Wywiad z prof. Marią Piechowiak Topolską na roczniće wojny polsko-rosyjskiej z początku XVII w.


Z okazji 400 rocznicy wojny polsko - rosyjskiej na początku XVII wieku przeprowadziliśmy wywiad-rozmowę z panią profesor Marią Barbarą Piechowiak Topolską w ramach akcji informacyjnej „Pamiętajmy na okrągło” portalu „historia.org.pl” oraz zielonogórskich studentów historii.

Pani Profesor bardzo spodobała się akcja upamiętniania okrągłych i ważnych rocznic.Poprosiła jednak, aby uściślić więcej informacji. Zwłaszcza o zapomnianym, a za to bardzo ważnym  poselstwie Lwa Sapiehy, który świadczy o nowoczesności i potędze Rzeczypospolitej. Rozmowa zbiegła się z obroną pracy doktorskiej mgra Piotra Szpaczyńskiego („Habsburgowie w imperialnych dążeniach Zygmunta III wobec Szwecji i Rosji w latach 1587-1618″). Stąd zakomunikowane, niektóre hasła przez Panią Profesor będą uzupełnione i rozszerzone przez Pana Piotra. Ośmielę się w imieniu redakcji portalu historia.org.pl i studenckiego czasopisma historycznego „Tajne Komplety” wyrazić nadzieję, że ta praca doktorska trafi wkrótce do księgarń.

Krzysztof Olszak: Jaka była rola Zygmunta III w wojnie polsko - rosyjskiej 1609 r.? 

prof. Maria Barbara Piechowiak Topolska: Decydująca mimo komplikacji w układzie międzynarodowym. Np. Habsburgowie pertraktowali z Turcją, a to Zygmunt III nie chciał walki z Turcją. To niesamowite jak wielka polityka w tym okresie wpływała właśnie na formowanie się przyszłego kształtu Europy Środkowo-Wschodniej. Mianowicie, wtedy rozgrywały się nie tylko losy Rosji, ale i losy tego terytorium.  Kto kogo przezwycięży: czy Jagiellonowie Habsburgów, czy Habsburgowie Jagiellonów. Habsburgowie pragnęli decydować o losach Szwecji, której królem był Zygmunt III oraz o losach Rosji zaś koligacje małżeńskie  króla z Habsburgami nie oznaczały, że poprze ich politykę w stosunku do Turcji.  Mamy cytat właśnie z pracy doktora Szpaczyńskiego, jak posłowie rosyjscy w Wilnie oskarżają Zygmunta III o to, że był przyjacielem Turcji.

Czy układ szwedzko-moskiewski, czy też niepowodzenie Samozwańca II który skupił wielu Polaków, Litwinów i Rusinów były wystarczającym cassus belli, by przekonać szlachtę do królewskiego planu? I jaka była rola króla?

