„Kalendarium Lwowa 1918–1939” – A. Biedrzycka – recenzja |
Lwi Gród, miasto zawsze wierne Rzeczpospolitej, poza literaturą stricte wspomnieniową nie doczekał się zbyt wielu książek dotyczących własnej historii oraz dziejów zamieszkujących je nacji. Tę lukę spróbowało zapełnić krakowskie wydawnictwo „Universitas”, wypuszczając na rynek publikację A. Biedrzyckiej Kalendarium Lwowa 1918–1939. W zamierzeniach miała ona zapewne stanowić połączenie kompendium wiedzy dla badaczy oraz nie lada gratkę dla pasjonatów historii kresów południowo-wschodnich II Rzeczpospolitej.
Dr Agnieszka Biedrzycka jest z wykształcenia historykiem, stopień naukowy uzyskała w 2002 roku na Uniwersytecie Jagiellońskim. Obecnie współpracuje z Instytutem Historii PAN oraz redaguje Polski Słownik Biograficzny w którym odpowiada za okres XVI–XVII wiek.
Zacięcie do tworzenia pozycji słownikowych leżało zapewne u podłoża podjęcia decyzji o napisaniu Kalendarium Lwowa 1918–1939, książki będącej encyklopedycznym przedstawieniem wydarzeń jakie rozgrywały się w podanym okresie w Leopolis, prezentowanych na łamach różnych periodyków wydawanych w dwudziestoleciu międzywojennym.
W ośmiostronicowym wstępie autorka przedstawia źródła z jakich korzystała (a więc głównie dzienniki i inna prasa drukowana z tamtego okresu) oraz metodę przyjętą w trakcie selekcji informacji. Krakowska badaczka ubolewa również nad małą ilością opracowań stricte naukowych poruszanej przez nią tematyki oraz dezawuuje wartość współczesnej prasy wspomnieniowej i książek tego typu tworzonych przez dawnych Lwowiaków.
Kolejne strony (985!) zajmują różnorakie informacje dotyczące grodu nad Pełtwią. Warto zaznaczyć, iż są one bardzo różnorakie – od cen artykułów żywnościowych po ważne wydarzenia historyczne. Książka powinna stanowić więc ciekawe kompendium wiedzy o latach międzywojnia oraz ukazywać „klimat” miasta.
Po bliższej analizie zawartych w niej danych stwierdzić jednak należy kilka niekonsekwencji w doborze źródeł. Pisze bowiem dr Biedrzycka we wstępie do pracy, iż za najbardziej wartościowe pozycje bibliograficzne uznaje (z okresu 1945–1989) „artykuły i monografie na temat stronnictw politycznych, ruchu robotniczego i mniejszości narodowych”1. Można w tym miejscu zadać pytanie, czy publikacje wydawane w państwie jednoznacznie nakładającym cenzurę na informacje dotyczące „ziem utraconych” przedstawiają w sposób obiektywny omawianą problematykę. Jest to szczególnie istotny problem, jeśli weźmie się pod uwagę, iż Lwów był tradycyjną ostoją Endecji, co nie mogło znaleźć uznania w pracach z okresu PRL-u.
Za kontrowersyjny należy również uznać sposób selekcji informacji prasowych. Rzetelność warsztatowa wymaga korzystania z wydawnictw reprezentatywnych dla czterech nacji najliczniej reprezentowanych w Lwim Grodzie, pamiętając przy tym, iż w łonie każdej z nich istniały podziały związane ze światopoglądem oraz stosunkiem do II RP. Tu autorka wydaje się zachowywać obiektywizm, dziwić natomiast może brak komentarza do niektórych doniesień prasowych. Szczególnie daje to o sobie znać w trakcie komentowania niesnasek narodowościowych jakie przydarzały się w wieloetnicznym mieście. Kalendarium rozpoczyna się bowiem (strona 1) od opisu tzw. „pogromu lwowskiego„, czyli rabunków i gwałtów dokonanych na mniejszości wyznania mojżeszowego w dniu 22 października 1918 roku tuż po wyparciu wojsk ukraińskich z miasta. Problem z oceną tychże wydarzeń polega na tym, iż w literaturze wspomnieniowej znajdują się opisy wskazujące na udział części środowisk żydowskich w denuncjacji ruchów ostrzeliwujących się Polaków, a także (niektórzy autorzy) o szerszej pomocy militarnej udzielonej Ukraińcom. Autorka kwituje tę sprawę stwierdzeniem, iż ”przeprowadzone w 1919 roku śledztwo nie wykazało przypadków atakowania przez Żydów polskich żołnierzy”2. Jest to jedynie suche stwierdzenie faktu, bez odpowiedniego opatrzenia go przypisem, przy pominięciu okoliczności, iż za zajścia ukarano kilku obywateli żydowskich (rabujących domy własnych ziomków), a dodatkowo przemilczenie złożoności sytuacji związanej z wypuszczeniem przez Ukraińców więźniów z zakładów penitencjarnych3.
