Wojna polsko-niemiecka 1109 |
Genezy wojny polsko-niemieckiej w 1109 r. należy szukać między innymi (a może nawet zwłaszcza) w polskiej sytuacji wewnętrznej.
Zmarły w 1102 r. Władysław Herman miał dwóch synów: Zbigniewa (zrodzonego ok. 1070 r. z nieznanej kobiety, może z rodu Prawdziwców) i Bolesława (zwanego później Krzywoustym, zrodzonego w 1085 r. z Judyty Czeskiej), którzy w tym samym roku dokonali podziału kraju. Zbigniew otrzymał zapewne północną część kraju z Mazowszem i władzą zwierzchnią (która – jak się potem okazało – miała charakter czysto iluzoryczny), a Bolesław – południową. Nie obyło się przy tym bez sporów, którym kres położył arcybiskup gnieźnieński Marcin1.
Obydwaj bracia prowadzili całkowicie przeciwstawną sobie politykę: Zbigniew utrzymywał dobre stosunki z Czechami i Pomorzem, zbliżał się także do Niemiec; Bolesław sprzymierzył się z Węgrami (co automatycznie oznaczało wówczas przejście do obozu antycesarskiego) i częścią książąt ruskich, często (praktycznie corocznie) wyprawiał się na Pomorze.
Ważna była skala poparcia obydwu Piastów. Zbigniewa popierali m.in. Prawdzice, Turzymowie oraz arcybiskup Marcin. Po stronie Bolesława stanęli m.in. ród Awdańców, Jastrzębców, Strzemieńczyków oraz takie postacie jak: biskup krakowski Baldwin, komes Żelisław i (być może już wtedy) Piotr Włostowic (w pierwszym dziesięcioleciu XII w. chyba jeszcze nie osiągnął takiej pozycji jak później). Nie można zapomnieć o rodzinach, których zapatrywań politycznych nie można określić z całą pewnością. Wśród tych ostatnich trzeba wymienić: Toporczyków (z których wywodził się słynny palatyn za czasów Władysława Hermana, Sieciech), Powałów, Pałuków, Nagodziców i Odrowążów2 .
Do walki między braćmi doszło, gdy w 1106 r. Bolesław prosząc Zbigniewa o pomoc przeciwko Czechom (młodszy brat był zajęty odbudową grodu Koźle) otrzymał odmowną odpowiedź3. Dodatkowo książę zwierzchni umocnił swoje układy z Pomorzem i Czechami, co spowodowało, że Bolesław rozpoczął szukać pomocy u Węgrów i Rusinów.
Wg Galla Anonima Bolesław przejął listy „z których okazały się liczne zdrady i knowania„. Młodszy Piast ”nader roztropnie i stosownie zawarł tymczasowo pokój z Czechami, a zwoławszy wojsko postanowił wypędzić Zbigniewa„4. Odebrał Zbigniewowi Kalisz i Spicymierz (gdzie uwięził arcybiskupa Marcina). Jego oddziały przejęły Gniezno. Kolejne sukcesy Krzywoustego i przybycie rusko-węgierskich posiłków spowodowały złagodzenie postawy Zbigniewa, który zaczął szukać rozwiązania pokojowego5. Dzięki pośrednictwu Jarosława Wołyńskiego i biskupa Baldwina6 udało mu się to (zapewne w roku 1107), ale na rzecz młodszego brata utracił Wielkopolskę i władzę zwierzchnią. Musiał też zburzyć tzw. „gród Galla„7.
Pokój okazał się krótkotrwałym zawieszeniem broni. Bolesław zdecydował się całkowicie wypędzić brata z Polski i przejąć całość rządów w Polsce. Pretekstem do tego kroku miało być niezburzenie „grodu Galla” i niewspomożenie Bolesława III swoimi posiłkami przez Zbigniewa. Na przełomie 1107 i 1108 r. wygnał brata i objął władzę w całej Polsce.
Zbigniew uciekł na zachód, gdzie, ani od księcia czeskiego, ani od króla Henryka V nie mógł (póki co) otrzymać pomocy. Było to spowodowane w dużej mierze tym, że obóz cesarski był zajęty umacnianiem swej pozycji w samych Niemczech, a także w 1108 r. rozpoczął przygotowanie wyprawy na Węgry.
Bolesław był związany umową z Węgrami mówiącą, iż jeśli Niemcy i Czesi uderzą na któregoś z sojuszników, drugi (niezaatakowany) pospieszy zaatakowanemu z pomocą. Książę polski nie zamierzał łamać umowy i gdy wyprawa pod dowództwem Henryka wraz z posiłkami czeskimi znalazła się już na Węgrzech, Polacy uderzyli na Czechy, czym przyczynili się do niepowodzenia ataku niemiecko-czeskiego8.
Napad na Czechy, choć był sukcesem Bolesława, spowodował zwrócenie uwagi Henryka na Polskę. Dotychczas jedynym krnąbrnym wobec Niemiec państwem (w tej części Europy) pozostawały Węgry. Polska, od czasów wygnania Bolesława Śmiałego, była zajęta walkami wewnętrznymi, najazdami i obroną przed Pomorzem, czasami utarczkami z Czechami. Dodatkowo Bolesław przestał płacić trybut ze Śląska, który był płacony (z przerwami) od 1054 r. Czechom. Pragnący umocnić swoją pozycję na wszystkich frontach Henryk zdecydował się na przygotowanie wyprawy na Polskę.
Postanowiono użyć (podobnie było w przypadku Almusa na Węgrzech) Zbigniewa jako pretekst do wyprawy. Starszy, spokojniejszy, bardziej pokojowo nastawiony brat był na pewno bezpieczniejszy dla Niemiec.
Bolesław, ok. 1106 r. „otoczony przez trzy wojska„9 (Zbigniew, Pomorze, Czechy) pokonał tylko swojego brata. W roku 1109 musiał zmagać się z dodatkowym wrogiem w postaci Niemiec, na dodatek starszy syn Hermana powrócił (choć bardziej jako „maskotka” i pretekst do całej wyprawy niż realny wróg). Sytuacja zjednoczonej Polski była bardzo trudna.
Wojskowość obydwu stron
Wojskowość Polska
Polska wojskowość XII-wieczna była w zasadzie bardzo podobna (zarówno w kwestii organizacji wojska jak i jego uzbrojenia) do wojskowości XI- i X-wiecznej. Występują jedynie pewne różnice (m.in. wykształcanie się feudalnego rycerstwa w połowie XI w.).
W czasie pokoju księciu (w jego podróżach po kraju) towarzyszyła część możnych ze swoimi oddziałami. W przypadku wypraw bądź wojny obronnej nie zwoływano wojska z całego kraju (maksymalny wysiłek mobilizacyjny państwa piastowskiego wynosił ok. 15-20 tys.10, a tylko z określonej, zagrożonej dzielnicy. Uprawnienie ogłoszenia mobilizacji miał nie tylko książę, ale również wyznaczony przez niego urzędnik. Miejscem zbiórki był najczęściej jeden z większych grodów w okolicy.
Nie ma dowodów na to, że mieszkańcy państwa polskiego nie przeważali w składzie etnicznym wojska.
Jak w każdej innej, tak i w armii polskiej istniał podział na jazdę (ciężkozbrojną i lekkozbrojną11) i piechotę (tarczowników i strzelców)12.
W źródłach występują różne jednostki taktyczne. Sam Gall wymienia: acies (hufiec, szyk)13 i legio (legion)14. Nie mamy pewnych informacji o tym, ile ludzi te jednostki liczyły, a nawet do jakiego rodzaju wojska przynależały (w przypadku piechoty). Istnieje hipoteza, iż hufiec liczył 300 ludzi, a legion - 100015. Karol Olejnik sądzi, że dziesiątki łączono w setki (czyli hufce), a setki – w tysiące (czyli legiony)16. Nie można jednak pewnie udowodnić którejkolwiek z teorii.
Najpóźniej od końca XI w. istniał terytorialny podział armii17.
W omawianym okresie, polskim wojskiem często dowodził osobiście książę Bolesław, choć czasami powierzał poszczególne części armii niektórym swoim wojskowym (z imienia znamy m.in. Skarbimira). Niekiedy zwoływał radę wojenną, która miała charakter czysto doradczy.
O uzbrojeniu żołnierzy decydował status materialny18, niekiedy rodzaj walki (oblężenie/bitwa w otwartym polu), a zwłaszcza – własne upodobania.
Nadal główną bronią jazdy pozostawała (od X w.) włócznia19 (długa do 2 m, czasem w ilości dwóch w ciężkozbrojnej jeździe – druga pełniąca rolę broni rzucanej20), służąca zarówno do rzucania (rodzaj włóczni z grotem zwężonym) jak i do walki wręcz (rodzaj włóczni z grotem szerokim). Włócznia była o wiele lżejsza niż późniejsza kopia, dlatego „robienie nią” było całkiem swobodne. Inną bronią drzewcową w użyciu Polaków był oszczep21.
Jako broni zaczepnej używano także mieczy (o długości przeciętnie ok. 1 m), toporów (używane zwłaszcza wtedy, gdy w tłoku bitewnym używanie długich włóczni i niekrótkich mieczy było nieporęczne; topory można było też używać w pracy przy przeprawach, czy fortyfikacjach, bojowa odmiana tej broni nazywana jest czekanem, tym rodzajem broni obuchowej można było także rzucać) i chyba bardzo rzadko (lub wcale) - szabli22.
Nie jest ustalone w jakim stopniu jazda używała łuków i czy w ogóle to robiła23.
Wśród stosowanych hełmów trzeba wyróżnić przede wszystkim hełmy stożkowe.
Innym elementem uzbrojenia ochronnego były tarcze (dominowały te o kształcie okrągłym lub trójkątnym) wykonywane z drewna, skóry, a nawet trzciny. Powierzchnię tarczy czasami zdobiono, co stanie się popularniejsze w następnych wiekach. Niektórzy uważają tarczę za najważniejszy element ówczesnego uzbrojenia ochronnego24.
Jako pancerz stosowana była m.in. ważąca do 10 kg25 kolczuga (niekoniecznie będąca wytworem ludów wschodnich, istnieje teoria o wynalezieniu ich przez Celtów26; może zbroja powstała w dwóch miejscach niezależnie od siebie). W początkach XII w. zaczęto używać również kolczych kapturów, spodni i rękawic. Możliwe, że nie była jednak tak powszechna jak w czasach późniejszych (głównym czynnikiem była cena), dlatego wielu zadowalało się lżejszymi, tańszymi, skórzanymi pancerzami wzmacnianymi żelaznymi naszywkami. Nie można zapominać o mniej elastycznych, nie przewiewnych i łatwiejszych w produkcji pancerzach łuskowych.
Pancerz stosowała zwłaszcza ciężka jazda, która od lekkiej różniła się w zasadzie tylko nim, nie było różnic w uzbrojeniu zaczepnym. Wśród lżejszych (lub może bardziej prawidłowo – uboższych) popularna była tzw. przeszywanica27.
Wiele kontrowersji wzbudził fragment kroniki Galla Anonima mówiący, że po jednej z wypraw Bolesława Śmiałego na Pomorze polscy żołnierze odrzucili kolczugi28. Nie wiadomo nawet, czy wyrażenie przetłumaczone przez Mariana Plezię jako „kolczugi” wydaje się właściwe29. Nie jest możliwe to, że odtąd Polacy (przez pewien okres czasu) nie używali pancerzy. Gall zwraca jednak uwagę na pewną ważną rzecz: otóż, polskie wojsko odrzuciło ten element uzbrojenia, aby „każdy swobodniej nacierał na wroga i bezpieczniej przepływał stojącą na przeszkodzie rzekę bez ciężaru żelaza na sobie„ (owy ”ciężar żelaza” walnie przyczynił się do dużych strat w tejże wyprawie). Oznacza to, że pancerze przeszkadzały w przeprawach przez przeszkody wodne. Być może należałoby przyjąć, że Gallowi chodziło o to, iż Polacy nie stosowali tego elementu uzbrojenia ochronnego w bitwach w pobliżu rzek i innych zbiorników wodnych, których bardzo dużo było na Pomorzu i może tam ograniczono używanie pancerzy30, co nie przeczy jednak temu, że najcięższe elementy uzbrojenia nie były noszone w czasie marszu, a zakładano je tylko przed bitwą31.
Innym elementem wyposażenia konnych były ostrogi (nie przez wszystkich używane) i rząd koński (strzemiona, popręg, uzda, siodło, wodze, czasem derka).
Odnośnie uzbrojenia piechoty, K. Olejnik twierdzi, że tarczownicy (uzbrojeni w miecz bądź topór, włócznię i tarczę zwaną szczytem) mieli za zadanie ochranianie pieszych strzelców uzbrojonych w łuk (w późniejszych czasach łuk został zastąpiony przez kuszę), włócznię i tarczę32.
W toku wojny, w uzbrojeniu polskich wojowników pojawiły się zapewne także proce, kusze, noże bojowe33 i maczugi.
O wyprawie zobowiązani doń byli powiadamiani poprzez tzw. „wici”.
Rozkazy przekazywano dzięki gońcom, a także rogom, bębnom i chorągwiom. Te ostatnie były też znakiem bojowym.
W dużej mierze dzięki licznym wyprawom na Pomorze i oblężeniom grodów polskie wojsko w dobrym stopniu opanowało umiejętność posługiwania się machinami oblężniczymi takimi jak: wieże oblężnicze, tarany, katapulty i balisty.
Słabo poznanym problemem jest sprawa taboru polskiej armii w XII w. Wątpliwe jest, by każdy żołnierz miał oddzielny wóz z dodatkową bronią, narzędziami i żywnością. Oczywiście, dopuszczano możliwość poruszania się bez taborów, co znacznie zwiększało mobilność oddziałów.
Rozpoznanie i zwiad w armii polskiej stał na wysokim poziomie, zwłaszcza wtedy, gdy działania toczyły się na terenie państwa piastowskiego, choć także w czasie wyprawy zaczepnej (jak np. atak na Czechy w 1110 r.) dowódcy tworzyli specjalne ubezpieczenia mające na celu ciągłe dostarczanie wiadomości o nieprzyjacielu i zabezpieczeniu trasy marszowej pozostałych oddziałów34.
Niełatwo określić zdolności marszowe polskiej armii. Maszerujący na Kijów, z niemałą armią, Bolesław Chrobry przeciętnie przemaszerowywał 20 km dziennie (1018 r.). Z pewnością, wojsko Krzywoustego stosujące szybki (niekiedy wódz z armią musiał przenosić się z jednego końca kraju na drugi, co dokonywano w niedługim czasie – tak było m.in. właśnie w 1109 r.), a często także kawaleryjski sposób walki poruszało się nieco szybciej. Oczywiście, trzeba uwzględnić wyjątki „in plus„ i ”in minus” odnośnie możliwości marszowych.
Polska granica zachodnia była prawdopodobnie najlepiej umocnioną polską granicą, nawet w porównaniu do północnej, ciągle narażonej na ataki pomorskie. Obronie granicy z Niemcami i Czechami sprzyjała nie tylko Odra z licznymi bagnami i zalesieniami (m.in. lasami sudeckimi)35, ale także liczne fortyfikacje: od przesieków (często ścinany las pozostawiał po sobie pnie, które tworzyły duże zwaliska, które były niemałą przeszkodzą dla maszerującej armii), prostych wałów i podgrodzi po duże grody.
Te większe punkty oporu otaczano wałami drewniano-ziemnymi zwykle wysokimi na 10 i szerokimi u podstawy na 20 m. Do innych elementów umocnień grodu należały wieże, fosa, most zwodzony, czasem charakter obronny miała też brama36.
Większe miasta (Poznań, Wrocław, Gniezno, Poznań) posiadały także silnie umocnione podgrodzia, które można by nawet nazwać „małymi grodami”.
Często, nim doszło do walki na wałach, obrońcy starali się uzyskać jak najwięcej korzyści i zadać jak najwięcej strat wrogowi na przedpolu37.
Zazwyczaj łączy się termin „gród” z miejscem zamieszkania przez pewną ludność. Niewątpliwie jest to prawdziwe przekonanie, ale należy pamiętać, że budowano także gródki strażnicze o charakterze czysto wojskowym.
Ogółem, Polacy utrzymywali przy granicy wiele grodów (nie licząc mniejszych punktów oporu), w samej ziemi lubuskiej było ich kilka, nie licząc kilkudziesięciu na Śląsku i w zachodniej Wielkopolsce. Trzeba jeszcze zwrócić uwagę, że gdyby napastnik przeszedłby tę barierę przygraniczną to na wschodzie i tak musiałby zmagać się z kolejnymi grodami38.
