Książka, która wywołała I wojnę światową |
W 1913 r. wielkością potencjału gospodarczego Rzesza Niemiecka ustępowała jedynie Stanom Zjednoczonych. W ciągu dwu dekad Niemcy dogoniły i wyprzedziły swoich europejskich rywali, albo partnerów, zależnie od punktu widzenia. Zaowocowało to znaczącym wzrostem poziomu życia nie tylko przedsiębiorców i aparatu państwowego, ale także najszerszych warstw społecznych. Rewolucja przemysłowa i czterdzieści lat nieprzerwanego pokoju przyniosły ogromny postęp w jakości życia.
W 1912 r. głośny stał się autor, który widział to inaczej. Martwił się on, że jego rodacy obrastając tłuszczem stają się niezdolni do wyrzeczenia się czasowego błogostanu na rzecz wielkich idei; zapominają, że to idealistyczny entuzjazm był siłą sprawczą wielkości niemieckiej historii, i że to wielkie czyny wyniosły Niemcy z politycznego niebytu do rzędu czołowych europejskich potęg; samozadowolenie zamyka im oczy na obowiązki wobec przyszłości oraz palące problemy międzynarodowe, które teraz powinny być rozwiązane. Co więcej – ubolewał nasz autor - szerząca się w Europie krytyka „znaczenia wojny dla politycznego i moralnego rozwoju ludzkości„ znajduje posłuch także w niektórych warstwach niemieckiego społeczeństwa podkopując ”wojennego ducha” narodu i osłabia tym samym obronność państwa.
Taką diagnozę postawił generał Friedrich von Bernhardi (1849-1930) we wstępie do książki Deutschland und der nächste Krieg, czyli Niemcy i następna wojna. Autor wyjaśnił, że bezpośrednim bodźcem do opublikowania od dawna gotowej pracy był przebieg drugiego kryzysu marokańskiego w 1911 r., czyli konfliktu o wpływy w tym arabskim państwie między Francją i Niemcami. Wobec nieustępliwej postawy Francji, pewnej poparcia Wielkiej Brytanii, niemiecka dyplomacja ostatecznie poszła na kompromis; ustępując w kwestii Maroka Niemcy zadowolili się rekompensatą w postaci części francuskiego Konga. Ustępstwo to wywołało oburzenie kręgów nacjonalistycznych, które oskarżyły rząd o zdradę narodową.
W 1871 r. młody porucznik husarów Friedrich von Bernhardi miał zaszczyt otwierać defiladę, która przemaszerowała pod Łukiem Triumfalnym w stolicy upokorzonej Francji. Później awansował na wysokie stanowiska w armii, także w sztabie generalnym; na przełomie wieków był tam przez trzy lata szefem sekcji historycznej. Jego oboje rodzice wywodzili się z Niemców bałtyckich; ojciec był dyplomatą i historykiem, dziad językoznawcą i pisarzem, matka córką rosyjskiego admirała Kruzenszterna.
Elementarz imperialisty
Praca Bernhardiego jest otwartą krytyką pacyfizmu i apologią wojny. W prostych żołnierskich słowach i w czternastu rozdziałach generał Bernhardi przeprowadza wywód, że wojny nie tylko są nieuniknione, ale i usprawiedliwione. Wykluczanie wojny jest sprzeczne z uniwersalnym prawem życia. Wojna to biologiczna konieczność, środek regulacyjny, bez którego nie byłoby postępu cywilizacji. Walka jest więc uniwersalnym prawem natury, a instynkt samozachowawczy, który skłania do walki jest naturalnym warunkiem istnienia.
Przecież – podkreśla autor - to „wojna wykuła Prusy, twarde jak stal, na bazie których mogły wyrosnąć nowe Niemcy jako potężne europejskie państwo i przyszłe światowe mocarstwo. To właśnie jeszcze jeden przykład twórczej mocy wojny”.
„Obowiązkiem wobec przyszłości” obecnego pokolenia - pisze generał - jest realizacja tego, do czego Rzesza Niemiecka jest predestynowana w swym historycznym rozwoju: uczynienie jej światowym mocarstwem, to jest zbudowanie kolonialnego imperium, a w Europie federacji państw związanych z Niemcami. Realizacja tego zadania wymaga złamania oporu mocarstw, które nie tylko zrobią wszystko, aby do tego nie dopuścić, ale nawet zamierzają strącić Niemcy z obecnej pozycji. Są to: Francja, Wielka Brytania oraz ich sojusznik Rosja. Wniosek: wojna jest nieunikniona. Będzie to nie tylko wojna Niemiec o należne jej miejsce pod słońcem, ale wojna w interesie całej ludzkości, ponieważ Niemcy są awangardą światowego postępu.
