„Miasto cierni. Największy obóz dla uchodźców” – B. Rawlence – recenzja


Podczas gdy czytane są te słowa, na świecie 65 mln ludzi musiało opuścić swoje miejsce zamieszkania, a ok. 1/3 z nich kraj, w którym żyła. Niewiele tych osób decyduje się na podróż do stabilnych krajów Zachodu. Znaczna część pozostaje na „globalnym Południu”, w różnego rodzaju obozach dla uchodźców. Prezentowana książka to opowieść o największym z nich. Dadaab w Kenii to półmilionowe miasto namiotów istniejące już 25 lat. Miejsce tymczasowego życia, tymczasowych relacji i braku perspektyw.

W dyskusji na temat uchodźców w Polsce zazwyczaj pomija się wątek, skąd ci ludzie przychodzą i dlaczego w ogóle to robią. Dostrzegani są dopiero wtedy, gdy wsiadają na łodzie na Morzu Śródziemnym i próbują dostać się do Grecji, Włoch czy Hiszpanii. Patrick Kingsley w swojej Nowej Odysei1 próbował wypełnić tę lukę i prześledził drogi imigrantów do wybrzeży Morza Śródziemnego. Ben Rawlence cofa się do samego początku. Jedzie do największego obozu dla uchodźców na świecie (a w zasadzie do kompleksu obozów). Dadaab w północnej Kenii nastawiony jest głównie na przyjmowanie Somalijczyków, ale znajdują tam schronienie także mieszkańcy Sudanu Południowego, Etiopii, Erytrei czy nawet Konga.

Siłą książki Rawlence’a są historie kilku przypadkowych, wieloletnich mieszkańców obozu. Autor reportażu odwiedził go wielokrotnie i miał okazję wejścia w głębszą relację z jego mieszkańcami. W efekcie czytelnik otrzymuje historię obozu i zamieszkujących go uchodźców. Opowieści o ludziach zaczynają się od ich miejsc zamieszkania, skomplikowanych motywów podejmowanych dramatycznych decyzji, a także traumatycznej podróży. Nikt nie zostaje uchodźcą bez powodu – głód powodowany suszami (zmiany klimatu!), wywołana tym dodatkowo przemoc i wojny wraz z niestabilną sytuacją polityczną powodują, że ludzie szukają bezpieczeństwa i stabilności. To zupełnie naturalna postawa. Dlatego bez usunięcia tych przyczyn ludzie wciąż będą ruszać w drogę.

Książka jest dramatycznym wyrzutem sumienia dla mieszkańców krajów wysoko rozwiniętych. Obóz jest miejscem tymczasowym, a nie rozwiązaniem problemów tych ludzi. Nie daje nadziei na zwyczajne życie. Wszystko w nim jest doraźne i uzależnione od arbitralnych decyzji władz obozu, rządu Kenii, a także mocarstw i ONZ. Ludzie na końcu muszą otrzymać nadzieję na nowe życie, w swoim albo w innym kraju. Oznacza to albo przyjmowanie uchodźców, albo rozwiązywanie problemów w krajach ich pochodzenia, a w dalszej perspektywie zaś zmierzenie się z problemem zmian klimatu i spowodowanych nim susz, nawałnic i głodu. Inicjatywy te wymagają aktywności, na które biedniejszych krajów nie stać. Te mogą zaoferować im tylko obóz i namiot. Na całe życie.