Obszar działań wojennych w walkach z Niemcami niejako „ustawił” polską taktykę na tamtych terenach. Polacy często stosowali taktykę wojny podjazdowej, starając się za pomocą łuczników opóźniać pochód armii niemieckiej (tak było nie tylko w roku 1109, ale także w okresie wojen Bolesława Chrobrego). Starano się wykorzystać zalesienia do ukrycia swoich oddziałów i nękania wrogich żołnierzy. Wykorzystywano proste fortele takie jak pozorowana ucieczka39.
Wojskowość niemiecka
XII-wiecznej wojskowości niemieckiej polscy badacze nie poświęcali wiele miejsca. Brakuje w polskiej literaturze pozycji na jej temat. Jednakże, dla zachowania spójności pracy, postaram się zająć (skrótowo) i tym tematem.
Ziemie Cesarstwa Niemieckiego były podzielone na marchie, hrabstwa itd. Mobilizację w danym okręgu zarządzał tamtejszy najwyższy urzędnik. Podobnie jak książę w Polsce, tak cesarz (lub król niemiecki) rzymski ogłaszał mobilizację w całym kraju. Trudno jest określić maksymalną liczbę żołnierzy jaką Niemcy mogli wystawić. Z pewnością była wyższa niż w przypadku Polski. W skład armii cesarskiej wchodzili także żołnierze z Włoch. Ogółem, terytorium cesarskie w XII w. było ok. 3 razy większe od terytorium Polski przy większej gęstości zaludnienia, a więc także i liczby ludności. Dobrym źródłem do poznania podstaw tego zagadnienia są późniejsze wyprawy Fryderyka Barbarossy do Włoch. Na tej podstawie można przyjąć, że maksymalne możliwości mobilizacyjne Cesarstwa wynosiły co najmniej 50 tys. żołnierzy.
Do przyprowadzania własnych oddziałów na wyprawę powszechną (taką jak w 1109 r.) zobowiązani byli nie tylko zarządcy marchii, ale również dygnitarze kościelni.
Jak w każdej ówczesnej armii, również w armii niemieckiej istniały zróżnicowania w uzbrojeniu. Oczywiście mowa tutaj o różnicach w wyposażeniu u pojedynczych żołnierzy, a nie całych formacji. Uzbrojenie40 zaczepne były podobne jak w polskich oddziałach: miecze, włócznie (niekiedy oszczepy), topory (zwłaszcza w piechocie). Jeżeli używano łuków to tylko robili tak piechurzy i zapewne nie były one tak popularne jak u Polaków, o czym świadczą słowa kronikarzy niemieckich (m.in. piszącego na początku XI w. Thietmara z Merseburga).
W wojskach niemieckich często pojawiały się hełmy zaopatrzone w tzw. nosal. Jazda zazwyczaj używała okrągłych tarcz, a piechota – trójkątnych, być może zbliżone rozmiarami do późniejszych dużych pawęży, zakrywających niemal całe ciało wojownika.
Wśród używanych przez Niemców zbroi trzeba wyróżnić przede wszystkim pancerze łuskowe, a obok nich kolczugi.
Jeźdźcy wyposażali się w ostrogi i elementy rzędu końskiego.
Niemcy używali w trakcie oblężeń taranów, a zapewne również i balist.
Początek wojny
Henryk V w czerwcu przybył do Saksonii i nakazał zbierać się siłom Cesarstwa w Erfurcie41. Król „prowadził z sobą Bawarów, a także i Alamanów, i wschodnich Franków, i tych, którzy są koło Renu pod Kolonią Agryppową aż do zachodnich granic jego Cesarstwa [Lotaryńczyków]; nie brakło twardszych od skał Sasów z długimi włóczniami„42. Na wyprawę przybyli osobiście liczni wielmoże niemieccy m.in. Wiprecht z Grojcza (prowadzący 2 tys. ludzi43), Fryderyk (arcybiskup Kolonii), Erlung (arcybiskup Wuerzburga), Bruno (biskup spirski), Bruno (biskup Trewiru), Gotfryd z Calw, Berengariusz z Sulzbach i inni44. Dodatkowo w skład sił cesarskich45 wchodziło 2 tys. Czechów pod dowództwem księcia Świętopełka.
Ilu żołnierzy ogółem liczyły siły Henryka V? W polskiej nauce najpopularniejsza jest hipoteza mówiąca o co najmniej 10 tys. żołnierzy46. Teoretycznie wydaje się to zbyt mało (wynikałoby stąd, że sami Czesi i ludzie Wiprechta z Grojcza stanowiliby 2/5 całego wojska), ale w zasadzie nie odbiega zbyt od liczebności wypraw Henryka II na Polskę w pierwszej ćwierci XI wieku. Reasumując, wyprawa niemiecka (mimo tego, że obejmowała cały kraj) nie przekraczała pewnie liczby 20 tys., a może nawet 15 tys. żołnierzy.
Zapewne 1 sierpnia z Erfurtu47 Henryk wystosował do księcia polskiego list z warunkami pokoju. Żądał, aby połowa Polski została oddana Zbigniewowi, trybutu płaconego przez Bolesława (w wysokości 300 grzywien rocznie) lub dostarczenia 300 żołnierzy dla Henryka48. Krzywousty pozostał nieugięty i nie przyjął żadnego z żądań, a swą odpowiedź zakończył zdaniem: „Zatem bacz, komu grozisz, jeśli zaczniesz wojnę, znajdziesz ją!„49.
Słowa Galla w pełni objawiają Bolesławową skłonność do ryzykanctwa i… nagły brak zmysłu politycznego (którego zarówno przed jak i po wojnie mu nie brakowało). W liście księcia brakuje pewnego pojednawczego tonu, który był konieczny, jeżeli chciało się przynajmniej odwlec (bo o zapobieżeniu bez ukorzenia się przed Henrykiem nie było mowy) wyprawę niemiecką. Być może winien temu jest nadworny dziejopis Piasta, który nie chciał, by obraz bohaterskiego, zawsze gotowego do walki i wojowniczego Bolesława III został zniekształcony50.
Dlaczego książę piastowski miałby chcieć odwleczenia wyprawy? Wciąż niezałatwiona pozostawała sprawa Pomorzan. Od 1108 r. natężono wzajemne wyprawy i utarczki zbrojne. Latem 1109 r. jakaś grupa Pomorzan została rozbita na Mazowszu. Wydawało się, że jeśli Bolesław ostatecznie nie ukróci zagrożenia z północy, wojna na dwa fronty ostatecznie prędzej czy później wykończy państwo piastowskie. Zagrożenie zwiększyło się, gdy oddziały czeskie (mając pośród siebie Zbigniewa) łupiły Śląsk.
Polacy ruszyli do ataku niemal w ostatniej chwili, bo w początkach sierpnia. 10 sierpnia doszło do bitwy z Pomorzanami, gdzie Polacy odnieśli zwycięstwo i dzięki niemu opanowali bez walki Nakło, Łobżenicę, Krajnę, Piłę, Wysoką, Złotów i Wyrzysk, co odsunęło niebezpieczeństwo od strony Pomorza.
„Zbigniew […] cesarza51 […] podburzał, obiecując, że tylko niewielu Polaków będzie mu stawiało opór. Nadto także Czesi, nawykli do życia z łupów i grabieży, zachęcali cesarza, by wkroczył do Polski, zapewniając go, że dobrze znają drogi i ścieżki wiodące przez polskie lasy„52. Do słów kronikarza warto dodać, że Zbigniew nie miał innej drogi do odzyskania władzy w Polsce, a Czesi obawiali się, że Krzywousty będzie mieszał się w sprawę obsady tamtejszego tronu.
Henryk nie potrzebował zresztą specjalnych zachęt, bo chodziło mu głównie o własne korzyści, których, by nie osiągnął, jeśli zwołałby armię i rozpuściłby ją bez poczynienia poważniejszych działań.
Armia niemiecka z posiłkami czeskimi wyruszyła (w połowie sierpnia) z Erfurtu, przez Merseburg (lub Lipsk53) i Dolne Łużyce do Gubina, gdzie przeprawiono się przez Nysę Łużycką, a stamtąd podążono dalej do Krosna Odrzańskiego. Zapewne zanim dotarto do Krosna, Henryk wydzielił specjalny oddział, który ruszył na Lubusz. Gród się jednak obronił54.