Można by poprzestać na zakwalifikowaniu autora jako pruskiego militarysty, który zapożyczonymi od Darwina ideami próbuje usprawiedliwiać niemiecki imperializm. Jednakże tezy Bernhardiego warte są przestudiowania, ponieważ – po pierwsze – głosił on otwarcie to, co czynniki decyzyjne rozważały za zamkniętymi drzwiami. Sztab generalny armii niemieckiej odciął się od poglądów od będącego jeszcze do 1908 r. w czynnej służbie generała. Było to jednak tylko dyplomatyczne odcięcie się, ponieważ trudno było zbyć milczeniem zawartą w głośnej książce tezę, że Niemcy powinny pierwsze uderzyć na Francję i Wielką Brytanię, aby uprzedzić ich atak. W praktyce taka właśnie była motywacja sztabowców. Książka została od razu w 1912 r. przełożona na francuski i angielski. Wydawca drugiego angielskiego wydania, które ukazało się już po wybuchu wojny, reklamował ją jako książkę, która wywołała wojnę. Fenomenem było to, że Bernhardi otwarcie wyłożył cele wojenne Niemiec przed wybuchem konfliktu.
Po drugie, autor dokonał jak gdyby popularyzatorskiego skatalogowania prowojennej argumentacji czynnej w ówczesnym obiegu publicystycznym, od propagandy szowinistycznej Ligi Pangermańskiej do prac akademickich, i odzwierciedlił ówczesny sposób myślenia niemieckich opiniodawczych kręgów – przesłanki, argumentację i wnioski. Współczesnemu czytelnikowi to może w dużym stopniu tłumaczyć, skąd się brało przeświadczenie większości Niemców, że wszczęli sprawiedliwą wojnę o miejsce Niemiec na świecie, przeciw próbującym ich osaczyć i złamać mocarstwom Ententy.
Wojna to lekarstwo
Bernhardi stara się dać jak najszerszą intelektualną podbudowę głoszonym tezom. Obficie cytuje filozofów próbując z nich zrobić apologetów wojny albo zwolenników egoizmu narodowego. Zaczyna od Heraklita („Wojna jest ojcem wszystkiego i królem wszystkiego„), Hegla cytuje tylko raz, i to z drugiej ręki („Wojny są straszne, ale konieczne, ponieważ chronią państwa przed skostnieniem i stagnacją„), za to Fichtego aż pięciokrotnie. Uważany za intelektualnego ojca niemieckiego nacjonalizmu filozof prorokował, że „zjednoczone Niemcy będą centrum cywilizowanego świata, jak słońce jest centrum wszechświata.” Nawet kantowski imperatyw kategoryczny Bernhardi potrafił zinterpretować ”po darwinowsku”, o czym poniżej.
Jeszcze łatwiej znaleźć jest potwierdzenie walorów przemocy w poezji. Autor przywołuje Schillera, Goethego, Byrona i innych. Np. z Fausta: Ciągle śnicie o pokoju / śnijcie tę glorię przygasłą / Wojna! Wojna w wiecznym znoju / i zwycięstwo – moje hasło! (przekład Emil Zegadłowicz)
Głównym mentorem generała – którego najczęściej cytuje - był historyk Heinrich von Treitschke (1834-1896), który w pięciu tomach Historii Niemiec w XIX wieku oraz licznych innych pracach sławił chwałę Prus, Niemiec i Niemców, a poza tym był znany z stwierdzeń, że wojna to boskie lekarstwo na choroby gatunku ludzkiego, oraz że Żydzi to nieszczęście Niemiec.
Historiozofia według generała
1. Najsilniejszy czyli najlepszy
Jak w świecie zwierząt, tak i między narodami zwycięzcą zostaje najsilniejszy, a więc najlepszy, ten, który wykazał się największą fizyczną, mentalną, moralną, materialną i polityczną siłą. Dzięki zwycięstwu taki naród zdobywa sprzyjające warunki rozwoju, rozszerza swoje możliwości ekspansji oraz wywierania wpływów. W ten sposób odbywa się postęp ludzkiego rodzaju, ponieważ najsilniejszy w wojnie jest najbardziej zdolny do zapewnienia ogólnego postępu. Bez wojny „niższe i upadające rasy mogłyby łatwo zdusić zarodki zdrowego rozwoju i przynieść powszechny upadek”. Stąd prawo podboju jest jak najbardziej słuszne, w tym prawo kolonizacji.
2. Wojna to obowiązek
Fałszywa jest opinia, że utrzymanie pokoju jest ostatecznym celem, albo głównym zadaniem, każdej polityki. Wszczynanie wojny jest ultima ratio nie tylko w razie konieczności odparcia ataku, ale także gdy pozycja państwa jest zagrożona przez politykę innego państwa, a pokojowe metody są niedostateczne dla zapewnienia integralności.
Mąż, na którym spoczywa odpowiedzialność za kierowanie wielkim państwem, musi umieć ignorować sądy współczesnych i posiadać jasne zrozumienie motywów własnej polityki oraz postępować zgodnie z naukę Kanta sformułowaną w imperatywie kategorycznym: Postępuj według takiej maksymy, co do której chciałbyś, aby stała się ona prawem powszechnym.
Mąż stanu musi mieć absolutną jasność co do prawdziwych interesów państwa. Wtedy zapewni dogodne warunki dla nieuniknionego konfliktu i kiedy wybije godzina podejmie decyzję walki z czystym umysłem i w spokoju ducha zgodnie ze stanowiskiem wyrażonym przez Lutra: „To prawda co ludzie piszą i mówią o okropnościach wojny. Muszą oni jednak wziąć pod uwagę, że dużo większe okropności zostały udaremnione dzięki wojnie.”
3. Chrystus przyszedł z mieczem
Nie da się wyciągać antywojennych konkluzji z chrześcijańskiego punktu widzenia. Czyż sam Chrystus nie powiedział Nie sądźcie, że przyszedłem pokój przynieść na ziemię. Nie przyszedłem przynieść pokoju, ale miecz(Mateusz 10,34). Nie było bardziej wojowniczej religii od chrześcijaństwa. Walka, moralna walka jest jej istotą.
Przykazanie Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego (Marek 12,31) nie przeczy temu, ponieważ nie może się ono odnosić do stosunków międzynarodowych, ale jedynie do stosunków między jednostkami. Miłość człowieka do innego kraju implikuje brak miłości dla własnych rodaków, czyli konflikt lojalności. Moralność chrześcijańska jest osobista i społeczna, a nie polityczna. Jej celem jest kształtowanie moralności jednostki w celu motywowania jej dla ofiarnej pracy dla wspólnoty. Każe nam kochać naszych osobistych nieprzyjaciół, ale nie likwiduje koncepcji wrogości.
4. Uchylanie się od walki to egoizm
Także z czysto materialistycznego punktu widzenia nie da się wykluczyć wojny. Jednostka może ją oczywiście odrzucać z obawy o własne życie i dobrobyt. Jednakże państwo również z materialistycznego punktu może zdecydować się na prowadzenie wojny w przekonaniu, że poświęceniem niektórych ludzkich istnień można polepszyć warunki życia całej wspólnoty. Straty są ograniczone do względnie nielicznych i większość obywateli nie może się cofnąć przed poświęceniem mniejszości we własnym interesie. Jeśli więc ktoś odrzuca wojnę z materialistycznego punktu widzenia, to sam się przyznaje do egoizmu.
5. Pacyfizm jest szkodliwy
Nigdy nie było i nigdy nie będzie powszechnych praw człowieka. Większa część narodowego życia znajduje się absolutnie poza kodyfikacją. Proponuje się zapobiec wielkim konfliktom między narodami i państwami przez trybunały arbitrażowe. W ten sposób formalne prawo miałoby zastąpić decyzje historii. Słabe narody miałyby mieć takie same prawa jak potężne i dynamiczne narody. Międzynarodowe traktaty i arbitraże są szczególnie krzywdzące dla aspirujących narodów, które jeszcze nie osiągnęły swego politycznego zenitu i zmierzają do rozszerzenia swej potęgi w celu odegrania należnej im roli w cywilizowanym świecie. Każdy trybunał arbitrażowy wyrasta z pewnej politycznej sytuacji, którą traktuje jako podstawę legalności i wszelkie zmiany, chociaż konieczne, co do których jednak sygnatariusze traktatu się nie zgadzają, kwalifikuje jako wykroczenie. W ten sposób każda postępowa zmiana jest zablokowana i uniemożliwiona ekspansją młodych dynamicznych państw na korzyść państw schyłkowych.
