„Piraci z Karaibów” – H. Mąka - recenzja


Już dla małego dziecka hasło wywoławcze „Piraci!” jest zaproszeniem do niezwykłej zabawy i przygody. Na dorosłego człowieka powinno mieć wpływ podobny, bo przecież nie zapomina się tych wspaniałych postaci jak Kapitan Hak, Rudobrody i czasu spędzonego na Wyspie Skarbów…

Piraci z KaraibówJakby tego było mało, kinematografia również jest bardzo płodna w tej tematyce, niezliczone produkcje o świecie złoczyńców na dalekich wodach, aż po wiekopomnych z pewnością „Piratów z Karaibów”. Tylko czy to wszystko było prawdą? Jak w rzeczywistości wyglądał świat piratów, życie na okręcie, czas spędzany w porcie? Odpowiedzi należy szukać w recenzowanej książce.

Książkę rozpoczyna kilkustronicowy wstęp, w ogólnym ujęciu traktujący o piractwie na wodach Oceanu Atlantyckiego. Dalsza część podzielona została na siedem rozdziałów, te zaś na podrozdziały. Publikacja nie posiada zarówno przypisów, jak i bibliografii, z tego też powodu potraktować ją musimy, jako pozycję popularnonaukową (co w żaden sposób nie powinno umniejszać jej walorów).

Po kilku stronach lektury można poczuć lekkie zadziwienie… Pojawi się bowiem przed czytelnikiem jak najbardziej uzasadnione zapytanie mniej więcej takiej treści: „Po jaką ja książkę sięgnąłem?„. Nie licząc bowiem wstępu, do strony 39 mamy opowieść o Krzysztofie Kolumbie, jego wyprawie do Nowego Świata, kolonizacji nowych ziem, sukcesach Corteza, Pizarra i innych konkwistadorów, bogactwach, jakie trafiały do Starego Świata… Według mnie jest tego zbyt dużo, jak na książkę noszącą tytuł ”Piraci z Karaibów”. Jak najbardziej godnym poparcia jest zamierzenie, by przedstawić czytelnikowi podstawy tematu, wyjaśnić, co skierowało rzesze ludzi na morza i oceany, ale chyba pan Mąka rozpędził się zanadto. Dostrzec można jego fascynację zagadnieniem odkryć geograficznych i podboju nowych kontynentów, ale to temat na inną książkę.

Kiedy autor zakończył tę nieco przydługawą „rozgrzewkę„, zaczął wreszcie wprowadzać nas stopniowo aczkolwiek niezwykle umiejętnie w meritum sprawy. Poznajemy więc pierwszych łupieżców na Atlantyku i przyległych morzach oraz motywy (w zasadzie motyw), jakimi kierowali się ci pierwsi piraci: złoto. W późniejszym czasie doszły do tego kolejne argumenty, przemawiające za wyborem takiej drogi życiowej, ale to ten cenny kruszec napędził na początku cały mechanizm piractwa. A więc wzajemne niechęci państw uczestniczących w podbojach Ameryk, obopólna chęć ”oskubania” się z tego, co się już znalazło i wiozło do kraju, bajeczne opowieści o jeszcze bardziej bajecznych skarbach obu kontynentów, a także chęć ucieczki z Europy czy konieczność ukrycia się przed karzącym ramieniem sprawiedliwości.

Piractwo, prócz tego, że oczywiście przynosiło spore łupy, bogaciło, a potem bogactwo to odbierało (ech, te kobitki, to wino, ten rum…) oraz dawało możliwość zasmakowania prawdziwej przygody, to było także rzemiosłem bardzo trudnym, wymagającym wielkiej odwagi, hartu ducha i umiejętności, a codziennie wręcz odporności na ból i posłuszeństwa. W kodeksie pirata nie było miejsca na zdradę, opieszałość w wykonywaniu rozkazów, oszustwo, kradzieże na okręcie czy tchórzostwo w czasie bitwy. Przewinienia powyższe skutkowały srogimi karami, wymierzanymi bezpośrednio po wykroczeniu, jeszcze w czasie rejsu. Wielką radochę sprawi lektura tego zagadnienia. Prócz tego, że było ciężko, to bywały i przyjemności, ale to już po powrocie do portu, w tawernie…

Autor przedstawia także sylwetki najznakomitszych piratów grasujących na akwenie karaibskim, ich osiągniecia, największe bitwy i sukcesy. Poznajemy historię głównej bazy pirackiej na Karaibach – Tortugi, zwyczaje tam panujące, życie codzienne na okręcie i na lądzie. Trafnym posunięciem jest pociągniecie opowieści aż do czasów współczesnych, bo jak dobrze wiemy piractwo nie wyginęło, wciąż spotyka się złoczyńców na morzach i oceanach, ale jest to jednak inne piractwo – bez dawnego uroku, przygody i zdecydowanie bardziej krytycznie odbierane niźli w dawnych czasach.

Dla nas niezwykle frapująco brzmi rozdział przedostatni, traktujący o Polakach pod czarnymi banderami. Okazuje się, że z nas, to nie tylko tacy kozacy, ale i piraci…

Wspomnieć trzeba o niestety dosyć słabej jakości wydania, bowiem papier mamy ten słynny toaletowy, tak nieprzyjemnie w dodatku pachnący, że osoby lubiące trzymać książkę zaraz przed nosem, mogą mieć mieszane odczucia. Miękka okładka, mimo szczególnego traktowania, zdążyła już się powyginać, a zwłaszcza jej rogi.

Książka Henryka Mąki powinna być polecona każdemu zainteresowanemu tematyką piracką i dobrą lekturą. Stanowi przygodę samą w sobie, dzięki której zapoznamy się z procederem zwanym piractwem. Szkoda, że właściwa opowieść rozpoczyna się dopiero od 39 strony i, że nie zdecydowano się wydać książki w lepszej jakości, ale to nie zmienia faktu, że „Piratów z Karaibów” warto przeczytać!

Plus minus:
Na plus:
+ wartka, przykuwająca uwagę narracja
+ ciekawe ujęcie tematu
+ wiele szczegółów z pirackiego życia
+ opowieść pociągnięta do czasów współczesnych
Na minus:
- jakość wydania (papier, miękka okładka) - cena zbyt wysoka w stosunku do jakości publikacji - zbyt rozbudowany wątek dotyczący Kolumba i odkrycia obu Ameryk

Tytuł: Piraci z Karaibów
Autor: Henryk Mąka
Wydawca: Bellona
Rok wydania: 2013
ISBN/EAN: 978-83-11-12597-1
Liczba stron: 267
Cena: 34,50 zł
Ocena recenzenta: 7/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz