Historia seksu — R. Tannahill — recenzja |
„A wy, szlachetny panie, z jakąż to białogłową chcielibyście mieć do czynienia, z taką, o której źle powiadają, a cnotką się okazuje, czy raczej z taką, której cnoty chwalą, a nie wiedzą, że swawolna to bestyjka?” Skomplikowane to pytanie, a prawidłowa nań odpowiedź w czternastowiecznej Francji brzmiała: „Wolę taką, co nieposzlakowaną ma opinię, ale diabła za skórą” (Guillaume de Machaut, Le Livre du Voir-Dit).
Reay Tannahill (ur. 1929 - zm. 2007) była poczytną szkocką historyczką i powieściopisarką. Na University of Glasgow ukończyła historię i socjologię. Napisała kilka książek beletrystycznych i historycznych. Znana jest przede wszystkim jako autorka dwóch bestsellerów: Historia jedzenia (Food in History 1973) i Historia seksu (Sex in History 1980, pierwsze polskie wydanie Historii seksu: Warszawa 2001, Wydawnictwo Książka i Wiedza).
Nowe wydanie opracowane przez wydawnictwo Aletheia Historii seksu od czasów prehistorycznych do epoki AIDS i rewolucji feministycznej ukazuje nam ewolucję najbardziej pożądanej sfery aktywności ludzkiej. Zamiarem autorki było przedstawienie właściwego człowiekowi popędu płciowego oraz jego społecznych i moralnych konsekwencji w szerokim ujęciu historycznym, obejmującym rozmaitość podstaw, obyczajów i praktyk seksualnych w wielkich systemach cywilizacyjno-kultorowych (na szczególną uwagę zasługuje rozdział o praktykach przedkolumbijskich Ameryk!) od zarania dziejów po dzień dzisiejszy.
Przez cały ciąg narracyjny zmagamy się z walką damsko-męską, którą początkowo wygrywały panie. Jeśli kiedykolwiek w dziejach i pradziejach naszego gatunku Opatrzność miała cechy kobiece, to chyba tylko w neolicie, gdy mężczyzna jeszcze się nie zachwycił samym sobą, i gdy kobietę postrzegano jako jedyną nosicielkę życia i gdy odgrywała ona pierwszorzędną rolę w systemie gospodarczym, będąc jedyną specjalistką od uprawy ziemi. W czasach rzymskich idea Wielkiej Bogini straciła jakiekolwiek znaczenie, zmieniły się bowiem społeczne funkcje religii. Z jednej strony została ona wmontowana w system władzy, z drugiej – wierzeniami kupczono jak nigdy wcześniej. Rozmaite kulty mnożyły się jak grzyby po deszczu, wyrażając upodobanie, pragnienia i frustracje zainteresowanych. Kapłani, jak dzisiejsi właściciele nocnych klubów, byli gotowi odpowiedzieć na każde zlecenie. Dziś, gdy jest takie zapotrzebowanie, najmuje się striptizerki, w tamtych czasach tworzono stosowne kulty damskich bóstw.
Autorka porusza wszelkie obszary życia związane z tytułem dzieła, np. płodność i rozród. W najdawniejszych społeczeństwach mających obsesję na punkcie męskich potomków problem zapłodnienia traktowano ze szczególną uwagą. Cztery tysiące lat temu testy ciążowe były równie popularne jak dziś, choć niekoniecznie równie skuteczne. Jedna z prób zalecanych starożytnym medykom polegała na tym, że przygotowywano dwa woreczki ziarna, z pszenicą i jęczmieniem, które kobieta miała codziennie „zraszać własną wodą (…) i jeśli ziarno w obu workach zacznie kiełkować, to znak, że urodzi, jeśli nie, to dziecka nie będzie„. Za pomocą tej metody można było określić także płeć dziecka. Jeśli pierwsza kiełkowała pszenica, w drodze był syn, jeśli jęczmień – córka (pszenicę ceniono znacznie wyżej niż jęczmień). W Mezopotamii uważano, że „krosty na czole matki to znak, iż nosi w sobie syna„. Posiadano także „gwarantowany” test na stwierdzenie, czy kobieta jest płodna. W tym celu należało ”pokruszyć arbuz i rozmieszać w mleko kobiety, która urodziła syna i podawać pacjentce. Jeśli po przyjęciu miksty zwymiotuje, będzie rodzić, jeśli tylko beknie, to nigdy nie zajdzie w ciążę”.
Problem antykoncepcji również został wzięty pod lupę. W tym przodowali już starożytni Egipcjanie. Uznali oni, że najważniejsze jest niedopuszczenie ejakulatu do macicy, stosowali więc dwie metody: jedna polegała na zatrzymaniu go w pochwie za pomocą wsiąkliwej tkaniny, druga – na zablokowaniu szyjki macicy. Z lektury przepisów zawartych w materiałach źródłowych nie zawsze jasno wynika, którą z dwu metod autor zaleca. Nie da się także poprawnie zidentyfikować wszystkich składników konkretnych środków antykoncepcyjnych. W papirusie z Kahun, w którym znajdujemy najstarsze ze znanych receptur, zaleca się mieszaninę krokodylego łajna i pasty (kremu?) o nazwie ayut. Czym był ayut – nie wiemy, wiemy tylko, że miksturę należało wsunąć w głąb pochwy jak tampon. Zalecano także mieszaninę miodu z sodą amoniakalną (węglanem sodu) oraz gumę ayut. Łatwo sobie wyobrazić, jaką to musiało rozsiewać woń!
Samozaspokojenie także zajmuje jeden z podrozdziałów. Grecy nie widzieli w masturbacji nic zdrożnego, postrzegali ją raczej jako wentyl bezpieczeństwa. W literaturze z epoki, zwłaszcza w komediach attyckich, znajdujemy sporo wzmianek o praktykach onanistycznych, głównie mężczyzn, co dowodzi, że autorzy przed III wiekiem p.n.e. niewiele wiedzieli o tym co kobiety robią w zaciszu swojej sypialni. To zaś, co robiły, walnie przyczyniło się do rozkwitu miasta o nazwie Milet. Ów bogaty ośrodek handlowy w Azji Mniejszej był największym w ówczesnym świecie centrum produkcji wielce poręcznego instrumentu, zwanego przez Greków olisbos, co we współczesnej angielszczyźnie przekłada się na dildo, czyli – według uczonej definicji – „substytut membrum virile”, a w przekładzie na język powszechnie zrozumiały oznacza sztuczny członek. Wyrabiano go z drewna bądź wypchanej skóry, a przed użyciem obficie namaszczano oliwą z oliwek.
Autorka porusza tak wiele kwestii, że trudno byłoby znaleźć obszary do których się nie odnosi. Mamy nierząd, pederastię, historię urody, seks a celibat, miłość dworską, europejską podwójną moralność, daleki Wschód, prekolumbijskie Ameryki i setki innych spraw, które wzajemnie się łączą i uzupełniają. Nie brakuje tu także ciekawostek, dziś brzmiących nieco komicznie, np. jeszcze w XIX wieku w Europie lekarze uważali, że od dotknięcia kobiety w czasie menstruacji psuje się szynka.
Książka zawiera 20 czarnobiałych zdjęć i rysunków obrazujących temat. Przypisy i źródła oraz rozbudowaną bibliografię znajdziemy na końcu pracy.
Reay Tannahill na kilkuset stronach opisała lekką narracją historię seksu jako takiego, a zarazem historię stosunków obu płci i wpływy seksu oraz seksualności na rozwój gatunku ludzkiego. Cel ambitny i wzorowo spełniony.
Plus minus
Na plus:
+ wysoka wartość naukowa
+ aparat naukowy, bardzo rozbudowane przypisy i bibliografia
+ ogrom materiału, b. szerokie ujęcie tematu
+ 20 czarno-białych ilustracji i grafik
+ ciekawa narracja, lekki styl
+ kontrowersyjny temat
+ staranne wydanie
+ doskonałe tłumaczenie Grzegorza Woźniaka
+ profesjonalny skład i łamanie
Na minus:
– przypisy na końcu książki
Tytuł: Historia seksu
Autor: Reay Tannahill
Przekład: Grzegorz Woźniak
Wydanie: listopad 2013
Wydawca: Wydawnictwo Aletheia
ISBN: 978-83-62858-47-7
Stron: 478
Oprawa: miękka
Cena: ok. 50 zł
Ocena recenzenta: 10/10
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.