- Przypomnę jeszcze, że sławne poselstwo Lwa Sapiehy, które powinno się znaleźć na tej stronie internetowej po prawie dwuletnim pobycie (1600 - 1602) w Moskwie uzyskało 20 letni pokój z Rzecząpospolitą. Najważniejsze było jednak od 1598 roku (Zygmunt III i jego otoczenie a nie Zamoyski) planowanie unii z Rosją. To poselstwo liczyło tysiąc dwieście osób, porozmieszczanych w trudnych warunkach i strzeżonych jak więźniowie w Moskwie, żeby się nie kontaktowali się z przedstawicielami innych państw. Poselstwo pojechało właśnie w sprawie unii a Zygmunt III w tej sprawie można powiedzieć, postępował jako mąż stanu. Trudno to nazwać, że była to wola Rzeczypospolitej, ponieważ za jego panowania składała się z kilku obozów przeciwstawnych ze sławnym rokoszem włącznie. Najbardziej podziwiam Pana Piotra, mego doktoranta, że jak pisał tę pracę umiał oddzielić: to co zawsze  mówimy „Rzeczpospolita to, Rzeczpospolita tamto”, ale my nie wiemy czy to sejm, czy to senat, czy to król, a on potrafił to oddzielić i właśnie na tle wojny polsko – rosyjskiej przedstawił Zygmunta III jako męża stanu mimo wszystko. A druga rzecz to naprawdę jest zastanawiające nie to, z czym się król musiał zmagać, tzn. ze szlachtą która podejrzewała go o umocnienie władzy (i słusznie zresztą). Jako mąż stanu widział, że jeśli nie umocni władzy królewskiej, to nie przeprowadzi swoich wielkich planów odzyskania tronu szwedzkiego i stworzenia rozległego imperium z Rosją włącznie. Zwrócę uwagę na fakt zmagania się króla z opieszałym płaceniem podatków na prowadzenie wojny. Przez to nie było pieniędzy na bardziej skuteczną wojnę z Karolem w Szwecji. Nie można też było prowadzić wojny z Rosją, co do której Zygmunt III miał swoje plany. Musiał nawet zmagać się z najbliższym otoczeniem, zwłaszcza z Janem Zamoyskim, który na audiencji w 1604 roku u króla stwierdził, że nie można oficjalnie w imieniu Rzeczypospolitej wystąpić w obronie Dymitra Samozwańca, tylko prywatnie.

Czy w Dywilnie (Deulino) należało się skupić na 1) kwestii objęcia tronu moskiewskiego przez Władysława IV czy 2) zdobyciu jak największej ilości ziem dla Rzeczypospolitej? 

- W tym pokoju (grudzień 1618 r.) Władysław nie stracił korony cara, (wybranemu przez bojarów Zygmunt III dał zgodę na ich prośbę w 1610 r.) a my zdobyczy terytorialnych. Kandydaturę syna Zygmunt III pozwolił wystawić prywatnie hetmanowi Żółkiewskiemu, kiedy ten szedł na Moskwę już wcześniej, bo król ruszył na Smoleńsk, co wiemy. Do czego zmierzam? Ruszył na Smoleńsk też opieszale, bo w marcu podjął decyzję, a w końcu września 1609 r. wyruszył z 15 tysiącami i nie miał pieniędzy. O królu się mówi, że fanatyk, że był opanowany przez jezuitów itd. Kiedy twierdzę, że jest niedoceniany i że tylko miał konflikt z szlachtą, która oskarżała go o umacnianie władzy, to rzeczywiście była to jakaś intryga. Cały rokosz był właśnie intrygą przeciwników króla, którzy nie chcieli płacić pieniędzy na te wszystkie przedsiewzięcia. Czy Pan wie ile pieniędzy Rzeczpospolita była winna uwięzionym na Kremlu Polakom, Litwinom i Rusinom? Około 3 miliony zł. Zawiązano konfederację i gdyby nie odsiecz Chodkiewicza z trzytysięczną jazdą, który zrobił wyłom, i przekonał przez swoich posłów, to obrońcy już by się poddali. Nie temu pospolitemu ruszeniu w 1612 r. Podobnie było jak Władysław ruszył pierwszy raz na Moskwę po poddaniu się Smoleńska i też zwlekał. A potem znów w 1618 r. bezskutecznie przed pokojem w Deulino. Niech Pan sobie wyobrazi, że mu się połowa wojska zbuntowała z powodu braku pieniędzy. To są ogromne odległości. Stefan Batory, kiedy ruszył na wschodnią granicę z Zamoyskim, co opisał Natanson-Leski, a co każdy powinien wiedzieć, miał o wiele lepszą sytuację, jeśli chodzi o finansowanie wojska. Dlatego, że działali zgodnie. Zamoyski prawdopodobnie umiał zebrać i wyzyskać te pieniądze. Tutaj nie miał kto pomóc królowi, żeby na kolejnych sejmach uchwalono pieniądze.

Jeżeli były takie problemy finansowe to jakim cudem zwyciężali? 