6. Niemcy – misjonarzami postępu
Naród, który w godzinie najgłębszego upadku zrodził takich ludzi jak Fichte, Scharnhorst, Stein, Schiller i Goethe, nie mówiąc o wielkich żołnierzach walk wyzwoleńczych spod francuskiego jarzma, musi być powołany do wielkiej przyszłości. Nasz kraj dzięki zastosowaniu wojskowej siły osiągnął poziom kultury, którego nigdy nie osiągnąłby drogą pokojowego rozwoju.
Dwa wielkie ruchy zrodziły się z niemieckiego intelektualnego życia, na których spoczywa cały intelektualny i moralny postęp człowieka: reformacja i filozofia krytyczna. Reformacja zerwała intelektualne jarzmo nałożone przez Kościół, które zablokowało wszelki wolny postęp; a krytyka czystego rozumu położyła kres kaprysom filozoficznych spekulacji wyznaczając ludzkiemu umysłowi granice jego wiedzy i tym samym wskazując w jaki sposób wiedza jest rzeczywiście możliwa.
Na tej podbudowie spoczywa życie intelektualne w naszych czasach, którego najgłębsze znaczenie polega na próbach pogodzenia wyników wolnego dociekania z religijną potrzebą serca, i położenie fundamentów pod harmonijną organizację ludzkości.
Niemcy zawsze byli chorążymi wolnej myśli, ale jednocześnie zaporą przed rewolucyjnymi i anarchicznymi wybuchami. Zadanie o najwyższej wadze dla całej cywilizowanej ludzkości zostało więc powierzone niemieckiemu narodowi, jako dziedzicowi wielkiej i chwalebnej przeszłości.
7. Demokracja nie dla Niemców
Ze wszystkich narodów Niemcy najmniej nadają się do kierowania swoim losem ustrojem parlamentarnej albo republikańskiej konstytucji. Nie ma narodu, dla którego liberalny wzorzec był bardziej nieodpowiedni, niż dla naszego.
Jeśli rząd pragnie zyskać wpływ na naród, nie tylko w celu zapewnienia zwykłego poparcia swej doraźnej polityce, ale także aby promować swe dalekosiężne polityczne, społeczne i moralne zadania, to musi kontrolować silną narodową prasę, przez którą musi przedstawiać swoje poglądy i cele dobitnie oraz otwarcie.
Parlamentarny rząd, który zawsze reprezentuje tylko czasową większość, może zostawić partyjnej prasie obronę swoich poglądów. Ale rząd niemiecki jest ponad partiami i nie może tak działać. Jego punkt widzenia nie pokrywa się z żadną partią. On przyjmuje pośredni kurs, świadomy, że czuwa nad dobrem całej społeczności. Stąd musi mieć swobodę w używaniu prasy dla oświecenia narodu.
8. Kolonie są niezbędne
Nie możemy zadowolić się ograniczeniem do obecnej naszej strefy wpływów, ponieważ otaczające nas mocarstwa intensywnie rozszerzają swoje posiadłości. Jeśli chcemy nadal rywalizować z nimi – do czego zmusza i upoważnia nas nasza sytuacja ludnościowa i poziom cywilizacyjny - nie możemy powstrzymywać się od twardej walki o panowanie nad światem.
Posiadanie kolonii określa zakres, w jakim dany naród bierze udział w panowaniu nad światem przez białą rasę. Kraj, który nie posiada kolonii, nie będzie się liczył między europejskimi mocarstwami. Dla Niemców to będzie kwestia życia i śmierci.
Kolonie są nieodzowne jako rynki zbytu i zaopatrzenia oraz tereny do osiedlania tam nadwyżek ludności. Wskutek nieustannie rosnącej liczby Niemców nie wszyscy znajdą środki utrzymania w kraju. Jeśli niekorzystny bieg historii pozbawił nas dotąd budowania kolonialnego imperium, to naszym obowiązkiem jest nadrobić stracony czas i budować flotę, która będzie chronić nasze oceaniczne drogi.
9. Światowa potęga albo upadek
Musimy mieć świadomość, że nie uda nam się uniknąć walki o naszą pozycję w świecie. Anglia, Francja i Rosja mają wspólny interes, aby złamać naszą potęgę. Wcześniej czy później przejdą do zbrojnej realizacji tego interesu. Nie możemy czekać, aż nasi oponenci dokończą zbrojenia i zdecydują, że godzina ataku nadeszła.
Jeśli przyjrzeć się naszej politycznej sytuacji, to nie możemy ukrywać faktu, że jesteśmy izolowani. Jak dotąd trzeba się liczyć z możliwością wojny na dwa fronty. Stąd musimy podjąć strategiczny atak na jednym kierunku i strategiczną obronę na drugim. Jeśli z Austrią, to atak w obydwu kierunkach. Musimy się liczyć z tym, że Anglia pogwałci neutralność Belgii i Holandii aby uderzyć na Niemcy, a Francja uczyni to przez Szwajcarię.
Przegrana wojna w takich okolicznościach zniweczy naszą tak pracowicie zyskaną pozycję, narazi całą przyszłość naszego narodu, cofnie nas o stulecia, zlikwiduje wpływy niemieckiej myśli w cywilizowanym świecie, i tym samym zahamuje ogólny postęp ludzkości, dla którego kwitnące Niemcy są nieodzownym warunkiem.
10. Porachunki z Francją
Francji udało się stworzyć wojskowy potencjał dorównujący niemieckiemu. Dzięki swemu północnoafrykańskiemu imperium ma ona możliwości znaczącego zwiększenia swej potęgi. Jeśli więc prześcignęła Niemcy w dziedzinie polityki kolonialnej, to wniosek jest oczywisty: Francja nie odejdzie od swej antyniemieckiej polityki, ale zrobi wszystko co możliwe, aby wzniecać wrogość do nas i torpedować niemieckie interesy w każdym zakątku świata.
Umocnimy nasza pozycję jeśli się uwolnimy się od zagrożenia ze strony Francji. Ponieważ wrogości ze strony Francji nie da się usunąć pokojowymi środkami, sprawa musi zostać załatwioną drogą zbrojną. Francja musi zostać całkowicie rozbita, tak aby nam więcej nie mogła wejść w drogę.
11. ...i z Anglią, czyli wojna morska
Na lądzie będziemy mieć Austrię po naszej stronie, ale na morzach będziemy sami. Głównym celem Anglii jest zniszczenie naszej floty w celu zapobieżenia dalszej ekspansji naszej potęgi. Nie ma wątpliwości, że Anglia zaatakuje nas pod jakimś pretekstem przy najbliższej okazji zanim istniejący układ sił, bardzo teraz korzystny dla niej, zmieni się na jej niekorzyść. Koncentracja sił morskich na Morzu Północnym, gorączkowa rozbudowa angielskiej floty, budowa baz morskich, to jawnie antyniemieckie działania. Musimy mieć świadomość, że nie będziemy w stanie unikać tego ataku.
W tej sytuacji zamiast biernego czekania należy opracować plan uprzedzenia nagłego ataku. Tak jak to zrobili Japończycy z rosyjską bazą w Port Artur. W tej walce, jak to było często w przeszłości, reprezentujemy interes świata, będziemy walczyć nie tylko o uznanie dla siebie, ale o wolność mórz.
12. Mitteleuropa
Co do naszej pozycji w Europie, to możemy uzyskać rozszerzenie naszych politycznych wpływów, przez przekonanie naszych słabszych sąsiadów zdecydowaną i konsekwentną polityką, że ich niezawisłość i ich interesy są związane z Niemcami, i ich najlepszą ochroną będzie niemieckie oręże. To przekonanie może ostatecznie doprowadzić do rozszerzenia Trójprzymierza w Federację Środkowo-Europejską. W ten sposób zwiększyłaby się nasz wojskowy potencjał i poprawiło nasze nadzwyczaj niekorzystne położenie geograficzne.
Ta koncepcja zakłada odzyskanie Południowych Prus [tereny zaboru rosyjskiego, które do 1806 były pod zaborem pruskim – Suwałki, Warszawa, Łódź, Częstochowa], co będzie niełatwym przedsięwzięciem ze względu na polską ludność.
Bernhardi na szerszym tle
Teoria Bernhardiego wpisuje się czytelnie w pruską spuściznę. Wojna była „narodowym przemysłem” państwa Fryderyków i Wilhelmów. Jednakże imperializm i militaryzm nie są oczywiście niemieckim wynalazkiem. Wyłożona przez Bernhardiego logika pewnego swej siły imperialisty jest kontynuacją retoryki starej jak świat i używanej do dziś. Historia republiki, a potem cesarstwa rzymskiego, jest przesycona etosem podbojów. Także na naszym polskim podwórku nietrudno znaleźć krewnych Bernhardiego. Na przykład Józef Beck napisał w swoim Ostatnim raporcie o Lidze Narodów: Nie będzie nam Genewa dyktowała jaką politykę mamy prowadzić... Zaś propaganda Ligii Morskiej i Kolonialnej dokładnie powtarzała argumenty niemieckiego generała: Polska musi mieć surowce dla swojego przemysłu, musi mieć rynki zbytu, aby zatrudnić bezrobotnych, musi znaleźć miejsce dla przyrostu ludności, a przede wszystkim dla emigracji Żydów z Polski.