Kontrowersje wzbudzić mogą również relacje związane z tzw. „krwawym kwietniem 1936„ we Lwowie. Wydarzenia te związane były z manifestacjami robotniczymi oraz brutalnością policji rozpędzającej demolujący miasto tłum. Zajścia poprzedzone były bardzo agresywną kampanią propagandową Polskiej Partii Komunistycznej. Autorka, przywołując relacje prasowe, pisze o „antyfaszystowskich okrzykach„ robotników. Przeciw komu miałyby być one jednak skierowane? Czy nie należało opatrzyć tej notki prasowej przypisem wyjaśniającym, iż komuniści (zarówno przed wojną, jak i po 1945 roku) traktowali rządy sanacyjne jako ”faszystowskie”, co nie odpowiadało prawdzie?
Wątpliwości mogą budzić również krytyczne słowa dr Biedrzyckiej na temat literatury wspomnieniowej kresowiaków. O ile można zrozumieć jej krytyczną analizę odrzucającą mitologizację i arkadyzację wspominanego z lat dziecięcych miasta, o tyle trudno zgodzić się z całkowitą negacją ich wartości. Co więcej, można postawić pytanie, co w takim układzie z oceną prasy, która podlegała rozmaitym wpływom (choćby chęć zwiększenia sprzedaży przez prezentowanie sensacji) oraz ideologizacji (wiele gazet, tak jak i obecnie, reprezentowało, jeśli nie określoną partię polityczną, to przynajmniej światopogląd). Słusznie we wstępie autorka zauważa ową ułomność prasowego przekazu, dlaczego jednak nie stosuje się do tej reguły konsekwentnie na łamach swojej publikacji?
Pod względem typograficznym nie można książce zarzucić nic poza jednym małym zgrzytem – autor recenzji nie jest w stanie zrozumieć sensu wpisania w lwowskiego lwa nazwy „Kraków„. Projektant strony tytułowej książki powinien mieć na uwadze, iż niezorientowanego czytelnika może to wprowadzać w błąd. Jest to tym większa niezręczność, iż tego typu posąg ”strzegł” cmentarza Orląt Lwowskich.
Lekturę tej pozycji polecam osobom posiadającym wiedzę na temat losów miasta i jego mieszkańców przynajmniej na poziomie średnim. W innym przypadku, przy zapoznawaniu się z jej treścią należy się zaopatrzyć w dobry podręcznik historyczny bądź opracowanie na odpowiedni temat. Autorka często, niestety, nie pokusiła się o opatrzenie notek prasowych odpowiednim komentarzem wyjaśniającym genezę prezentowanych zjawisk.
Wspomniany powyżej mankament kładzie się cieniem na całą publikację, która gdyby nie on, zasługiwałaby na najwyższą ocenę. Nie można bowiem dr Biedrzyckiej odmówić wykonania żmudnej pracy oraz starań ukazania szerokiego spektrum życia codziennego mieszkańców Leopolis. W tym miejscu nasuwa się również pytanie – czy tytuł książki jest adekwatny do jej treści? Czy przypadkiem nie powinien on brzmieć Kalendarium Lwowa na podstawie relacji prasowych?
Dr Biedrzycka pracując nad publikacją wykazała mnóstwo zapału i chęci do pracy. Przeanalizowała bardzo dużą liczbę tytułów prasowych i wyselekcjonowała imponującą liczbę informacji. Jednak ukazują one Lwów jako miasto żyjące w stanie permanentnych kłótni zamieszkujących je „sąsiadów„ i niesnasek polityczno-narodowościowych. Jest to taką sama prawdą jak przedstawianie tego miasta jako „raju utraconego„, gdzie ”bugacz i dziad som za Pan Brat”. Wielka szkoda, iż krakowska badaczka nie pokusiła się o zachowanie odpowiednich proporcji w cytowanych doniesieniach prasowych. Byłaby to wówczas praca wybitna.