Autor porusza tak dużo wątków, że aż trudno je wszystkie wymienić. Widać, że cała ta sytuacja po prostu go przerasta. Jest krytyczny wobec wszystkich. Pokazuje niemoc instytucji pomocowych i pracujących tam ludzi, mających dramatycznie mało środków (a ich liczba jeszcze zmalała w następstwie wojny w Syrii i kolejnego olbrzymiego kryzysu, któremu trzeba było zaradzić). Osób przyzwyczajonych, że działają zdjęcia umierających i płaczących dzieci, nie zaś ostrzeżenia przed możliwym głodem i wzrostem liczby uchodźców. Odpowiednie reakcje pojawiają się dopiero, gdy klęska stanie się faktem. Autor krytykuje polityków widzących tabelki, a niedostrzegających konsekwencji swoich zaniechań. Sami uchodźcy też nie są eterycznymi „aniołami„. To zwyczajni ludzie, funkcjonujący w trudnej  sytuacji po traumatycznych przejściach. Próbują się dostosować, kombinują, oszukują, tworzą biznesy na miarę możliwości i budują namiastkę zwyczajnego życia w niezwyczajnych okolicznościach. Żyją w permanentnym zawieszeniu, w swoistym obozie ”stanu wyjątkowego”, gdzie ich prawa człowieka są de facto zawieszone, a władze obozu mogą ich przykładowo arbitralnie wtrącić do więzień na mocy decyzji administracyjnej. Jednocześnie ta sytuacja „stanu wyjątkowego” trwa tak długo, że dorasta całe pokolenie wychowane w obozie, które innego życia za bardzo nie zna. Część z nich nieuchronnie się radykalizuje, część szuka drogi w edukacji, niektórzy ruszają zaś przez piasek Sahary na północ, do Europy.

Jest wreszcie kwestia radykalizmu i terroryzmu. Uchodźcy są właśnie w znacznej mierze uciekinierami przed terrorystami z Asz-Szabab – islamistycznej organizacji i formalnej komórki Al-Kaidy w rogu Afryki. Organizacja ta próbuje przeniknąć do obozu i zdobyć w nim nowych rekrutów. Wbrew pozorom takie zwykłe działania nie wystarczają. „Pomagają” za to wybuchające bomby w Kenii. Efekt? Kenijczycy utożsamiają wszystkich uchodźców z terrorystami i nie chcą ich. Spada chęć niesienia pomocy, sytuacja uchodźców się pogarsza. Wykluczani trafiają w ramiona tych, którzy chętnie ich przyjmą. Terroryści mają więcej środków i ludzi, wybucha więcej bomb i tak dalej…

Najbardziej zaskakujący jest fakt, jak niewielu z uchodźców, mimo wszystko, radykalizuje się religijnie czy politycznie. Jak niewielu decyduje się na samodzielną podróż na północ do Europy. Zdecydowana większość chce przetrwać, lawirować i toczyć zwyczajne życie, dalekie od wielkich słów.

Rawlence był w Dadaab kilka lat temu, dziś obóz stopniowo się wyludnia. Kenia go nie chce, obóz zmniejszył populację o ok. połowę. Kenia i ONZ promuje „dobrowolny powrót” – powrót do miejsc w których żołnierze ONZ boją się opuścić ufortyfikowane bazy z obawy o swoje życie. Cywile mają jednak tam żyć. To decyzja polityczna. Niektórzy wracają do swoich krajów, inni ruszają do Europy.

Ta książka stanowi bardzo ważny głos w dyskusji nad kryzysem migracyjnym, który dotyka Europę tylko w niewielkim stopniu. Warto się z nim zapoznać.

 

Plus minus:

Na plus:

+ ładne wydanie książki

+ zamieszczone mapy obozów

+ pogłębione relacje z życia bohaterów

+ wielowątkowość opowieści, historia obozu przemieszana z opowieścią zwykłych mieszkańców

+ krytyczny stosunek względem opisywanych postaci i wydarzeń

Na minus:

- sporadyczne literówki

 

Tytuł: Miasto cierni. Największy obóz dla uchodźców

Autor: Ben Rawlence

Wydawca: Czarne

Rok wydania: 2017

ISBN: 978-83-8049-555-5

Liczba stron: 392

Okładka: twarda

Cena: 44,9 zł

Ocena recenzenta: 9/10

 

Redakcja merytoryczna: Malwina Lange

Korekta: Klaudia Orłowska

  1. P. Kingsley, Nowa Odyseja. Opowieść o kryzysie uchodźczym w Europie, Warszawa 2017. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz