penelopy i dorosłego Telemacha, w obecności ojca i przyjaciół, mógł wreszcie zaznać zasłużonego wytchnienia. Przygody dobiegły końca, a imię Odyseusza na zawsze weszło do legend jako symbol wytrwałości, sprytu i niezłomnej tęsknoty za domem.
Bibliografia:
- Homer, Odyseja (tłum. L. Siemieński), Kraków 1895.
- Homer, Odyseja (przekład Jan Parandowski), Poznań 1994.
- J. Parandowski, Przygody Odyseusza, Katowice 2025.
Lubisz czytać nasze historie?
Na historia.org.pl codziennie opowiadamy dzieje Polski i świata tak, jak na to zasługują - rzetelnie, pasjonująco, z szacunkiem do faktów. Ale żadna opowieść nie przetrwa bez tych, którzy chcą jej słuchać i ją wspierać.
Postaw nam wirtualną kawę - to darowizna, która realnie pomaga nam działać dalej. To dzięki takim gestom możemy nadal pisać o zwycięstwach, bohaterach i wydarzeniach, które zbudowały naszą tożsamość.
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

