- Chodzi o to, że dwadzieścia dwa miesiące trwało oblężenie Smoleńska przez doborowe wojska, a miało trwać dziesięć miesięcy. A to było bardzo ważne w tamtym okresie. Nie chcę udowadniać tutaj tezy, że Zygmunt III był w tarapatach z powodu niechęci Zamoyskiego, praw szlachty, mając za plecami wciąż Habsburgów, którzy ciągle kontaktowali się cały czas z Rosją, a Rosjanie - z cesarzem. Nie chcę udowadniać, że któraś z tych frakcji była ważniejsza. Chcę tylko powiedzieć, że Zygmunt III był wielkim mężem stanu i działał wedle ustalonego planu, ale marnował czas, który potrzebny był mu na zwalczenie rokoszu, a potem na zdobywanie pieniędzy, potem na krótsze oblężenie Smoleńska. A to, że nie poszedł po zdobyciu Smoleńska na Moskwę, to dlatego, że musiał wrócić do Warszawy na sejm. Nie żeby przyjąć honory, które szerokim echem odbiły się w Europie, tylko po to, aby się wyspowiadać, że wydał tyle pieniędzy i potrzebuje następnych. Trzeba wziąć to pod uwagę. To są sprawy zasadnicze.

...o tym się powszechnie nie mówi? 

- To jest tak, że o Zygmuncie III mówi się zwykle stereotypowo. Praca Pana Piotra powstała właśnie, żeby z tymi stereotypami walczyć. Nie był król żadnym fanatykiem! To był umysł ścisły. Proszę spojrzeć choćby na jego zainteresowania!

Czy ta praca będzie opublikowana? 

- Właśnie, bardzo bym chciała. Tylko problem polega na tym, że ta  źródłowa praca jest zbyt obszerna. Liczy 700 stron.

Czy I Samozwaniec był podobny do prawdziwego carewicza Dymitra? Skąd brało się tak wielkie „nagromadzenie” Samozwańców w tamtym okresie w Rosji? 

- Muszę powiedzieć, że pierwszy Samozwaniec był wybitnym człowiekiem, podobnym do carewicza Dymitra, syna Iwana IV.  Miał ułatwioną sprawę, ponieważ car jest dla Rosjan świętością. A Borys Godunow to był ktoś taki chytry i niezwykle zdolny w intrygach wielkorządca słabowitego i prawowitego cara Fiodora, którym rządził jak kukiełką. I to się ludziom nie podobało. Zważmy jeszcze na silną rolę arystokracji, której nie udało się Iwanowi IV zlikwidować, np. wszechwładzy Szujskich którzy mieli jeszcze prawo starszeństwa jako Rurykowicze z XIII wieku. To oni byli deus ex machina w obaleniu cara Borysa Godunowa, co jest nie do przecenienia dla samej Rosji.  To oni wydali wyrok śmierci na jego  syna i żonę, i to oni przyjęli Samozwańca z wojskiem polskim na Kremlu. Tego też się nie wie. A to wszystko robili dla dobra Rosji. Wiedzieli, że Samozwaniec miał wielkie poparcie wśród ludu, jako ten podobny do zmarłego Dymitra. Nie było przecież środków masowego przekazu a Szujscy doskonale wiedzieli i słyszeli, że jeśli teraz nie poprą Dymitra Samozwańca to po prostu już nigdy nie odegrają żadnej roli w Rosji. Dlatego też uznali go publicznie i przyjęli godnie, a Dymitr ich ułaskawił.

Kim był ten Samozwaniec? 