Teorię Bernhardiego podważa angielski autor Norman Angell w równie znanej, wydanej w 1910 r., książce Wielkie złudzenie (The Great Illusion). Zbija on wszystkie argumenty o celowości wojen – biologiczne, ekonomiczne itd. - dowodząc, że ludzkość doszła do takiego punktu rozwoju, kiedy wojny straciły sens. Niemcy są najlepszym dowodem dobrodziejstwa pokojowego rozwoju. W warunkach wielostronnej współzależności podbój jednego kraju przez drugi ma taki sam sens jakby np. u nas województwo mazowieckie chciało podbić województwo łódzkie i je inkorporować. Inny autor, współczesny obydwu wspomnianym wcześniej, warszawski bankier Jan Bloch, w kilkutomowej pracy Przyszła wojna (1898) również wychodząc od wzajemnego uzależnienia oraz dodatkowo z rozwoju techniki wojennej stwierdził, że przyszła wojna niczego nie rozstrzygnie, ale za to będzie apokaliptycznie niszczycielska i zgubna dla wszystkich.
Szerzące się w ówczesnej Europie pacyfistyczne idee - najbardziej usystematyzowane w pracach Angellego i Blocha (które zasługują na oddzielne przedstawienie) - nie powstrzymały Niemców od wszczęcia dwu światowych wojen, ale historia przyznała autorom rację. Za przerobienie tej lekcji Niemcy zapłacili blisko 10 milionami zabitych żołnierzy i cywilów, wieczną niesławą za wywołanie największych katastrof w dziejach ludzkości, oraz cofnięciem tysiącletniego Drang nach Osten do punktu wyjścia.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
A moglismy ich zaatakowac w 1933 r.
Ten wyrwany z kontekstu cytat z Becka ma świadczyć o jego imperializmie? Zarówno Becka, jak i Ligę można sobie darować - co to za krewni niemieckiego imperialisty...
Imperializm był w modzie, zwłaszcza u zwolenników „Wielkiej Polski”.
Tu nie chodziło mi o imperializm, ale o to, że Beck podobnie jak Bernhardi odrzucał ideę systemów zbiorowego bezpieczeństwa. Bernhardi z pogardą pisze o „arbitrażach międzynarodowych”, a Beck nie widział żadnego pożytku z Ligi Narodów, czyli z założenia ciała arbitrażowego.
To, że wybuchnie wojna wiedział Bismarck na łożu śmierci (kon. XIX w.) Problem nie brał się z tego, że Niemcy były silne, albo słabe, tylko z rywalizacji wszystkich ze wszystkimi. Do tego za pewne tło może służyć fakt, że tak naprawdę część umów podpisywanych między dwoma krajami, niezależnych zupełnie od sojuszów ogólnych, wynikało z faktu, że ja nie chcę by mój sąsiad stał się zbyt silny. I tak dalej.
Dodając do tego fakt, że ówczesne Bałkany stanowiły gigantyczny kocioł nad którym nikt nie mógł zapanować o AW nie wspominając, a zapominając o upadającej Turcji a dodając do tego kotła Rosję, która tam też mieszała to okazuje się, że właściwe pytanie jest nie czy a kiedy.
Hasła o których ów autor wspominał są silne w każdym kraju, nawet w obecnej Ameryce, choć szczyci się, że system jest i demos i kratos. Choć w wielu wypadkach nie ma z tym wiele wspólnego. Dodając do tego „miszung” religijno - wojskowy otrzyma się „sos doskonały”.
Uwagi: Niemcy I wojny światowej w sensie wojskowym dosłownym nie przegrały, zawalił się system państwowy i ustrój. A nastroje komunistyczne sprawiły, że tak naprawdę i zachód miał ciepło i mokro tu i tam. Ale wojska niemieckie nie zostały pokonane jak w ’45. II światowa to w sporej mierze zasługa i Hitlera i Europy i Wuja Sama... o takich pomagierach jak Stalin czy mniejszych - Beck - nie wspominam.