Dlaczego król niemiecki rozdzielił swoje siły? Najłatwiej wytłumaczyć to można chęcią zdezorientowania Polaków co do głównego kierunku uderzenia55. Król prawdopodobnie też pragnął zabezpieczyć się od północy, by grody nad środkową Odrą nie dawały osłony zbierającym się tam Polakom.
Tak czy inaczej, atak się nie udał i oddział wydzielony zapewne wrócił do głównych sił, pod Krosno, gdzie oddziały stanęły ok. 20 sierpnia56. Stamtąd sprzymierzeni podążyli ku „uzbrojonemu i obwarowanemu„57 Bytomiowi (22/23 sierpnia58). Z opinią Galla Anonima zgadza się K. Olejnik: „[…] bytomski gród leżał tuż nad brzegiem rzeki, w miejscu z natury obronnym (w bagnistej, trudnej do przejścia pradolinie). Od zachodu był otoczony wodą (mokradłami), od południa natomiast szeroką, napełnioną wodą fosą. Na odcinku najbardziej dogodnym do podejścia warowni broniła potrójna linia umocnień drewniano-ziemnych. Prawdopodobnie właściwy gród był jeszcze ubezpieczany przez mniejsze gródki strażnicze leżące opodal„59.
Bytom prawdopodobnie uznano za niewiele znaczący i jedynie opóźniający marsz, więc starano się go ominąć. Wówczas grupa niemieckich rycerzy wystąpiła przeciw grodzianom, którzy wystąpili na przedpole60. Walka zakończyła się stratami w szeregach cesarskich61.
Celem marszu cesarskiego było przekroczenie Odry w najdogodniejszym miejscu, jednak Polacy na to nie pozwalali. Czujnie strzegli miejsc, gdzie można było dokonać przeprawy. Bolesław, na wieść o ataku niemieckim, wysłał do Rusinów i Węgrów62 komorników z prośbą o pomoc, a sam (przybywszy z armią z Pomorza) stanął nieopodal Głogowa. Sam gród zdążył obsadzić jeszcze pewną ilością rycerzy.
Polskie wojsko (liczące ok. 5 tys. żołnierzy63) słusznie nie wychodziło w pole (podobnie jak przed stu laty Bolesław Chrobry), chcąc oprzeć swoją obronę na grodach i sprzyjającym defensywie terenie, jedynie od czasu do czasu szarpiąc wrogie oddziały taktyką wojny podjazdowej.
Gdzieś przed Głogowem do głównych sił niemieckich dotarli Czesi64.
Tymczasem, 24 sierpnia Henryk z wojskiem dotarł pod gród głogowski…
Oblężenie
W zasadzie nie można ustalić liczby obrońców będących w końcu sierpnia w Głogowie. Liczba ta nie przekraczała zapewne 1 tys. ludzi, nie wliczając w to stojącego niedaleko księcia65.
O wysokości liczby wojska niemieckiego biorącego udział w oblężeniu można śmiało powiedzieć, że wynosiła ona co najmniej większość całego składu wojska niemieckiego.
Dzięki zdobyciu Głogowa, Henryk mógłby nie tylko przejść przez Odrę, ale także ruszyć na północ, na przykład do Wielkopolski, gdzie miałby szansę na osiągnięcie dużo większych sukcesów niż w przypadku włóczenia się na Śląsku.
Gród stał w widłach Odry i Baryczy, co znów oznaczało konieczność przeprawienia się przez przeszkodę wodną (z której – o czym niżej – król wybrnął). Głogów posiadał też poważne umocnienia drewniane66.
A więc, by rozpocząć oblężenie grodu, należało wpierw doń podejść. W tym celu należało przejść przez Odrę, co było arcytrudne, bo Bolesław Krzywousty nakazał pilnowania wszystkich strategicznych przepraw i brodów. Jednak Niemcy i tak tego dokonali „pod miastem Głogowem, w miejscu, gdzie nikt tego nie oczekiwał i gdzie nikt przedtem się nie przeprawiał, ani nie wiedział o jego istnieniu i [dlatego] nikt go nie bronił; [przejścia dokonywał] w zwartych szykach, z orężem w ręku, wobec nie przygotowanych mieszkańców miasta, ponieważ grodzianie nie żywili żadnych obaw co do tego miejsca i nawet nie przyszło im do głowy, że można by je żywić„67. Dalej kronikarz pisze, że jeszcze jedną okolicznością łagodzącą był fakt, że wszyscy ludzie z załogi znajdowali się w kościele, co wydaje się dość śmiesznym tłumaczeniem.
Czytaj także → Heroiczna obrona Głogowa. Lepiej zginąć od miecza za ojczyznę niż kupując zhańbiony żywot służyć obcym
Historycy zastanawiali się dlaczego tak łatwo doszło do niemieckiej przeprawy. Najdalej w swych sądach posunął się Zdzisław Pietras, który sugeruje świadomą zdradę części Polaków na rzecz Zbigniewa68, co jest raczej przesadą. Być może rację ma K. Olejnik, który twierdzi, że Henryk trafił na szczęśliwe, przez nikogo niestrzeżone, dobre miejsce do przeprawy69. Andrzej Feliks Grabski sugeruje, że to miejsce mogli znaleźć Czesi albo jacyś Polacy z otoczenia Zbigniewa70.
Czy król koniecznie musiał zdobywać Głogów71? Celem była przecież przeprawa przez Odrę, a grody miano zdobywać dopiero wtedy, gdyby przeszkodziły one w ruchach armii niemieckiej. Może Henryk kierował się chęcią podbudowania morale własnego wojska dzięki zdobyciu Głogowa, a już na pewno chciał zapewnić sobie zaplecze i bezpieczny powrót do domu.
Niemcy – dzięki zaskoczeniu – zdołali opanować podgrodzie, wycinając bądź biorąc do niewoli znaczną część ludzi i zagarniając wielkie łupy. Grodzianom udało się zablokować dalsze przejście ku grodowi i rozpoczęto obronę. Przy tym powiadomiono księcia o biegu zdarzeń. Bolesław zaczął blokować drogi, choć sam nie ważył się ruszyć w pole przeciwko wrogiej armii. Impet niemiecki musiał więc przyjąć na siebie sam gród.
Licząc się z perspektywą przedłużających się walk, Henryk postanowił zawrzeć z obrońcami zawieszenie broni, w trakcie którego (do 5 dni) głogowianie mieli doprowadzić do „zawarcia pokoju lub jakiegoś układu„72. Niezależnie od wyniku ich poczynań, zakładnicy (których wzięli Niemcy) mieli zostać im zwróceni. Wg Galla przyszły cesarz od początku nie liczył się z treścią układów i zamierzał zająć gród wszelkimi możliwymi sposobami73.
W trakcie rozejmu, obrońcy odbudowali stare i zepsute fragmenty umocnień.
Bolesław74, zapytany o to co robić z grodem, podobno uniósł się gniewem i nawet zagroził grodzianom szubienicą, gdyby oddali Głogów Niemcom75. W odpowiedzi Henryk w zamian za zakładników zażądał grodu, jednak nic nie uzyskał.
Gdy z obydwu stron ukończono przygotowania, jedynym rozwiązaniem była walka. Na początek Henryk rozkazał poprzywiązywać wziętych zakładników do machin oblężniczych i wyrzucać ich na wały grodu. W żaden znaczący sposób nie zadziałało to na morale załogi. „Trwa bowiem postanowienie ojców, powzięte z niezachwianą mocą, że lepiej, aby rodzice stracili potomstwo, niż żeby obywateli pozbawiono ojczyzny. I, godziwiej jest dbać o wolność niż o dzieci„76.