- Był człowiekiem według źródeł niezwykle zdolnym. To jest zdumiewające. On nie mógł się tego nauczyć. W 1602 roku przybył do Kijowa. Właśnie do tego najsławniejszego pieczerskiego monasteruu. Stamtąd właśnie udał się na dwór Ostrogskich, którzy go nie chcieli, ponieważ byli „zdroworozsądkowi„, więc podrzucili go Wiśniowieckim i Mniszchom. A oni go przyjęli. Zastanawiające jest coś innego. Zygmunt III, przypomniało mi się, dlatego tak mówiłam o nim jako o mężu stanu, najpierw rozesłał list do senatorów, pytając się: ”Co myślicie o tym Dymitrze który się pojawił na ziemiach wschodnich naszego państwa?”. Tak postępuje mąż stanu, a nie władca opętany ideą zaprowadzenia katolicyzmu w Rosji. A propos: w poselstwie Lwa Sapiehy było zapisane, że jak będzie jeden król, który połączy te dwa państwa, to będzie tolerancja religijna dla katolików i prawosławnych. A to było poselstwo za zgodą Zygmunta III.

...zdumiewające, że nie jest znane to poselstwo... 

- Tak właśnie. Ja tylko sygnalizuję, rzucając pewnymi hasłami. Natomiast jeszcze chciałam powiedzieć o tym pierwszym Dymitrze, że  to zdumiewające jak bardzo ten człowiek był pro-zachodni i pro-polski i tego nie mógł się nauczyć w dwa lata. Jeśli on się tego nauczył od 1602 do 1604 r., przebywając najpierw na ziemiach wschodnich Rzeczypospolitej, gdzie była kultura odmienna niż w Rosji, a następnie w Krakowie, to był to najzdolniejszy człowiek na świecie. Jeżeli on w Moskwie po raz pierwszy i ostatni dokonał rzeczy, która nigdy nie miała miejsca w prawowiernym państwie. Koronował na Kremlu uroczyście carycę kobietę – żonę Marynę Mniszchówną, jak u nas królową. Tego nigdy ani przedtem ani nigdy potem nie było.

...czyli przebijał swoimi zdolnościami Piotra I? 

- Tak! Wygląda na to, że to był człowiek, może to jest daleko posunięte sformułowanie, ale jak na owe czasy tak pro-zachodni, że jak słyszę że to był mnich Grigorij Otrepiew, to rzeczywiście w to wątpię.

...gdyby więc miał takie możliwości jak Piotr I to on byłby nazwany „wielkim”... 

- Tak, ale nie ma sensu takie porównanie, bo czasy były inne. Piotr I w dzieciństwie żył swobodnie i przejął plany ojca Aleksego Michajłowicza, który wiedział, że bez zdobyczy Zachodu nigdy Rosja nie będzie liczącym się państwem. Piotr I od samego dziecka przesiąkał wpływami zachodnimi w osadach cudzoziemskich wokół Moskwy. Zaś o Dymitrze  się mówi, że był tak długo w klasztorze a potem podróżował po różnych dworach przez dwa lata i tak się nauczył tego wszystkiego. Wprowadził na dworze carskim polskie obyczaje i otoczył się przybyszami z Rzeczypospolitej. Już nie mówię o tym, że to były zabawy na wzór polski, ale mówię o reformach rządowych, o formach pisemnych, o listach do władców europejskich itd. To wszystko miało charakter polski i pro-zachodni. Co wykorzystali Szujscy przeciwko niemu oraz fakt, że był katolikiem i sprowadził żonę Marynę, która wzięła ślub per procura w Krakowie. Udzielił go biskup Bernard Maciejowski bez obecności Dymitra.  Kościół rzymskokatolicki od unii Obu Kościołów  w Brześciu w 1596r. dążył, aby katolicyzm doszedł do Oceanu Spokojnego. Na ślubie tym był obecny nawet król Zygmunt III, ale nie o tym chciałam mówić. Dymitr upojony tryumfami, w uznaniu go tak w Krakowie i w ogóle w Europie, pozwolił na przybycie z Maryną pięciu tysięcy zbrojnych. I to właśnie Szujscy wykorzystali przeciwko niemu. Przypomnijmy, że po koronacji Maryna była tylko dziesięć dni carycą. Bo po dziesięciu dniach nastąpiła „noc długich noży”, jak to nazwano, czyli rozsiekanie Dymitra. Ciekawe jest też, że ciało Dymitra wystrzelono w stronę Rzeczpospolitej. Szujscy dali tym dowód, że cały czas znali nasze plany. Stąd tak ważne jest to poselstwo Lwa Sapiehy. Umawiamy się więc tak, jak na to zgadza się nauka historyczna, że Smuta zaczęło się w chwili zamordowania Dymitra Samozwańca, tego który nam tak imponuje, a wojna rozpoczęła się z inicjatywy Zygmunta III, który już od 1604 r. przestał być królem Szwecji, więc po raz pierwszy zdobywa się na akt, że sam właśnie decyduje o tej wojnie, nie czeka na decyzję sejmu.