Plus minus:
Na plus:
+ olbrzymia ilość informacji
+ objętość książki
+ przejrzysty język
+ książka stanowi bardzo dobre dopełnienie wiedzy o mieście pod warunkiem znajomości realiów i kontekstów etniczno-politycznych dwudziestolecia międzywojennego.
Na minus:
- tytuł nieadekwatny do treści (brak odniesienia, iż są to głównie doniesienia prasowe)
- miejscami kontrowersyjny dobór źródeł
- wpisanie w herb Lwowa nazwy „Kraków”
- brak wiedzy o sytuacji kresów II RP u czytelnika może spowodować zły odbiór niektórych informacji
Tytuł: Kalendarium Lwowa 1918–1939
Autor: Agnieszka Biedrzycka
Wydawnictwo: Universitas
Rok wydania: 2012
ISBN: 97883-242-2235-3
Liczba stron: 1166
Oprawa: miękka
Cena: 70–110 zł
Ocena recenzenta: 6.5/10
- A. Biedrzycka, Kalendarium Lwowa 1918–1939, Kraków 2012, s. V. [↩]
- Tamże, s.2. [↩]
- Pisze o tym chociażby C. Madajczyk, Ani odwet, ani pogrom, „Przekrój”, 45/2002. Artykuł dostępny pod adresem: www: http://www.przeglad-tygodnik.pl/pl/artykul/ani-pogrom-ani-odwet, [dostęp 20.09.2013]. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.
Małe uściślenie - oprawa książki jest miękka - niedopatrzenie z mojej strony.
Czy to kalendarium jest podobne do tych na wzór takich Kronik Krakowa - http://lubimyczytac.pl/ksiazka/126008/kronika-krakowa czy jednak bardziej sucha praca, mniej zdjęć, tabelek, raczej właśnie fakty.
Szanowny Gorolu! W pracy dr Biedrzyckiej zastanie Pan zupełnie inną formę prezentacji informacji niż w przywołanej przez Pana publikacji. O ile w „Kronice Krakowa” (z tego co pamiętam) znajdowały się zdjęcia, tabelki itp. to w „Kalendarium” odnajdzie Pan wycinki prasowe (bez zdjęć). Czasem omówione ale bardzo rzadko. W moim odczuciu brakuje prezentacji tego samego wydarzenia przez kilka rożnych tytułów prasowych (o różnej konotacji politycznej) tak aby czytelnik miał pełny przegląd. W razie wątpliwości - zapraszam do dalszych pytań lub zerknięcia na publikację w księgarni.
Oj, trochę dziwne wydaje mi się, żeby książkę tak potrzebną i cenną dla historyków ocenić tak nisko. Nakład pracy i ilość bezcennych informacji jednak przewyższa takie minusy jak to, że praca jest oparta na prasie (nie fetyszyzujmy archiwaliów, jeżeli ktoś pracował nad okresem XX lecia to zdaje sobie sprawę z braków jakie są w archiwach i z tego co mozna wyciągnąć z prasy). To, że książka jest kierowana do czytelnika ‚fachowego’ też chyba nie jest minusem.
Ponieważ od pewnego okresu zajmuję się kresami mogę śmialo powiedzieć, że ta publikacja - jak i inne - zawiera pewne braki, ale jest jednak jednym z cenniejszych źródeł do dziejów Kresów.
Młodemu historykowi zajmującemu się tym regionem przyda się bardzo.
Skala ocen:
6. Można przeczytać, acz niekoniecznie. Wartość plusów i minusów równoważy się,
7. Dobra i solidna pozycja w swojej kategorii. Książka pozbawiona większych błędów i napisana niezłym językiem.
6.5 jest oceną, w mojej opinii uprawnioną. Problem polega na niereprezentatywnym, w mojej opinii, doborze źródeł przez co obraz życia codziennego Lwowa jest nieco skrzywiony.
Proszę przeczytać dokładnie dwa ostatnie akapity. Książka zasługiwałaby na 10/10 gdyby nie te „nieścisłości”.