Widząc nieskuteczność tego sposobu król zdecydował się chwycić bezpośredniego sposobu77. „Zewsząd zatem przypuszczono szturm do grodu i z obu stron podniósł się krzyk potężny. Niemcy nacierają na gród, Polacy się bronią, zewsząd machiny wyrzucają głazy, kusze szczękają, pociski i strzały latają w powietrzu, dziurawią tarcze, przebijają kolczugi, miażdżą hełmy; trupy padają, ranni ustępują, a na ich miejsce wstępują zdrowi. Niemcy nakręcali Kusze, Polacy – machiny oprócz kusz; Niemcy [wypuszczali] strzały, Polacy – pociski, oprócz strzał; Niemcy obracali proce z kamieniami, Polacy kamienie młyńskie z zaostrzonymi drągami. [Gdy] Niemcy, osłonięci przykryciem z belek, usiłowali podejść pod mur, Polacy sprawiali im łaźnię płonącymi głowniami i wrzącą wodą. Niemcy podprowadzali pod wieże żelazne tarany, Polacy zaś staczali na nich z góry koła, nabijane żelazem; Niemcy po wzniesionych drabinach pięli się w górę, a Polacy nabijali ich na haki żelazne i podnosili w powietrze„78. Takie starcia trwały kilkanaście dni.
Krzywousty nadal stał gdzieś w pobliżu, od czasu do czasu gromiąc oddziały Niemców oddalających się do obozu. Niekiedy nawet sam urządzał najazdy na obóz królewski. Być może jednak działania Bolesława nie były tak skuteczne jak próbuje wmówić Gall79, bo czeski kronikarz Kosmas pisze: Henryk „zarządziwszy oblężenie wokół […] Głogowa, pustoszył ją [Polskę] z obu stron rzeki Odry od wspomnianego grodu aż do grodu Ryczyn i znów z wielką zdobyczą wrócił do obozu„80.
Ustawiczne nieudane szturmy, ciągłe straty, nieustające klęski przekonały Henryka (który próbował przekonać grodzian do siebie jeszcze za pomocą darów81) co do bezskuteczności dalszego stania pod Głogowem. Odwrót niemiecki dokonał się ok. 15 września82. Oblężenie się zakończyło83.
Dlaczego Niemcy odnieśli kolejne niepowodzenie? Ich klęska pod Bytomiem jest zrozumiała, bo w zasadzie nie chcieli zdobywać grodu. Jednak dlaczego ulegli wielokrotnie mniejszej liczbie załogi głogowskiej?
Otóż podstawowym czynnikiem było istnienie umocnień grodowych, które przynajmniej w części ową przewagę niwelowały. Z pewnością na działaniach zaważyły stany morale: o ile Polacy byli zdeterminowani (być może nie tylko miłością do ojczyzny, ale również groźbami ze strony Krzywoustego…), to Niemcy z każdym szturmem, z każdą straconą grupą żołnierzy w walkach z Krzywoustym, stawali się coraz słabsi i ich chęć do walki się zmniejszała. Wiedziano o tym, że niedługo nadejdą jesienne ulewy, co może bardziej przyczynić się do klęski niż polskie działania. Także dlatego zresztą Henryk zdecydował się nie stać bezczynnie, a wznowić realne działania i ruszył (prawdopodobnie trzymając się lewego brzegu Odry) ku Wrocławiu.
Psie Pole
Im dalej Niemcy podchodzili tym bardziej byli naciskani przez Polaków. Wg Galla każdy żołnierz wychodzący poza obóz wpadał w ręce Bolesława, a o samym księciu pieśni śpiewali nawet Czesi i Niemcy84. W szeregi najeźdźców coraz poważniej zaczęło wdzierać się zwątpienie w sens i powodzenie wyprawy85.
Chcąc jeszcze coś ugrać na swoją korzyść Henryk podjął próbę pokojowego rozwiązania. Tym razem nie żądał, ani połowy kraju dla Zbigniewa, ani pomocy wojskowej, ani nawet trybutu – zadowoliłby się okupem w wysokości 300 grzywien. I tym razem Bolesław Krzywousty odmówił86.
W końcu król niemiecki dotarł pod Wrocław (nie wiadomo kiedy dokładnie) i… no właśnie, co dalej?
Rozwój wydarzeń pod Wrocławiem, gdzieś jeszcze we wrześniu, stanowi bodaj największą zagadkę polsko-niemieckiej wojny w 1109 r.
Na skutek bałaganu i dezorganizacji oddziałów Henryka oraz partyzanckich działań oddziałów Krzywoustego zapewne nie doszło do regularnego oblężenia Wrocławia. Brakuje nam jednak pewnych wiadomości o tym, jak postój wojsk cesarskich pod tymże miastem się zakończył. Gall zbywa sprawę dość ogólnikowo, nie rozwodząc się nad tym: król nie zyskał tam nic więcej, „jak [tylko] trupy na miejsce żywych„87, co oznacza, ni mniej, ni więcej, jak stoczenie jakichś – nieudanych dla Niemców – potyczek, które zmusiły najeźdźców do kolejnego przemarszu.
O wiele szerszej tą kwestię wyjaśnia piszący 100 lat później Wincenty Kadłubek. Twierdzi on, że na prośbę swoich podkomendnych Bolesław pozwolił na wydanie walnej bitwy w polu. W boju polska strona zastosowała manewr pozorowanej ucieczki, dzięki której odniesiono zwycięstwo (w czym miały też pomóc strzały Połowców). Wkrótce po bitwie, na pobojowisko miała przybiec sfora psów, która pożarła trupy i stąd wzięła się nazwa bitwy – Psie Pole88.
O tym boju pisze w zasadzie tylko Kadłubek (pomijając źródła na nim się wzorujące) – z wcześniejszych źródeł nie wspomina o nich Gall Anonim, nie mówiąc o Kosmasie i innych (głównie niemieckich) źródłach. Zdania historyków na temat odbycia się bitwy są podzielone. W zasadzie rozpatruje się trzy opcje: albo bitwa była taka jak ją opisał Kadłubek albo była ona (większą) potyczką albo – nie odbyła się89.
Wydaje się, że prawdziwa wydaje się ta druga wersja. Po pierwsze, właśnie dlatego, że nie ma o bitwie poważniejszych wiadomości z najstarszych źródeł.
Po drugie, obraz walki mógł wyrosnąć w śląskiej tradycji na zasadzie „z igły widły”.
Po trzecie, Kadłubek jako kronikarz wiele razy fantazjował. Psie Pole można uznać za swego rodzaju zobrazowanie wielu bitew, działań itp. w jednej walce.
Po czwarte, nie można zapominać o tym, że wyjście w pole pozostawało w niezgodzie z dotychczasową taktyką. Czy Bolesław musiał ją koniecznie zmieniać? Oczywiście, że nie, bowiem dotychczasowy system dobrze działał. Warto tutaj odwołać się do przykładu Bolesława Chrobrego w 1015 r., który stoczył walną bitwę (w kraju Dziadoszan) z armią niemiecką dopiero wtedy, gdy ta rozpoczęła odwrót i została opuszczona przez cesarza.
Tak czy inaczej, pod Wrocławiem Niemców spotykały te same klęski. „Gdy zaś przez dłuższy czas – udając, jakoby szedł na Kraków – [Henryk V] kręcił się wokoło nad rzeką, raz tu, raz ówdzie, w nadziei, że w ten sposób napędzi strachu Bolesławowi i zmieni jego postanowienie, Bolesław przez to wcale nie tracił otuchy i [stale] tę samą, co poprzednio, dawał odpowiedź posłom. Cesarz przeto widząc, że przez dalsze wyczekiwanie raczej narazi się na straty i hańbę, niż [znajdzie] chwałę lub zysk, postanowił wracać, trupy tylko wioząc ze sobą jako trybut„90.
Napięcie spotęgowało się, gdy w zamachu zginął (21 września) dowódca Czechów, książę Świętopełk.
Ostatecznie, reszta oddziałów najeźdźców, pustosząc Śląsk, także się wycofała. Wojna była skończona… a w zasadzie zakończyły się tylko działania militarne. Czy został zawarty jakiś pokój? Czy Bolesław III Krzywousty mógł czuć się zwycięzcą?
Czy był pokój?
Zasadniczo, każda wojna kończy się specjalnym aktem pokojowym. W przypadku wojny polsko-niemieckiej w 1109 r. nie mamy danych potrzebnych do pełnego wykazania, iż pokój istotnie został zawarty. Z polskich źródeł nic w tej sprawie nie wynika: Gall pisze tylko o rokowaniach (zresztą nieudanych) tylko w trakcie wojny. Sprawę pokoju porusza dopiero Jan Długosz, pisząc o pokoju zawartym już w 1110 r.91. Pokój miał mieć następujące warunki:
- wymiana jeńców (a w zasadzie oddanie wziętych w niewolę żołnierzy przez Polaków),
- oddanie Henrykowych: siostry i córki (Krystyny) kolejno – Bolesławowi i Władysławowi (w rzeczywistości, żoną Bolesława została – dopiero w 1115 r. – Salomea z Bergu, która nie wcale nie była cesarską siostrą; Władysław poślubił nie Krystynę, a Agnieszkę Babenerg, która z kolei nie była córką Henryka V, a do Polski przybyła kilkanaście lat później) za żony,
- Henryk ma oddać wszystkie zdobyte grody w Polsce (w rzeczywistości, jak wiadomo, nic nie zdobył, a co najwyżej wiele spustoszył).