Czy to co dzisiaj się uprawia w Rosji odnośnie Wielkiej Smuty, to jest wynik propagandy Szujskich? 

- Tak, to właśnie jest pokłosie działalności Szujskich, którzy wiedzieli tak jak Iwan IV że Rosja jest krajem odrębnym od innych, i to jest problemem Rosji, w tym wielu filozofów, jak mego ulubionego Władimira  Sołowjowa. Tragedią Rosji było właśnie to rozdarcie. Chciano za wszelką cenę utrzymać swoją odrębność kulturową, ponieważ to czyniło Rosjan lepszymi, poprzez prawowierność i prawosławie, bardziej uduchowione od katolicyzmu, a jednocześnie zaadaptować zdobycze Zachodu, które prowadziły do nowoczesności i modernizacji kraju. Nie można było z nich korzystać w XVI w. Niewiele się mówił takze o wojnie polsko - rosyjskiej  podczas powstania kozackiego w połowie XVII w. Wtedy ojciec Piotra I powiedział, jeszcze nie po pokoju andruszowskim, kiedy otrzymał te wschodnie ziemie ruskie na wschód od Dniepru: „no to ja teraz sprowadzę cudzoziemców, ponieważ oni muszą nauczyć nas lepszego produkowania  różnych rzeczy, ale musimy trzymać się prawosławia”. To myślenie charakteryzuje Rosję cały czas,  także w XIX wieku.

A jak to się przekłada na kontakt z kulturą, w kontekście pojęcia dyfuzji kultur?Jak wyglądała styczność kultury „polsko-litewskiej” z „rosyjską”?

- Jestem specjalistką od procesów dyfuzji kulturowych, czyli procesu mieszania się kultur i tworzenia się nowych wartości synkretycznych, które biorą troszkę z  kultury etnicznej miejscowej i napływowej kultury (kultura polska i zachodnia) w Wielkim Księstwie Litewskim i na ziemiach ruskich Korony. Takie wartości synkretyczne np. prezentował kościół greckokatolicki. Tam byli  i katolicy i protestanci, Żydzi, Tatarzy, Polacy i przybysze z Zachodu. Takiego zróżnicowania na terenach Rosji nie mogło być.

A Dymitr? 

- Dymitr był kimś takim zróżnicowanym. To wynik właśnie takiej kultury, jaką reprezentował, ale  w Rosji to było ciężko, prawda? Wracając do pojęcia mieszania się kultur. W odniesieniu do działalności Dymitra była to działalność raczej widowiskowa, tzn. taka która rozbłysła i nie wiele z niej pozostało. Choć Rosjanie  źle oceniali grabieże Lisowczyków i działalność, jaka ona by nie była,  Polaków w Moskwie, które było również źle oceniane przez naszych współczesnych pamiętnikarzy.  Samuel Maskiewicz pisząc o tym pobycie w Moskwie nadmienia, że wraz z Polakami przybyli także Rusini i oni czuli się lepsi od Rosjan, brali ich żony, zabierali im wszystko. Więc bardzo dużo wrogów sobie narobili. Dlatego działalność Dymitra była tylko krótkotrwałym rozbłyskiem.

...czyli prawdą jest w tym rosyjskim filmie „1612” zachowanie się tego hetmana, którego grał Michał Żebrowski? 

- Tak. My Polacy staramy się na tę historię patrzeć tak, jak my to widzimy. A współczesna literatura jest bardzo szeroka dotycząca tej wojny od1609 roku.

Czy Polacy mogą się wstydzić swojego zachowania w Rosji w okresie Wielkiej Smuty? 

- My się w ogóle nie powinniśmy wypowiadać. Jakbyśmy my się czuli gdyby np. na Wawel przyszła wielotysięczna armia, z której zostało tam 1500 zbrojnych, okupowali go dwa lata, gwałcili żony i córki, zabierali jako kochanki i grabili wszystko Na tym tle działalność Zygmunta III  jako męża stanu, jaka była konsekwentna... On wiedział, że po utracie Szwecji, jak nie zdobędzie Smoleńska, to utraci autorytet nawet w Rzeczypospolitej. Poświęcił karierę swojego syna Władysława, bo gdyby odstąpił spod Smoleńska i poszedł na Moskwę, ocaliłby jego tron. A jednak dla niego było ważniejsze zdobycie Smoleńska. To były wrota do Moskwy (utrata sto lat wcześniej to była wielka tragedia dla państwa). Zdobycie go oznaczało, że Moskwa nadal może być nasza. Pokutują stereotypy, że Władysław padł ofiarą swojego ojca, że nie chciał przyjąć prawosławia, że Zygmunt III zwlekał itd. Po pierwsze nie było pieniędzy na wyprawę Władysława - cara, po drugie miał tam strasznie dużo przeciwników w Moskwie. Zygmunt III ciągle mówił, że wyśle odsiecz jak się sytuacja uspokoi, że zmiana wyznania, tak jak tego życzyli sobie bojarzy, należy do jego syna. Tak mówiłby zwolennik jezuitów, czy mąż stanu? A o tym świadczą źródła.

Tak, jak niegdyś Herodot podzielił świat na cywilizację (Hellada) i barbarzyństwo (Persję) i w kontekście historii Rzeczypospolitej w XVII wieku czy tak nie jest podobnie w myśleniu polskiego społeczeństwa? Polska - „ostoją cywilizacji” Rosja - „Wschodem”, „barbarzyństwem”? Czy to nie pokutuje do dzisiaj, jeśli w ogóle jest? 

- Ja po prostu myślę, że ludzie dawną Rosją już się nie zajmują z powodu krzywd doznanych przez komunizm - ten problem był ostrzejszy. Dzisiaj pytanie jest takie: czy w ogóle pamiętają wojnę z Rosją od 1609 roku, czy pamiętają, co Batory robił pod Pskowem, że jego akcja zatrzasnęła Rosji okno na Zachód. Oni by powiedzieli, że  ich w ogóle to nie interesuje. To właśnie się dzieje, kiedy doznajemy krzywd od Rosji. Podczas zaborów, cywilizacja na ziemiach wschodnich, litewskich, ruskich, całkiem się rozpłynęła, niestety, ale Rosja na tym zyskała, ponieważ się rozwinęła (po zaborach ziem wschodnich Rzeczypospolitej, przyp. K.O.) My natomiast straciliśmy wiele wartości, nie tylko państwowość. Gdyby nie pozytywistyczny wysiłek szlachty, polskiej literatury i szkoły oraz religii, to rzeczywiście niewiele byśmy dzisiaj mieli. Natomiast normalnie dzisiaj Polaków to nie interesuje.

...nawet w polskiej edukacji historycznej tych pozytywnych wątków historycznych dot. Rosji nie ma?

- Nie ma. A czy Pan je widzi? Bo mam Pana za obiektywnego, widzi je Pan?

można ich się doszukać, ale chyba przeważają negatywne...

