Zegarmistrzostwo i lotnictwo w II połowie XX wieku - wywiad z Norbertem Orubą |
Kontynuacja wywiadu z Norbertem Orubą. Tym razem główny copywriter firmy LuxTime opowiada o związkach branży zegarkowej z lotniczą w II połowie XX wieku.
- Czy po zakończeniu II wojny światowej piloci nadal nosili zegarki typu B-Uhr?
- Z pewnością wielu pilotów korzystało z nich do początku lat 50. Jednak po wojnie świat zaczął się odbudowywać. Zahamowany postęp technologiczny stopniowo nabierał rozpędu. Powstały bardziej zaawansowane samoloty, przez co piloci zaczęli potrzebować zegarków charakteryzujących się większą funkcjonalnością. Czasomierze typu B-Uhr przestały spełniać ich oczekiwania. Na szczęście po wojnie wiele manufaktur wznowiło produkcję i podjęło wyzwanie skonstruowania innowacyjnych zegarków dedykowanych pilotom.
- Czy piloci musieli długo czekać na taki zegarek?
- Wydaje mi się, że nie, ponieważ już w 1953 roku samolotem DC4 lecącym z Bangkoku w Tajlandii do Kalkuty w Indiach podróżował Sam Glur, ówczesny dyrektor handlowy szwajcarskiego przedsiębiorstwa Glycine. Pasażer poprosił Chata Browna pełniącego funkcję kapitana samolotu o wpuszczenie do kabiny pilotów, na co ten wyraził zgodę. Sam Glur zajął miejsce drugiego pilota i zaczął wypytywać Chata Browna o wymagania pilotów wobec zegarków. Podczas rozmowy robił szczegółowe notatki. Po dotarciu do Kalkuty bezzwłocznie napisał list do głównej siedziby Glycine. Tak narodziła się koncepcja linii czasomierzy Airman.
- Rozumiem, że zegarek powstał, ale czym dokładnie wyróżniał się spośród innych?
- Przede wszystkim zegarek posiadał 24-godzinne wskazania czasu. Zastosowanie takiego rozwiązania sprawiło, że piloci podczas lotów i pokonywania kolejnych stref czasowych nie mylili godzin dziennych z nocnymi. Kolejne istotne funkcje to wskazania drugiej strefy czasowej oraz klasa szczelności wynosząca 200 metrów, która zapewniała większą odporność na zmiany ciśnień. Ponadto konstruktorzy czasomierza zadbali o wiele innych detali jak dwukierunkowy obrotowy pierścień wyposażony w system blokujący oraz jedną koronkę gładką a drugą siatkowaną, aby użytkownik nie pomylił się podczas korzystania z zegarka w ciemnościach.
- Airman przyjął się w środowisku pilotów?
- Śmiem twierdzić, że nie tylko pilotów. Airman cieszył się dużą popularnością także wśród ludności cywilnej. Następnie trafił na nadgarstki US Air Force, dzięki czemu w latach 60. marka Glycine nawiązała współpracę z Amerykańskimi Siłami Zbrojnymi i wyprodukowała dla US Navy model Chief i dla US Air Force specjalny model Airman. W efekcie piloci armii amerykańskiej korzystali z tych zegarków podczas wojny w Wietnamie. Następnie w 1965 roku Charles Conrad z Airmanem na nadgarstku poleciał w misję kosmiczną Gemini 5 a w 1969 roku w Gemini 11. Dotychczas powstało 6. generacji Airmanów, w skład których wchodzi 30 modeli. Najnowszy model prawdopodobnie ukaże się w okolicach 2018 roku.
- Po sukcesie Airmana marka poszła za ciosem i wypuściła na rynek nową linię?
Oprócz Airmana marka wypuściła także na rynek kolekcję F 104, która jest stworzona w hołdzie przedsiębiorstwu Lockheed. Ta firma skonstruowała samolot F-104 Starfighter, który jest naddźwiękowym myśliwcem zdolnym do osiągania wysokich prędkości. Natomiast zegarki wchodzące w skład kolekcji są produkowane w dwóch rozmiarach. Średnica tarczy mniejszych wynosi 40 milimetrów a większych 48 milimetrów. Ponadto mają przegubowe uszy i są mocowane na charakterystycznych dla zegarków typu pilot paskach udekorowanych nitami.
- Czy inne przedsiębiorstwa zegarkowe starały się konkurować z Airmanem?
Oczywiście, że tak. Jednak prawdziwa konkurencja dla Airmana powstała dopiero po kryzysie, jakim zostało dotknięte zegarmistrzostwo w latach 70. ubiegłego wieku za sprawą pojawienia się na rynku zegarka wyposażonego w mechanizm kwarcowy. Początkowo taki czasomierz kosztował tyle, co samochód średniej klasy. Jednak te zegarki
szybko traciły na wartości, ponieważ japońskie przedsiębiorstwa takie jak Seiko, Casio czy Citizen zaczęły produkować je masowo. Prestiżowe manufaktury oferujące czasomierze z automatycznymi mechanizmami odnotowały znaczące spadki sprzedaży. Wiele firm upadło, inne w panice zostały sprzedane. Dopiero w latach 80. kiedy sytuacja w branży zegarkowej ustabilizowała się, producenci zegarków w celu wzmocnienia swojej pozycji na rynku, skupili swoje działania marketingowe na lotnictwie, motoryzacji i sporcie. Wiele przedsiębiorstw produkujących zegarki zaczęło jeszcze bardziej niż dotychczas utożsamiać się z lotnictwem. Było to podyktowane rozwojem światowego lotnictwa oraz pierwszymi podróżami w kosmos. W kolejnych latach z inicjatywy takich przedsiębiorstw jak Alpina, Fortis czy też poszczególnych rosyjskich manufaktur powstało wiele ciekawych linii zegarków, z których korzystali piloci. Jednak do najważniejszych zaliczyłbym kolekcje Aviation i Khaki Aviation amerykańskiego przedsiębiorstwa Hamilton, które właśnie podczas kryzysu mającego miejsce w latach 70. zostało sprzedane szwajcarskiej spółce holdingowej SSIH powstałej w 1930 roku z inicjatywy firm Omega i Tissot. Najbardziej charakterystycznym zegarkiem lotniczym oferowanym przez Hamiltona jest model X-Wind, który swoim designem nawiązuje trochę do czasomierzy typu B-Uhr, ponieważ tak jak one ma pasek zdobiony nitami. Jak widać ta firma stworzyła funkcjonalne zegarki dla pilotów, ale żeby zostały dostrzeżone, musiała zainwestować w działania marketingowe. Hamilton do dzisiaj na różnego rodzaju wydarzeniach odnoszących się do lotnictwa zaznacza swoją obecność pomarańczowym samolotem, który powoli staje się znakiem rozpoznawczym tej marki.
- Zatem sukces odnosiły te marki, które oferowały funkcjonalny produkt dla pilotów, a przy tym dobrze go reklamowały?
- W pewnym sensie tak, ale firmy musiały jeszcze trafić w rynkową niszę. W latach 90. było już wiele rodzajów maszyn powietrznych i zdecydowanie więcej firm, które produkowały zegarki dla pilotów. Przykładem może być Citizen, który wypuścił na rynek kolekcję Skyhawk dedykowaną pilotom śmigłowców. Inny dobry przykład miał miejsce w ubiegłym roku, kiedy szwajcarskie przedsiębiorstwo Oris zaprojektowało zegarek dla pilotów polskiej grupy akrobatycznej Żelazny. Samoloty, na jakich latają piloci tej grupy nie mają takich osiągów, jak np. F16. Zatem nie potrzebują oni zegarków naszpikowanych różnymi funkcjami. Oris zadedykował grupie Żelazny prosty zegarek, który będzie spełniał swoją funkcję. Jednak należy zauważyć, że piloci go otrzymali podczas obchodów 15 rocznicy istnienia grupy, a po tym zdarzeniu logo marki Oris zostało zamieszczone na samolotach grupy Żelazny. Zatem śmiem twierdzić, że działanie Orisa miało podłoże marketingowe.
- Czy pod koniec II połowy XX wieku marki produkowały czasomierze inspirowane lotnictwem z innych okresów?
Tak. Niemiecka marka Zeppelin powstała pod koniec lat 90. ubiegłego stulecia a produkuje głównie czasomierze inspirowane sterowcami, które można było podziwiać na niebie np. w okresie międzywojennym. Wspomniana w poprzednim wywiadzie szwajcarska firma IWC posiada w swojej ofercie kolekcję zegarków inspirowanych II wojną światową. Jednak to inspiracja symboliczna, ponieważ nie są one wcale podobne do czasomierzy typu B-Uhr. Takich firm jest bardzo wiele na rynku.
- Jak w przyszłości będą wyglądały związki zegarmistrzostwa z lotnictwem?
- Zegarmistrzostwo powoli wkracza w nowy wymiar. Producenci zegarków coraz częściej odstępują od zegarków mechanicznych na rzecz tych, które są elektroniczne i dodatkowo kompatybilne z innymi urządzeniami. Najzwyczajniej są bardziej zaawansowane technologicznie, dlatego piloci po nie chętnie sięgają. Za przykład może posłużyć Breitling B55 Connected. To czasomierz, który jest naręcznym minikomputerem dla pilota. Jednak to zegarek, który nie ma zbyt wiele wspólnego z tradycyjnym zegarmistrzostwem. Na szczęście takie zegarki jak Glycine Airman, Hamilton X-Wind czy Oris ProPilot Żelazny Limited Edition cały czas są obecne na rynku.
- Dziękuję za rozmowę
Z Norbertem Orubą rozmawiał Marcin Kowalski
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Jak to możliwe, że tak rzadki temat może być aż tak bardzo ciekawy? Po przeczytaniu wróciłem do poprzedniej części i naprawdę chciałbym trzecią.