Jak więc widać, informacja Długosza zawiera wiele nieścisłości i jest nieco bałamutna.
Nie można lekceważyć hipotezy dotyczącej istotnego zawarcia pokoju, za to całkowicie inne były warunki.
Najbliższe prawdy wydają się ustalenia K. Maleczyńskiego92. Ciężko przypuszczać, by wojna ot tak, po prostu „wygasła”. Pokojem zakończyła się też wyprawa niemiecka na Węgry w 1108 r.
Ze swej strony przyszły cesarz godził się na panowanie Bolesława w Polsce i Borzywoja (sojusznika Bolesława) w Czechach. Rezygnował też z trybutu, choć nie definitywnie. Polska zgadzała się na zaprzestanie mieszania się w wewnętrzne sprawy czeskie, być może poczyniono też pewne ustalenia w sprawie podziału Pomorza93.
Odpowiadając na wyżej zadane pytanie Bolesław na pewno mógł czuć się zwycięzcą. Przede wszystkim dlatego, że w jednym roku ukrócił zagrożenie ze strony trzech (a może nawet i czterech) wrogów: Pomorze pobito jeszcze przed wyprawą niemiecką i sprowadzono całkowicie do defensywy; w Czechach uznano władzę sojusznika polskiego – Borzywoja; Niemców pokonano (choć nie w takim stopniu, który pozwalałby na uznanie się przez nich całkowicie za pokonanych – na to Polacy nie mieli sił) głównie dzięki wojnie podjazdowej i nieustępliwej postawie grodów. Dzięki zneutralizowaniu tych niebezpieczeństw, Bolesławowy brat, Zbigniew nie miał pola do działania.
Niczego nie utracono (prócz cząstki władzy nad nieposiadanym wówczas Pomorzem), a dodatkowo uzyskano korzyści w Czechach. Niezależność, suwerenność i niepodzielność piastowskiego władztwa została uratowana.
Wojna 1109 r. stanowi pewnego rodzaju cezurę w dziejach panowania Bolesława III Krzywoustego. Od tego momentu uwaga księcia zostaje na kilkanaście lat skierowana całkowicie (co później się zmieni) na północ, ku Pomorzu.
Historia niejako zatoczyła koło – działania Bolesława III poniekąd przypominają działania Mieszka I. Obydwaj po walkach z Cesarstwem (Mieszko wprawdzie walczył tylko z pomniejszym margrabią) wznowili (na szeroką skalę) ekspansję na Pomorzu. Nawet władztwa obydwu książąt były podobne jeśli chodzi o granice. Różnica polega jednak na tym, że Bolesław Krzywousty zawsze pozostał suwerenny – zaś Mieszko przez większość okresu swoich rządów był cesarskim trybutariuszem. Zwycięstwo było na tyle duże, że, gdy Zbigniew zmarł z ran zadanych przez siepaczy Bolesława ok. roku 111294, książę nie musiał obawiać się ataku ze strony Czech czy Niemiec mogących chcieć skorzystać na tym fakcie. Problemem pozostali polscy poddani, więc Bolesław musiał czynić datki na rzecz Kościoła, pielgrzymować, umartwiać się… Ale to już zupełnie inna historia.
Bibliografia:
Źródła:
- Anonim zw. Gallem, Kronika polska, opr. M. Plezia, Wrocław 2003
- Długosz J., Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, t. 1, ks. 4, przekł. K. Mecherzyński, wyd. A. Przezdziecki, Kraków 1867
- Kosmas, Kronika Czechów, opr. M. Wojciechowska, Warszawa 1968
- Wincenty zw. Kadłubkiem, Kronika polska
Opracowania:
- Bieniak J., Bracia, (w:) Monarchia Piastów, red. M. Derwich, Warszawa – Wrocław 2003
- Grabski A. F., Bolesław Krzywousty 1085-1138, Warszawa 1968
- Grabski A. F., Nadolski A., Wojskowość polska w okresie wczesnofeudalnym do roku 1138, (w:) Zarys dziejów wojskowości polskiej do roku 1864, red. J. Sikorski, Warszawa 1965
- Jasienica P., Polska Piastów, Warszawa 1998
- Kukiel M., Zarys historii wojskowości w Polsce, Kraków 1929
- Labuda G., Dyplomacja polska wczesnego feudalizmu X w. – 1306 r., (w:) Historia dyplomacji polskiej, t. 1, red. M. Biskup, Warszawa 1982
- Maleczyński K., Bolesław Krzywousty: zarys panowania, Kraków 1947
- Mała encyklopedia wojskowa, t. 1-2, red. J. Bordziłowski, J. Urbanowicz, Warszawa 1967-1970
- Nadolski A., Broń i strój rycerstwa polskiego w średniowieczu, Wrocław 1979
- Nadolski A., Lądowa technika wojskowa od połowy X do połowy XII wieku, (w:) Polska technika wojskowa do 1500 roku, red. A. Nadolski, Warszawa 1994
- Nadolski A., Studia nad uzbrojeniem polskim w X, XI i XII wieku, Łódź 1954
- Olejnik K., Głogów 1109, Warszawa 1999
- Pietras Z. S., Bolesław Krzywousty, Kraków 2000
- Zob. Anonim zw. Gallem, Kronika polska, opr. M. Plezia, Wrocław 2003 (dalej: Gall), ks. II, 21. [↩]
- K. Maleczyński, Bolesław Krzywousty: zarys panowania, Kraków 1947, s. 33-35; K. Olejnik, Głogów 1109, Warszawa 1999, s. 16-17. [↩]
- A. F. Grabski, Bolesław Krzywousty 1085-1138, Warszawa 1968, s. 54 przypuszcza, że Krzywousty proponował także kolejne porozumienie pokojowe. [↩]
- Gall, ks. II, 37. Wg Z. Pietrasa, Bolesław Krzywousty, Kraków 2000, s. 84 dopiero owe listy zdopingowały Bolesława do zdecydowanego działania i uświadomiła mu „w czym tkwi niebezpieczeństwo”. [↩]
- Zastanawiający jest brak działań Pomorzan na co zwrócił uwagę już Pietras (tamże, s. 85). [↩]
- Maleczyński, op. cit., s. 42 domyśla się w tym kroku Baldwina chęci niedopuszczenia do całkowitego zwycięstwa Krzywoustego. [↩]
- Nie wiadomo o jaki gród chodzi. M. Plezia (Gall, ks. II, 38, przyp. 7) dopuszcza takie możliwości jak: Gawłów pod Sochaczewem, Kurzelów nad Pilicą i Kurów pod Puławami. Maleczyński, op. cit., s. 44 przyjmuje za prawdziwy ostatni wariant. [↩]
- Wg Maleczyńskiego (tamże, s. 64-65) tylko polska kontrofensywa uchroniła Węgry przed klęską. Ten sam badacz uważa, że wyprawa zakończyła się umową niemiecko-węgierską, wg której brat (wówczas rządzącego Węgrami) Kolomana, Almus, otrzyma swoją dzielnicę. Dodatkowym punktem umowy miało być nieudzielanie pomocy Polsce przez Węgrów. [↩]
- Gall, ks. II, 37. [↩]
- Por. Olejnik, op. cit., s. 30-33. Rzecz jasna, w pole wychodziło maksymalnie kilka tys. ludzi. A. F. Grabski, A. Nadolski,Wojskowość polska w okresie wczesnofeudalnym do roku 1138, (w:) Zarys dziejów wojskowości polskiej do roku 1864, red. J. Sikorski, s. 27-28 sądzą, że maksymalne możliwości mobilizacyjne Polski w czasach Bolesława Chrobrego wynosiły ok. 30 tys. żołnierzy, co w przypadku czasów Bolesława Krzywoustego należy zredukować, bo Gall, ks. I, 8 pisze (może z pewną przesadą): „[…] za czasów Bolesława tyle prawie było w Polsce rycerzy, ile za naszych czasów znajduje się ludzi wszelakiego stanu [zdolnych do noszenia broni]”. [↩]
- A. Nadolski, Studia nad uzbrojeniem polskim w X, XI i XII wieku, Łódź 1954, s. 99 twierdzi, że ciężka jazda była używana głównie do rozstrzygających uderzeń, a lekka – do działań pomocniczych i przygotowania decydującego ataku. [↩]
- Olejnik, op. cit., s. 35. Kwestia tego podziału armii jest pogmatwana. Z K. Olejnikiem zgadza się Nadolski, Studia, s. 101. Plezia (Gall, ks. I, 8, przyp. 2) twierdzi, że (wprawdzie odnośnie czasów Bolesława Chrobrego) tarczownicy to jazda lekka, a ciężka to pancerni. Grabski, Nadolski, op. cit., s. 38 twierdzą, że tarczownik oznacza piechura, a pancerny – jezdnego. [↩]
- Gall, ks. I, 20. Jako hufiec przetłumaczył to Plezia (Gall, ks. I, 20, przyp. 5), jako szyk – Olejnik, op. cit., s. 36. [↩]
- Gall, ks. I, 21. [↩]
- Tamże, ks. I, 20-21, przyp. 5 i 1. [↩]
- Olejnik, op. cit., s. 36. [↩]
- Gall, ks. II, 5 pisze o „siedmiu hufcach kruszwiczan”. [↩]
- W XII w. władca nie zaopatrywał żołnierzy w broń (jak było w X w. w czasach drużyny księcia). Zob. M. Kukiel, Zarys historii wojskowości w Polsce, Kraków 1929, s. 9. [↩]
- Włócznia mogła też służyć, podobnie jak pika w późniejszych czasach, do obrony przed jazdą (A. Nadolski, Lądowa technika wojskowa od połowy X do połowy XII wieku, (w:) Polska technika wojskowa do 1500 r., red. A. Nadolski, Łódź 1994; tenże, Studia, s. 51). [↩]
- Tamże, s. 101. [↩]
- Wbrew twierdzeniu Olejnika, op. cit., s. 41 oszczep nie służył wyłącznie do walki wręcz. Nadolski, Studia, s. 51 twierdzi, że oszczep był wyłącznie bronią miotaną. Nie negując któregokolwiek ze stwierdzeń, warto przypomnieć, że pewną wskazówką na temat tego, co było bronią rzucaną, a co nie (na co już zwracano uwagę), są groty tychże broni. Z pewnością broń posiadająca grot z tzw. zadziorami służyła przede wszystkim do rzucania, bo zadziory utrudniały wydobycie grotu z ciała. Oczywiście, innych włóczni (bądź oszczepów) także można było podobnie używać, ale ich teoretyczne przeznaczenie było odmienne. [↩]
- Tamże, s. 68. [↩]
- Tenże, Broń i strój rycerstwa polskiego w średniowieczu, Wrocław 1979, s. 55 powątpiewa w używanie łuków przez jezdnych sądząc, że ta broń była częściej spotykana w szeregach piechoty. Odmiennego zdania jest Olejnik, op. cit., s. 43. [↩]
- Grabski, Nadolski, op. cit., s. 36. [↩]
- Nadolski, Lądowa technika, (w:) Polska technika, s. 69. [↩]
- Tamże, s. 67. [↩]
- Wg tegoż, Studia, s. 100 lekkozbrojni nie używali pancerzy. [↩]
- Gall, ks. I, 25. [↩]
- Nadolski, Broń, s. 58 tłumaczy to jako „pancerze”. [↩]
- Zwrócił na to już uwagę Nadolski (tamże, s. 58-61). [↩]
- Grabski, Nadolski, op. cit., s. 50. [↩]
- Olejnik, op. cit., s. 47. Wobec tego, zastanawia powszechność łuku w szeregach tarczowników, którzy przecież mieli za zadanie nie strzelać, a chronić strzelców. Dodatkowo Nadolski, Studia, s. 102 uważa, że jedynym elementem uzbrojenia strzelców były łuki. [↩]
- Zob. tamże, s. 68-69. [↩]
- Grabski, Nadolski, op. cit., s. 51-52. [↩]
- Opis granicy i pobliskich terenów zob. K. Olejnik, Cedynia, Niemcza, Głogów, Krzyszków, Kraków 1988, s. 15-22; tenże,Głogów, s. 75-79. [↩]
- Opis wczensopiastowksich fortyfikacji w Nadolski, Lądowa technika, (w:) Polska technika, s. 92-107. [↩]
- M.in. Gall, ks. III, 3. [↩]
- Olejnik, Głogów s. 79-83. [↩]
- M.in. pod Cedynią w 972 r. Jest to wprawdzie odległy przykład (choć w toku działań w 1109 r. takich niezanotowanych przez źródła przypadków na pewno było wiele), ale nierozstrzygnięta pozostaje kwestia bitwy na Psim Polu, gdzie ten fortel miano zastosować (o samym fakcie bitwy niżej). [↩]
- Opieram się na ikonografii zamieszczonej w Olejnik, Głogów. [↩]
- Grabski, op. cit., s. 66 słusznie twierdzi, że na taki termin wyprawy wpływ miała głównie pogoda – wiosną i jesienią istniała duża możliwość rozlewu zbiorników wodnych w pobliżu granic. [↩]
- Kosmas, Kronika Czechów, opr. M. Wojciechowska, Warszawa 1968 (dalej: Kosmas), ks. III, 27. [↩]
- Grabski, op. cit., s. 69 pisze, że oddział ten stanowił swego rodzaju poczet Wiprechta. Wydaje się to mało prawdopodobne, ze względu na jego wielkość. Najprawdopodobniej był to po prostu oddział zebrany przez Wiprechta na polecenie Henryka i służące „na papierach” przyszłego cesarza. [↩]
- Pietras, op. cit., s. 110. [↩]
- Wojsko cesarskie = wojsko niemieckie, wojsko Cesarstwa Niemieckiego (w tym przypadku, wg mnie, nie oznacza to „wojska Henryka”). [↩]
- Maleczyński, op. cit., s. 68; Pietras, op. cit., s. 110. [↩]
- Maleczyński, op. cit., s. 68. [↩]
- Grabski, op. cit., s. 70 uważa, że chodzi tu o planowaną wyprawę do Rzymu. Podobnie Maleczyński, op. cit., s. 67, co pozostaje w zgodzie ze słowami Galla. [↩]
- Gall, ks. III, 2. Olejnik, Głogów, s. 86 pisze, że Bolesław miał zarówno płacić trybut jak i dostarczyć ludzi na wyprawę. Pozostaje to jednak w niezgodzie ze słowami Anonima: „Dlatego winieneś […] mnie płacić rocznie 300 grzywien trybutu, lub[pogrubienie moje] tyluż rycerzy dostarczyć na wyprawę […]”. Oczywiście obydwa listy kronikarz po swojemu wystylizował. [↩]
- Nie bardzo można zgodzić się z opinią Maleczyńskiego, op. cit., s. 67, iż Bolesław nie palił za sobą mostów do dalszych rokowań, bo – jak pisze Plezia, ks. III, 2, przyp. 5 – „Krzywousty […] nie zaprzecza […] w teorii cesarskiemu prawu do feudalnego zwierzchnictwa nad sobą. Natomiast praktycznie nie dopuszcza żadnej ingerencji cesarza w wewnętrzne sprawy Polski”. [↩]
- Gall tak nazywa Henryka, bowiem w chwili, gdy pisał tę część kroniki (ok. 1113 r.), władca miał już na skroniach koronę cesarską (od 1111 r.). [↩]
- Gall, ks. III, 3. [↩]
- Grabski, op. cit., s. 73. [↩]
- Maleczyński, op. cit., s. 68-69; Olejnik, Głogów, s. 90. Grabski, op. cit., s. 74 twierdzi, że na Lubusz uderzyły – niezależnie od poczynań królewskich – oddziały arcybiskupa magdeburskiego. Ciekawie tę kwestię opisuje piszący ok. 350 lat po wojnie 1109 r. J. Długosz, Roczniki czyli kroniki sławnego Królestwa Polskiego, t. 1, ks. 4, przekł. K. Mecherzyński, wyd. A. Przezdziecki, Kraków 1867 (dalej: Długosz), s. 436: „A [Henryk] naprzód obległ zamek Lubusz, pod ów czas wielki i mocny, ten bowiem najpierwej mu się idącemu z Niemiec nadarzył; ale przekonawszy się, że dla warownego położenia i silnej obrony trudnym był do zdobycia, zaniechał oblężenia (lubo niektórzy utrzymują, że zdobywszy Lubusz darował go na wieczne czasy arcybiskupowi magdeburskiemu) […]”. Tak czy inaczej, dywagacje piszącego kilka wieków później, nie mają dla tego tematu dużego znaczenia. [↩]