- Trzeba byłoby szukać na siłę, a ja odpowiedziałabym jak mój kolega, „ale literatura rosyjska, ale te wspaniałe osiągnięcia technologiczne w XIX w.”. No rzeczywiście, jest opera rosyjska - ja jestem jej wielbicielką. Faktycznie można powiedzieć, że do kultury światowej Rosjanie wnieśli wiele, ale osobiście jeszcze im dołożę na koniec, chociaż twierdzę że mają prawo do odmiennej drogi do demokracji, niech im będzie. Oni ukradli Ukraińcom najbardziej wartościowych ludzi znanych na świecie- których określili swoimi – twórców nauki, muzyki, opery, tak samo Białorusinom. Obiektywny ktoś powie, że Białorusini też nam zabrali Moniuszkę, Kościuszkę i innych, ale to było inne zjawisko. W przypadku Rosji to było drążenie najbardziej wartościowych nacji wszelkimi siłami dla określonych celów.

...tak, ukradli też z średniowiecza kijowskiego księcia Włodzimierza Monomacha... 

- Tak! Wszystko i przez to Ukraińcom serdecznie współczuję, bo oni są naprawdę  w trudnej sytuacji. Rosja w ogóle nie chce uznać tego potencjału jaki im zabrała.

Czy jest możliwy do zrealizowania projekt wspólnego, polsko-rosyjskiego podręcznika do historii? 

- Jeżeli nie ma na razie wspólnego podręcznika polsko-litewskiego, ani polsko-białoruskiego, ani polsko-ukraińskiego, to w jakiej odległości może powstać być wspólny podręcznik polsko-rosyjski?

Marzenie ściętej głowy!

- Nawet nie ściętej głowy, ale po prostu to jest dosyć odległe.

...ale możliwe? 

- Możliwe. Zjednoczona Europa powinna dążyć do tego, aby było więcej wyznaczników wspólnie uzgadnianych. Przypomnę, że 40 lat uzgadniano podręcznik polsko-niemiecki, to proszę sobie wyobrazić ile będzie potrzeba czasu na polsko-rosyjski?


*Prof. dr. hab. Maria Barbara Piechowiak Topolska - wiceprezes zarządu Światowej Rady Badań nad Polonią PAN, członek Polskiego Towarzystwa Historycznego, w roku 2004 otrzymała nagrodę indywidualną  Ministra Edukacji Narodowej, jest redaktorką i autorką wielu opracowań naukowych, m.in. Czytelnik i książka w Wielkim Księstwie Litewskim w dobie renesansu i baroku (Wrocław 1984) i Społeczeństwo i kultura w Wielkim Księstwie Litewskim od XV do XVIII w. (Poznań-Zielona Góra 2003); Przemiany zachodnioeuropejskiego pogranicza kulturowego między Bugiem a Dźwiną i Dnieprem,( Zielona Góra 2009).

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. Zamorano pisze:

    Troszkę pod koniec wywiadu bardzo ciekawego pani profesor się zagalopowała stosując XIX i XX wieczne kategorie do wieków średnich. Włodzimierz Monomach nie był żadnym Ukraińcem, Ruś Kijowska też nie była „państwem ukraińskim”. Wyrodzenie się tego narodu to XIX wiek. O protoukraińskości możemy pewnie mówić w przypadku Rusinów z województw ukrainnych RONu, o kozaczyźnie zaporoskiej, o Księstwie Ruskim jako efekcie Unii Hadziackiej, może o Hetmańszczyźnie. Ale Ruś Kijowska? To ahistoryczne moim zdaniem. Oczywiście możemy się zastanowić czy Rosja jest dzieckiem historii Rusi, w tym Rusi Kijowskiej, czy raczej historii tylko i wyłącznie Wielkiego Księstwa Moskiewskiego. Albo państw ruskich poza RONem/ WKL. Ale wielu wybitnych polskich historyków Rosji stanowczo by chyba protestowało „Oni ukradli Ukraińcom najbardziej wartościowych ludzi” w przypadku RUSI KIJOWSKIEJ. To kompletne pomieszanie pojęć. To jak by powiedzieć, że Grecy ukradli Włochom Bizancjum!:)

Odpowiedz