- Olejnik, Głogów, s. 90. [↩]
- Tamże. [↩]
- Gall, ks. III, 3. [↩]
- Olejnik, Głogów, s. 92. Jak przypuszcza Maleczyński, op. cit., s. 69, Henryk maszerował na południe, by przyspieszyć spotkanie z wojskami czeskimi. [↩]
- Olejnik, op. cit., s. 91. [↩]
- Liczbę podobnych utarczek pomnożył Długosz, s. 436. [↩]
- Gall, ks. III, 3. Olejnik, Głogów, s. 91 i tutaj dość nieopatrznie interpretuje słowa Anonima, ponieważ twierdzi, że to obrońcy podjęli działania zaczepne, a przecież kronikarz pisze: „[…] niektórzy słynniejsi z jego [Henryka] rycerzy zboczyli pod gród […]. A grodzianie, otwarłszy bramy, wyszli naprzeciw z dobytymi mieczami […]”. [↩]
- Przyjęto, że, ani Ruś, ani Węgrzy nie przyszli księciu polskiemu z pomocą. Jednak Pietras, op. cit., s. 112-113 uważa, że wspomnienie o posiłkach dla Polaków u Galla Anonima umniejszało chwałę zwycięstwa Bolesława, które książę osiągnął własnymi siłami. Jednym z dowodów źródłowych są wzmianki o bitwie na Psim Polu u Wincentego Kadłubka (dalej: Kadłubek) (ks. III, 18), gdzie w szeregach polskich mieliby pojawić się jacyś „Partowie” – Połowcy, którzy mogli przyjść zarówno z Rusi jak i z Węgier. Przekaz Kadłubka jest jednak, podobnie jak wiele innych, wielce niepewny (o czym niżej). Pietras dodaje, że mimo niemiecko-węgierskiego traktatu z 1108 r. starcia czesko-węgierskie nie ustały (a więc także i pomoc dla Polski była możliwa), a – odnośnie stosunków z Rusią – śmierć małżonki książęcej, Zbysławy nie spowodowały ochłodzenia dobrych stosunków między krajem piastowskim a Jarosławem, księciem wołyńskim. Niełatwo jest rozstrzygnąć, kto ma w tym sporze rację. Jeżeli pomoc istotnie się pojawiła, to raczej niezbyt wielka i nieodgrywająca dużej roli w wojnie. [↩]
- Maleczyński, op. cit., s. 68 oblicza je na ok. 3-4 tys. ludzi, gorzej od Niemców uzbrojonych (w kwestii uzbrojenia ochronnego być może jest to prawdziwe). Podobnie Pietras, op. cit., s. 116. [↩]
- Kosmas, ks. III, 27 pisze, że było to zanim oblegano Głogów, ale jako datę tego wydarzenia podaje wrzesień, co dało Pietrasowi, op. cit., s. 116 podstawę do wysnucia teorii o przybyciu Czechów po odejściu spod Głogowa, w czym swój udział miałaby mieć węgierska dywersja. Sądzić jednak należy, że Kosmas łatwiej mógł zapamiętać, co było przed, a co po oblężeniu niż to co było w sierpniu, czy wrześniu. Grabski, op. cit., s. 77 przypuszcza, że Czesi dotarli na ziemie polską drogą Trutnov – Kamienna Góra – Legnica – Lubin. [↩]
- Olejnik, Głogów, s. 103 szacuje liczbę załogi na 200-300 ludzi. [↩]
- Tamże, s. 93-95. [↩]
- Gall, ks. III, 5. [↩]
- Pietras, op. cit., s. 113-114. Również Maleczyński, op. cit., s. 70 pisze o silnej partii pokojowej w Głogowie (na czele z tamtejszym komesem) i w tej opinii jest prawdopodobnie więcej racji. [↩]
- Olejnik, Głogów, s. 95. [↩]
- Grabski, op. cit., s. 79. [↩]
- Por. Olejnik, Głogów, s. 95-96. [↩]
- Jak pisze Pietras, op. cit., s. 114-115 nie musiało tu chodzić tylko o układy związane z grodem. Być może chodziło o pokój w szerszej perspektywie. [↩]
- Gall, ks. III, 6. [↩]
- Stojący wg Grabskiego, op. cit., 81-83 gdzieś nad Obrą. [↩]
- Gall, ks. III, 7. [↩]
- Kadłubek, ks. III, 18. [↩]
- Co ciekawe, wg Długosza, s. 439 Niemcy zaprzestali wyrzucania zakładników z powodu… litości. [↩]
- „Idealny” opis walk pod Głogowem z Galla, ks. III, 8. [↩]
- Gall, ks. III, 9, 10, 11. [↩]
- Kosmas, ks. III, 27. [↩]
- Gall, ks. III, 10. [↩]
- Olejnik, Głogów, s. 104. [↩]
- Pietras, op. cit., s. 116 (podobnie J. Bieniak, Bracia, (w:) Monarchia Piastów, red. M. Derwich, Warszawa – Wrocław 2003, s. 36) twierdzi, że oblężenia nie zwinięto, bo „taka decyzja byłaby bez sensu z punktu widzenia militarnego”, więc pod Wrocław Henryk ruszył z większością swoich sił. Wersję tą akceptuje poniekąd Olejnik, Cedynia, s. 65-67 (choć odrzuca je w Głogów, s. 105-106. Sądzić jednak raczej należy, iż dzielenie wojska w obliczu „niewidzialnych” oddziałów księcia polskiego było bezsensem, a pozostawienie niewielkich oddziałów nic nie dawało (poza szerszą działalnością łupieżczą – która jednak, jak król mógł się przekonać pod Głogowem, w takich warunkach nie dawała maksimum korzyści). Nie mamy też podstaw do wysuwania twierdzeń mówiących o marszu Niemców obiema stronami Odry. Marsz prawym brzegiem oznaczał zagładę tej części armii Henryka, ze względu na działalność polskich oddziałów. [↩]
- Gall, ks. III, 10-11. [↩]
- Tamże, 12. [↩]
- Tamże, 13-14. [↩]
- Tamże, 15. [↩]
- Kadłubek, ks. III, 18. [↩]
- O bitwie nie wspomina Mała encyklopedia wojskowa, t. 2, red. J. Urbanowicz, Warszawa 1970, s. 736. Za wersją potyczki opowiedzieli się: Bieniak, op. cit., s. 36; Grabski, op. cit., s. 92; Olejnik, Głogów, s. 107-110. Za opcją dużej, rozstrzygającej bitwy stoją: P. Jasienica, Polska Jagiellonów, Warszawa 1997, s. 106; Pietras, op. cit., s. 117 (przy tym sugeruje, że Gall nie napisał o bitwie, bo uczestniczyli w niej owi „Partowie” i nie chciał odejmować sławy swojemu chlebodawcy; jest to zarzut jednak nie bardzo uzasadniony, pamiętajmy, że Anonim wspomina o zagranicznej pomocy dla Bolesława np. przy okazji walki ze Zbigniewem [ks. II, 41]). [↩]
- Gall, ks. III, 15. [↩]
- Długosz, s. 446-447. [↩]
- Maleczyński, op. cit., s. 71-75. [↩]
- Olejnik, Głogów, s. 111 domyśla się w tym ustalenie przyszłego płacenia trybutu z Pomorza zajętego przez Polskę, podobnie jak ustalono na zjeździe w Merseburgu w 1135 r. [↩]
- Zbigniew upomniał się o dzielnicę dla siebie, jednak jak notuje Gall, zaczął zachowywać się jak udzielny władca (np. kazał nieść przed sobą miecz), czym wzbudził podejrzenia młodszego brata i w rezultacie został oślepiony. Nie wiadomo jak długo jeszcze żył. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
bardzo mi to pomogło
Dobre ale długie